"Dlatego zdecydowanie twierdzę, że jak facetowi zależy to jest w stanie wiele, bardzo wiele zrobić, jeśli nie... to są dwie możliwości i obie są mało optymistyczne. Nie zależy mu, albo nie potrafi nic zrobić żeby okazać jak mu zależy. Pierwsze świadczy o tym, że facet to dupek, drugie, że palant. Zależy Ci na tym, żeby być z jednym, albo z drugim?"
citizen,
bardzo dobrze powiedziane.
wychodzi na to, że mój to palant według Twojej definicji, bo "nie potrafi nic zrobić żeby okazać jak mu zależy", albo raczej robi bardzo niewiele w tym kierunku.
Przyznam rację nanie, że kobiety często są skołowane i nie wiedzą w co mają wierzyć, skoro facet potrafi być kochany, czuły, mówić że nie może bez ciebie żyć, że nie wyobraża sobie życia z żadną inną, że jesteśmy sobie zapisani w gwiazdach, a jednocześnie nie potrafi spełnić jej oczekiwań na poziomie podstawowym, bo mówi, że próbował i nie potrafi, bo jest jaki jest i się nie zmieni. Czy taka postawa, że ktoś ci mówi, że nie zmieni się dla ciebie, bo jest jaki jest, może być uznana za zachowanie typu "nie zależy mu"? Ja uważam, że niekoniecznie.
Citizen, gdybyś Ty miał jakieś wady, które Twojej dziewczynie by bardzo przeszkadzały, a których Ty nie potrafiłbyś zmienić na dłuższą metę mimo, że byś chciał, bo chciałbyś by w związku był spokój i by ona była zadowolona, ale po prostu byś zrozumiał, że nie potrafisz się zmienić, skoro próbowałeś i nie wyszło, to czy takie zachowanie oznaczałoby że Ci nie zależy??? A czy jeśli ja chcę partnera zmienić i ukształtować na obraz mojego ideału to czy nie gwałcę w jakiś sposób jego prawa do bycia sobą? Dlaczego ktoś w imię miłości miałby stawać się kimś innym niż jest?
Ja np. nie chciałabym, by ktoś mnie zmieniał na siłę, bo jakieś cechy we mnie mu nie odpowiadają! Żaden się jeszcze na to nie porwał, bo pokazałabym mu drzwi! Więc co to za podwójna mentalność?
W zasadzie teraz sobie to uświadomiłam
Nie chciałabym być z kimś, kto każe mi się zmieniać, bym mogła zasłużyć na jego miłość i obecność w moim życiu. Powiedziałabym mu, że jak mu nie pasuje to jaka jestem i moje wady mu tak bardzo przeszkadzają to żeby sobie zmienił i poszukał ideału a ja znajdę kogoś kto mnie zaakceptuje taką jaką jestem i nie będzie zmuszał do zmian ponad moje siły!
Dla każdego co innego jest "ponad jego siły". Jeśli ktoś latami był jaki był to trudno żeby nagle zmienił się o 180 % bo ktoś tego od niego wymaga.
Ja tu mówię o wadach charakteru czy przykrych dla partnera nawykach czy zachowaniach, nie mówię o sytuacjach typu zdrada czy jakieś inne oszustwo czy narażenie na utratę zdrowia czy życia czy inne podobnie drastyczne sytuacje. Mówię o zmianach na poziomie charakteru i nawyków.
Wydaje mi się, że fakt iż mój narzeczony powiedział mi (po kilku próbach zmiany swoich zachowań i nawyków), że nie potrafi się zmienić, mimo że zasługuję na 100 razy lepiej, ale on nie potrafi mi tego dać nawet w połowie, uważam że to nie świadczy o tym, że mu nie zależy.
Po prostu zrozumiał, że nie chce być z kimś kto go chce zmienić za wszelką cenę i urobić na swoją modłę. I albo go kocham za całokształt albo powinnam sobie znaleźć kogoś kto będzie mi lepiej odpowiadał.
I uważam, że w tym jest sęk: ludzie powinni się po prostu dobrze dobrać tak by ich wzajemne wady im nie przeszkadzały i by ich nie było trzeba zmieniać, bo taka zmieniana na siłę osoba na pewno nie jest szczęśliwa, i czy to jest miłość, kiedy ktoś chce mnie zmienić by móc ze mną żyć?