Monotonia

Problemy z partnerami.

Monotonia

Postprzez Marta » 4 cze 2007, o 17:29

Witam.
Mam za soba wieloletni zwiazek który rozpadł sie z wielu powodów, każde z nas ponosiło za ten rozpad wine, ale nie ten zwiazek jest moim problemem bo to juz na szczę¶cie przeszło¶ć której nie pozwalam wracać.
Od 9 miesiecy jestem w szczesliwym zwiazku, zawsze wydawalo mi sie ze mnie takie szczescie nigdy nie spotka, a jednak.
Na samym poczatku naszego zwiazku zastanawialismy sie czy takie nastroje i humory jakie nam towarzysza bede caly czas, ciagle usmiechnieci, przytuleni, i zadowoleni. Przez te miesiace nic sie nie zmienilo, w momentach dla nas najtrudniejszych zawsze bylismy ze soba, jak wszystko dobrze pojdzie to w przyszlym roku kolo lipca ¶lub.
Zastanawiacie sie w czym mam problem?
Czy według was przechodzi to takie pierwsze zafascynowanie, czy to co teraz przezywamy kiedys minie, ze bedziemy ze soba bo poprostu sie kochamy.
Po poprzednim zwiazku mam nauczke ze po długim czasie przebywania ze soba przestalismy rozmawiac ze soba i takie przebywanie razem bylo okropne, bo pomimo bycia ze soba bylismy osobno, kazde zajmowalo sie swoimi sprawami(jedno cos czytało, drugie ogladalo tv) i tak naprawde nie wiem kiedy przekroczylismy taka granice. Zastanawiam sie teraz z perspektywy czasu kiedy i w jakim momencie sie to wydarzyło ale nie weim.
Teraz wiem ze to moze chore ale mam w glowie cos takiego ze jezeli jest moment jakiejs nudy to zaczynam wariowac i bac sie ze znowu stanie sie tak ze sobie spowszedniejemy.
A jak bedzie po slubie przeciez wtedy bedziemy ciagle ze soba co zrobic zeby nie wkradla sie jaks monotonia, ktora moze popsuc to ogromne szczescie ktore jest teraz, i jak narazie nie ustaje a jeszcze bardziej rosnie.
Nie wiem czy muj strach jest uzasadniony, moze w zyciu mozna byc ciagle szczesliwym, ale ja juz nie raz sie sparzyłam i teraz wole dmuchac na zimne.
Marta
 
Posty: 35
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 16:46

Postprzez ewka » 4 cze 2007, o 18:05

:D Marto, to intensywne zafascynowanie mija, bo musi min±ć, to naturalna rzecz - ale nie musi za sob± poci±gać nudy, braku rozmów i przyjemno¶ci przebywania ze sob±.

Marta napisał(a):Teraz wiem ze to moze chore ale mam w glowie cos takiego ze jezeli jest moment jakiejs nudy to zaczynam wariowac i bac sie ze znowu stanie sie tak ze sobie spowszedniejemy.

Co to jest "moment jakie¶ nudy"? Obawiasz się, że on się może zacz±ć nudzić? Widzisz to czy tylko się obawiasz? W tych Waszych dobrych relacjach to raczej sobie o tym powiecie... a poza tym człowiek ma prawo do tego, aby odetchn±ć, odpocz±ć, najzwyczajniej w ¶wiecie nic nie robić i się trochę "ponudzić" - ja tak mam czasami i wcale by mi nie zależało, aby mnie kto¶ koniecznie zabawiał w tym momencie.

Nie martw się, żyj i kochaj, a reszta się będzie "sama robić".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 4 cze 2007, o 21:50

Lepszej odpowiedzi bym nie wymyslila:)
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Loki86 » 4 cze 2007, o 22:29

Zazwyczaj jest taka tendencja że gdy człowiek się o co¶ martwi to co¶ się często dzieje. Więc niema co się na zapas obawiać męczyć. Miło¶ć ma wiele obliczy wiele etapów jednak jeżeli jest to nie rdzewieje. Niema się czym przejmować tylko zdrowo podchodzić do siebie wzajemnie i będzie all right ;)

Życzę szczę¶cia na przyszłej nowej drodze życia ;)
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez bezsenna » 5 cze 2007, o 00:58

Ewa ma racje.
Pierwsze zafascynowanie zawsze mija. I to jest naturaln± koleja rzeczy.
To, co zostanie pózniej zalezy tylko od Was samych.
Skoro sporo razem przszliscie, wspomagacie sie w trudnyh chwilach, dzielicie radosciami, umiecie korzystac z czasu wspolnie razem spędzanego, to powinno byc ok.
Jak soie przypomne moj pierwszy prrawdziwy zwi±zek (trwal ponad 3 lata) to pamietam, ze po ok roku czasu fascynacja minęla, ale mielismy tyle wspolnych rzeczy do zrobienia, potrafilismy razem spedzac czas- nawet przed telewizorem :) Jesli jest sie razem i sie kocha, to potrafi sie zrobić cos z niczego.
Nie popadaj w panike przy pierwszych oznakach nudy.
Czasem tak bywa, ale nie oznacza, ze to juz koniec.
Tylko od Was zalezy jak to sie dalej potoczy. A moze np tylko Tobie moze sie wydawac, ze pojawiaja sie pierwsze symptomy nudy a on tak nie uwaza?
Ja kiedys myslalam, ze skoro moj facet jest mlodszy ode mnie o 6 lat, to woli ganiac po dyskotekach ze znajomymi. Ja mam ten etap juz za soba- oczywiscie lubie czasem gdzies wyjsc, ale nie zawsze. Ja wole posiedziec w domu i obejrzec jakis film, porozmawiac... Balam sie, ze wieje ode mnie nuda i ze moj luby poszuka sobie bardziej rozrywkowej panienki.
A okazalo sie inaczej- ze on tez lubi posiedziec ze mna w domu, i ze nie musi biegac po imprezkach.
Dzis np gralismy w EUROBIZNES z jego mlodsza siostr±.
I chociaz nie jest to mega rozrywka, to jednak fajnie spedzilismy czas :)
bezsenna
 
Posty: 61
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 23:25
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Marta » 5 cze 2007, o 10:42

Wiem ze moze panikuje ale ktokolwiek by na nsa nie popatrzyl to mowi "minie wam i juz nie bedzie jak na poczatku" ja jestem swiadoma ze ludzie sie zmieniaja, my tez przez ten okres bycia ze soba zmienilismy sie, ale czy to cos zlego ze ja chce sie caly czas przytulac i miec go w zasiegu ręki. My oboje jestesmy domatorami, nie chodzimy na imprezy, dyskoteki bo to nas nie bawi, nie lubimy masowych imprez, bo jak to okreslamy tam tylko dzieje sie patologia,a my nie chcemy patrzec na to wszystko, nam najbardziej odpowiada spacer w lesie, bycie tylko we dwoje. Moja znajoma powiedziala mi ostatnio ze jak my tak tylko we dwoje przebywamy to z czasem on sie znudzi mna i poszuka innej. Moj poprzedni zwiazek miedzy innymi zabiła nuda, ktora spowodowala zdrade. Teraz jest innaczej ale ten lek gdzies we mnie siedzi.
Marta
 
Posty: 35
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 16:46

Postprzez Abssinth » 5 cze 2007, o 11:20

hmmmm
przebywajac tylko i caly czas we dwoje, w koncu mozecie dostac tzw 'cabin fever', jak ludzie zmuszeni do przebywania ze soba na ciasnym statku przez 24 na dobe, po kilka miesiecy pod rzad. W pewnym momencie ktores z Was moze zechciec troszeczke wolnosci, spotkan z innymi ludzmi, nowych przyjazni, zrobienia czegos nowego, i wcale nie jest powiedziane, ze to bedzie musial byc Twoj partner - byc moze Ty bedziesz pewnego dnia chciala zrobic cos z przyjaciolmi zamiast widziec sie tylko i wylacznie z nim.

Mowisz, ze 'chcesz sie caly czas przytulac i miec go w zasiegu reki'....hmm...to moze sie przerodzic w zaborczosc, co zrobisz, jesli pewnego dnia on zechce gdzies wyjsc sam?Ze znajomymi? Zastanow sie nad tym, nad swoimi wlasnymi reakcjami...
Z drugiej strony, jesli jemu to tez pasuje, nie widze problemu:)

Zwiazki sie zmieniaja,dynamika relacji miedzyludzkich zmienia sie caly czas. Ja jestem z moim partnerem juz trzy lata - stalo sie wiele, przez dlugi czas myslalam o zerwaniu (haha, ze wzgledu na wlasna zaborczosc tak naprawde...i przez zazdrosc malo co nie doprowadzilam do tego, ze to on mnie zostawil). Pomimo wszystko, dalej trzymamy sie za rece i calujemy i przytulamy, nawet w supermarkecie podczas zakupow:), a swiezo poznani ludzie pytaja sie nas, ile tygodni ze soba jestesmy.
Wg mnie kwestia kluczowa jest znalezienie zlotego srodka pomiedzy byciem ze soba a byciem z innymi ludzmi. Inni ludzie w pewien sposob wprowadzaja nowe informacje do systemu, jakim jest zwiazek, bez przyjaciol i tego wlasnie doplywu nowych informacji zwiazek staje sie sytemem zamknietym, obraca w kolko te same jakosci, az do stechniecia , i - nudy.....
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Marta » 5 cze 2007, o 13:34

Abssinth mowisz o zaborczosci, ja juz zaczynam miec na jegu punkcie obsesje.
Czasami musi zawieżć swojego szefa na dyskoteke(bo jest dj-em) a ja w tym czasie dostaje szału. Siedze obgryzam paznokcie i zastanawiam sie gdzie jest. siedze caly czas z teleonem w reku i czekam az zadzwoni ze juz wychodzi i zraca do domu. Ufam mu jak nikomu innemy tylko denerwuje mnie ze on jest czasmi w takich miejscach gdzie dziewczyny same rzucaja sie na szyje. wiem ze to jego praca, bo musi pomoc przy sprzecie, ale wiem tez jak to dziala na dziewczyny jak widza kogos za konsola Dj- a.
Moze i to zazdrosc ale wydaje mi sie ze i strach przed utrata kogos tak wspanialego.
Zaborczosc tez moze byc powodem do rozstania, bo chyba nie mozna byc z kims kto tak sie zachowuje jak wydaje mi sie ja zaczynam.
Marta
 
Posty: 35
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 16:46

Postprzez Abssinth » 5 cze 2007, o 13:54

Martus!

jak najszybciej sie uspokoj wiec!! :)

wiem jak ja mialam, dziesiatki telefonow, kochanie gdzie jestes, z kim jestes, co robisz, kiedy wrocisz? Wiem, ze chcesz mnie zostawic, ze tamta ci sie bardziej podoba, bla bla bla.

U mnie to wynikalo z tego, ze jestem w obcym kraju. Dla niego przeprowadzilam sie na drugi koniec Londynu - tam, gdzie mieszkalam, mialam znajomych, nie jakichs super przyjaciol , ale zawsze bylo z kim wysjc na kawe czy piwko, pogadac. Tutaj, po przeprowadzce, on mial przyjaciol, a ja nikogo. Przez jakis czas wystarczalismy sobie nawzajem, ale w pewnym momencie on tez zechcial wyjsc - nawet nie sam beze mnie, ale zapraszal mnie , zeby isc z nim i razem z kumplami wypic cos czy po prostu posiedziec. Problem byl taki, ze ja jego znajomych nie trawilam, w wiekszosci, wiec wolalam zostac sama...i tak sie oto skonczylo, ze on out, a ja siedze w domu i czekam, bo nie chcialam nawet szukac sobie tu znajomych...taka troszke meczennice z siebie robilam - 'bo ja cie kocham, nie trzeba mi nikogo, tylko ciebie, a ty zly bo szukasz innych rozrywek'. Ojjj, odbilo sie to na mnie. :/

Zaczelam od tego, zeby nawet z musu, ale wyjsc czasem gdzies. Poznac nowych ludzi, nawet na internecie, poza tym zapisalam sie do college'u i przez dwa wieczory w tygodniu to mnie nie bylo w domu. Zmusilam sie, zeby czasem wyjechac na drugi koniec Londynu, zeby pobyc ze starymi znajomymi. I jakos tak sie zaczelo dziac, ze to on pytal sie mnie, czemu mnie nie ma w domu, czy mozemy sie umowic na taki a taki dzien, zeby go sobie spedzic razem.

I inna sprawa...czas pokochac siebie, zeby przestac porownywac sie z innymi pannami, i to zawsze na swoja niekorzysc...nie chce Cie? to jego strata, Martus, nie Twoja. Ty sobie zawsze mozesz znalezc lepszego. Tego kwiatu jest pol swiatu, jak to moja babcia czasem powtarza :)

Zmien sposob myslenia, a cale Twoje zycie sie zmieni w ekspresowym tempie:)

pozdroweczka

Abss.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Marta » 5 cze 2007, o 14:07

Ja wiem ze czasami przesadzam z kontrolowaniem jego ale my tak oboje mamy.
Gdy ja sie za długo nie odzywam on dzwoni i pyta co sie dzieje , i czy wszystko w porzadku( moze dlatego ze kiedys przez caly dzien sie nie odzywalam bo bardzo zle sie czulam i w konsekwencji wyladowalam na pogotowiu). on sie caly czas o mnie boi, i martwi. i tym zarazil i mnie.Jego przyjaciól nie lubie bo to sami Dj-e ktorzy ganiaja z panienkami a maja żony, wiec unikam jak moge jego znajomych, swoich nie mam bo moje zycie tak sie ulozylo ze w jednej chwili stracilam wielu ludzi. Wiec pozostaje mi tylko on wiec moze dlatego jestem taka.
Marta
 
Posty: 35
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 16:46

Postprzez Abssinth » 5 cze 2007, o 14:25

Zmus sie:)

wiem, o czym mowisz, kiedy piszesz o jego kolegach, DJach uganiajacych sie za panienkami. Kiedys wyszlam z moim i jego kumplami na domowa imprezke...pomimo tego, ze wszyscy mieli stale dziewczyny lub zony, kazdy przygruchal sobie szybko kogos na wieczor...bylismy jedyna para, ktora przyszla razem, tak w ogole. Az za bardzo wiem, jak to wyglada.

Naprawde, w tym momencie jedynym wyjsciem dla Ciebie jest zajac sie soba. Nawet, jesli to bedzie polegalo po prostu na zapisaniu sie na jakis kurs, tak, zebys po prostu miala nawet kilku osobnych znajomych. Czym sie interesujesz? Moze gdzies w poblizu spotykaja sie podobni do Ciebie ludzie... Moze jest cos, czym sie interesowalas, a teraz jakos to zaniedbalas..? Moze wlasnie teraz jest czas, zeby do tego wrocic?

Moje kochanie tez sie o mnie martwi. Dlatego zawsze wie, gdzie jestem, ze kiedys wroce, ze byc moze kiedys pozna moich znajomych. Jest mozliwosc ulozenia sobie calej sytuacji w dobry i zrownowazony sposob.

Nie mozna ustawic sie w sytuacji, ze jedna osoba jest calym Twoim zyciem, ze wszystko zalezy tylko od niego. Wtedy wlasnie zaczynamy na tej osobie 'wisiec', uzalezniac sie, wymagac calej jego uwagi. Pomysl sama, gdyby ktos chcial od Ciebie 100% uwagi i zainteresowania caly czas....po jakims czasie to meczy, zniecheca, zabija cale zainteresowanie.

przytulka.

Abss.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 5 cze 2007, o 14:56

Abss już powiedziała wszystko... dodam tylko, aby¶ zaczęła my¶leć więcej o sobie, a mniej o nim. I w takich razach ZAWSZE przypomina się to:

Kochajcie się,
ale nie róbcie z miło¶ci kajdanów.
Niech miło¶ć będzie jak poruszaj±cy się ocean pomiedzy brzegami waszych dusz.
Wypełniajcie nawzajem swoje filiżanki,
ale nie pijcie z tej samej.

Dajcie sobie swojego chleba,
ale nie jedĽcie z tego samego bochenka.
¦piewajcie i tańczcie razem,
cieszcie się, ale pozwólcie sobie być osobno.
Jak struny lutni, które s± osobno, to jednak dĽwięcz± razem do tej samej muzyki.

Dajcie sobie serca,
ale nie do przechowania.
I stójcie razem,
a jednak nie za blisko:
Jak kolumny ¶wi±tyni,
które podpieraj± ten sam strop, a jednak stoj± osobno.
I jak d±b i cyprys nie rosn± w swoich cieniach.
/Kahlil Gibran/

Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 5 cze 2007, o 15:10

Witajcie :lol: ....bardzo to pieknie napisane,nalezy jednak moim zdaniem dorzucic,ze wymaga to pracy i czujnosci,nic samo z siebie nie przyjdzie,kosztuje wlozenia wysilku aby potem nie powiedziec "za pozno".
Trzymajcie sie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 5 cze 2007, o 17:35

Racja, Buniu - ale za darmochę, to niestety nie ma nic.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Marta » 5 cze 2007, o 20:02

Nigdy nie przypuszczalam ze bedzie mi potrzebna taka samokontrola i ze mam z tym problem.
Wlasnie moj facet poszedl z kolegami na piwo,a jak mu powiedzialam milego wieczoru to zapytal "mam wrazenie ze nie chcesz zebym szedł" powiedzilam ze chec i zeby bawil sie dobrze ale nie za dobrze.
Mnie oczywiscie skreca bo wiem z kim poszedl i to mi sie nie podoba. Moze jakos wytrzymam, a jak nie to bede dzwonic(czego bym nie chciala i nie powinnam robic) i wroci.
Zauwazylam jedno ze czlowiek zdaje sobie sprawe ze swojego blednego postepowania wtedy gdy ktos mu to uswiadomi.
Marta
 
Posty: 35
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 16:46

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: egebekotojaxo i 39 gości