jak żyją 30-tolatkowie?

Problemy z partnerami.

Postprzez nana » 17 kwi 2008, o 15:54

dom chwilowo straciłam (zajrzyj do działu rodzice:((( ), ale oczywiście materialną moją własnością jest, więc go odzyskam (prawdopodobnie sprzedam i kupię inne lokum).
a co do kwesti wolnych, normalnych mężczyzn w okolicach 30-tki, to... coraz poważniej rozważam opcję biura matrymonialnego. Myślicie, że taki człowiek poszedłby do biura? kto wogóle chodzi do takich biur?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Sanna » 17 kwi 2008, o 16:35

Nie mam pojęcia? Dopóki nie pójdziesz - nie będziesz wiedziała... Choć myślę że w dobie internetu biura matrymonialne są chyba mniej popularne niż kiedyś.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Wehikuł » 17 kwi 2008, o 17:07

Sanna napisał(a):Nie mam pojęcia? Dopóki nie pójdziesz - nie będziesz wiedziała... Choć myślę że w dobie internetu biura matrymonialne są chyba mniej popularne niż kiedyś.


Też tak mi się wydaje. W internecie jednak można trafić kulą w płot. Może rzeczywiście to biuro matrymonialne to jest jakieś rozwiązanie. Bo jak w pracy, u znajomych, nie poznasz no to gdzie?

A co do związku pomierzy 20- sto latką i 30- sto latkiem, to mi się wydaje ze facet ma jeszcze zielono w głowie i chyba bardziej jest rozrywkowy, niż stateczny. Dziewczyna być może, leci albo na kasę albo na dobry sex z doświadczonym partnerem, a może jedno i drugie. I nie chodzi tutaj o dosyć niestandardową różnicę wieku, a o przedział wiekowy. 20 lat to dopiero początek studiów, rozglądanie się po świecie, a 30- sto latek to już dorosły mężczyzna, który powinien już dążyć do stabilizacji. Tak myślę... .
Wehikuł
 
Posty: 3
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 15:20
Lokalizacja: Olsztyn/ Warszawa

Postprzez Sinuhe » 17 kwi 2008, o 17:52

Wolni - być może normalni, trzydziestolatkowie pracują, uczą się i żyją po swojemu.
Część z nich nie poznała tej jedynej, część przedkłada liczbę mnogą, część po "tej jedynej" trzyma resztę na odległość rzutu kamieniem :P
A tak poważnie?
Zaczynamy patrzeć na to, czy mamy zakola bądź brzuszki - jak część naszych koleżanek zaczyna patrzeć na obwód bioder i jędrność skóry...
Czasami zastanawiamy się, czy nakłady na pracę, kolejne dyplomy, jakiś ogólny rozwój to jest to, czego naprawde chcemy, czy sposób na zagospodarowanie życia w samotności.
Potrafimy prać, sprzątać, gotować - choć często leży kupa ubrań do uprasowania, czy naczynia do pozmywania.
Deczko może dziwaczejemy a część z nas nie dorasta.
Stajemy się tak samo ostrożni, jak te ładne dziewczyny, które nie wiadomo dlaczego uciekały przed każdym facetem a ich dojrzałość ma posmak żalu za miłością młodą, głupią, której nie przeżyło się, albo nie przeżyło w pełni...
Samotni trzydziestolatkowie czasem mają kompletnie nieżyciowe zainteresowania, w których nie ma za grosz pragmatyzmu.
Nie rzeźbimy sylwetek, nie szukając powodzenia u płci przeciwnej, więc mamy czas na to, by spełniać swe kaprysy i być może otaczać się rzeczami a nie ludźmi.
Nasze kawalerskie przyzwyczajenia i sposób myślenia mają ten urok, że niespecjalnie bierzemy pod uwagę to, że ktoś poczuwałby się do jakiegokolwiek oceniania nas, mówienia, co mamy robić itd.
My trzydziestolatkowie pomagamy znajomym, bo nie kochając innej osoby i tak jakoś społecznie się realizować potrzebujemy.
Czas leci a my nie skaczemy z kwiatka na kwiatek a życzliwe żarty z tego, że jesteśmy sami traktujemy, jako życzliwe żarty. Czasem może troskliwe.
Czasem zawiązuje się jakaś sytuacja, wisi w powietrzu napięcie, ale lata żaru i jednego uśmiechu, jako katalizatora zakochania minęły dawno.
Jakoś możemy sobie spokojnie pomyśleć, że nasze dzieci nie wychowują się u dumnych, choć nieświadomych ojców. Niespecjalnie uśmiechamy się do nawróconych mężatek, bo to nie my mieliśmy z nimi układy tylko do łóżka. Ewentualnie wizyty u wenerologa też nie mamy w życiorysie ha ha...
Nie kończymy naszego życia tu i teraz.
Myślimy o przyszłości - choć z reguły to praca, dalsze, wyższe dyplomy, więcej umiejętności itd.
Żyjemy w sumie dość towarzysko posiadając i znajomych i przyjaciół.
Ale dużo milczymy, w tym nabywamy ogromnej praktyki.
Łatwiej się mówi o sprawach zawodowych, niż o własnym życiu, w którym sie po prostu nie tak wiele dzieje.
Itd. itd.
Jest nas w sumie chyba dość sporo - i chyba normalni jesteśmy :P
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez citizen » 17 kwi 2008, o 18:19

Sinuhe, jeśli to co piszesz jest normalne, to ja w takim razie k...wa z jakiejś innej bajki jestem. :shock:

Jeśli otaczanie się rzeczami nie ludźmi to norma..., to ja wolę być nienormalny. :)

Dlatego ta liczba mnoga, której używasz wydaje mi się trochę nieuprawniona.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Sinuhe » 17 kwi 2008, o 18:38

Citizen - po prostu odczytaj to tak, że samotny człowiek wprowadza nowe rzeczy patrząc pod kątem tylko i wyłącznie samego siebie.
Chodziło mi o to, że to w jaki sposób organizuję sobie życie nie ma w sobie znamion przeznaczenia dla dwojga. Wszystko jest takie "jednoosobowe" - łacznie z dobieraniem, funkcją, własnością.
Pisałem posta a nie instrukcję - może nie potrafię ująć refleksji zbyt zgrabnie, każdy ma swój styl.

A "liczba mnoga" była w innym kontekście - ot skakania z kwiatka na kwiatek.

Wiesz - na codzień muszę wyrażać się precyzyjnie, inżyniersko a czasem człowiek ma ochotę zastosować inny sposób przekazu.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez biały żagiel » 17 kwi 2008, o 19:46

Sinuhe napisał(a):Czasem zawiązuje się jakaś sytuacja, wisi w powietrzu napięcie, ale lata żaru i jednego uśmiechu, jako katalizatora zakochania minęły dawno.

Czy naprawdę uważasz, że trzydziestolatkowie nie są zdolni do miłości od pierwszego wejrzenia ( ja zawsze to zauroczeniem nazywam) ?
Owszem zgadzam się z Tobą, że jako często osoby po przejściach, może z lekka wybredni, z biegiem lat ceniący inne wartości, bardziej świadomie i ostrożnie dokonują swoich wyborów.
Ale czy ten jeden uśmiech, uroczej dziewczyny naprawdę nie potrafi wywołać u nich błysku w oku i nie spowoduje, że zaczyna im bić bardziej serce? Myślisz, że nie potrafią się "zakochać" ot tak po prostu?
Sinuhe napisał(a):... Myślimy o przyszłości - choć z reguły to praca, dalsze, wyższe dyplomy, więcej umiejętności itd...

Uważasz, że to reguła? Że jak ma się trzydzieści lat to nie chce się już mieć żony i dzieci?
To byłoby bardzo smutne.
Trzydzieści lat to wiek, w którym ma się na ogół ukończone studia, jakąś pracę, jest się bardziej doświadczonym, może bardziej odpowiedzialnym, więc myślę , że to właśnie najlepszy czas na założenie rodziny i zostanie świadomym rodzicem.
Bycie mężem, ojcem, wcale nie przeszkadza w robieniu kariery. Wręcz przeciwnie, dodaje skrzydeł, bo ma się dla kogo żyć, nie tylko dla siebie.

Pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
biały żagiel
 
Posty: 17
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 21:57

Postprzez biały żagiel » 17 kwi 2008, o 21:42

Michal85 napisał(a):Hehe jak to fajnie brzmi uczciwy ma stała prace i w miare inteligntny??? hehe to co statecznosc kasa najwazniejsza hehehe rozbawil mnie ten tekst przepraszam Fakt mieskznaie kasa auto wlulic dupsko i jakos zycie leci dno pod dnem


No nie koniecznie Michał. Stała praca to jeszcze nie znaczy od razu duża kasa, auto i dom.
No ale jeżeli ktoś chce założyć rodzinę, to powinien brać pod uwagę, czy jest w stanie zapewnić podstawowe potrzeby własnym dzieciom. Na tym właśnie miedzy innymi polega odpowiedzialność. I nic w tym zabawnego nie widzę.
Nie widzę też nic złego w tym, że chce się swojej rodzinie zapewnić egzystencję na przyzwoitym poziomie, a nie tylko wegetację, więc jakiś rozwój swoich możliwosci też by się przydał.
To dotyczy oczywiście obojga partnerów.
Avatar użytkownika
biały żagiel
 
Posty: 17
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 21:57

Postprzez Sinuhe » 17 kwi 2008, o 23:41

E tam...
Wcale nie uważam, że pierwsze wejrzenie nie może oszołomić.
Jasne, że tak jest...
Ale w młodzieńczym wieku jest tak, że oszałamia po prostu fakt, że to płeć przeciwna i jakoś tam "mieści się w parametrach"...
Potem pojawia się coś innego.
Szczególnie ważne było dla mnie, gdy pani psycholog mi powiedziała:
- Damian, mylisz miłość z litością...
I rzeczywiście zdałem sobie sprawę, że niesamowicie przyciągające był dla mnie problemy, pokrzywdzenie itp.
Od pewnego momentu zaczyna sie nieco inne myślenie.
Początkowy cień litości to tak naprawdę niewiara w siebie. Potem się zaczyna rozczarowanie, że mogłem mierzyć wyżej, potem w sumie irytacja...
Za każdym razem miotałem się zżerany wątpliwościami.
A każdy koniec pomimo tego, iż "leczenie się" z miłości trwało u mnie za każdym razem jakoś po 2 lata, każdy koniec przynosił jednoznaczną ulgę - jakże inną od niepewności i własnej, i co do drugiej strony.
Po co się męczyć tym, że się nie jest w stanie uwierzyć, zaufać?

Takie wiesz porażenie wrażeniem traktuję raczej, jako aspekt estetyczny.
Ale nie wiążę tego kompletnie z uczuciami, czy też potencjalnością uczuć.
Tak się zastanowiłem, kiedy mi się to ostatnio zdarzyło - hm... a tak, chyba ostatnimi czasy widziałem kobietę, o której pomyślałem, że jest przepiękna. Aż mi szkoda było, że taka wysoka, bo bym zapoznał :P Ale aż mnie ciarki przeszły :)
W sumie aż czułem obawę, że zobaczę ją jeszcze raz :|

Mam za sobą kilka związków - wszystkie krótkie.
Rzucałem, byłem rzucany.
Szczerze mówiąc to nie na moje nerwy.
Fizyczność to jedna sprawa - nie chodzi mi nawet o to, że kobieta ma być pięknością.
Sam jestem po prostu, jaki jestem i tyle - też nie oczekuję, że piękność padnie mi do stóp.
Ale hm... tak naprawdę ładna kobieta ma tą zaletę, że nosi swoją urodę jak wygodny strój. Nie potrzebuje potwierdzeń, nie przeprowadza ciągłej wizji lokalnej, czy sie podoba, czy nie.
Zresztą naprawde istnieje chyba bardzo niewiele osób, których nie da sie uczynić atrakcyjnymi.
Ale w sumie nie o tym rzecz...
Tak - uważam, że nie trzeba wiele, by się zakochać.
Ale bardzo wiele trzeba, by zaakceptować to i umieć sobie z tą miłością poradzić.
Zwyczajna wiedza, co zrobić z miłością jest cholernie trudna.
Wiesz po tym, co mi pani psycholog powiedziała dotarło do mnie to, że mam prawo oczekiwać a nie tylko uważać, że jakiś mankament ułatwia sprawę.
Według mnie kobieta powinna być ambitna, ale też znać umiar, by się nie zabić ambicjami. Lubię osoby silne, samodzielne i idące w górę. Bez bełkotu tym, że najważniejsze są jakieś tam sprawy a ludzie, którzy potrafią sobie wygodnie układać życie mają deficyty wrażliwości, duchowości itd.


Tak, oczywiście - zdałem się na święty spokój.
Poza tym uważam, że sie nie nadaję to trwałego związku i tyle.
Nie neguję jednakże tej potencjalności.
Tyle, że mam swoje ambicje.
Myślę, że w wieku trzydziestu lat można pracować nad dalszym rozwojem.
Na spokojnie - zrobić doktorat, awansować, zyskać wiedzę i kompetencję. I nie ma co ukrywać - mieć to poczucie, że sie jest w stanie zapewnić te niższe poziomy piramidy Maslova choćby po to, by mieć warunki, czas, wypoczynek i spokój, by zająć sie czymś innym.
Za cholerę nie chcę mieć myśli o kochanej osobie, że gdzieś w duchu czuję, że mam jej rekompensować życiowe błędy, porażki, jakieś zaszłości.
Nie chcę ubliżyć nikomu, ale naprawdę niewiele poznałem w życiu ludzi, których uważam za ludzko pełnych. Sam się oczywiście nie mogę tak określić ha ha...

I tak tu sobie wiedzę, że piszę i szukam wszelkich argumentów na "nie"...


Tak, iż kończę to moje bla, bla, bla, idę spać i jutro powalczę sobie z rzeczywistością...

Kolorowych.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez nana » 18 kwi 2008, o 08:08

Michal85 napisał(a):Hehe jak to fajnie brzmi uczciwy ma stała prace i w miare inteligntny??? hehe to co statecznosc kasa najwazniejsza hehehe rozbawil mnie ten tekst przepraszam Fakt mieskznaie kasa auto wlulic dupsko i jakos zycie leci dno pod dnem

O nie! Czy ty tu widzisz co kolwiek o kasie? W moim pojeciu stała praca = jakies wykształcenie lub doswiadczenie, uczciwosc, zaradnosc, pracowitosc etc. Sorry, ale człowiek, który w wieku 30 lat nie ma stalej pracy... to już raczej nigdy nie będzie miał. Wtedy to wyłącznie ja musiałabym zarabiać na życie, dom i rodzinę, a taki człowiek i tak by mnie gnoił, bo nie umiałby sobie poradzić z tym, że zaraniam więcej od niego i jestem bardziej ceniona jako specjalista w swojej dziedzinie! A ty byś się Michał związał z dziewczyną, która ma 30 lat i dorabia miesiąc tu, miesiąc tam, a tak w zasadzie, to umie tylko leżeć i pachnieć? Zdenerwowałeś mnie tą gadką o kasie!

troszkę czuję to co napisał o 30-tolatkach Sinuhe:
Czasami zastanawiamy się, czy nakłady na pracę, kolejne dyplomy, jakiś ogólny rozwój to jest to, czego naprawde chcemy, czy sposób na zagospodarowanie życia w samotności.
Potrafimy prać, sprzątać, gotować - choć często leży kupa ubrań do uprasowania, czy naczynia do pozmywania.
Deczko może dziwaczejemy a część z nas nie dorasta.
Stajemy się tak samo ostrożni...


i niestety muszę się przyznać, że odnajduję pomiędzy wierszami siebie. Tłumaczę się sama przed sobą tylko tym, że mi jeszcze ta sytuacja przeszkadza... a przede wszystkim odnajduję pomiędzy wierszami kogoś, kogo kiedyś "wirtualnie" trochę znałam... nie wiem czy to możliwe Sinuhe???
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Aimee » 18 kwi 2008, o 15:51

Ten temat pojawił się jak na moje zawołanie. Ja też zastanawiam się co się dzieje z facetami. Też mam 30, sporo wolnych koleżanek i ani jednego, wolnego faceta w moim wieku lub choćby zbliżonym.
Przypatruję się facetomi zachodzę w głowę jak to jest, że to co widzę tak kompletnie nie przystaje do moich pragnień. Gdzie znaleźć mieszkankę polotu, dobrego serca, klasy, wrażliwości estetycznej, sensownego poziomu umysłowego z ciekawymi zainteresowaniami, otwartością, dojrzałością i poczuciem humoru? i do tego bez uzależnień i np.mamy-kochającej-za-mocno?
Beznadzieja....
Oczywiście, że ideały nie istnieją ale związać się z kimś np. bo czas ucieka, bo nikt lepszy się nie trafi - jest przerażające.
Avatar użytkownika
Aimee
 
Posty: 26
Dołączył(a): 29 maja 2007, o 19:13

Postprzez Abssinth » 18 kwi 2008, o 16:23

...to jak w tym kawale......


'bo oni wszyscy - ci inteligentni, wyksztalceni, wrazliwi, z klasa i polotem.....oni maja juz chlopakow!'

troche gorzki ten kawal...
ale hmm, czasem sie rozgladam w moim otoczeniu - prawdziwy, cholera :/
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez citizen » 18 kwi 2008, o 17:41

Czytając posty pań przestaję się dziwić dlaczego sympatyczny, inteligentny, niebrzydki 35-latek, nawet "po przejściach", ale za to z zainteresowaniami wybiegającymi poza wyniki spotkań ostatniej kolejki ekstraklasy, to taki chodliwy i nawet można powiedzieć rozchwytywany towar. :lol:
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Sinuhe » 18 kwi 2008, o 22:33

Aimee

Tak idąc za Twoim postem można zadać sobie pytanie - gdzie są kobiety, które są nie tylko wykształcone, ale i inteligentne; które potrafią dawać a nie tylko żądać; które wrażliwość rozumieja inaczej, niż własne histeryzowanie i fochy; które nie stosują szantaży emocjonalnych. Które maja jakieś zainteresowania i inne, niż swe własne traktują inaczej, niż z ignorancją w wersji walczącej; o których czlowiek nie dowiaduje sie od swego kolegi, że "fajnie się rżnie" (cytat dosłowny, więc wybaczcie grubiaństwo). Które rozumieją, że w relacjach ma istnieć jakaś równowaga a nie stawanie na głowie przez jedną stronę; które nie poczuwają sie do jedynie słusznego interpretowania wszystkiego; które potrafią zażartować, pośmiać się a brzydkie słowo powiedzą z urokiem, który nie odrzuca :P
Kobiety, w których nie ma przerażającego banału, jękliwości, poczucia misji i nawiedzenia.
Kobiety silne, ambitne, samodzielne, wiedzące, czego chcą, z zasadami, bez nadwrażliwości, chcące coś osiągnąć, zdobyć, rozwijac się, życ bez odcinania kuponów z przypadkowych osiągnięć, mające coś więcej pojęcia, niż kierunek specjalizacji...

No teraz całkiem prywatne życzenie - o niskim głosie :P
(jak ruda, z pół głowy wyższa ode mnie i jasnoszare oczy, to chyba by tylko na zamówienie musiała być produkowana ha ha)

Aaaa - i takie, które nie dostają pianotoku, gdy się na ich słowa o braku mężczyzn wedle swych marzeń i wyobrażeń odpowiada o tym, że nie widzi się kobiet wedle wyobrażeń swoich.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 467
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez Bianka » 18 kwi 2008, o 23:18

Aimee napisał(a):Ten temat pojawił się jak na moje zawołanie. Ja też zastanawiam się co się dzieje z facetami. Też mam 30, sporo wolnych koleżanek i ani jednego, wolnego faceta w moim wieku lub choćby zbliżonym.
Przypatruję się facetomi zachodzę w głowę jak to jest, że to co widzę tak kompletnie nie przystaje do moich pragnień. Gdzie znaleźć mieszkankę polotu, dobrego serca, klasy, wrażliwości estetycznej, sensownego poziomu umysłowego z ciekawymi zainteresowaniami, otwartością, dojrzałością i poczuciem humoru? i do tego bez uzależnień i np.mamy-kochającej-za-mocno?
Beznadzieja....

a ja jestem w szoku ze jest tyle dziewczyn wolnych jak piszesz dlatego ze moj brat ktory naprawde ma wiele zalet ktore tu wymienilas i nie ma mamy kochajacej za mocno :)) od lat nie moze znalezc babki sensownej bo większosc to męzatki albo jakas masakra...jest niesmialy to fakt, ma tez wady jak kazdy, ale mam juz dola i martwie sie o niego ze nikogo jzu nie znajdzie...z jednej strony widze ze przyzwyczail sie do zycia samemu, z drugiej czasem odkrywa sie ciuteczke przed siostra i widze jak smutny jest, jak zle mu z tym ze nie ma dla kogo zyc, ma dola, fajnie ze jest ten temat bo ja juz zastanawialam sie wiele dlaczego tak z nim jest a tu okazuje sie ze to nie taki jednostkowy przypadek..jak juz nie jest wielki macho men to zadnej sie nie podoba :((
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 141 gości

cron