Przepłakałam dziś już kilka godzin, a wciąż czuję, iż mój żal nie minął...
Kocham kogoś, kto nie potrafi mi zadeklarować swoich uczuć, jedyne słowa , jakie słyszę to zapewnienie o zaangażowaniu emocjonalnym:(
Dziś są moje urodziny - a jego nie będzie:( Po raz kolejny w ostatniej chwili okazuje się, iż ze względu na pewne okoliczności On nie może przyjechać.
A ja? Po prostu myślę, iż nie zależy mu na mnie. Fakt, iż dzieli nas i odległość i różnica wieku, to jednak nie potrafię uwierzyć w Jego wersję.
Ostatnim razem pisał swoją pracę mgr, dziś nie może przyjechać, bo...
No właśnie może Go krzywdzę tymi podejrzeniami, ale ciężko jest mi dać wiarę historii w stylu "byłem na derbach, ktoś użył wobec mnie gazu łzawiącego, spędziłem noc w szpitalu, a dziś na tyle źle się czuję, iż nie jestem w stanie do Ciebie przyjechać"
Jest mi niesamowiecie przykro. Tak się cieszyłam, iż uda nam się spotkać:(
Oczywiście powiedziałam mu o swoich podejrzeniach, a On? Oaza spokoju...
Czuję, iż brnę w tę "niby" miłość, a jedyne co mnie spotyka to rozgoryczenie.
Czemu "tkwię" przy facecie, który potrafił mi powiedzieć: "my nigdy nie będziemy razem". Czego się spodziewam?
Tak despercko poszukuję w życiu miłości, iż po takich słowach nie stać mnie na zakończenie znajomości, która owocuje głównie cierpieniem.
Tak kurczowo trzymam się Jego słów "Jesteś ważna, zależy mi na Tobie."
Już dawno powinnam zdać sobie sprawę, iż takie "spotykanie się" będzie powodowało moje łzy.
A efekt - w urodziny (z ciastem zrobionym specjalnie dla niego) będę tylko z przyjaciółmi. Nawet nie mam sił im tłumaczyć, dlaczego Jego nie będzie:(
Doradźcie co robić dalej?