Witam.
Czy jest tu ktoś z takim przypadkiem jak ja. Miałam zdiagnozowaną depresje i stany lękowe pierwszy raz 6 lat temu.
Przepisany Mozarin który pomógł. Brany 2 lata. potem przerwa około roku. Potem znowu stany lękowe i powroty i odstawienia leku po lepszym samopoczuciu. Było nawet ok. Pandemia i znowu totalne dno. Pisząc dno mam na mysli niesamowity lęk o przyszłość z którym nie można sobie poradzić , nie adekwatny do sytuacji. Znów Mozarin - rok . Trochę pomogło ale odstawiłam. dwa miesiące temu. Teraz znowu czuje że mnie dopada. Nie lęk a przygnębienie. Nic złego sie nie dzieje , nawet jest ok ale mózg mówi "źle , słabo ,bedzie gorzej" i szuka błędów w życiu , lęków. Czepia się złych myśli . Nie umiem z tym walczyć. Czy już zawsze będe skazana na leki. Czy nie mogę być "normalna" bez nich.
A może to rodzaj stałego niedoboru serytoniny które reguluje lek.
Chciałabym dać sobie rade sama bez leków. ale to chyba nie możliwe. Ktoś miał nawroty pomimo tego że już czul sie ok?
bsk