przez atramentowalza » 14 wrz 2017, o 22:31
Witam, szukam porady, racjonalnej oceny, wsparcia.. znam się z mężem 6 lat. Jesteśmy małżeństwem 3 lata. Mamy 1,5 rocznego syna. Mieszkamy z jego rodzicami, mamy wspólne piętro.. Jego rodzice są na emeryturze i praktycznie większość czasu są w domu. Już dwa lata staram się przekonać męża do tego, żebyśmy zamieszkali sami. Mąż co prawda tez chce mieszkac osobno, ale on chce budowac dom. Ja wolę kupić mieszkanie. Wiadomo, budowa domu to w naszej sytuacji ok 5 lat.. z tym, ze on ma lżej - mieszka z swoimi rodzicami. A ja mam dość jego rodzicow. Nie kłoce sie z nimi, ale ich sposob bycia, charaktery, przyzwyczajenia wk.....ją mnie łagodnie ujmując. Codzienne gotowanie zupy teściowej o 6:00 rano, kiedy chciałabym jeszcze pospac z dzieckiem ale budze sie bo teściowa wszystko robi głośno, trzaska łyżkami, kielniami, szafkami. Męczy mnie sytuacja ze musze ich ogladac codziennie. Tesciu lubi alkohol. Do tego u nich w domu trzeba oszczędzać wodę, prąd bo byłyby komentarze teścia. Nie czuję żadnej prywatności. Jak biorę prysznic to własnie wtedy ktos jest w kuchni i wtedy na myśl mi przychodzi, ze moze tesciu stoi tam z zegarkiem i odmierza czas, jak długo wodę odkręcam. No bo oni przesadnie wodę oszczędzają np wodę z prania muszę zbierac do wiader a oni później spłukują tą wodą w ubikacji, Musze tak planowac pranie, zeby miec czas podkładac wiadra, dla mnie to godzina czasu stracona a robie pranie 3 razy w tygodniu.. teraz w porze jesiennej zbieraja grzyby, są po 8h w lesie, wszędzie w domu są porozkładane te grzyby bo oni je suszą a później sprzedawają.. a mnie mdli na widok ich grzybów.. fuj.. a jeśli zjadło by moje dziecko surowego grzyba np?? i moglabym tak wymieniac i wymieniac... I nawet myślę, czy nie wynając mieszkania. Zamieszkac z dzieckiem a moje małżenstwo albo to przetrwa albo nie.. no bo juz 2 lata tłumaczę mu, że nie chce z nimi mieszkac, ze kupno mieszkania jest tańsze od budowy domu ale on wie lepiej, w bloku nie chce mieszkac. Woli te dwa pokoje z teściami za ścianą niż życie tylko z nami. Nie rozumiem go. Gdybym to ja była na jego miejscu, zrobiłabym wszystko zeby był ze mną szczęśliwy.. wogole chyba tego wczesniej nie dostrzegalam ale tak jest z wszystkim. Lubi podejmowac decyzje, postawic na swoim. Nie wiem czy odpowiada mi życie z nim do konca zycia razem i spełniac jego życzonka.. bo dlaczego ja tylko mam sie naginac, to chyba nie wporządku? I chciałabym byc z nim szczesliwa, ale ostatnio on mnie denerwuje. Czasem mam dobry humor, ale poźniej myślę o różnicach miedzy nami i zastanawiam sie, dlaczego nie związałam sie zkims innym.. Gdybym mogła znac przyszłość i przewidziec to wszystko, nie wyszłabym za mąż za niego. Wybrałabym kogoś innego. Może bardziej wesołego, kogoś kto nie upierałby sie na swoim za wszelką cenę. Związek z nim przestał mnie cieszyc, nasila się moja frustracja.. z tym wynajęciem mieszkania to dobry pomysł?