Historia i pytanie jak tysiąc innych. Zaczyna się od obawy i nadzieji na lepsze jutro. Może jestem przewrażliwiona bo za dużo wokół mnie takich historii bez happy end-u
Dla mnie rada i wyjście jest tylko jedno i gdybym była na twoim miejscu postarałabym się żeby ON również w to głęboko uwierzył: postawić twarde warunki zero alkoholu, terapia, szczere rozmowy, albo szukaj innej rodziny...
Proponuje spokojna rozmowe ale jak najbardziej poważna i dać drugiej stronie czas na przemyślenie sprawy...
Sama widzisz że on teraz sie bardzo stara, ale czy za 5 lat będzie miał takie same chęci? Im dłużej bedziesz zwlekac tym trudniej bedzie coś zmienić bo do waszego związku wkradną sie utarte schematy agresywnych zachowan.
Zdaje sobie też sprawe ze nie bedzie to łatwe...
Życze powodzenia i gorąco ściskam