Co zrobić, żeby się nie odezwać...

Problemy z partnerami.

Postprzez mahika » 9 kwi 2008, o 08:09

Chyba powinnyśmy założyć nowy wątek "jak nie zawalać smsami faceta" ja juz sie oduczyłam. przynajmniej na razie. Znalazłam swój patent. nawet jak mi sie chce wyć to juz nie pisze, rozumiem dobrze jak znalezienie czegoś niepokojącego mogło zadziałać na Ciebie evuniu.
Mój patent to pisanie smsów, pisanie i jeszcze raz pisanie. Ale NIE WYSYŁANIE. pisałam, a skoro i tak mi nie odpisywał to przestałam wysyłac.
ale złosć wywaliłam z siebie :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 9 kwi 2008, o 08:37

monisiax napisał(a):Jest to typowo bierno-
agresywne zachowanie, obliczone na dotkliwą karę dla drugiej
strony. Jest w tym: odrzucenie , wykluczenie ,odsunięcie od
kontaktu , wzniecanie i eskalacja poczucia winy , skrywana
agresja, przerzucenie odowiedzialności na drugą osobę a przede
wszsytkim zamknięcie się na kontakt i komunikację.

A macie pewność, że to zaplanowane i perfidne działania? Czy w grę w ogóle nie wchodzi ich autentyczna nieumiejętność przełamania? Że w tym milczeniu się po prostu jakoś chowają? I że to nie jest KARA w Was wymierzana?

Jak macie, to spoko;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez citizen » 9 kwi 2008, o 10:22

Ewo jeśli taka osoba chowa się przed drugą bliską osobą, tak bardzo, że zapada w kilkudniowe milczenie, to byłoby to chore i świadczyłoby o sporych problemach emocjonalnych

Przypuszczam, że Monisia po lekturze tego cytowanego artykułu i pewnie jeszcze paru innych jest w stanie ocenić skąd wynika i jaki ma cel zachowanie męża, tym bardziej, że pisze jeszcze o innych podobnych zachowaniach, a to już w całym kontekście daje możliwość racjonalniejszej oceny sytuacji.

Nie wiem czy zwróciłaś uwagę na fragment tego artykułu który cytujesz, a dokładnie "Jest to TYPOWO bierno- agresywne zachowanie". Ja też właśnie tak od samego początku je postrzegałem, bo takie zachowanie jest rzeczywiście dosyć często spotykane, w przeciwieństwie do wielodniowego milczenia wynikającego z lęku i nieumiejętności przełamania (szczerze mówiąc z takim zachowaniem nie spotkałem się ani razu).

I w tym zachowaniu nie chodzi o perfidię. Ono nawet nie musi być do końca uświadomione, co nie zmienia faktu, że ma na celu manipulację drugą osobą.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 9 kwi 2008, o 10:42

citizen napisał(a):Ewo jeśli taka osoba chowa się przed drugą bliską osobą, tak bardzo, że zapada w kilkudniowe milczenie, to byłoby to chore i świadczyłoby o sporych problemach emocjonalnych

I być może takie problemy ma... wiesz, każdy ma jakiś i nie jest przecież tak, że my pięknie poukładani i czyści, a tam tylko be. Wydaje mi się, że troszkę inaczej odbiera się taką osobę, jeśli nie zarzucamy jej napaści na siebie czy jakiegoś karania, a postaramy się po prostu zrozumieć, przetrwać, przeczekać. I potem wyjaśnić... i mieć nadzieję, że to się zmieni.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Evunia » 9 kwi 2008, o 12:54

Strach mnie paraliżuje, nie wiem czy się odezwie już kiedykolwiek do mnie :(
Zobaczcie, czytam sobie tę książkę, uspokaja mnie ona, ale po jakimś czasie ten strach powraca, mysli kłębią sie w głowie. Z jednej strony tłumacze sobie, że nie takie burze przechodziliśmy, że już ponad 10 lat jesteśmy razem, bywały gorsze sytuacje, jestem jedyną osobą, jaką ma na świecie (ojciec mojego Partnera dawno temu się wyprowadził z domu, a matka po sprzedazy majątku - po rozwodzie - z nowym swoim facetem wyniosła się nie wiadomo gdzie, nie pomagając w żaden sposób swojemu synowi), ale z drugiej strony myslę, a jak on juz naprawde ma mnie dosyć, jak naprawde ma już wszystkiego dosyć.
Cierpię, nie mam nawet siły wstać. Ja wiecie, boję się bardzo opuszczenia - jak byłam mała to miesiącami przebywałam w szpitalach. Pamiętam ten strach jak moi rodzice wieźli mnie na drugi koniec Polski do jakiegoś następnego szpitala, i wiedziałam, że tam będę bardzo długo, i że nie pozwola na widzenia - bo tak kiedyś było. Tłumaczyli tym, że dzieci w szpitalach nie powinny widywac bliskich, bo potem rozstania przezywają i leczenie nie przynosi skutku. Pamiętam ten strach, to błaganie rodziców, żeby mnie nie zostawiali. I stąd u mnie taki paraliż, jak czuję się opuszczona. Kiedyś opowiadałam swojemu o tym wszystkim, i chyba zaczął to podświadomie wykorzystywać.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez citizen » 9 kwi 2008, o 13:23

Wiesz Ewo, ja jednak uważam, że pewne zachowania ludzi są dosyć typowe i raczej wolę zakładać tą typowość niż od razu doszukiwać się wyjątku.

Zgodnie z prawdopodobieństwem częściej będę trafiał ze swoimi ocenami.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 9 kwi 2008, o 13:58

Być może częściej... to nie urząd statystyczny, a czyjeś życie i czyjaś miłość. A jeśli to jest akurat wyjątek? Skąd to wiedzieć? Bo prawdopodobnie...??? Hmm...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez citizen » 9 kwi 2008, o 14:16

Wiesz Ewo zakładanie zawsze dobrych intencji u innych ludzi prowadzi do tego, że jesteśmy wykorzystywani.

Ja wolę jednak kierować się tym co ludzie robią. Jeśli ktoś się do mnie uporczywie nie odzywa to nie będę szukał jego usprawiedliwień. Tak nie zachowuje się bliska mi osoba i tyle. Oczywiście mogę wymyślać wiele powodów, dla których tak może się dziać, niektóre bardzo mało prawdopodobne, chociaż jednak możliwe (jak np. uraz psychiczny powodujący utratę mowy), jednak w pierwszej kolejności będę rozpatrywał te najbardziej prawdopodobne.
A jeśli chodzi o uporczywe milczenie po kłótni to w zdecydowanej większości przypadków jest to forma biernej agresji i bardzo skutecznej manipulacji.
A powtarzalność schematu w tym konkretnym przypadku jest mocną przesłanką potwierdzajacą taką tezę.

Mąż Monisi po prostu wyuczył się takich zachowań. Widocznie wcześniej skutkowały np. w odniesieniu do rodziców albo rodzeństwa. W odniesieniu do żony ich skuteczność również się potwierdziła, więc konsekwentnie je stosuje. Jedynie zmiana schematu jest w stanie mu pokazać, że takie działanie jest bezcelowe i niewłaściwe.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Evunia » 9 kwi 2008, o 15:07

Zapomniałam dodać, że mój partner to Borderline
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez mahika » 9 kwi 2008, o 15:30

moze nie panikuj i nie nakręcaj sie póki co. no wkońcu sie odezwie...
Daj mu chwile, borderline to cięzkie zaburzenie więc sama rozumiesz go najlepiej!!!
Odezwie sie, niedługo będzie w polsce, porozmawiacie!!!
Życzę Ci tego, poczekaj :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 9 kwi 2008, o 15:58

Evunia napisał(a):Zapomniałam dodać, że mój partner to Borderline

No, Evunia... to lekko nie jest. Musisz być po prostu cierpliwa... no sama zresztą wiesz, bo to chyba bardzo trudne na co dzień. I na pewno nie raz przerabialiście jakieś "akcje" (sorry, nie wiem jak to określić)... wiem tylko, że Borderline może mocno zmęczyć i posiadacza i partnera.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez monisiax » 9 kwi 2008, o 16:14

---------- 16:08 09.04.2008 ----------

Evunia napisał(a):Strach mnie paraliżuje, nie wiem czy się odezwie już kiedykolwiek do mnie :(
Zobaczcie, czytam sobie tę książkę, uspokaja mnie ona, ale po jakimś czasie ten strach powraca, mysli kłębią sie w głowie. Z jednej strony tłumacze sobie, że nie takie burze przechodziliśmy, że już ponad 10 lat jesteśmy razem, bywały gorsze sytuacje, jestem jedyną osobą, jaką ma na świecie (ojciec mojego Partnera dawno temu się wyprowadził z domu, a matka po sprzedazy majątku - po rozwodzie - z nowym swoim facetem wyniosła się nie wiadomo gdzie, nie pomagając w żaden sposób swojemu synowi), ale z drugiej strony myslę, a jak on juz naprawde ma mnie dosyć, jak naprawde ma już wszystkiego dosyć.
Cierpię, nie mam nawet siły wstać. Ja wiecie, boję się bardzo opuszczenia - jak byłam mała to miesiącami przebywałam w szpitalach. Pamiętam ten strach jak moi rodzice wieźli mnie na drugi koniec Polski do jakiegoś następnego szpitala, i wiedziałam, że tam będę bardzo długo, i że nie pozwola na widzenia - bo tak kiedyś było. Tłumaczyli tym, że dzieci w szpitalach nie powinny widywac bliskich, bo potem rozstania przezywają i leczenie nie przynosi skutku. Pamiętam ten strach, to błaganie rodziców, żeby mnie nie zostawiali. I stąd u mnie taki paraliż, jak czuję się opuszczona. Kiedyś opowiadałam swojemu o tym wszystkim, i chyba zaczął to podświadomie wykorzystywać.



Evuniu, chyba dostrzegłam podobieństwo między Tobą a mną. Jak piszesz dzieciństwo spędziłaś w szpitalach z dala od rodziców. Ja miałam podobną sytuację. Moja matka umarła kiedy miałam lat 12, ojciec jak miałam lat 17. Myślę, że tak bardzo boję się nieodzywania, bo właśnie boję się odrzucenia. A na dodatek moja matka (o ile pamiętam) tak właśnie mnei karała - nie odzywała się do mnie.
Kiedy zaczęłam analizować ten strach doszłam do pewnych wniosków.
1. Czemu się w tej chwili boisz i denerwujesz? Czy dlatego, że się nie odzywa i może Cię zostawić, czy dlatego że coś mu się stało? Ja wiem, że w takiej sytuacji bałabym się tego drugiego.
2. Jeżeli boisz sie tego, że może Cię zostawić, to zrób sobie na kartce analizę. Po jednej stronie napisz co może wyniknąć z tego, jeżeli by Cię zostawił, a po drugiej dlaczego chcesz z nim być. Ja tak zrobiłam. Pomogło. Już w tej chwili tak bardzo się nie boję, bo okazało się, że coś mogę zyskać w sytuacji, kiedy by mnie zostawił, np. spokojny sen:)
Co więcej, kiedy to sobie zrobiłam, i ostatnio nie zareagowałam płaczem na jego milczenie - trwało ono krócej.
Powodzonka

---------- 16:14 ----------

citizen napisał(a):Oooo Monisia, jak zmiana w tym co piszesz.
Cieszy mnie to.

Chociaż niespecjalnie cieszy mnie świadomość, że zachowania Twojego męża jednak mimo wszystko można podciągnąć pod to o czym pisałem wcześniej.

Dla mnie takie milczenie, to właśnie forma biernej agresji i o tym od początku tego wątku pisałem.



Zmiana powoli następuje. Ostanio jest tak dużo kłótni między nami, że jestem tak zmęczona, że chyba już wolę nic się nie odezwać i mieć "święty spokój"... Ale czy to jest ciągła zmian? Trudno powiedzieć. Moje porady biorą się z moich przemyśleń. Staram się je stosować, choć nie zawsze mi się to udaje. Zawsze wszystko łatwiej wygląda w teorii niż w praktyce...
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez Evunia » 9 kwi 2008, o 17:03

No i właśnie nie wiem co robić.
Mówi się, że jeśli ktoś szantażuje nas emocjonalnie poprzez milczenie - przetrwać tę ciszę, nie panikować, dac drugiej osobie czas aż emocje opadną, nic na gorąco nie robić, a potem można wyciągnąć rękę i spokojnie porozmawiać.
A znowu jesli rozchodzi sie o borderlinera - należy go ciagle utwierdzac w przekonaniu, że bardzo sie go kocha, pomimo, że on się zamyka w swojej skorupie, że na poczatku nie chce wierzyć w to co słyszy, to jednak ciągle trzeba okazywać czułość ponad normę.
No i co robić?

Zastanawiam się nad takim spokojnym smsem, w którym sie nie narzucam, nie pokazuję jak cierpię tylko stwierdzam, że wiem, że on czuje się fatalnie, że nie powinnam wywlekać tych spraw i żeby nie karał mnie milczeniem, bo są przeciez lepsze sposoby na porozumienie. że zależy mi na nim tak jak jemu na mnie.
Potem napisałabym na nasteopny dzien jakiegps zwykłego smsa, w którym opisałabym jakies wydarzenie, które mnie spotkało w tym dniu. To taki sposób nie narzucający się, ale chyba rozładowujący emocje.
Co sądzicie? A może to głupie?
Wiem, że nie odpisze, ale może zacznie ten jego strach i złość opadać, tracić na sile.

W książce, którą czytam jest podana też inna metoda rozładowania napięcia - poprzez uśmiech, poprzez próbę załagodzenia konfliktu właśnie przez rozładowanie emocji żartem - delikatnym, nawiązującym do sytuacji. Oczywiście u mnie to nie wchodzi w grę, bo on jest daleko, a przy tej metodzie należy chyba obserwowac partnera?
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez ewka » 9 kwi 2008, o 21:17

citizen napisał(a):Wiesz Ewo zakładanie zawsze dobrych intencji u innych ludzi prowadzi do tego, że jesteśmy wykorzystywani.

Skoro miłość to "daję Ci siebie"... nie ma mowy o wykorzystywaniu. Mówimy o związku dwojga ludzi, z których każde jest w jakimś sensie jakoś pomieszane (jak każde z nas, nie czarujmy się)... nie mówimy o ogólnych relacjach międzyludzkich, sąsiedzkich, w pracy.

Nie zakładam zawsze dobrych intencji u innych... ale ich po prostu nie wykluczam. Tyle tylko.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Evunia » 10 kwi 2008, o 07:34

Nie odzywa się, zaczynam panikować.

Przypomniało mi się jak rok temu wyjechałam na wakacje z córką (z pierwszego małżeństwa). Jak wyjeżdżałam, prawie wszystko było ok, a właściwie między mną a moim Partnerem było dobrze, ale on wtedy miał duzy konflikt ze swoja matką.
Niestety, mój wtedy zaszył się w swoim pokoju (o czym później się dowiedziałam), wyłaczył telefon i nie dawał znaku życia. Trwało to z tydzien, a ja nad morzem "umierałam" ze strachu, nie mogłam się w ogóle zrelaksować, ciągle chodziłam poddenerwowana, wypaliłam chyba z wagon papierosów. Nie odezwał się w ogóle do mnie, dopiero jak zaczęłam dzwonić i dzwonić, pisać smsy, to w końcu odebrał, był strasznie zrezygnowany, mówił mi, że nasza przyszłość nie ma sensu, że nawet nie mam z nim dziecka, a obiecałam itd. I wiecie co, dopiero jak mu powiedziałam (płacząc), że bedziemy mieć dziecko, tylko najpierw musimy się jakoś ustawić w życiu, no i oczywiście przedstawiłam mu zaplanowane niemalże 2 lata, jak to wynajmiemy mieszkanie, on znajdzie pracę, wtedy ja zajdę w ciążę - wtedy mu zaczęło przechodzić. Gdy wróciłam - już wszystko było ok.

Teraz czuję podobny strach. Wiem - zaszantażował mnie tym milczeniem, aż osiągnął jako taki sukces.
Pomimo, że takie zdarzenia już były, ja za każdym razem boję się na nowo, bo może on akurat tym razem naprawde mnie opuiści, bo skąd mam mieć pewność, czy tym razem nie będzie inaczej, że tym razem .... Och, okropne.
Ja przepraszam, że wam tu tak piszę i piszę, ale dodaje mi to jakiegoś spokoju. Gdy wylewam to wszystko "na papier" zaczynam kierować moje myslenie na inne tory, że może akurat wszystko bedzie ok, odezwie się, że przyjedzie, bo juz takie sytuacje miały miejsce z tym jego milczeniem. Najgorsze są dla mnie wieczory, a poranki - gdy widze, że nie ma wiadomości na telefonie - wręcz miażdżące :(
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 127 gości

cron