impresja77 napisał(a):To dobre wieści Księżycowa.
To jest Impresji niesamowite, że byłaś w stanie "nazwać mnie" aktualnym nickiem.
To ciekawe, co napisałaś zwłaszcza, że nigdzie nie napisałam, że zmieniłam swoje zdanie co do wielu zachowań i sytuacji jakie miały tutaj miejsce i rozwaliły to forum.
Nie zmieniły się, ponieważ są jakie są.
Jednak może masz rację. Może do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, jak na przykład pisanie do kogoś po nicku, który aktualnie używa, nie dręczenie go za jego niedoskonałości, które mamy wszyscy i nie możemy dawać sobie prania oceniania drugiej osoby, zakładania "prawdy", skoro nie byliśmy nigdy w jej sytuacji i znamy z powierzchownych opowieści.
Winogronko7 napisał(a):Tak na marginesie, Księżycowa, Tobie nigdy nie brakowało odwagi by się wywrzeszczeć, nawet w kierunku Impresji.
I teraz widzę w tym Twój twardy charakter...
Witaj, winogronko
Nie jestem zwolenniczką przypisywania czegoś charakterowi, bo łatwiej wtedy założyć, że nie da się z tym nic zrobić.
U mnie faktycznie jest tak, że mam dosyć mocny temperament i nie stoję biernie kiedy mnie atakują, chociaż może czasem trzeba. Teraz częściej wiem kiedy stać biernie i czekać aż ktoś sam siebie swoim zachowaniem pogrzebie, zamiast się szamotać.
I wcale nie zmieniła się moja "krzykliwość" jest może inaczej ukierunkowana i bardziej kontrolowana. Czymś, co ewidentnie składa się na moje "ja" jest to, ze zwyczajnie nie lubię tzw. pier...lenia. I albo konkrety, albo żegnam. I nie mam tu na myśli tylko sfery związków... I to jest bardzo moje. Bardzo bałam się za tym iść, ale kiedy już sie odważyłam i sobie zaufałam (i nie tylko sobie, ale wątków religii nie bedę poruszać), to się sporo zmieniło. Praktycznie każdy obszar mojego życia.
Nie twierdzę, że teraz jest mi lekko i przyjemnie. DDA mnie prześladuje. Wręcz bardziej dostrzegam te cechy, bo z dala od domu i na neutralnym gruncie przejrzyściej widać, niż w tych samych barwach... Nadal kontynuuję terapię...
przez ostatni rok zmieniło się wiele, ale nauczyłam sie, ze potencjalni teściowie nie muszą być naszymi rywalami, że rodzina partnera może być do lubienia, że że miłość, to świadomość i świadome decyzje a nie ślepy tylko emocje a co gorsza nie decyzje tylko pod wpływem emocji podejmowane. Że są mężczyźni asertywni... Jednak jeśli z kimś się nie da, to się nie da, to trzeba sobie odpowiedzieć jak chcę, żeby moje życie wyglądało...
Trudne decyzje, ale dobre podjęłam. Głównie spotykając się z przeciwiem z zewnątrz, ale to aj w końcu z tymi decyzjami żyć będe i myślę, ze teraz każdy już rozumie, że podjęłam najlepsze jakie potrafiłam i jakie mogłam, co widać gołym okiem po prostu.
Sie rozgadałam... Jakoś mnie natchnęły te wpisy na podsumowani, bo w sumie pisałam tu ostatnio będąc w zupełnie w innej sytuacji...