Co zrobić, żeby się nie odezwać...

Problemy z partnerami.

I znów kłótnia i ciche dni:(

Postprzez monisiax » 28 mar 2008, o 17:00

---------- 11:11 24.03.2008 ----------

Dziękuję Wam wszystkim za troskę. Chyba odważę się z mężem porozmawiać, rzeczowo, bez obwiniania go. Może GG jest faktycznie jego jakimś sposobem na nudę...

---------- 16:00 28.03.2008 ----------

I znów wybuchła między nami kłótnia:(
Mąż znów się nie odzywa. W tym przypadku zdecydowania uważam, że była jego wina. Wiem, że powinnam milczeć i czekać na jego ruch, kiedy będzie gotowy, a jednak, mam ogromną ochotę się odezwać. Rany! jak strasznie chciałabym w tym wytrwać...
Czasem odnoszę wrażenie, że faceci robią teatr, nie odzywają się, mają strapione miny, kiedy coś zrobią złego, itp. Mój tak ma... Długo by opisywać jakich metod używa i zawsze mnie czymś złamie...
Jak sobie radzicie z ich "teatrem"? Dzięki temu forum i temu, że mogę sobie tu popisać czuję się silniejsza, i mam nadzieję, że tym razem przeczekam i się nie złamię.
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez Goszka » 28 mar 2008, o 17:09

nie czytałam całego wątku,bo troszkę długi ale mniej więcej wiem o co chodzi i nasunęło mi się że zachowanie Twojego męża może być mniej lub bardziej świadomą manipulacją psychiczną.Kiedyś w pewnej gazecie psychologicznej był taki artykuł o manipulacji,jej odmianach i sposobach radzenia sobie z nimi.Bywa że bliskie osoby stosują jakieś chore gierki wobec siebie...poszukam tego artykułu,jak znajdę to wkleję.
Goszka
 

Postprzez monisiax » 28 mar 2008, o 17:15

Zgadzam się, też doszłam do takich wniosków. Przemyślałam to co się dzieje i odkryłam, że mój mąż doskonale wie jakie jego zachowanie mnie zaboli i takie stosuje.
Doszłam również do wniosku, że rani nas to, co pozwolimy, aby nas raniło... Tylko jak sobie z tym poradzić?
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez Goszka » 28 mar 2008, o 18:18

---------- 16:42 28.03.2008 ----------

na razie znalazłam artykuł z "Charakterów" o tym jak rozmawiać po kłótni,a drugiego szukam dalej,wierzę że przyda się wielu osobom

Porozmawiajmy po kłótni

Często kłótnia zaczyna się o drobiazg. Ten drobiazg sam w sobie może być nieistotny, ale ważne jest, co się za nim kryje.
Tak było w przypadku Joli i Jarka. Jarek poczuł się chory. Zapytał Jolę, gdzie są lekarstwa. To niewinne pytanie wywołało lawinę słów. Jola odpowiedziała złośliwie, że lekarstwa są w aptece. Wypominała mu przy tym, że często nie ma go w domu, i zażądała, by nie mówił „takim” tonem. Jarek poczuł się oskarżany i rozpętała się burza. Padło wiele przykrych słów.
Być może w Twoim związku też zdarzają się kłótnie o drobiazg. Bo nie ma chyba związków, w których nie byłoby sprzeczek. Ważny jest moment tuż po wybuchu. Już wszystko zostało powiedziane. Wykrzyczeliście swoją złość i żal. Emocje opadły. Masz do wyboru dwie drogi. Albo teraz z kolei Ty wybuchniesz, odwdzięczając się współmałżonkowi „pięknym za nadobne”, albo po przerwie zaczniecie rozmowę. Owa przerwa jest ważnym momentem. Daje bowiem chwilę wytchnienia, pozwala ponownie skontaktować się ze swoimi uczuciami i zadecydować, co dalej. Wojna czy pertraktacje?
Małżeństwa, które do mnie przychodzą, namawiam, aby poszukały w swoich kłótniach owego momentu i dobrze go sobie uświadomiły. Jeśli tak się stanie, będą później potrafiły go rozpoznać. To sprawia, że obydwoje czują się odpowiedzialni za dalsze losy konfliktu. Zanim sobie ten moment uświadomią, często przerzucają odpowiedzialność na drugą osobę. Mówią: „To ona zaczyna, ja muszę się bronić”; „To on prowokuje, nie daje mi wyboru”; „To ona decyduje o przebiegu naszych kłótni” – a więc to on albo ona ponosi winę za konflikt. Kiedy zdecydujesz się na rozmowę, warto zasygnalizować to partnerowi wprost. Możesz powiedzieć tak: „Nie chcę już dłużej się z tobą kłócić. Mam ci wiele do powiedzenia na temat tej sprawy. Teraz jestem za bardzo zdenerwowany, żeby o tym mówić. Pogadajmy, jak się uspokoję, dobrze?”, albo tak: „Przepraszam, poniosło mnie. Tak naprawdę nie chciałem cię obrażać ani ranić. Jeszcze raz przepraszam, bo widzę, jak jest ci przykro. Chcę z tobą o tym porozmawiać, jak się obydwoje uspokoimy”. Zaproszenie do rozmowy może być różne, zależnie od tego, jak partnerzy porozumiewają się na co dzień.
No dobrze, ale co zrobić, kiedy Ty zapraszasz partnera do rozmowy, a on nie może „zatrzymać się” w złości? I po raz kolejny wykrzykuje, że jesteś taki a taki, że nie robisz tego czy tamtego, że wszystko przez Ciebie. Poczekaj, aż dojdzie do końca swojej kwestii. Gdy przerwie, aby nabrać powietrza, „wejdź mu w słowo” i stanowczo powiedz na przykład tak: „Zrobię kawę i porozmawiajmy o tym przy stole w kuchni”. Być może za pierwszym razem partner nie zareaguje. Nie przejmuj się tym. Poczekaj do następnej chwili, gdy przerwie – i równie stanowczo powiedz dokładnie to samo, czyli: „Zrobię kawę i porozmawiajmy o tym przy stole w kuchni”. Powtarzaj to aż do skutku, aż partner usłyszy Twoje zaproszenie. W przypadku jednej z par „zaproszenie” zadziałało dopiero za piętnastym razem. W metodzie tej, zwanej „zdarta płyta”, ważne są trzy zasady. Po pierwsze – poczekaj na odpowiedni moment, gdy współmałżonek zmęczy się i przerwie na chwilę dla złapania tchu. Po drugie – zadbaj, aby to, co mówisz, było krótkie i nieoceniające. Po trzecie – powtarzaj stale to samo i w ten sam sposób.
Wreszcie partner usłyszał zaproszenie. Można zacząć rozmowę. Ale jak rozmawiać? Jak mówić o problemach w taki sposób, abyście czuli, że jesteście ważni dla siebie? Jak bez obaw otwarcie wyrażać swoje odczucia, by lepiej się rozumieć?
Oto kilka zasad, które pomogą się Wam porozumieć:
- Mów „do partnera”. Zdarza się, że obawiając się reakcji na nasze słowa, mówimy „obok” niego, patrząc w okno czy w ekran telewizora, przerzucając odruchowo gazetę lub rzucając kwestie „przez ramię”. To nie ułatwia rozmowy.
- Usiądźcie naprzeciw siebie. Patrz na partnera, spójrz mu w oczy.
- Nie uogólniaj. Koncentruj się na jednym wydarzeniu, na jednej sprawie. Unikaj sformułowań: „Bo ty nigdy...”, „A ty zawsze...”. 'Zamiast tego używaj słów: przeważnie, najczęściej, często itp.
- Trzymaj się faktów. Nie mów: „Bo ty mnie nie szanujesz (nie kochasz, nie słuchasz)”. Jeśli rzeczywiście masz poczucie, że partner Cię nie szanuje, mówiąc mu to, przytocz fakty, które Twoim zdaniem o tym świadczą. Zamiast: „Nie kochasz mnie” – powiedz: „Od dawna mnie nie przytuliłeś”. Zamiast: „Nigdy mnie nie słuchasz” – „Już trzeci raz mi przerwałeś”. Nie mów o tym, jaki współmałżonek jest, ale o tym, jak się zachowuje. Jeśli Twój mąż w czasie kłótni uderzył pięścią w stół i używając nieparlamentarnych słów, trzasnął drzwiami – kiedy wracasz do tej sytuacji, nie mów: „Jesteś nienormalny, musisz się leczyć, kto to widział, żeby normalny człowiek tak się zachowywał”. Lepiej ująć to tak: „Przestraszyłam się, gdy uderzyłeś pięścią w stół, i przeklinając, trzasnąłeś drzwiami. Bałam się, że straciłeś panowanie nad sobą i możesz mnie uderzyć. Nie chcę, żebyś w taki sposób wyrażał swoją złość”.
- Nie interpretuj słów współmałżonka zgodnie z Twoimi oczekiwaniami, pragnieniami bądź obawami. Zdarza się, że przypisujemy partnerowi to, co spodziewamy się usłyszeć, a czego on tak naprawdę nie powiedział. Sprawdź, czy dobrze zrozumiałeś partnera. Czy to, co on powiedział, zostało przez Ciebie odebrane zgodnie z jego intencjami. Używaj w tym celu parafrazy. Polega ona na powtórzeniu własnymi słowami tego, co partner powiedział, i najczęściej zaczyna się tak: „Przed chwilą powiedziałeś, że...”, „Mówiłeś, że...”. Później trzeba odtworzyć to, co zapamiętało się z jego wypowiedzi. Możesz zakończyć pytaniem: „Czy dobrze cię zrozumiałam?”. Partner może odpowiedzieć na parafrazę następująco: „Tak, w tej sprawie dobrze mnie zrozumiałaś, ale w poprzedniej chodziło mi raczej o to, że...”
- Nie dawaj dobrych rad. Nie mów: „Aby lepiej ci się żyło z ludźmi, powinnaś być bardziej opanowana”. Jeżeli przeszkadza Ci, że współmałżonek jest porywczy, powiedz mu to, ale w odniesieniu do Waszej relacji, nie do innych ludzi.
- Przekazuj informacje zwrotne. Mów partnerowi o tym, jak Ty reagujesz, co się w Tobie i z Tobą dzieje lub działo, kiedy on o czymś mówił, jakoś się zachowywał czy wyglądał. Powiedz na przykład: „Czułem żal i złość, gdy mówiłaś o moim wkładzie w odrabianie lekcji przez dzieci, ponieważ uważam, że to, co mówiłaś, było niesprawiedliwe”.
- Mów o swoich uczuciach, obawach i potrzebach.Pozwól partnerowi, by wypowiedział się do końca. Nie przerywaj mu w trakcie wypowiedzi. Poczekaj, aż skończy. Nie poganiaj go, daj mu czas na doprecyzowanie myśli, cierpliwie czekając albo używając parafrazy. Gdy się kłóciliście, z pewnością nie tylko obrzucaliście się inwektywami, lecz mówiliście również o ważnych dla Was sprawach. Ale zginęły one wśród krzyku, złości lub płaczu. Warto do nich wrócić i jeszcze raz, spokojnie o nich powiedzieć, rozwinąć je.
Kiedy Jola w czasie sesji małżeńskiej zastanowiła się nad tym, co czuła podczas kłótni, o czym myślała, powiedziała do Jarka: „Gdy usłyszałam, że jesteś chory, ogarnęła mnie panika i lęk. Bałam się, że nie dam sobie rady z dziećmi i domem. Bałam się, że zarazisz dzieci i z domu zrobi się szpital, a ja będę musiała się wami opiekować. A wtedy zaniedbam własne sprawy. Myślę o programie, który realizujemy, a który zajmuje mi dużo czasu. A wiesz, jaki jest nasz szef. Ma być zrobione i nic go nie obchodzi. Wiem, że dla niego to prestiżowy projekt. Jak coś nie wyjdzie, ja za to odpowiem”. Jarek słuchał tego, co mówiła żona. Sprawiał wrażenie zaskoczonego i lekko zmieszanego. Po chwili powiedział: „Nie przypuszczałem, że praca nad tym programem tyle cię kosztuje. Jest mi głupio, bo w czasie naszej kłótni mówiłem sobie, że jesteś okropną egoistką. Nawet ci to wykrzyczałem. Przepraszam za to”.
Pod „drobiazgiem” krył się zatem lęk Joli o pozycję zawodową. Jeszcze zanim Jarek powiedział o chorobie, była zmęczona napięciem towarzyszącym pracy nad projektem. Codzienność, dzieci, zakupy, obiady i nieobecność męża w domu – to wszystko sprawiało, że Jola czuła się przeciążona i zmęczona. Następny problem, jakim okazała się choroba Jarka, załamał ją kompletnie. Nie wytrzymała. W dalszej części sesji Jarek powiedział: „Teraz pamiętam, że mówiłaś, że już nie wyrabiasz. Ale mówiłaś to takim tonem, że czułem się atakowany i broniłem się, mówiąc, że ja też dużo pracuję i też jestem wykończony. Teraz kiedy wiem, co przeżywasz w związku z pracą, łatwiej mi cię zrozumieć”. Jola odpowiedziała mu z lekkim wyrzutem: „Mówiłam ci o tym, że boję się stracić pracę z powodu tego programu. Mogę awansować, ale mogę także polecieć”. Jarek tłumaczył: „Do tej pory nie dotarło do mnie, że to tak poważna sprawa”. A jego żona z irytacją i pretensją w głosie stwierdziła: „Ale ja ci o tym mówiłam. Mam żal, że zostawiłeś mnie z tym samą”. Jarek przytulił Jolę i powiedział: „Bardzo cię kocham. Naprawdę nie chciałem cię zostawić samej z tym problemem. Wiesz, wychodzi na to, że zachowałem się jak ostatni egoista. Jest mi głupio”. A po chwili dodał: „Myślę, że powinniśmy częściej ze sobą rozmawiać tak, jak dziś. Brakuje mi tego”. Jarek i Jola obiecali sobie, że postarają się, aby w sobotnie wieczory usiąść razem i porozmawiać o tym, co ważnego dla nich wydarzyło się w ciągu tygodnia. Wcześniej prowadzili takie rozmowy, ale zaniechali ich w wirze codzienności.

Kuba Jabłoński

---------- 17:18 ----------

Monisiu,znalazłam informację że artykuł o taktykach manipulacji znajduje się w lipcowym numerze "Charakterów"z 2003 roku,jednak samego artykułu w internecie nie ma,ale kiedy będę w rodzinnych stronach to przywiozę tę gazetkę,bo chyba ją mam.
Chyba że ktoś czyta to czasopismo i ma archiwalny numer do udostępnienia?
Goszka
 

Milczenie=ból

Postprzez Evunia » 8 kwi 2008, o 13:44

Witam!
Szukałam od samego rana jakiegoś forum na temat milczenia partnera. Na szczęście znalazłam Was.
Właśnie jestem w takim momencie, że mój partner się nie odzywa od kilku dni. Strasznie cierpię, nie mogę na niczym się skupić.
Najgorsze jest to, że on jest na drugim krańcu świata.
Opowiem pokrótce co się stało:
od pół roku mój partner jest w pracy za ghranicą. za 2 tygodnie ma pierwszy raz przyjechac do domu, Bardzo się z tego powodu cieszymyu, ciagle mi pisze, jak mnie wycałuje, że nie może doczekać się gdy mnie obejmie, że bardzo tęskni, kocha ponad wszystko.
I tak pisze mi czy dzwoni codziennie. Ostatnio sprzatając mieszkanie natknęłam się na coś co nie dawało mi spokoju, a dotyczyło jego dawnego (sprzed 2 lat) małego romansu - rzekomo mnie nie zdradził, nie potrafił itd.). Strasznie się zdenerowwałam, zaraz do niego zadzwoniłam, strasznie płakałam i chciałam żeby powiedział mi prawdę. On wyznał, że nic takiego nie było, że jak mogę go oskarżać o takie rzeczy, że on tam ciężko dla nas pracuje, a ja wymyślam niestworzone historie. Podał mi argumenty, które faktycznie mogły świadczyć, że to nieprawda co mu powiedziałam. Potem się wyłaczył, nie odbierał telefonów ode mnie. pod koniec dnia napisał mi smsa, że tylko ja jestem na tym świecie, że nigdy nikogo innego nie kochał i nie pożądał. I na tym koniec. Przez 2 dni cisza, potem zdenerwowałam się, że może coś mu się stało, że może wyprowadziłam go z równowagi i w pracy miał wypadek - więc zaczęłam pisac smsy, żeby dał znak życia, że strasznie się martiwę - ale ciągle była cisza. Na nast dzień wieczorem napisał tylko - daj mi raz na zawsze spokój, mam już wszystkiego dosyć. Jak przeczytałam, bardzo się popłakałam, zaczęłam pisać, dlaczego tak do mnie odpisuje, przecież nic złego nie zrobiłam, przeciez kocham tylko jego. dzwoniłam, ale nie odbierał, prosiłam, błagałam, żeby chociaż napisał cokolwiek, że możemy przecież porozmawiać, żeby powiedział, co go boli, żeby zadzwonił, bo życie ze mnie uchodzi, taka słaba jestem, żeby miał chociaż krztyne litości itd..... Ale nic, cisza, kompletna. Przestałam pisać, dzwonić, - minęły nastęone 2 dni. Ciągle nic, nie mogę spać, nie mogę jeść, ciągle się katuję, co mam zrobic, żeby się odezwał. Przecież miałam prawo spytać o tamtą historię, jeśli coś znalazłam, i fatalnie się czułam z tego powodu. Dobrze wie, jak to wtedy strasznie przeżyłam, jak chorowałam, jakie piętno wywarła na mnie tamta historia.
Boję się strasznie, boję się, że nie przyjedzie, a mamy zaplanowaną wspaniałą wycieczkę tygodniową. Co mam zrobić. Nie wiem kompletnie, pustka, a ja cierpię. Co mam napisac, jak na moje błagania nie odezwał się. Pomóżcie, co w takich sytuacjach sie robi.
Jesteśmy razem ponad 10 lat, mój partner ma bardzo ciężki charakter, już przez niego chodziłam na terapie do psychologów, on zresztą też w nich uczestniczył. Kiedyś było tak, że potrafił też się nie odzywać po kilka dni, ale ostatni raz było ponad rok temu.Od tamtej pory było pomiedfzy nami cudownie - idealne porozumienie, aż do teraz.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez nana » 8 kwi 2008, o 14:07

Jejku Evunia!

Strasznie głupio ci wyszło:( Chyba jednak nie trzba było tak od razu chwytać za słuchawkę i dzwonić z płaczem i żalem?
Wiesz, ogólnie jeśli już bardzo potrzbujesz, to miałaś prawo wrócić do tego bolesnego tematu, ale moim zdaniem wybrałaś okropny moment. Półroczne rozstanie to raczej trudna próba i w zasadzie, gdy byliście pod jej koniec... Moim zdaniem nie przemyślałaś tego. Chyba trzeba było jednak zdusić w sobie, przemyśleć dzień lub dwa, a dopiero potem startować do niego.
Wiem jak boli zdrada, ale mimo wszystko uważam, że mogłaś odczekać. A może złość by ci przesła po kilku godzinach. A teraz?
Życzę ci, żeby wszystko się ułożyło, ale będzie trudno...

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Evunia » 8 kwi 2008, o 14:14

Tylko, że ja o tamtej dowiedziałam się przed jego wyjazdem. Bardzo było mi ciężko, bo nie uporałam się z tym, a jego już nie było przy mnie. Już kilkakrotnie rozmawialiśmy przez telefon o tamtym zdarzeniu, on zawsze mi mówił, że kocha tylko mnie itd. Jakby to była stara sprawa, nawet bym nie zadzwoniła. Żebyś mnie widziała, jak to znalazłam, jak strasznie zaczęłam się trząść - nie było mowy o jakimkolwiek logicznym wtedy moim mysleniu, jakie straszne myśli do głowy mi wlazły, potrzebowałam jego uspokojenia, usłyszenia, że mnie kocha. No co poradze, już stało się. Co mam teraz robić????
Dlaczego ja zawsze musze wszystko zepsuć??
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez nana » 8 kwi 2008, o 14:39

to zabrzmi bezdusznie: CZEKAĆ! a tak serio, to sama nie wiem:( chyba ty znasz go lepiej i lepiej znasz metody postępowania w takich sytuacjach (terapia). Może zajrzyj do terapeuty? Zazkodzić nie zaszkodzi, a może pomoże? Może przynajmniej przestaniesz sie tak beznadziejnie czuć?

A tak swoją drogą - to skoro historia "domniemanej zdrady" miała miejsce tuż przed jego wyjazdem, to kiedy było tak cudownie między wami? jak go nie było???

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Evunia » 8 kwi 2008, o 14:47

Było cudownie przez prawie ostatni rok, za wyjątkiem 2 tyg. przed jego wyjazdem, gdy się dowiedziałam - dowiedziałam się, a on za 2 tyg wyjechał - za szybko, nie zdążyliśmy wszystkiegfo wyjaśnić, zostałam z rozdartym sercem. On od swojego wyjazdu ciągle do mnie dzwonił, pisał, zapewniał o miłości, bo wiedział, w jakim stanie mnie zostawił.

A może napisać mu, że źle zrobiłam, że poruszyłam tę sprawe znowu? Może obiecac, że więcej tego nie zrobię? Ale mi tak z tym ciężko, że chciałabym, aby mnie podnosił na duchu, gdy zaczynam watpić.

A co do terapeuty-psychologa, to on oprócz tego, że podnosił moją wartość, przestawiał moje myslenie to sugerował mi, że powinnam mojego zostawić.
Ostatnio edytowano 8 kwi 2008, o 14:51 przez Evunia, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez nana » 8 kwi 2008, o 14:49

dla mnie to oznacza, ze nie było cudownie, tylko, że o tym nie wiedziałaś...

no ale jednak obecnie twój problem polega na zupełnie czym innym. a co wczesniej radzili wam psychologowie w takich sytuacjach?

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Evunia » 8 kwi 2008, o 14:58

Psycholog nie mówił mi co mam w takiej czy innej sytuacji robić - pokazywał mi tylko, jakie błędy popełniam, jak samodestrukcyjnie się zachowuje, uczył mnie myslenia na nowo, myslenia obiektywnego, na trzeźwo.
Wtedy bylam już taka silna, ponad pół roku trwała terapia, 2x w tygodniu. Byłam taka silna, że mój Partner jak to zauważył, przestał się nade mną znęcac psychicznie. Potrafiłam się wyciszyć, potrafiłam, pomimo strachu, "zwyciężyć".
Teraz widzę, że znowu zaczynam ten sam taniec jak kiedyś - ale ten strach mnie paraliżuje, tak się boje, że nie wróci, że nie spedzimy tych kilku tygodni tak precyzyjnie już zaplanowanych. Nana, ja sie tego bardzo boję.
Wiem, powinnam pójść do terapeuty, ale wtedy zajeło mi to pół roku, a teraz mam bardzo mało czasu.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez nana » 8 kwi 2008, o 15:08

teoretycznie masz mało czasu, ale zobacz jak daleko już zaszłaś tą drogą? ja bym waliła jak w dym! może potrzbujesz tylko 5 min rozmowy z kimś kto dokładnie zna sytuację, żeby samej już wiedzieć co robic?

faceta to ty narazie zostaw w spokoju chyba? moze jednak mu przejdzie, bo wydaje mi się, że naciski z towjej strony (sms i tel) to tylko go podjudzają zamiast otrzeźwić.

masz kilka dni. przemyśl poprzednie spotkania z psychologiem. skoro raz już doszłaś do rozwiązania, to teraz powinno być chyba dużo łatwiej?

wrazie niemca na wycieczkę jedź sama. szkoda, żeby się zmarnowała.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez monisiax » 9 kwi 2008, o 00:25

Evunia, przeczytaj sobie ten wątek http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=898&w=77646179. Nie jest on może do końca odpowiadający Twojemu problemowi, ale jest tam wypowiedź psychologa: "Manipulacją psychiczną są "ciche dni". Jest to typowo bierno-
agresywne zachowanie, obliczone na dotkliwą karę dla drugiej
strony. Jest w tym: odrzucenie , wykluczenie ,odsunięcie od
kontaktu , wzniecanie i eskalacja poczucia winy , skrywana
agresja, przerzucenie odowiedzialności na drugą osobę a przede
wszsytkim zamknięcie się na kontakt i komunikację. Jest to jeden z
najgorszych sposobów rozwiązywania konfliktów. Ale niestety
skuteczny. Wcześniej czy później druga strona mięknie i można
przeżywać swoje triumfy. Nie polecam a nawet zabraniam."
Mam ten sam problem, mój mąż używa właśnie takiego sposobu, a dodatkowo jeszcze kilku innych. Niestety nie umiem się z tego wyzwolić, ale próbuję.
Faceci nie lubią wracania do tematów, w których wina leży po ich stronie. Tak jest w tym przypadku, o którym piszesz. Wiem, że to trudne (sama tego doświadczam), ale spróbuj być silna. Nie pisz do niego i nie dzwoń, niech on pomyśli że coś się z tobą dzieje. Kiedy masz ochotę zadzwonić, pomyśl sobie, że zrobisz to jutro. A jutro może spojrzysz na to innym okiem... i wytrzymasz jeszcze jeden dzień. W ekstremalnym przypadku wyrzuć jego numer telefonu. Nie będziesz miała możliwości zadzwonić. Cofnij się do czasu kiedy byłaś na terapii. Użyj tych samych metod co wtedy, one skutkowały.
Wiem jak sobie trudno z tym poradzić, kiedy nie możesz się na niczym skupić, nic cię nie bawi, a twoje myśli biegną tylko do tej sprawy. Pogadaj z kimś, pisz to co chcesz mu powiedzieć, może to Ci pomoże.
A następnym razem (choć nie życzę Ci tego), kiedy wpadniesz na coś i będziesz chciała o tym z nim pogadać poczekaj do następnego dnia. To ostudzi twoje emocje, będziesz mogła użyć właściwych słów. Faceci niestety mają taki odruch obronny, że wszystko odwrócą na Twoją niekorzyść. Musisz być na to przygotowana. Powiedz krótko co masz do powiedzenia i zakończ temat. Nie daj się wciągnąć w żadną rozmowę. Pewnie będzie milczał, karząc Cię, ale na to też musisz byc przygotowana. Wcześnie opracuj sobie plan co zrobić po tym jak mu powiesz. Życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki:)
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez citizen » 9 kwi 2008, o 07:15

Oooo Monisia, jak zmiana w tym co piszesz.
Cieszy mnie to.

Chociaż niespecjalnie cieszy mnie świadomość, że zachowania Twojego męża jednak mimo wszystko można podciągnąć pod to o czym pisałem wcześniej.

Dla mnie takie milczenie, to właśnie forma biernej agresji i o tym od początku tego wątku pisałem.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Evunia » 9 kwi 2008, o 07:33

Monisia,
dziękuję za wypowiedź.
Zaczęłam robić tak, gdy chcę już coś napisać, zaraz sobie myślę, jaka może być jego reakcja - właściwie brak reakcji, co jeszcze bardziej mnie zdołuje - dlatego wtedy odwlekam decyzję kontaktu o jakis czas.
Wczoraj ponownie odkurzyłam swoją książkę - "Szantaż emocjonalny" S. Forward i czytam, i czytam i zaczynam się uspokajać, bo zaczynam sobie przypominać moją terapię, tamten czas, gdy już panowałam nad jego zachowaniami. To pomaga.
Zaczynam patrzeć na całą sytuację z boku.
Cytat z tej książki: Stare powiedzenie: "Nieważne, czy przegrasz, czy wygrasz, liczy się, jak grasz" szantażyści przekształcają na "Nieważne, jak grasz, bylebyś wygrał". Dla szantażysty nie liczy się utrzymanie twojego zaufania do niego, poszanowani twoich uczuć, nie liczy sie gra fair. Nagle w związku, który uważałaś za dobry, dzieje się tak, jakby ktoś krzyknął "Każdy dba o siebie!" i jakby druga osoba szybko przystapiła do wykorzystywania nas, kiedy mniej sie pilnowaliśmy.(...). W przypadku szantażysty emocj. odmowa sprowadza go do frustracji, a ta nie skłania go do negocjowania, ale do wywierania presji i grożenia. Dla szantażystów frustracja wiąże się z głębokimi, żywymi lękami przed stratą.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar, asuqokofabos i 308 gości