przepraszam, wcale nie jest tak zagadowo.
Wiesz, jak często rozmawia się z ludżmi, mówi o swoich uczuciach to działa jak terapia. Mysłi, emocje, wszystko się układa i to uspokaja.
Ja się zamknęłam w sobie. Czemu?
w 2007 miałam to załamanie, uswiadomiłam sobie ze w tym roku mija 10 lat.
własciwie nastepne lata wciąż borykałam się ze swoimi emocjami.
Jak skończyłam 40 w 2011, bylam juz spokojna ale praktycznie juz tu nie zaglądałam, z nikim nie rozmawiałm o sobie, o tym co czuje. Nagle cała psychologia, którą uwielbiałam od lat i ktorą dalej lubię, powodowała i chyba powoduje że czuje opór. to tak jakbym juz nie chciała zaglądać w siebie. wtedy było tego tak dużo na terapii i poza, że chyba zrobił mi się uraz
pomyślałam ze mam takie "zatwardzenie emocjonalne"
poza tym, było dobrze bo byłam sama, samemu życje sie łatwo
rok pozniej pojawił się facet a ja zdecydowałam ze wejde w ten związek, choc jestesmy jak ogien i woda:)
jest ok; wlasciwie to tylko 2 rzeczy mi najbardziej przeszkadzają; zazdrośc jego ale juz teraz to raczej foch niż obraza no i jeszcze umiłowanie do lezenia, podczas gdy ja chciałabym być w ruchu:)
Oj kochana, od tamtego czasu sie tyle działo. czasem mam ochotę usiąść zagłebić się w to wszystko, ale wiem ze mogłabym nie przestać płakać. chyba będę musiała coś o tym napisac, ale musze miec chwile by to było zrozumiałe.
nie masz pojecie jak się cieszę ze mogę tu wejsc i są ludzie ktorzy przeczytają i odpiszą, a już to że jesteś Ty, ktos kogo choć odrobinę "znam".... sama radość