przez LauraK » 13 lis 2016, o 13:40
Dzień dobry,
przeczytałam wasze wpisy, za wszystkie dziękuję. Punkt widzenia każdego daje do myślenia, chociaż są i błędne wnioski, ale nie mogę się na nie gniewać i tak też czynię, bo moje wpisy są atomową częścią mnie, skrawkiem zaledwie i tak samo jak trafnie tak samo błędnie mozna zinterpretować moją osobę. Odniosę sie do paru przedstawionych puntków. W dalszym ciągu uważam, że osoby, której potencjalnie szukam, a właściwie nie tyle szukam, tylko, którą chciałabym mieć u swojego boku, nie można nazwać ideałem. Tzn. tutaj znowu można mówić o kwestii pojmowania ideału (księcia), ale nie dajmy się zwariować, chodzi mi o to,że facet, którego opisałam, miałby swoje braki, ale spełniałby również moje oczekiwania w pewnych zakresach. Co do mojego rynsztokowego języka. W dniu codziennym, szczególnie w pracy nie przeklinam, w domu też nie, chociaż nie ukrywam, że przy zdenerwowaniu rzucę czasem jakimś brudnym kawałkiem. Tutaj daję upust swojej bezradności - tyle. Czy szukam na siłę, szufladkuję i ostatecznie wpadam w sidła nie tego, którego powinnam? Nie wiem. Prawda jest taka, że mój problem leży gdzie indziej. Mnie faceci w wiekszości przypadków nie zaczepiają. Nie zagadują, nie rozmawiają pierwsi. Jeśli ja tego nie zrobię, z drugiej strony nie następuje NIC. Stąd myślę jestem sama. Mam jednak dość udowadniania facetom, że nie gryzę, że nie jestem wielbłądem,że zwykła ze mnie dziewczyna. W sumie nie wiem, czy uda mi się napisać to tak, abym nie została odczytana błędnie. Podam przykład z wczoraj. Umówiłam się zmoim kolegą na siłownię - nową - poszłam tam pietrwszy raz. Co jakis czas mijalismy jakis facetow i nawet on juz stwierdzil, ze wszyscy się na ciebie patrza, moglabys w worku wyjsc i tak by bylo. Pozniej na silowni to samo, jego kolega instruktor rowniez pytal, kim jestem, ze ladna bla bla ble blu. Wiec pytam rozpaczliwie: CO, DLACZEGO I JESZCZE RAZ DLACZEGO tak jest, ze nikt nie chce ze mna wejsc w rozmowe wlasnie. Ktoras z Was napisala: moze wlasnie zaczac od zartow, zwyklej rozmowy, robienia czegos razem. Odpowiadam: OK, JESTEM BARDZO ZA. Jednak wlasnie tutaj twki pies pogrzebany nikt nie chce tego zainicjowac. Ten z poczty byl jedynym, ale z tego, co mi mowil moj i jego kolega, przymierzal sie do tego od kilku miesiecy!!!! (od marca dokladniej rzecz ujmujac). Jest listopad od lipca (mojego pierwszego wpisu) minely 4 miesiace i wczesniej kilka lat kiedy SAMA stalo sie moim drugim imieniem. Wiem, ze wszystko mozna robic samemu: chodzic do kina, na zakupy, ogladac filmy, spacerowac, trenowac -- tak, zreszta, jak robie ----- ale czy czlowiek nie jest stworzony do tego, by dzielic to z kims. Nic nie cieszy tak, kiedy masz swiadomosc, ze ktos o tobie mysli, ktos chce Ci w czyms pomoc, komus na tobie zalezy. Pamietam, jak prawie dwa lata temu poplakalam sie przed moim bylym mezem i on zapytal o co chodzi, kiedy odpowiedzialam, ze zawsze bede sama, ze juz mam dosc, ze ile mozna. On odparl, zebym przestala, ze na pewno tak nie bedzie. Nie wiem, czy to bylo puste pocieszenie, ale poki co tak wlasnie jest i na zadna zmiane sie nie zapowiada.