Nie nadaję się.........

Problemy z partnerami.

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez impresja77 » 22 paź 2016, o 09:28

Dzieci lubią jak jest w domu więcej ludzi. Siostra, brat dziadkowie.
a jak Wy jesteście we dwie to się robi smutno ,cicho, przygnębiająco i nic nie pomoże ,że bawisz się z córką. ona potrzebuje gwaru,śmiechu,zamieszania. taka jest natura dzieci.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 22 paź 2016, o 11:15

Dzień dobry,

przygnębia mnie to. Przygnebia mne fakt, że jestem w niemocy aby zapewnić jej "ten gwar", tą radochę. Muszę zastanowić się, czy jest szansa, możliwości aby to jakoś zmienić, coś wprowadzić. Może zapraszać częściej znajomych do domu?....Temat do przepracowania

....Teraz mając chwilę, napiszę coś o spotkaniu z fajfusem (bo tak go będę nazywać). Zatem fajfus przyszedł w środę z czekoladkami. Dzień wcześniej późnym wieczorem potwierdziliśmy spotkanie. Wówczas, jak już było potwierdzone zaczął mi jeszcze wysyłać smsy ("wydajesz się być wyjątkowa", "z tobą chciałbym namiętnie i powoli"). W głowie zadałam sobie pytanie, po co to pisze, skoro i tak się zobaczymy w celu wiadomym. Przez chwilę nawet wydało mi się, że może tak myśli, ale szybko otworzyła się w głowie szuflada z twierdzeniem Gawrońskiego i Cialdiniego --patrz---mamy tendencje do wiary, ze to co ludzie pisza, jest tym, co mysla. Ocknelam sie. Sroda -czas 43 minuty- tyle trwalo spotkanie (a przeciez kilka dni wczesniej odwolal, bo twierdzil, ze dwie godziny to za malo :) a on musi isc do pracy na 20.
Oczywiscie wyzylam sie troche, czulam sie lzej po calej tej akcji (inaczej do tego nie moge podejsc i juz pisze dlaczego). W trakcie seksu w sumie dbal wylacznie o siebie (a przeciez ja nie jestem wolontariatem porno - nie spotkalam sie z nim tylko po to, by jemu bylo dobrze, ale mi takze). Po seksie nawet mnie nie przytulil. Rozwalil sie na kanapie nago i lezal. Powiedzialam mu, ze jesli chce lub musi isc to moze wyjsc, zeby sie nie krempowal. Nie krempowal sie zatem :) i po kilku minutach wstal, ubral sie, rzucil tanim tekstem "teraz powinnismy umowic sie na kolacje" (za kogo on mnie kurwa ma, ze jest przekonany, ze łyknę takowy tekst jako nadzieja, że może cos ode mnie chce - wczesniej mu wierzylam, ale dawno zaprzestalam). Rezultat 2:0 (szczytowania dla niego). W sumie aby uspokoic siebie stwierdzilam, ze moze nawet dobrze, ze nie widzial mnie dochodzacej, przynajmniej z tej dla mnie maksymalnej chwili nie dalam sie ogolocic. Oczywiscie chcialam tego spotkania, chcialam tego seksu, ale chcialam tego dla obopolnej korzysci, a nie tylko dla jego zaspokojenia. Tu jestem wkurwiona (przepraszam za slownictwo, ale lubie sobie poprzeklinac). Emocjonalnie jest mi on obojetny. Plus z tego spotkania - troche sie wyzylam, spuscilam cisnienie, przypomnialam sobie, jak wyglada fallus w realu (yyyyy?), Minusy - fajfus potraktowal mnie definitywnie jak gumowa lale, wlaczyl program "seks z automatu", nie docenil nawet, kogo ma przed soba (zabrzmi znowu chujowo narcystycznie, ale super figura, zaradna, ladna, wyksztalcona) chociaz pewnie oblatuja go takie sfery i on skupia sie wylacznie na sobie (???). Co o tym sadzicie?
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 22 paź 2016, o 11:36

...Zapomnialam dodać jedno :) w trakcie aktu dzwonil telefon. Za pierwszym razem nie odebral, za drugim powiedzial, czeka zobacze kto to. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, jakby jednak z kims byl. Poniewaz spojrzal na telefon i po chwili dodal "to z pracy" mimo, ze ja w ogole nie pytalam, kto,co, gdzie i jak. To dodatkowo umocniloby mnie w decyzji projketu jednorazowego. Nie tykam cudzych facetow ani doslownie, ani w przenosni.....
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez impresja77 » 22 paź 2016, o 13:44

No to juź teraz wiesz jak nie chcesz , żeby było.
Może napiszesz czego nie chcesz?
Np.-nie chcę z kimś przypadkowym
-nie chcę bez uczuć
-nie chcę tylko na seks się umawiać, a jeżeli juź to ja musze być strasznie napalona i ja muszę wziąć z tego dla siebie jak najwięcej
itd......
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 22 paź 2016, o 19:30

Jutro poświęcę swój dzień, aby zastanowić sie dokładnie, czego nie chcę i wypiszę sobie to kartce. Może przylepi mi się etykietę "nawiedzonej", ale wierzę w fizykę kwantową i tak zwaną siłę przyciągania. Prawie dwa lata temu stworzyłam swoja mape marzeń, wiele z niej spełniło się. Kwestia partnera pozostała jednak w postaci, jak dwa lata temu - czyli bez zmian. Wykorzystałam dzisiaj fakt, że córka jest u swojego ojca i poszłam na długi spacer, przyglądałam się ludziom, mężczyznom. Chciałam się troche zsocjalizować. Jednak los nie chce dla mnie tej socjalizacji. Po spacerze poszlam coś zjeść, weszłam do knajpy i zderzyłam się z zajętymi stolikami. Podeszła pani i pytam, czy coś wolnego a ona mi pokazuje w osobnej wnęce jeden wolny stolik (gdzie nie widać nikogo). No cóż bylam glodna i w sumie taki byl moj zamiar - cos zjesc, ale znowu mimo moich chęci zostałam wbita w kąt, bez widokun na ludzi. Póznije, mowie sobie, ok - pójdę jeszczeę na kawę w jedno miejsce. Tak też zrobilam. W środku siedziały dwie pary i nikt poza tym :). Mam cholerną potrzebę nawet rozmowy, ale nie mam z kim. Jakie to smutno-żenujące. Ostatecznie wylądowałam na siłowni - tam również nie zamieniłam jednego zdania z kimkolwiek. Na dodatek po "styku" z fajfusem w piątek wyskoczyła mi jebitna opryszczka na ustach i jeszcze jebitniejszy syf na środku czoła (??????). Wiecie co, irytujące jest to, że ciągle tylko słyszę jaka jestem zajebista. Skoro tak jest, to czemu sama? A może Ci, co to mówią, wcale tak nie myślą (???) tylko, chcą być mili (???). Ożesz kurwa toczę wielka bitwę z własnymi myślami. Nie chcę się też oszukiwać, czas leci, czas który działa na niekorzyść. Rządzi młode, szanse na fajny związek maleją z roku na rok w coraz intensywniejszym tempie. .......P.s. boję się, że wyniszczam resztki pozytywnych emocji na drugą osobę, że robię się zimna suką. Świadectwo stanowi rezultat po kontakcie z fajfusem. Wisi mi on.....
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 22 paź 2016, o 19:31

...przepraszam, ale czesto nie używam polskich znaków ą/ę ó etc....
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez zajac » 23 paź 2016, o 00:45

Ja z powodów zawodowych czasem zderzam się z przyciąganiem i kwantowością, mam do tego, delikatnie mówiąc, dystans. Tak że do tego wątku się nie odniosę.
Nie wpadlabym nigdy na to, że idąc do restauracji czy kawiarni, nawiążę rozmowę z jakimiś obcymi ludźmi i się uspołecznię. Może jestem mało towarzyska i nie nawiązuję aż tak łatwo kontaktów. Wg mnie do lokalu albo idzie się z kimś, albo idzie się -- z przekonania -- samemu. Po to, żeby się zrelaksować, sprawić SOBIE przyjemność. Podobnie jest z siłownią, kinem czy spacerem. Ani ja nie podejdę do nikogo obcego i nie zagaję, ani nikt do mnie. Oczywiście możemy się umówić, że to ja tak mam, a Ty niekoniecznie.
Ja poznaję ludzi raczej w sytuacjach, w których coś się razem robi, o czymś ważnym się rozmawia, słowem: chodzi o coś innego (może o coś więcej) niż zrobienie na kimś dobrego wrażenia, ocenienie go na podstawie wrażenia itp. Wzajemna sympatia czy jakakolwiek inna więź pojawia się w sposób naturalny i wzmacnia w sytuacjach zwykłych. Np. w pracy czy podczas dzielenia się doświadczeniami dotyczącymi dzieci, czy przez otrzymanie/udzielenie pomocy, czy przez robienie razem czegoś pożytecznego/fajnego/ważnego.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez agik » 23 paź 2016, o 13:32

Pisałaś kiedyś, że poza silownię, nigdzie nie wychodzisz...
Dlaczego?
Nie masz z kim, a samej Ci sie nie chce, czy z jakiegos innego powodu?

Zającu-ja zupełnie inaczej zrozumiałam wczorajsze wyjście Laury. Mam troche mętlik w głowie i ciężko mi wyrażać myśli, ale mnie się to skojarzyło z jedną w powiesci M. Musierowicz - kiedy mała dziewczynka chodzi w mrozie po mieście i zagląda ludziom w okna.
Bo po prostu - szuka ciepła.

Nie tego szukasz, Lauro?
Dlaczego - nie w rodzinie?

Ja myślałam, że Ty się JUŻ umówiłaś z psychoterapeutą... Dlatego się tak dopytywałam.
Zrób to! jak najszybciej.
Znałam kiedys taką dziewczynę, jak Ty.
"Żelazną", samodzielna, odnosząca same sukcesy. Piękną, zaradną, samotna matkę, która chciała wszystko zapewnić swojej córce - i jej zapewniała.
Poszła na terapię.
Przeszła ją.
Teraz jest szczesliwą kobieta i szczesliwą żoną. I matka dorosłej córki. Której nie wypełnia pustki po nieobecnym ojcu, tylko dla której jest i matką i oparciem i przyjaciólką.
Nie musisz szukać po omacku.
Nieczęsto to tutaj piszę, ale - idź na terapię. Coś, gdzieś nie działa, a nie jesteśmy tutaj po to, by Cie oceniać. Możemy uzyć swojego zdrowego rozsądku, doświadczeń zyciowych ( swoich, albo innych ludzi), ale Tobie to nie pomaga. Aż serce się ściska tak patrzeć, jak się miotasz.
A nie musisz.
Nie jesteś od gaszenia pożarów - od tego jest straż pożarna.
I nie jesteś od wszystkiego.

Masz taki bałagan w głowie, że aż trudno Cię zrozumieć.
A porządek jest kluczem wszystkiego.
Zrób go! I nie musisz wcale sama!
Bo nie jesteś sama.
Pomijając to umierające forum i pomijając ludzi, których nie zauważasz wokół - jesteś otoczona ludźmi. Niektórzy z nich - nie są warci Twojego splunięcia. Ale są tacy, dla których jestes ważna i Ci pomogą. Jesli powiesz, czego potrzebujesz.

Ale to tylko tak na marginesie.
Poszukaj terapeuty.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez Sansevieria » 23 paź 2016, o 13:34

Zając, ja jestem z takich "zagajających", ale ale nie sądzę, żeby potrzebę rozmowy dało się zaspokoić takimi przygodnymi rozmówkami. Bo to są z natury rzeczy relacje chwilowe i ulotne, szanse na kontynuację tego rodzaju "znajomości" są bliskie zeru. Wydaje mi się , że słusznie piszesz - relacje się tworzą w sytuacjach, w których ludzi cos łączy, co czynią wspólnie. Ani zjedzenie obiadu ani ćwiczenia na siłowni nie dają szansy na wspólne działania. Jak ktoś idzie sam do restauracji na obiad to z zasady dlatego, że chce ten obiad zjeść samotnie i w spokoju - taki jest stereotyp. Kelner z odruchu zaproponuje takiej osobie stolik na uboczu działając w najlepszej wierze i zgodnie z doświadczeniem zawodowym oraz tym, co mu ewentualnie mówiono na szkoleniach. Na siłownie masa ludzi chodzi po to, żeby się oderwać od własnego codziennego młyna i mieć święty spokój.

Tak w ramach socjalizacji, Lena, to moim zdaniem nie siłownia, indywidualny jogging czy basen, ale sport zespołowy. Jak aktywność pozazawodowa to taka, która ma powstawanie relacji wpisane w pakiet. Z założenia wspólna z innymi realizacja jakiegokolwiek celu wspólnego. Jak się zapiszesz do amatorskiego teatru czy chóru albo do zespołu amatorskiej siatkówki masz znacznie lepszą pozycję wyjściową, bo coś Cię z tymi ludźmi łączy z samego założenia zatem jest na wejściu jakaś otwartość i wspólny temat. Takoż samo przy dowolnej innej działalności wymagającej współpracy w realizacji jakiegokolwiek wspólnego celu czy realizacji wspólnej pasji. Wybór jest ogromny, znajdź Lauro coś co lubisz czy coś na czym Ci zależy czy co Cię ciekawi i dołącz do jakiejś grupy mniej czy bardziej formalnie zorganizowanej. Z tego co napisałaś mnie jasno wynika, że nie żaden los nie chce dla Ciebie socjalizacji tylko Ty się do tej socjalizacji zabrałaś w sposób racjonalnie rzecz postrzegając gwarantujący brak sukcesu.

Tak przy okazji zaś to jak moja córka była w wieku Twojej bardzo fajnie się "zsocjalizowałam" przy okazji wożenia jej na zajęcia dodatkowe i odbierania z tychże. Wspólne oczekiwanie, aż dzieci wyjdą z zajęć sprzyja pogawędkom z innymi oczekującymi na to samo rodzicami. Ponieważ moje dziecię w tej sprawie w wieku lat od 8 do mniej więcej 14 było zaiste "podręcznikowe" czyli zmieniało te zajęcia z dużą częstotliwością poszukując tego, co naprawdę polubi i idąc z prądem (ja chcę to, co koleżanki) poznałam masę ludzi i z niektórym te rozmówki przy okazji oczekiwania przerodziły się we współpracę w dowożeniu i odwożeniu dzieci i w jakieś relacje natury towarzyskiej też.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 24 paź 2016, o 09:41

Dzień dobry,

nie odpisywałam wczoraj, bo przyznam się szczerze, że humor miał tendencję spadkową i miałam full wyjebkę na wszystko. Agik piszesz o tym, bym udała się do specjalisty. Jak wspomnialam wczesniej zrobie to. Znajde odpowiedniego i zapewne zapisze sie na terapie. Poki co naprawde mam mlyn zarowno w sferze zawodowej, edukacyjnej mojej i córki. Pytalas również, czy nie wychodzę, bo nie mam z kim, czy tez mi sie nie chce. Alez wlasnie wychodze, jak sama pisalam: spacery, silownia, knajpa czy kawiarnia. Zazwyczaj sama. Czy nie mam z kim? Tak, nie mam z kim, wiec robie to sama. Kolezanek mam malo, zeby nie powiedziec, ze ich nie mam. Te, ktore sa, znajomosc opiera sie wylacznie na pracy zawodowej. One zajete, sfokusowane na rodzinie, a ja juz nie mam ochoty naciskac na spotkanie, bo ile mozna. Wychodze, bo znajomi, mowia, ze siedzac w domu, na pewno nikt sie nie zjawi. Coz wychodze i tez nic sie nie zmienia. Kiedys sluchajac pewnego coacha personalnego chwycilam zdanie "chcesz zmiany, zacznij ja od siebie" . Coz poki co chujowo, bo nie zmienilo to niczego. Myslalam moze, ze te nowe studia beda przelomem (oczywiscie docelowo nie poszlam tam, aby znalezc partnera na zycie, ale moze przy okazji :)
Jak wspomnialam 3/4 zonaci, dwoch wolnych, ale nie zmusze sie, zaden nie podoba mi sie nawet w 1% pod zadnym wzgledem.
Zastanawialam sie, co moglabym jeszcze robic, ale niestety procz ewentualnego zapisu na taniec typu hip hop nic mi juz nie przychodzi do glowy. Ten pomysl jednak tez wydaje sie byc bez sensu, bo srednia wieku pewnie by mnie powalila na kolana. Skad ta pewnosc? Ano dwa lata temu corka chodzila na zajecia taneczne i widzialam, jakie osoby pojawiaja sie na tancach ( w jakich przedzialach wiekowych - nastolatki). A inny rodzaj tanca mnie nie pociaga. Marzy mi sie tez jazda na rolkach, ale jak tu zapisac sie do jakiejs grupy, skoro ja nawet nie potrafie na nich jezdzic, no i sezon teraz juz nierolkowy. Wiecie co, czuje jakbym zamiast serca miala dziure, a w oczach jakas pustke. Do fajfusa czuje jakies obrzydzenie. Zastanawiam sie, czy to nie mechanizm obronny, cos na zasadzie "wypierania". Paradoksalnie sluchajac muzyki i slow Sokola (wiem, wiem jak kobieta w tym wieku moze tego sluchac :) utwierdzam sie w przekonaniu, ze swiat faktycznie lada moment pierd......lnie. .....Sytuacje, ktore spotkaly mnie w zyciu, bardzo mnie bolaly, ale dzieki temu bolowi stalam sie silniejsza. Jak placze to sama, kiedy nikt nie widzi. Zatem kazdy mysli, ze jestem szczesciara a jak jest, wiecie........
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez Sansevieria » 24 paź 2016, o 11:35

Chcesz zmiany - zacznij od siebie - znane i w sumie sensowne, bo jedyną osobą, którą masz moc zmienić jesteś Ty sama. :) Co nie oznacza przymusu zmieniania siebie, raczej uzyskanie samoświadomości i w konsekwencji świadomą decyzję czy i co zmieniać.
W sprawie tych pozazawodowych aktywności i związanej z nimi socjalizacji zauważ, że wpadły Ci do głowy "inne warianty siłowni". A socjalizacja nie na tym polega. Tu jest potrzebne włączenie się w grupę, a nie kolejne działania indywidualne połączone z nadzieją, że może przypadkiem kogoś spotkam, jak to było w przypadku podjęcia studiów kolejnych. Tak ogólnie najlepiej się sprawdza dawanie czegoś innym (ludziom indywidualnym, zwierzętom, społeczności lokalnej czy większej niż lokalna itpd) w formie zorganizowanej, bo w takich działaniach jest większe otwarcie, większy ruch i zwyczajnie więcej ludzi, to jest bardziej dynamiczne. Cel działalności inny, nie "ja" i "dla mnie" tylko "my" i "dla nich". Spectrum jest ogromne, ale z jakiegoś powodu myśl Twoja się ku tego rodzaju działaniom nie skierowała. Wpadłaś na całkiem indywidualne rolki oraz całkiem indywidualne lekcje tańca. To coś mówi o tym, jaką osobą jesteś. I nie jest to krytyka tylko informacja o Tobie taka "na teraz". W nawiązaniu do zacytowanego hasełka dotyczącego zmiany masz dwie możliwości - albo zostaniesz jaka jesteś albo coś zmienisz.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez impresja77 » 24 paź 2016, o 12:49

Sokół ma akurat dobre teksty.
Ale nic nie pie.....nie , bo nawet jeżeli będzie jakaś wojna czy katastrofa to część ludzi jednak wyjdzie z tego cało, więc tylko Świadek Jechowy wróży ciągle i niezmiennie od lat , że to juź koniec świata.
Daj sobie spokój z takimi banałami.
Może zapisz się do wolontariatu ?
Ludzie i zwierzaki są potrzebujący.
A i mała by się cieszyła jakbyś jakimś zwierzętom pomagała. Poszła by z Tobą , od razu weszłybyście w środowisko i każdy by wiedział, że masz córkę.
Ciagłe rozpoczynanie studiów to jest ucieczka od poszukania pomysłu na życie .Naukowcy na uczelniach ciagle sie uczą. A Ty masz wystarczajace wykształcenie . Całe życie można przeżyc będąc tylko uczniem. A nie lepiej zacząć życ tu i teraz , budować swoje istnienie, a nie uciekac od siebie w kolejne studia?
Życie to jest tworzenie nowego bytu , a studiowanie to powielanie cudzych bytów. To jest życie życiem innych i ich zdobyczami i mądrościami.
Zacznij na bazie tego co już wiesz tworzyć siebie, swoj dom i rodzinę, taka jaka masz teraz.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 24 paź 2016, o 15:24

.....bo to jest wlasnie tak, jak sie nie ma pomyslu na siebie to sie lezie w studia. Fakt niezaprzeczalny "studiowanie to powielanie bytow". No tak, nie umiem odnalezc sie w swoim bycie to wlaze, w te zbadane. Wolontariat fajna sprawa. Jakis czas temu nawet przemknelo mi przez mysl, zeby wspierac chore dzieci chociazby. Zreszta jak w szkole corka ma jakas akcje, to zawsze w niej bierzemy udzial. Czy to kupowanie szczoteczek i past do zebow dla dzieci z Afryki,czy kupowanie nasion dla tego kontynentu. Wczoraj wieczorem pomyslalam sobie, ze najlepiej by bylo gdybym poznala faceta z domu dziecka. Takie osoby doceniaja instytucje rodziny i maja niesamowita chec i sile do budowania, bo odczuwaly przez najwazniejsze lata swego zycia, brak tego wlasnie..... ehhhhhh.
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez impresja77 » 24 paź 2016, o 16:35

Nie prawda ! Ludzie z domu dziecka jezeli nie mają przepracowanej traumy sieroctwa nie są dobrymi partnerami bo mają dużo deficytów, ktorym nie zawsze mogą sprostać ludzie z pelnych rodzin.
Czy musisz zaraz isc do chorych dzieci albo do Afryki?
Idź do schroniska ze zwierzątkami. Idź tam gdzie Cie choć trochę pociąga temat. Rob cos z ludzmi a nie znowu sama kupujesz nasionka. Wszystko aby z dala od Ciebie. Nie masz problemu z bliskością. ?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Nie nadaję się.........

Postprzez LauraK » 24 paź 2016, o 16:49

Wychodzi na to, ze mam problem z bliskoscia. Przez lata bycia samej zdalo mi sie blizej byc "do samotnosci". Zreszta zlapalam sie nawet w tym na ostatnim zjezdzie, gdzie byl podzial na grupy i trzeba bylo dokonac pewnych obliczen, a ja wtedy odrzeklam "dobra to wy liczcie, a ja sobie sama przekalkuluje". Niestety, jak przez gowniane 8 lat robilo sie wszystko samemu, to trudno z dnia na dzien wskoczyc w inny program dzialania. Malo tego jak mam kogos prosic o pomoc, to tez wole sama. Kilka razy prosilam, sparzylam sie i tez przestalam. Oto moj swiat, taka chujnia, bujnia z dala od kontaktow. ................
LauraK
 
Posty: 171
Dołączył(a): 5 lip 2016, o 06:53

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 107 gości