przez LauraK » 25 wrz 2016, o 19:27
Dobry wieczor,
oczywiscie wszystko sie zgadza. Ja sfokusowana na jednym pozwalam, aby zycie uciekalo mi bokiem. Walcze z tym, pracuje nad tym, ale bywa roznie. Niezaprzeczalnie interesowalby mnie wylacznie facet, ktory zaakceptuje mnie i moja corke. Nie wyobrazam sobie zycia z kims, kto jest ze mna, a mojego dziecka nie lubi. Nie bede ukrywac, ze przechodza mnie ciarki na mysl, ze moge nie doznac juz "jak to jest byc z kims". Czuje i jawnym jest fakt, ze w tym obszarze dziczeje. Same widzicie po moich wpisach, ze nie umiem sie w pewnych sytuacjach zachowac. Nie umiem pewnych kwestii dojrzec, ze cos mi umyka, ze wiele sygnalow odbieram blednie. Im wiecej czasu uplywa, tym bardziej umyka moja umiejetnosc ewentualnego wspoldzielenia zycia z ta druga osoba.... Bedzie troche brudnych slow, ale ...Ja pierdole popatrzcie same. Jestem w firmie i kazdego dnia wiele moich znajomych, takze kolegow stoi w kolejce aby kupic sobie kanapki. Pytalam kilka razy jednego dlaczego ty sobie nie zrobisz sniadania do pracy. Odpowiedz oczywista: bo mu sie nie chce. Zesz kurwa jaki z tego moral: skoro "im" nie chce sie robic dla samego siebie nawet "glupiej" kanapki, ktorej zrobienie zajmuje maksymalnie 10 minut, to jak moze mu sie chciec zabiegac o kobiete w czasach, gdy za jednym kliknieciem ma aplikacje randkowe lub te bezposrednio z umawianiem sie na seks. Po co krazyc kolo czegos, skoro zaraz obok jest centralne wejscie do tego, co jednego lub drugiego interesuje. Ponadto wczoraj na silowni wkurzyl mnie moj kolega. Standardowo narzekal na swoja eks zone: ze ona mu nie prala, ze odkad jej nie ma to jest czysto i porzadek. A ja mu zadalam pytanie: a czy ty jej prales? Czy psim obowiazkiem zony jest pranie?? Przeciez to kwestia podzialu obowiazkow "wsi typie" - pomyslalam. Tak samo tamtem "z poczty" przy jednej z rozmow wyrzucil "tamta to taki dusigrosz, zyd taki byla. Ja jak mam kase to wydaje, a nie sie szczypie." Wtedy ja bez komentarza pomyslalam sobie, zatem jak to? Przez 12 lat byles z nia i ci to nie przeszkadzalo i nagle stala sie dusigroszem??? No i kolejny typ - kolega z pracy. Rozstal sie moze z 6/ 7 tugodni temu ze swoja dziewczyna. Nie minelo kilka dni a on jak dziki szukal juz kontaktu z innymi koboetami, wlacznie ze mna. Zalil sie, ze on musi sie do kogos przytulic, z kims byc, rozmawiac. Kierwa, widac uczucia miedzy nimi nie bylo. Wygrywa jego ego i zaspokajanie wlasnych potrzeb "aby z kims byc". Obecnie dorwal rozwodzaco sie dziewczyne. Pytanie, jak dlugo to bedzie trwalo i czy ona tez nie potraktuje go jak pomostu. Te wszystkie historie, mysli tlocza i roja sie w mojej glowie, jak dzikie mrowki. W jakich czasach ja zyje? W dodatku sama stepilam swoja intuicje i zmysly. Jestem zla na siebie, ze jak ktos mi sie "podoba" to daje szanse i szanse, i kolejna szanse, do momentu az mnie pierdolnie "pan ktos" z kilku stron ://// glupia, slaba ja............