Mam takie przemyślenia na ten temat,bo też mnie to wszystko kiedyś zastanawiało...i doszłam do wniosku że przy pierwszej miłości człowiek jest takim idealistą,bardziej naiwnym i nastawionym bezkrytycznie.Gdy przyjdzie do rozstania-to wszystko bardzo boli.Pierwszy ból rozstania,tak samo jak pierwszą miłość zapamiętuje się chyba najbardziej...
Do kolejnych związków podchodziłam z większą rezerwą(rezerwa ta wychodziła na wierzch gdy okres zakochania mijał).Teraz jestem w najdłuższym w swym życiu związku i dopuszczam rozum,czasem nawet na równi z sercem.Wiem już że miłość jest taka romantyczna i wzniosła tylko w romansidłach i serialach wenezuelskich,w życiu realnym to tak nie wygląda,co nie znaczy że jest gorzej
Myślę że czasem trzeba zaakceptować że nie jest już jak za pierwszym razem,to takie swojego rodzaju zderzenie wyidealizowanego obrazu miłości z rzeczywistością.Kiedy się to zaakceptuje to można już dalej odkrywać inne płaszczyzny i aspekty tego uczucia i bycia z drugą osobą
Te przekonania opieram na własnym doświadczeniu,ale wiem że granice są płynne i nie zawsze musi tak być
Chciałam tylko spojrzeć na problem z innej strony.
Pozdrawiam!