Dzien dobry,
przeczytalam Wasze wpisy i kazda z Was ma kolejny raz racje, chociaz w pewnych kwestiach moglabym sie delikatnie spierac, to ogolnie pilka jest po Waszej stronie. Odnoszac sie do postu Impresji. Bezzapczeczalnie potwierdzam, ze jestem osoba zbudowana ze sprzecznosci. Jestem ambitna, lubie sie rozwijac zawodowo, staram sie doksztalcac. Wewnetrznie natomiast czuje sie dziewczyna, a nie kobieta. Pomijam fajt, ze wizualnie nikt nie daje mi tyle lat ile mam, to i ubieram sie luzacko i zachowuje poza praca oczywiscie takze w podobny sposob. Nawet muzyki, ktorej slucham nie mozna nazwac powazna, bo daleko stoi od melodii rudego ksiedza (Vivaldiego) czy Chopina. Rozwoj emocjonalny ma tendencje spadkowa, niestety. Impresjo dziwisz sie, dlaczego sie tak zachowuje, jednak sprawa dla mnie jest dosc prosta i oczywista. Jesli czlowiek przestaje "praktykowac" cokolwiek, zapomina nawet o podstawach, zapomina, jak to jest poruszac sie w danym obszarze. Generalnie ja juz nawet nie wiem, jak postepowac w relacji damsko-meskiej, czuje sie, jak czlowiek, ktory widzial i stracil wzrok, a obecnie musi nauczyc sie zyc w takich warunkach na nowo.Co do mamy. Moje oczekiwania w trakcie rozmowy, byly inne, niz to, co otrzymalam. Mimo, ze moja corka, czasami ma swoje "male" problemy, nigdy nie powiedzialam jej, ze ja cos przezywam bardziej niz ona, zawsze staram sie doradzic, wysluchac. Moja matka nawet nie potrafila mi nigdy doradzic w sprawach damsko-meskich. Zawsze tylko slyszalam "nie wiem". Nie chce jej blamowac, bo ogolnie zawsze starala sie byc dobra opiekunka, ale nasze drogi chyba rozeszly sie jakis czas temu i mysle, ze juz nie jest nam ku sobie, tak, jak to bywalo. W trakcie ostatniej rozmowy telefonicznej nie obrazilam jej zadnym slowem, po prostu wylaczylam sie. Nie czuje sie winna. Na ta chwile dalej obstaje przy tym, ze moglaby sie ze mna skontaktowac, ale milczy, bo tak jej chyba wygodniej. Ja tez nie mam checi na kontakt, zatem rowniez milcze. Skoro moj problem, tak jej ciazy na plecach, to ja odciaze....Zajacu, co do twojej wypowiedzi. Czesciowo uwazam sie winna za kontakt z tym czlowiekiem. Bazujac na "rzuconych" kilkunastu tekstach z jego strony, wcisnelam go na sile w ramy wymarzonego obrazu relacji damsko-meskiej. Tymczasem okazalo sie, ze jego slowami to sobie nawet d...py nie mozna podetrzec, bo watpliwy pozadany efekt koncowy. A co do pytania czy wole analizowac czy uciekac od wnioskow. Coz niekazde wnioski sa wygodne, czasami kluja i bola, ale ja jestem typem analizatora, jesli cos zrozumiem, jest mi latwiej isc do przodu i przeklnac porazke. Nie jestem psychologiem, terapeuta, nie mam zadnych kwalifikacji w tym obszarze, ale wydaje mi sie, ze mam nawet nerwice, albo sklonnosci nerwicowe w zakresie analizowania. Przez glowe przewijaja mi sie ciagle wypisywanie przez tego typa tresci: "masz problem zawsze pomoge", ""nie mam na ciebie wywalone i nie bede miec", "z tego moze byc cos fajnego", etc. Co za cholerny typ, chyba chcial miec pelna kontrole nade mna, tak zaklepac sobie mnie w razie "W" (moze jak nie wyjdzie mu z innymi pannami). Pytal czy mam FB, chcial wiedziec, gdzie mieszkam dokladnie (ulica,dom), pytal o poprzednia relacje, czy bylam z kims w zwiazku po rozwodzie. Napisal mi nawet, ze jestem dobrym materialem na zone
)))))) pisze to, i chyba sama czuje jakbym zderzala sie z jakims zyciowym absurdem........