Mężatka od 3 lat.
W związku od 10.
Mój mąż to świetny facet. Mój najlepszy przyjaciel. Po różnych perypetiach decyzję o ślubie podjęliśmy świadomie. Jest między nami ogromne uczucie. On nie widzi poza mną świata.
Dzieci brak.
Łączy nas wszystko. Jest ogromne uczucie.
Od czterech miesięcy mam romans.
Wiem, że to absolutna pomyłka.
Człowiek jest niestabilny emocjonalnie, leczy się psychiatrycznie, ma problemy z uzależnieniem, problemy w łóżku. Ogólnie w bilansie mąż / kochanek wypada baaaardzo bledziutko.
Zostawił dla mnie żonę po 3 tygodniach naszej znajomości. Na moją prośbę wrócił do niej. Przez święta zerwał z nią ostatecznie. Wyprowadziła się. Mają cały czas kontakt, więc może się to różnie skończyć.
Tak jestem zazdrosna.
Trwam w tym. I zachowuje się absurdalnie. Wiedząc, ze to totalna porażka, lgnę do niego, jak ćma do ognia. Przyłapuję go na kłamstwach, właściwie co rusz, a lgnę...
To absurd, ze swoje idealne, wspaniałe, przepełnione zaufaniem, pasją i miłością życiem chcę zamienić na taki absolutny brak stablilizacji. Na taki szit. Na kolesia, który nie jest mi w stanie zaoferować NIC. Ani stabilizacji finansowej, ani uczuciowej, ani dobrego seksu. Przez te cztery miesiące wiele razy zdarzało się, że się odsuwał, wracał. Byl jak kamien a jak widział, ze chce uciec, zapewniał o miłości.
Nie ma pracy. Kłąmie. Wiele mówi, mało robi.
Zaskakuje samą siebie. Zaskakują mnie moje reakcje.
Wybuchnie mi głowa!