impresja77 napisał(a):Zrób sobie bilans.
A ten drugi poza wielokrotnymi orgazmami coś Ci oferruje? Jakieś wspólne życie?
Księżycowa napisał(a):A no i ja bym pojechała. Moze to go czegos nauczy, ze nie jestes jego słuzaca tylko czlowiekiem przwde wszystkim i ma sie luczyc z Twoim zdaniem a nie stawiac Cie przed faktem dokonanym. NIE MASZ obowuązku zostawac.
Wiem, ze nasze babcie i matki maja inny swiatopoglad w tym temacie ... ale błedny, destrukcyjny dla siebie samych. Tego juz sie nie stosuje.
impresja77 napisał(a):I czy w tym wypadku to nie jest właściwe,że ta jedna osoba ,której wszystko nie pasuje ,ma na tyle przyzwoitosci ,ze dla dobra ogółu,dla wyzszych celów (np.spokojne święta ,magiczne dla dziecka) ,dla tego ,zeby nie robić rozpirzenia wszystkim postanawia sie akurat w te dni dostosować ?
zajac napisał(a):Ale czymś zupełnie innym jest uprzedmiotowienie osoby -- i sytuację przedstawioną tutaj ja tak właśnie odbieram. Mnie osobiście szlag by trafił, gdybym się dowiedziała, że mam jakieś psie obowiązki wobec kogoś (może jedynie wobec dziecka ma się tego rodzaju obowiązku, chociaż i tu słowo "psie" nie jest najlepszym określeniem).
A sprawą jeszcze inną jest to, że zachowanie męża Kotka prawdopodobnie nie ma teraz dla Kotka żadnego znaczenia --- albo ma na zasadzie negatywu: im gorzej, tym dla niej lepiej. Kolejny przykład tego, że się nie układa...
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 199 gości