Znowu.

Problemy z partnerami.

Re: Znowu.

Postprzez zajac » 1 wrz 2015, o 09:25

Nie wiem, Honest. Masz rację, że nie można swoich deficytów wyrównywać w ten sposób. Ale czy trzeba mieć całkiem poukładane życie -- nie wiem. To chyba zależy, czy bierze się na siebie długoterminowe zobowiązanie, czy tylko chodzi o jednorazowy udział w jakiejś akcji, np. zbiórkę jedzenia i koców dla zwierząt ze schroniska czy wysłanie paczki rodzinie dotkniętej klęską żywiołową -- za jakiś czas można to zrobić znowu, jeśli się zechce. Niektórzy po prostu mają potrzebę robienia czegoś dla innych i jeśli jest się taką osobą, to może warto tę potrzebę realizować, zamiast na siłę skupiać się na sobie. Choćby na tym forum -- bywa, że osoba, która sama nie ma jeszcze poukładanego życia, potrafi coś wartościowego napisać komuś, kto potrzebuje bardziej. Nawet jeśli sama do końca nie umie określić, po co i dlaczego to robi, to obie osoby coś zyskują.
Poza tym wydaje mi się, że sama próba wyobrażenia sobie robienia czegoś może pomóc w zmianie swoich schematów myślowych. Wg mnie np. jeśli człowiek próbuje się opiekować skrajnie niezaradnym partnerem czy dorosłym dzieckiem, to wcale nie wynika to z altruizmu. I może właśnie wyobrażenie sobie, jak by to było _naprawdę_ się opiekować kimś potrzebującym, pomogłoby to sobie uzmysłowić, zobaczyć, że o coś innego chodzi. Pewnie brzmi to pokrętnie :-D
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Znowu.

Postprzez Tinn » 1 wrz 2015, o 12:17

zajac napisał(a):
Poza tym wydaje mi się, że sama próba wyobrażenia sobie robienia czegoś może pomóc w zmianie swoich schematów myślowych. Wg mnie np. jeśli człowiek próbuje się opiekować skrajnie niezaradnym partnerem czy dorosłym dzieckiem, to wcale nie wynika to z altruizmu. I może właśnie wyobrażenie sobie, jak by to było _naprawdę_ się opiekować kimś potrzebującym, pomogłoby to sobie uzmysłowić, zobaczyć, że o coś innego chodzi. Pewnie brzmi to pokrętnie :-D

Dla mnie taki pomysł wcale nie jest zagmatwany, wydumany.
Sama w trakcie terapii dostawałam sygnały przekierowywujące moje instynkty opiekuńcze na zwierzaka, dziecko w rodzinie,wolontariat.I pamiętam, że absolutnie tego nie chciałam.
To nie był altruizm i chęć życia dla kogoś i poświęcania się drugiemu człowiekowi.
Piszę oczywiście o swoim przypadku.
Ja z tej relacji miałam swoje korzyści.
Miałam swoją adrenalinę, miałam swoją walkę, czułam , że żyję, byłam w tym znanym mi wirze zdarzeń, w centrum akcji. To było życie,walka o oswojenie drapieżnika, a nie jakieś tam małżeństwo z rozsądku z nudnym, łysiejącym chłopakiem z sąsiedztwa czy kolegą ze szkoły.
Przeciwnik był trudny i najłatwiej było nim sterować poprzez zaspokajanie potrzeb np finansowych, mieszkaniowych. Ba ja swojemu 2 samochody nabyłam.
Skakałam w tym zwiazku po wszystkich trzech rogach trójkata Karpmana. Byłam ofiarą (wtedy się wyszlochiwałam się na forum), byłam wybawcą(wtedy też trąbiłam o sobie jaka to ja dla niego dobra i wspaniałomyślna) ale byłam też katem(prześladowcą). W tej odsłonie siedziałam cichuteńko jak mysz pod miotłą.Ba sama przed sobą to zakłamywałam.
Moje opiekowanie się nim miało na celu zobaczenie siebie we wspaniałym świetle we własnych oczach i oczach życzliwego audytorium , któremu się zwierzałam. Pobudki dobrego czynienia nie leżały w mojej skłonności do altruizmu tylko w chęci poprawy podniesienia własnej zaniżonej(ba totalnie nieistniejącej)samooceny.Ja rozpaczliwie, głupio, za wszelka cenę chciałam się czuć z siebie dumna.
Dlatego wybierałam problemowego faceta, z nałogami bo jego mogłam wyciągać z nałogu, długów kłopotów.
Im on był niżej w hierarchii , rankingu życia tym ja jego "darczyńca" byłam wyżej.
Może Feniks ma inaczej. Moja współuzależnieniowa relacja z alkoholikiem była taka jak opisuję.
Dopiero zaakceptowanie siebie taką jaką jestem, polubienie siebie i nie udawanie innej niż jestem wyciągnęło mnie z tego układu
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: Znowu.

Postprzez Honest » 1 wrz 2015, o 15:50

Zając, ależ Ty piszesz jasno i przejrzyście :)
A życie poukładane całkowicie - to niemożliwe. Ale tak, aby, mówiąc kolokwialnie, normalnie funkcjonować, to jest możliwe.
Fajny pomysł ze schroniskiem. zwierzęta mają na ludzi niesamowity wpływ. Dogoterapia to nie wymysł przecież. Świetna sprawa.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Znowu.

Postprzez repley » 9 lis 2015, o 18:37

Tinn napisał(a):Ja z tej relacji miałam swoje korzyści.
Miałam swoją adrenalinę, miałam swoją walkę, czułam , że żyję, byłam w tym znanym mi wirze zdarzeń, w centrum akcji. To było życie,walka o oswojenie drapieżnika, a nie jakieś tam małżeństwo z rozsądku z nudnym, łysiejącym chłopakiem z sąsiedztwa czy kolegą ze szkoły.
Przeciwnik był trudny i najłatwiej było nim sterować poprzez zaspokajanie potrzeb np finansowych, mieszkaniowych. Ba ja swojemu 2 samochody nabyłam.
Skakałam w tym zwiazku po wszystkich trzech rogach trójkata Karpmana. Byłam ofiarą (wtedy się wyszlochiwałam się na forum), byłam wybawcą(wtedy też trąbiłam o sobie jaka to ja dla niego dobra i wspaniałomyślna) ale byłam też katem(prześladowcą). W tej odsłonie siedziałam cichuteńko jak mysz pod miotłą.Ba sama przed sobą to zakłamywałam.
Moje opiekowanie się nim miało na celu zobaczenie siebie we wspaniałym świetle we własnych oczach i oczach życzliwego audytorium , któremu się zwierzałam. Pobudki dobrego czynienia nie leżały w mojej skłonności do altruizmu tylko w chęci poprawy podniesienia własnej zaniżonej(ba totalnie nieistniejącej)samooceny.Ja rozpaczliwie, głupio, za wszelka cenę chciałam się czuć z siebie dumna.
Dlatego wybierałam problemowego faceta, z nałogami bo jego mogłam wyciągać z nałogu, długów kłopotów.
Im on był niżej w hierarchii , rankingu życia tym ja jego "darczyńca" byłam wyżej.
Może Feniks ma inaczej. Moja współuzależnieniowa relacja z alkoholikiem była taka jak opisuję.
Dopiero zaakceptowanie siebie taką jaką jestem, polubienie siebie i nie udawanie innej niż jestem wyciągnęło mnie z tego układu

W końcu chciałam się odezwać :wink: Wszystko fajnie, ale czemu odnoszę wrażenie, że nadmiernie psychologizujecie? Np. kwestia wyboru partnera. Tinn, z tego, co przeczytałam (a przeczytałam Twój wątek prawie od dechy do dechy), to miałaś marzenia, co do założenia rodziny i jak się zakochałaś, to to marzenie przybrało postać jego. Owszem, można wybrać męża z rozsądku, moja koleżanka tak sobie wybrała i facet się z nią męczy, bo on się zakochał. Ale w przypadku osób z deficytem miłości, to tak nie działa. Muszą być uczucia.
Jesteś zawiedziona, przeorana walką przegraną, bo czy dobrze mi się zdaje, że miałaś nadzieję, że on Cię kocha? Wybierze Ciebie, a odrzuci alkohol? Zmierzam do tego, że psychologizowanie nie zastąpi potrzeby bycia szczęśliwym u boku partnera, potrzeby założenia rodziny. Można się oszukiwać, że polubiłam siebie, zaakceptowałam itd. Tyle, że prawda jest taka, że rzecz w tym, że się zostało w jakiś tam sensie odrzuconą i zranioną i jest smutno, bo zamiast żałoby, zmuszania się do miłości samej siebie, akceptacji, chciało się miłości od niego i jego akceptacji. Trochę się tutaj zaplątałam, więc wracam do meritum. Tinn, odbądź żałobę, pogódź się, że on Cię nie kochał i nie rezygnuj ze swoich marzeń. Tak sobie myślę, że to jest recepta na to, żeby wyjść z apatii, uwierzyć w siebie.

A co Feniksa, to mam wrażenie, że pojawi się po raz kolejny z nową historią-patologią. Widzę analogię do hazardzistów. Nie umieją żyć bez hazardu. Nie da się uspokoić, zająć sobą, bo od dawna Feniks sobą nie jest. Czego do tego potrzebuje? Dystansu i bycia z dala od niego i dopóki on jej na to nie pozwala, tak ona nic nie zrobi, bo nie umie. W przypadku narkomanów, to są ośrodki, detoksykacja, odizolowanie i zamknięte grupy, a tu co? Forum to tylko wirtualność. Na żywo żadnego wsparcia nie ma i to jest problem.
repley
 
Posty: 3
Dołączył(a): 16 paź 2015, o 21:16

Re: Znowu.

Postprzez impresja77 » 9 lis 2015, o 18:52

Czy partner Tinn nie kochał?
A może kochał tak jak umiał , ale był alkoholikiem , więc nałóg nakładał się na związek, na miłość. Współistniał trzeci warunek, który zaburzał i relacje i partnera.
Bo czy miłość to jedynie książkowe traktowanie partnera. ? Czyli szacunek, odpowiedzialność , lojalność, uczciwość , prawdomówność oraz wszelkie prawe działania? Przecież można w ten sposób traktować partnera , ale go nie kochać.
A można mieć wiele odwrotnych, negatywnych zachowań i kochać.
Miłość to uczucie, to emocja, a postępowanie człowieka to charakter.
Partner mógł kochać Tinn, darzyć ja uczuciem, pragnąć, a jednocześnie zmarnowny nałogiem, źle traktować.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Znowu.

Postprzez repley » 9 lis 2015, o 19:27

impresja77 napisał(a):Czy partner Tinn nie kochał?
A może kochał tak jak umiał , ale był alkoholikiem , więc nałóg nakładał się na związek, na miłość. Współistniał trzeci warunek, który zaburzał i relacje i partnera.
Bo czy miłość to jedynie książkowe traktowanie partnera. ? Czyli szacunek, odpowiedzialność , lojalność, uczciwość , prawdomówność oraz wszelkie prawe działania? Przecież można w ten sposób traktować partnera , ale go nie kochać.
A można mieć wiele odwrotnych, negatywnych zachowań i kochać.
Miłość to uczucie, to emocja, a postępowanie człowieka to charakter.
Partner mógł kochać Tinn, darzyć ja uczuciem, pragnąć, a jednocześnie zmarnowny nałogiem, źle traktować.

impresja, nie odbierz tego, jako atak na siebie, to moje zdanie, że czytając powyższy tekst mam wrażenie, że Ty z tych, co to aby się bronić, manipulujesz.
Są różne rodzaje miłości, a tu chodziło o partnerską, skoro alkohol był przeszkodą do partnerstwa, a zarazem normalnego związku, to oczekiwania, co do tej miłości były jednoznaczne ze strony Tinn. Jej partner nie podjął pałeczki, więc czy to była miłość z jego strony? Jeżeli była to na zasadzie trójkąta: ty, ja i alkohol. Czy trójkąty to związek? Może być pod warunkiem zgody trojga, a Tinn chciała bez.

Owszem, miłość to uczucie, emocje, ale przede wszystkim czyny, a charakter to jest coś, co w sobie też kształtujemy, godzimy się, idziemy w danym kierunku. Jeżeli krzywdzimy osobę, którą kochamy, to żadne usprawiedliwianie się, że mam taki charakter, ale przecież cię kocham nie przejdzie.

A na koniec, to jak można być prawdomównym z partnerem i go nie kochać? W grę wchodzi sytuacja, że jestem z nim, bo kłamię, że kocham, bo zakładam, że druga strona jest z miłości, że o taki układ chodzi. Korzyść taka, że jestem kochana, ale za cenę kłamstwa.
repley
 
Posty: 3
Dołączył(a): 16 paź 2015, o 21:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uciyotu i 203 gości