przez feniks33 » 18 sie 2015, o 07:13
Boszzz, niech to już się skończy…
Wczoraj gdy powiedziałam, że nie chcę jechać ogladać mieszkania skoro on się z babami umawia i nie chce skończyć wyszedł gdzieś. Wrócił z nowiutkim telefonem. I pyta co teraz zamierzam, gdzie będę mieszkać. Mówię, że nie wiem a co, mam wypierdalać? A on swoje, co zamierzam bo on zaraz zabiera rzeczy i się wyprowadza. Powiedziałam, że poradzę sobie. Zaczął coś od nowa, że nie chciałam od razu jechać mieszkania oglądać to teraz mam, mówię, że nie chciałam bo się umawiał i nadal robi to samo, poza tym twierdzi, że nikim dla niego nie jestem to po co… On na to, że będzie się umawiał bo nic nie robię, on mi powiedział, że jak nie będzie miał dokumentu to tu nie zostanie i nie będzie miał ani żony, ani dzieci, nic. A przecież robiłam co chciał – wnioski do sądu, zgoda na ślub, latanie po urzędach, kupiłam samochód żeby mógł pracować, teraz mieliśmy zmienić na busa, pogadywał coś o firmie znowu… Chciałam żeby tu został. A on do mnie, że nic nie robię…
Koniec końców podczas tej rozmowy zaczęłam się pakować, zabrałam swoje bambetle i poszłam, nie słuchając już co on tam jeszcze mówi… Miałam po prostu ochote uciec i nie słuchać tych bredni i pretensji bo sprawiały mi niemal fizyczny ból. Skręciłam nawet w boczną drogę żeby go zmylić ale dogonił mnie. Powiedział, że albo teraz dzwonię i wynajmuję to mieszkanie albo nigdy więcej go nie zobaczę. Zadzwoniłam, umówiłam się, pojechaliśmy, obejrzeliśmy… Bardzo fajne i tanie mieszkanko, umówiliśmy się na nastepny dzień na podpisanie umowy i wróciliśmy do domu.
Kazał mi pakować swoje rzeczy. Mi. Bo sam zmęczony po pracy. Zaczęłam niby choć nie podobało mi się takie wyręczanie… położył się i zaczął spisywać numery żeby zapisać w nowym telefonie bo nie ma możliwości kopiowania na kartę sim. Zerknęłam, oczywiście te nowoportalowe, o które miałam pretensje też. Wytknęłam mu to ale kolejny raz olał mnie, najpierw nie odpowiedział potem powiedział, że nie będzie ze mną dyskutował a potem miał pretensje, że wszystko mu utrudniam, że go głowa boli i przez moje zachowanie on tak późno się kładzie (bo przeze mnie tak późno pojechalismy ogladać to mieszkanie), rano nie będzie mógł wstać do pracy i mu 300 zł dniówki będę oddawać. Powiedziałam, kolejny raz (do urzygu) że nie chciałam tego mieszkania z jego winy bo umawiał się a teraz nadal cały czas z kimś pisze więc robi to samo… W końcu stwierdził że tylko wszystko mu utrudniam, jakby był sam do by do pracy normalnie pojechał i kazał mi się zamknąć.
Rano obudziłam się pierwsza, nie wiedziałam co robić… Zaczęłam niby pakować te rzeczy ale cały czas mi dokuczała ta myśl, że on utrzymuje te kontakty, że jak nadal tak będzie to zwariuję bo przecież nie mam pewności z kim i o czym pisze ale raczej nie o pogodzie skoro tak pilnuje, żebym nie zobaczyła…Już przeszłam takie coś, z tym pierwszym, potem się doczytałam ukradkiem płomiennych wyznań miłości w tej korespondencji..A najpierw ścieżka zdrowia w postaci ignorowania mnie i odstawiania na boczny tor.. Po co mi powtórka z rozrywki? Mam wynająć mieszkanie z nim tylko po to żeby patrzeć jak on sobie koresponduje? Bo przecież nie zająknął się nawet że przestanie.
A jeszcze zerknęłam na jego telefon… Był zablokowany oczywiście ale udało się tyle podejrzeć, że napisała do niego jakaś Kinga na GG (jednak założył a mi powiedział, że to sygnał z OLX ), ta sama zaczepiła go na fb i ma nowe znajomości na badoo.. Czyli poczyna sobie na całego.
Już całkiem się zblokowałam, usiadłam i nie wiedziałam co robić, jak wiać i się ratować czy się stawiać… Obudził się i zaczął mruczeć. Często jak coś chce to mruczy a ja mam się domyślać CO on chce. Teraz mruczał i pokazywał ręka na te szmaty jego, czyli że mam pakować. Zaczęłam coś niby, wyniosłam do samochodu ale tylko po to, żeby wynieść też swoją torbę i w razie czego łatwiej zwiać. Wróciłam. Wstał już i znowu, żebym pakowała. Powiedziałam mu że sam może pakować albo wynosić… A on co ma wynosić, co ma pakować?! Zaczął mnie przedrzeźniać i powiedział, że do niczego się nie nadaję, do niczego! Nic się nie da ze mną zrobić! Powoli wstałam i wyszłam… ale za chwilę zawróciłam, powiedziałam mu, że nie chce mi się już z nim mieszkać na co on, że droga wolna. Odwróciłam się, zabrałam rzeczy i poszłam.
Nie gonił mnie już ale za jakiś czas zadzwionił. Nie odebrałam i wyłączyłam telefon. Przyjechałam do hotelu, w którym pracuję, zostawiłam rzeczy i poszłam spać do jednego z pokoi. Po południu miałam zacząć pracę.
Zadzwonił wieczorem z pytaniem co robimy z mieszkaniem. Jak zwykle nie interesowały go żadne inne tematy, moje zapytania czy pretensje, nic tylko mam mu konkretnie odpowiedzieć – wynajmujemy czy nie. Kiedy w końcu powiedziałam, że tak pojawił się problem – on nie pojedzie tego załatwić bo jest zmęczony po pracy i zasypia za kierownicą. Ja też nie mogłam bo jestem w pracy. I oczywiście moja wina bo mogłam rano pakować, on teraz nie ma jak i nie wynajmie! Powiedziałam, żeby zadzwonił i przełożył na jutro – nie bo jutro pracuje do 20 a w ogóle być może wyjeżdża do Gdańska do pracy…
No jakiś chocholi taniec po prostu, mówię – to po co się pytasz co z mieszkaniem skoro nie zamierzasz wynająć??
Bo to wszystko jest moja wina bo ja rzeczy nie spakowałam. I że już ma dosyć mojego głupiego zdania, głupiej gadki, nie ma obowiązku odpowiadać na moje głupie pytania… Zadzwonił i powiedział znowu, że to moja wina, że nie chciałam pakować, że jemu teraz głowa pęka bo nie wie co robić! I do niczego się nie nadaję, nic tylko siedzieć w śmieciach, chodzić nieogarnięta i zarabiać na chleb i na piwko, nie nadaję się do lepszego życia! Napisałam mu tylko na fb że nic mu nie pasuje, zawsze winę zwala na mnie a jak ja mam o coś pretensje to olewa a po cichu dalej robi swoje… Odpisał, żebym ze swoja matką pisała bo on nie nadaje się do takich dyskusji. Odpowiedziałam: „Nie Ty masz tylko pretensje” a on: „no i tyle”.
Myslałam, że już koniec ale dzwonił jeszcze późnym wieczorem i teraz rano słał mi czy mi tak trudno było rzeczy pakować, czy tak ciężko i jeśli tak to żebym sama zapierdalała po 12 godzin i zarabiała na wszystko…
Zwariuję chyba…
A ja bym pewnie i zbierała te rzeczy, nie wiem ale mnie totalnie blokuje myśl o tych jego kontaktach. Może ja przesadzam, nie wiem, może już naprawdę alergicznie reaguję, może za bardzo chcę go ograniczać? Dzis podejrzałam, że inni moi znajomu, którzy jak wiem, są w związkach, też korzystaja z badoo… może ja niepotrzebnie panikę sieję, w klatce go zamykam? Zresztą jeszcze jego teksty, że nikim nie jestem dla niego, że on z nikim nie jest… A pomagierem do noszenia tobołów jestem?
Tak się czuję jakby jakis wściekły pies co raz doskakiwal do mnie i kąsał na nowo…