Znowu.

Problemy z partnerami.

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 12 sie 2015, o 18:48

Nie nie, chodzę z własnej chęci i nieprzymuszonej woli :) Czasem mam wrażenie, że niepotrzebnie, że po co ale kiedy indziej ona zada mi tak skonstruowane pytanie, że sama sobie coś uświadamiam albo opowiadając jej o czymś nagle zdaje sobie sprawę, że jakieś zachowanie jest chore, nie takie jak być powinno… takimi małymi kroczkami do czegos dochodzę. Np. w ten sposób, opowiadając jej o jego zachowaniu uzmysłowiłam sobie, że to co on robi to jest psychiczna przemoc, zresztą do drobnych rękoczynów już też przecież dochodziło…
On jest przeciwny mojemu piciu bo.. taki jest, sam nie pije, uważa, że to głupota a na ludzi, którzy tylko „chodzą za browarem” mówi, że nie potrafią żyć… Trudno nie przyznać mu racji.
A że znajdzie inny powód do krytykowania mnie to inna sprawa. Na każdym kroku znajduje. Jakiś czas temu już zaczynało mi się wydawać, że jest lepiej ale teraz nasze dni wyglądają tragicznie. Albo on jest niezadowolony, albo zmęczony, albo jakiś… Kiedy kładzie się spać najlepiej abym ja tez już się kładła, nic nie robiła, nie szeleściła żadną reklamówką, niczego nie dotykała i nie wydawała odgłosów bo zaraz śle „kur…a..!!”
Dziś rano wstałam pierwsza i szykowałam się do pracy, on dosypiał jeszcze.. Nareszcie ni z tego ni z owego: „Kur..a, zamknij okno!!!” Tak jakby mi o tym mówił od 10 minut… Zaraz potem kolejna wiązanka bo mu jajka oskubałam (jakkolwiek by to zabrzmiało... :haha: ) – takie do jedzenia, do pracy, zamiast zostawić w skorupkach…
Tak, ja przede wszystkim dla samej siebie nie chcę pić, chcę się wyleczyć z tej strasznej choroby jaką jest kochanie za bardzo a wiem, że jest to warunek..
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez zajac » 12 sie 2015, o 19:26

:haha:
Kurczę, a on to niby żyć potrafi... No comment.
Jakoś inaczej dziś brzmisz, mam wrażenie, lżej.
Ciekawi mnie, co dla Ciebie znaczy kochanie za bardzo. Ktoś tu kiedyś napisał, że książka o kobietach kochających za bardzo nie zyskałaby takiej popularności, gdyby miała inny tytuł, bardziej odpowiadający treści... Próbowałaś jakoś inaczej to nazwać, odnieść do swoich potrzeb, korzyści, jakie Ci daje ten "związek"? Oczywiście nie musisz zaspokajać mojej ciekawości ;-)
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 13 sie 2015, o 08:16

A mi się wydaje, że popularność książki nie wynika z atrakcyjności tytułu (faktycznie kojarzy sie bardzo pozytywnie, przeciez jak to można kochać za bardzo..? To musi byc takie romantyczne a jednoczesnie trwałe i stabilne jak skała uczucie...) tylko z jej skuteczności, też z ogromnego zapotrzebowania na taką pomoc.
Kochanie za bardzo to okropna choroba. Początkowo nie wierzyłam słowom autorki, że może zabić. Ale może. Zazwyczaj systematycznie, powolutku... Kochanie za bardzo to nie romantyczny poryw serca tylko podstępna choroba złamanego serca, choroba rozczarowań, poniżenia, kolejny raz zawiedzionych nadziei i pereł rzucanych przed wieprze... Bo czym innym jest ten ogrom uczucia, którym chcemy obdarować ludzi, którzy na to nie zasługują? Którzy mają to nasze uczucie głęboko w d... ? I tak naprawdę chyba ta nadzieja sprawia, że trwamy w tych związkach, nadzieja, że będzie lepiej, że wyrwiemy wreszcie tę miłość... Jakie to żałosne. Im bardziej szarpiemy tym bardziej supeł się zaciska i nic nie udaje się wyrwać. Im bardziej skamlemy o to uczucie tym mniej w ich mniemaniu na nie zasługujemy. I karmimy się jak głupie tą nadzieją... Że może jakbym ja to on by... Że muszę tylko to on wtedy na pewno... Oni grają a my tańczymy w nadziei, że na koniec nam przyklasną.
Pytasz o korzyści jakie niesie dla mnie ten związek? Pisałam powyżej...
Nie mam pieniędzy, nie mam znajomych, przyjaciół. Nie mam swoich spraw, spokoju...Nie mam uznania czy choćby dobrego słowa. I jego ani jego miłości, na czym tak bardzo mi zależy, też nie mam.
Ale mam nadzieję... :haha:
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez zajac » 13 sie 2015, o 08:53

feniks33 napisał(a):Nie mam pieniędzy, nie mam znajomych, przyjaciół. Nie mam swoich spraw, spokoju...Nie mam uznania czy choćby dobrego słowa. I jego ani jego miłości, na czym tak bardzo mi zależy, też nie mam.
Ale mam nadzieję... :haha:

:kwiatek:
Trudno żyć bez miłości, akceptacji, uznania. Życzę Ci, żebyś poukładała sobie życie i znalazła ludzi, którzy są w stanie Ci to dać (nie tylko partnera, ale i znajomych czy przyjaciół). To jest możliwe :)

Stan "kochania za bardzo" kojarzy mi się z ciągłym marzeniem o tym, że partner któregoś dnia stanie się... kimś innym. To jest myślenie magiczne, a nie racjonalne. Z moich doświadczeń wynika, że jeśli fajny i kochający facet ma jakąś drobną, ale irytującą wadę, to jest ona bardzo trudna (czasem wręcz niemożliwa) do wykorzenienia. Bo on nie widzi problemu, no ewentualnie zrobi coś dla świętego spokoju partnerki, ale i tak będą się zdarzać wpadki. Czasem z dzieckiem jest łatwiej, bo jeśli się coś ustali, można egzekwować -- a dorosły ma znacznie większe możliwości odwracania kota ogonem. A jak zmienić ileś cech naraz u kogoś, kto wcale nie chce się zmieniać? To się nie może udać.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 13 sie 2015, o 12:07

No właśnie - ta głupia nadzieja... Że będzie lepiej, że on będzie inny...
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 14 sie 2015, o 09:04

Od kilku dni szukamy jakiegos innego mieszkania do wynajecia, z marnym skutkiem. On oczywiscie zly ze nic nie moge znalezc. A tymczasem mieszkania są albo drogie, albo gigantyczna kaucja albo jeszcze coś nie tak...
Wróciliśmy do domu, oczywiście nie omieszkał sie na mnie powydzierac po drodze bo on chce spac i co robimy. W domu pretensja bo on jest głodny. Byłam cały dzień poza domem, nic nie gotowalam poza tym nie bardzo tu mam jak, kuchnia jest wspólna a ja nie bardzo chcę się afiszować ze swoją obecnością, tak naprawdę mieszkam tu na lewo. Pretensja bo nie chce gotowac, nie chcę sprzatac, nie chce prac... No w morde misia...! Obruszyłam sie bo akurat właśnie piorę i sprzątam a on zostawia bałagan na każdym kroku. Ale nie, twierdzi ze tego nie robie.
Uwalil sie na lozku i caly czas intensywnie pisal. Nie pytalam, nie zagladalam, poszlam sie kapac. Wrocilam, nadal pisal. Polozylam sie spac, plecami do niego, nie zagladalam. Przysnelam nawet ale zdretwialam na jednym boku wiec sie odwróciłam. Jak tylko zerknelam na telefon od razu odwrocił ekran i pyta co mu tu zaglądam. A co, nie moge? - pytam. On że po co czy jakoś tak.. Mowię że tak sobie. "Tak sobie... Może mi jeszcze kamerę zamontujesz?" Nic nie odpowiedziałam, odwróciłam się plecami... Oczywiscie bylo mi smutno bo wiem co takie pisanie oznacza... Wiem ze pisal do dziewczyn na portalach, wyciagal nr telefonu albo chcial sie umowić na spotkanie...
Popisal jeszcze jakis czas (a przecież tak bardzo chciało mu się spać) i odlozyl telefon. Przytulil sie do mnie jakby nigdy nic.
Bilam sie z myslami czy cos mu powiedziec, czy kolejny raz zdusic w sobie.. Rano zapytalam Dlaczego piszesz z innymi babami? Najpierw zignorowal mnie ale gdy powtorzylam zapytal "a skad Ty wiesz z kim ja pisze?" Mowie ze nieważne skąd wiem, pytam dlaczego?I dlaczego umawia sie na spotkania? A on - z kim sie niby umawia? I skąd wiem, czy znowu grzebie mu w telefonie? Powiedziałam, że teraz nie ale widzialam na tym jego portalu. Wymienilam jakies imiona, powiedzialam co pisal. Powiedzial ze nikim nie jestem zeby grzebac mu w telefonie, nikim! Ze ludzie 20 lat są ze soba i tego nie robia.. Mowie, fakt ale nie maja powodow do podejrzen.. Poza tym to Ty zaczales, to Ty przetrzepales mi telefon na druga strone, nawet numery usuwales bez mojej zgody. On, ze tak bo mialam kontakty do klientow i alfonsow... Oczywiscie nic takiego tam nie bylo.
Powiedzial jeszcze, ze jest wolnym czlowiekiem i bedzie robil co chce. Mowie na to, ze myslalam ze jestesmy w zwiazku a on zasmial sie i mowi w jakim zwiazku, Ty sie naucz najpierw co to znaczy byc w zwiazku z facetem... I ze sama sobie dolki kopie...
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 14 sie 2015, o 09:16

Mowie jeszcze - ale nie odpowiedziales dlaczego umawiasz sie z dziewczynami bedac ze mna? Znow sie zasmial i powtorzyl"bedac ze mna..Ty bys mnie sprzedala za jedno piwo.. " I ze poszuka sobie takiej ktora bedzie miala do niego ciagoty a nie do bambusow (kiedys wyczytal gdzies, ze tak napisalam) i bedzie chciala z nim byc... Pytam - a ja to niby nie chce? To czemu jestem przy Tobie? " A chuj Cie wie! Siebie pytaj a nie mnie" Cos tam plotl ze nie bedzie z nikim na sile, ze poszuka takiej co bedzie chciala z nim byc...
Po prostu odbil pileczke i znow poszukal winy u mnie. Wiem ze to nie jest fajne grzebac komus w telefonie ale raz, ze sam to robil, dwa ze nie robi sie tego bezpodstawnie... Znalazlam kartke z nr telefonu tamtej kobiety, wiem ze z nia pisal, chyba tez spotkal...
Nie wiem co robic, czuje ze juz teraz, po takich slowach powinnam odejsc... Ale znow wzbudzil we mnie poczucie winy, manipulant cholerny i wzbudzil przekonanie ze to ja cos zle robie a on jest bez winy...
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez zajac » 14 sie 2015, o 12:17

Przeczytałam, Feniks, ale nic nowego Ci nie napiszę, wszystko już w tym wątku masz.
Jasne, że powinnaś odejść. I prędzej czy później to zrobisz, jak sądzę. Po co odkładać na później to, co nieuniknione?
:pocieszacz:
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Znowu.

Postprzez impresja77 » 14 sie 2015, o 19:56

m.kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,114429,18550014,kiedy-kobiety-kochaja-za-bardzo.html?utm_source=m.gazeta.pl&utm_medium=testbox&utm_campaign=StylZyciaImg
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Znowu.

Postprzez zajac » 15 sie 2015, o 00:50

W artykule zaintrygowało mnie to zdanie:
"• Nie doznałaś troski i wsparcia, więc teraz starasz się to komuś zapewnić, najczęściej partnerowi, który według ciebie tego potrzebuje;"
Skojarzyło mi się z rodzicem, który próbuje dać dziecku wszystko to, czego sam nie dostał w dzieciństwie, chociaż tego pragnął. Tu jest podobny mechanizm wobec dorosłego partnera??
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Znowu.

Postprzez Honest » 15 sie 2015, o 18:35

Feniks, choćby nie wiem co on zrobił, Ty go nie zostawisz.
Ten układ patologiczny Cię wciągnął. To jest jak gra. Oboje w tym tkwicie. Nakręcacie się wzajemnie.. Jest bodziec jest reakcja. I tak w kółko.
Zaskakujące jest to, że za każdym razem nieracjonalne zachowania w Waszym związku starasz się racjonalnie zrozumieć. Dodam, że nieracjonalne zachowania i jego, i Twoje.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 15 sie 2015, o 20:39

To znaczy? Chyba głupia jestem ale nie do końca rozumiem.. :roll:
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez Honest » 15 sie 2015, o 22:14

Patrząc z boku widzę, że ciagle masz nadzieję, ze on się zmieni. zatem nie jesteś gotowa odejść od niego. I póki nie będziesz gotowa na nowe, lepsze życie, to zniesiesz wszystkie upokorzenia.
Ale żeby zacząć żyć inaczej, potrzebna jest zmiana. W sobie. Skonfrontowanie się z tymi mechanizmami, które pchają Cię w ramiona mężczyzn, którzy Cię nie szanują.
Samo zerwanie jeszcze nie oznacza lepszego życia.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 16 sie 2015, o 07:07

Czuję, że kiepsko ze mną. Znów to cholerne ssanie w żołądku, jakbym się czymś denerwowała…
Zaczęło się wczorajszej porannej rozmowy, która jak pisałam zaprowadziła do nikąd a dodatkowo tylko obróciła wszystko przeciwko mnie. On wyszedł do pracy a ja nie wiedziałam co robić. Czemu nie zebrałam się na odwagę żeby zabrać rzeczy i po prostu zostawić to wszystko? Bałam się, że nie będę miała dość motywacji aby mieć tyle stanowczości by zrobić to definitywnie, że przyjdzie do mnie do pracy, znów będzie kombinował albo obarczy mnie całą winą, że znów przez mnie mu dokumentu nie dadzą… Że mnie urobi a potem znów będzie robił swoje i będę się czuła jeszcze gorzej.

Ale też tego, że on po prostu powie „ok” i to rzeczywiście będzie koniec…

Wyłączyłam telefon prawie na cały dzień… Włączyłam dopiero po południu, on zadzwonił, dobijał się też wcześniej. Rozmawiał jakoś normalnie, spokojnie o pracy… Kiedy wrócił z pracy praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie, on z nosem w telefonie… Położyliśmy się spać i on dalej… Pisał i pisał… Początkowo nie ale później znów odwracał ekran. Długo nie mogłam zasnąć i leżałam tak słysząc tylko to pukanie w telefon, zła, gdzieś na drugim planie… Po jakimś czasie odwróciłam się na drugi bok, zapytałam z kim pisze. „A czy to ważne?” – odpowiedział. Udałam, że chcę mu zajrzeć, nie pozwolił. Żeby mieć spokój odwrócił się do mnie plecami i schował z tym telefonem pod koc.
Powiedziałam, że jest bezczelny. „Dlaczego? Bo nie dam ci kontrolować??”. Odparłam, że dobrze wie o co mi chodzi, rozmawialiśmy rano i dalej robi to samo. Powtórzył, że nikim nie jestem, żeby kontrolować jego telefon, on z tyloma kobietami był i nigdy tego nie robił… Mówię – jak to nie, sam opowiadałeś jak trzepałeś telefon Aśce (to ta, dla której zostawił mnie) a on – ale to nie była kobieta. Mówię – mi tak samo, na co on: „Ty też się nie zachowujesz jak kobieta” On jest wolnym człowiekiem i nikt go nie będzie kontrolował a ja nie musze wszystkiego wiedzieć. Tego, że pisał z kobietami na portalu i zapraszał na kawę czy piwo wyparł się w żywe oczy, przecież on ani kawy, ani piwa nie pije…! A przecież widziałam i wiem. A że numery wyciągał? On od wielu osób może brać numer… olał moje pretensje ciepłym moczem. Za to do mnie miał o próby kontroli.

Wiem, że to nie jest fajne. Dla żadnej ze stron. Ale nie robi się tego bez powodu. On też mógł stracić do mnie zaufanie, też nie przyznałam mu się do wszystkiego ale ja nie budowałam wokół siebie muru żeby niczego się nie dowiedział, nie kryłam się potem z niczym, starałam się żeby mógł to zaufanie na nowo odzyskać. A on? Nie musisz wszystkiego wiedzieć, nie będziesz mnie kontrolować! Jesteś nikim, żeby grzebać mi w telefonie…
Ani się do niczego nie przyznał wręcz wyparł nawet tego co wiem na pewno, ani nie wytłumaczył ani nie zaprzestał tego przez co jest kłótnia. Wręcz poczyna sobie coraz lepiej. Dziś był u mnie w pracy i znowu usłyszałam sygnał tego cholernego GG, musiał od nowa zainstalować w telefonie.

W dupie na półce po lewej stronie ma moje zawiedzione zaufanie.

Pretensje, że przejrzałam mu telefon… Co by powiedział gdyby wiedział, że przeglądam jego historię rozmów, że miałam hasło do jego portalu, że w samochodzie ma podrzucony telefon z usługą lokalizacyjną…?
Sama mam świadomość, że to chore. I samą mnie wykańcza. I sama nie wiem co musi się wydarzyć bym dała sobie spokój.

Oczywiście zaczynam myśleć, że to ja przeginam, przecież to naruszanie prywatności (on moją wywinął na drugą stronę), że zaczynam go śledzić jak kiedyś tamtego, że to zaczyna się stawać obłędne, że to on jest normalniejszy niż ja, że może nic takiego nie robi.

I nadal nie dowierzam własnym uczuciom, nadal nie wiem czy mam prawo czuć to, co czuję. Nadal nie jestem do końca pewna, czy słuszne są moje pretensje, że ze mną prawie nie rozmawia, że nawet w łóżku czas poświęca nie mi tylko innym. Przecież ma prawo do prywatności tak? Ja go nie mam, mi pousuwał większość znajomych z fb, pokasował numery, każdy znajomy facet to dla niego jakiś alfons, klient albo ruchawczyk, ja kurwa a wszystko wokół mnie to burdel

Nie dowierzam sobie ale czuję, że coś jest nie tak, coś nie w porządku bo jednak boli, kłuje dokucza, uwiera… Podświadomie czuje się, że jednak powinno to inaczej wyglądać. A teraz czuje się beznadziejnie. Przypomina mi się fragment książki, który bardzo mi pomogła z poprzednim przypadkiem (muszę ją sobie odświeżyć tak btw) „Koniec współuzależnienia” opisujący ten stan… Coś się dzieje a może nic się nie dzieje, mam podstawy podejrzewać czy moja wyobraźnia odlatuje?

Tym razem nie okłamał… Najpierw gdy dowiedział się, że jestem na noc w pracy powiedział, że jedzie do kolegi. A ja od razu spina bo ostatnio gdy tak powiedział nie odbierał telefonu przez całą noc. Ale myślę – czekaj, zaraz Cię namierzymy. Od razu kontrola. Najpierw zadzwonił pod dwa czy trzy numery, dwa z nich to na pewno tych dziewczyn z portali… Ale w końcu pojechał do domu. A potem znowu w miasto ale na pewno nie do kolegi. Do centrum. Przypuszczałam, że grać. Telefon wyłączony ale u niego to akurat zdarza się często, aparat jest zepsuty i sam się wyłącza. Kiedy wreszcie oddzwonił zapytałam czy był u kolegi, przyznał, że nie, że grał. Czyli to co sama wnioskowałam. Tym razem nie okłamał ale kiedy indziej…? I po co dzwonił do tych dziewczyn zaraz po tym jak dowiedział się, że nie będzie mnie w domu? Może po prostu coś mu nie wypaliło… A może jednak to ja przesadzam?

Co za masakra, ja zwariuje w ten sposób, sama się wykończę… Nie wiem jak mam skupić się na sobie. Ale sama nie wiem czy odejście teraz jest dobrym pomysłem..? Nawet w książce o kochaniu za bardzo jest napisane, że kobiety często odchodzą gdy nie są na to gotowe, jest w tym jakaś racja – w tym poprzednim megatoksycznym związku odchodziłam naście razy i wracałam…Może to rzeczywiście trzeba zacząć od innej strony, od siebie – wtedy takie odejście nie będzie traumą a bycie z facetem nie będzie aż tak konieczne do szczęścia..? Nie wiem.. Sama nie wiem jak mam sobie pomóc. Wiem tylko, że w te nieliczne chwile kiedy udaje mi się zająć sobą czuję się spokojniejsza. Im bardziej dbam o siebie (o ile m się to udaje) tym lepiej się czuję.

A teraz czytam blog „Moje dwie głowy” i śmiać mi się chce z samej siebie co ja Wam opowiadam… Nic nowego! Nic czego większość z Was nie przeżyła na własnej skórze albo nie czytała choćby o tym. Co tam blog… wertowałam dziś swój poprzedni wątek. Deja vu. Tamten tak samo ciągle pisał mając w głębokim poważaniu moje pretensje, tak samo ukrywał korespondencję. Tak samo zaprzeczał oczywistym faktom, tak samo mnie ignorował…A ja się produkuje jakbym przedstawiała jakieś newsy.
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Znowu.

Postprzez feniks33 » 16 sie 2015, o 07:18

Honest napisał(a): Skonfrontowanie się z tymi mechanizmami, które pchają Cię w ramiona mężczyzn, którzy Cię nie szanują.


Ja właśnie nie mam pojęcia co to jest, jak działa i od jakiej strony to ugryźć... Na pewno chodzi tu o niskie poczucie wartości i zaszczepione gdzieś przeświadczenie, że innym trzeba pomagać. Gdzieś ktoś napisał w innym wątku, że zaszczepiono mi wielkie zerro
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości