Zaczne od początku.Kilka lat temu bylam bywalcem na psychotekscie.Mam za sobą kilka lat niestabilizacji emocjonalnej i zawodowej.Wiekszosc czasu spedzilam za granica.Mam za soba wyniszczający zwiazek,ktory doprowadzil mnie do zalamania.Pozbierałam sie.Odbudowalam sie pod kazdym wzgledem.Emocjonalnym,finansowym.Zakonczylam szescioletni zwiazek z czlowiekiem,ktory wyniszczyl mnie doszczetnie.Pozbieralam sie,odbudowalam swoja warosc dzieki wizytom u swietnego psychiatry.W pazdzierniku poznalam kogos,dzieki naszym wspolnym znajomym.On po rozwodzie z bagazem doswiadczen.Zaiskrzylo od samego poczatku.Wyjechalam na 3 miesiace za granice w celu odbudowy finansowej.Czekal na mnie.Zakonczyl zwiazek z poprzednia kobieta,ktorej nie kochal,zeby zaczac znajomosc ze mna.Przez 3 miesiace utrzymyal scisly kontakt przez skypa.Godzinne rozmowy,poznawanie sie.Przyzwyczailam sie do niego,oswoilam,zaufalam i niestety zakochalam.Dla niego z rezygnowalam ze swietnie platnej pracy,zeby moc zaczac wszystko od poczatku w Polsce.Bylam przekonana,ze mu zalezy.Poznalam jego corke z ktora mieszka,rodzinne obiadki,spacery,rozmowy do bialego rana.I wszystko bylo na dobrej drodze do nawiazania normalnego zwiazku.Po moim przyjezdzie jemu nadal zalezalo.Potem zaczal sie wycofywac.To ja dazylam do kontaktow.Jak nie dzwonilam przez dzie lub dwa,on sie odzywal,szukal kontaktu.Mija kolejny miesiac i czas podjac jakas decyzje dotyczaca naszej dalszej przyszlosci.
I on stwierdzil,ze zaczyna sie zamykac w sobie.Podczas rozmow dawal do zrozumienia,ze chce sie spotykac ale nie jest w stanie sie zaangazowac.Wczorajsza rozmowa zeszla na nasz temat.I stwierdzil,ze nie spieszy sie do zeniaczki.Powiedzial,ze jesli bedzie chcial przestac sie spotykac,po prostu powie.Zyje w jakims zawieszeniu.Przez caly czas zaznaczalam,ze nie oczekuje oswiadczyn,po prostu chce wiedziec na czym stoje i czy nadal chce sie spotykac.Na pytanie czy mnie lubi,mowil ze tak ale,no wlasnie,dawal mi do zrozumienia,ze zbliza sie czas podjecia decyzji.Wie,ze mnie skrzywdzi.Ja nie krylam,ze mi zalezy.On obracal wszystko w jakis niesmaczny zart.Zaznacze,ze jest wartosciowym czlowiekiem,bardzo skrzywdzonym przez byla zone.Ma wszystko to co mezczyzna powinien miec.Powiedzcie mi madrzy ludzie,czy powinnam brnac w to wszystko,walczyc,miec nadzieje,ze moze jednak zrozumie,ze kobiet takich jak ja jest niewiele.Wiem ze na milosc nie ma recepty.Ona albo jest albo jej nie ma.Wiem ze gdyby mnie kochal,nie pozwoliby mi odejsc.Wiec Po naszej rozmowie,kiedy powiedzialam,ze jesli teraz bedzie bolec,ja juz nie bede w stanie otworzyc sie na kogos innego.Chce uniknac tego przekletego bolu serca.Powiedzcie,czekac czy zakonczyc wszystko i starac sie zapomniec.Nie rozumiem tylko jednego.Po tym jak mnie poznal,zerwal kontakt z poprzednia kobieta bo chcial mnie poznac.To byla swojego rodzaju deklaracja.Wiem,ze nie spotyka sie z nikim innym poza mna.Poznalam jego syna,prz skypa,jego corka mnie polubila.Ale on chyba daje mi do zrozumienia,ze koniec bliski jest.Sytuacje pogarsza fakt,ze szukam wlasnie pracy,wiec dodatkowy stres.On mi kibicuje,wie ze ja bez pracy wariuje.Powiedzcie co mam robic,odpuscic czy walczyc.Serce juz boli i nie bedzie to latwe ot tak zapomniec 5 miesiecy znajomosci.Prosze niech ktos,kto przezyl cos podobnego porade.Pomozcie prosze zrozumiec.