Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez gti » 4 kwi 2008, o 20:18

Staram się jakoś trzymać, czyż mam inne wyjście.
Tylko jakie to trzymanie, gdy trzeba opiekować się matką z silną depresją mając samemu poważne problemy ze zdrowiem i na dodatek sprawy osobiste.
Coraz częściej łapie się na myślach, że nie dam rady bez wsparcia fachowca.
Może już czas zgłosić się do poradni, tylko po przykrych doświadczeniach z fachowcami, którzy rozmawiali z moją mama i nie wykryli depresji i odsyłali do neurologa bo to pewnie Alzheimer, to jakoś nie mam motywacji.
Całe szczęście, że w szpitalu na neurologii poznali się od razu.
Tylko chyba w tym kraju trzeba wylądować w szpitalu by postawili prostą diagnozę, bo w rejonie to same konowały.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 4 kwi 2008, o 23:27

gti napisał(a):Coraz częściej łapie się na myślach, że nie dam rady bez wsparcia fachowca.

Tomek, a może warto spróbować? Przecież nic na tym nie stracisz... a siły będą Ci potrzebne, cokolwiek się między Wami i z Wami będzie działo. Może pomyśl o tym w ten sposób? Nie uzyskasz spokoju, póki się emocjonalnie nie uwolnisz od tej kobiety (bo żoną jakoś nie umiem jej nazwać, przykro mi).

Ściskam i trzymaj się... a jak Twoje zdrowie? Lepiej?


:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Tomasz » 9 kwi 2008, o 11:41

Witam wszystkich, a szczególnie Tomka.
Przeczytałem ten post i jakbym widział siebie :(
Tomku jestem z Tobą.
Dobrze, że są takie fora, gdzie można coś napisać o sobie, a potem powoli analizować. Analizować swoje i cudze błędy.
Dobrze, też, że ktoś to potem przeczyta i wyrazi swoje zdanie, często otwierając nam oczy na to co jest obok nas, a sami tego nie widzimy.
W tym wątku, raczej wypowiadają się kobiety, a dla nas facetów, nie facetów mężczyzn (słowo "facet" na tym forum, choć nie w tym wątku ma swoją definicję) to jest ważne. My myślimy inaczej, jesteśmy słabsi psychicznie i czasem zbyt późno dostrzegamy to, co się dzieje już teraz.
Pisz Tomku, co się dzieje z Tobą, Wami. Ten "pieprzony" czas tylko coś rozwiąże, to wiem, chociaż skąd brać cierpliwość.
Pozdrówka
Tomasz
 
Posty: 97
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 00:53
Lokalizacja: Polska przedpołudniowa

Postprzez gti » 9 kwi 2008, o 14:10

Dobrze, że znalazła się bratnia dusza tej samej płci o podobnych problemach. To fakt, że panów tu na lekarstwo, ale to chyba się bierze z naszej męskiej "ambicji". Większość z nas uważa, że otworzyć się i zwierzać z osobistych spraw nie przystoi mężczyznom i jest wręcz hańbą wypłakiwać się komuś w mankiet.
Należę więc do tej mniejszości męskiej, która myśli inaczej.
Może to nie męskie ale mam to gdzieś, wolę szczerze sobie z Wami pogadać, wyżalić się i podyskutować o życiu, niż mam ujmować się męską dumą i gryźć się samemu. Przynajmniej coś z tego wyniosę i nauczę się na przyszłość. Szczególnie cenię sobie wypowiedzi kobiet, które są jakby po tamtej stronie "barykady", dzięki którym na pewno dostrzegłem błędy jakie popełniałem w swoim związku, a także otrzymałem wiele cennych porad.
Dzięki tym wszystkim ludziom, którzy tu się udzielają, jestem tu wciąż w jako takim stanie, staram się podchodzić do spraw które mnie dotknęły w miarę spokojnie i nas trzeźwo.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Tomek
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 9 kwi 2008, o 14:18

A ja kiedyś przeczytałam w jakiejś książce Remarqe'a, takie zdanie " nasi mężczyźni płakali razem z nami i nie odbierało im to męskości. (cytat niedokładny, z pamięci- hi, więc nie cytat :roll: )

Jesli ktoś cierpi to nie ma znaczenia czy to cierpi kobieta, czy męzczyzna.
Tomek- szukasz rozwiazania- to jest ważne.
A krew masz tak samo czerwoną, jak ja.
Szkoda, że tak mało mężczyzn się tu wypowiada.

A w ogóle- to jak u Ciebie?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Tomasz » 9 kwi 2008, o 15:11

"Mają mnóstwo wad, ale mają też zalety, to po prostu kobiety, całe piękno tej planety" , czasem źle z nimi, ale bez nich jeszcze gorzej... :wink:
Tomasz
 
Posty: 97
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 00:53
Lokalizacja: Polska przedpołudniowa

Postprzez gti » 9 kwi 2008, o 15:35

agik napisał(a):A w ogóle- to jak u Ciebie?

Witam agik!
Poza tym co już napisałem to w zasadzie nic nowego. No może.
Zaczęliśmy się dzielić majątkiem. Na pierwszy rzut poszło konto, nawet bezproblemowo, dalej pewnie będzie trudniej.
Przy okazji dowiedziałem się, że tak w zasadzie to ona nie wie czy dobrze robi, podobno to szczere słowa a nie tekst by mnie uspokoić.
Fakt, że ten podział wpłynął na mnie dołująco, ale potraktowałem jej słowa bez emocji i z dystansem. Ucieszyłem się ale tak trochę inaczej, raczej z jakąś dziwną satysfakcją i myślami - "nikt nie mówił, że będzie łatwo"
Zaczynam czerpać jakąś dziwną przyjemność z jej rozterek, trochę mnie to przeraża. Ale co tam, przynajmniej mam chwilę gdy mnie coś cieszy, mam tylko nadzieje, że to nie przerodzi się w coś złego i będziemy się mogli rozstać z klasą tak jak to zaplanowałem.
Dalej sprawuje opiekę nad mamą, psychotropy jeszcze nie zaczęły działać więc na razie nie widać poprawy.
A ja szykuje się do kolejnego pobytu w szpitalu, powinienem już leżeć ale nie ma miejsc, może w przyszłym tygodniu.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 5 maja 2008, o 11:14

Cześć Tomek;) Jak się miewasz w maju? Jak się czujesz?
Bardzo pozdrawiam
:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 5 maja 2008, o 15:54

Witam serdecznie.
U mnie bez zmian. Dalej siedzę w domu, a ze zdrowiem jako tako. Najważniejsze, że nie jest gorzej.
Co do spraw sercowych to nadal beznadzieja, tylko na razie wszystko jest zawieszone ze względu na maturę córki.
Pomimo iż nie ma dla nas szans to ja ciągle cierpię i łudzę się, że nastąpi jakiś cud, który odmieni tę sytuację. Ale jest coraz gorzej, żona jest coraz bardziej odległa, obca i zimna.
Coraz trudniej to wszystko wytrzymać. Nic mi się nie chce, zaczynam zaniedbywać szkołę, obowiązki domowe, po prostu tracę już motywację do jakichkolwiek działań.
Zaczynam się obawiać, żeby nie popaść w taki stan jak moja mama.
Staram się na razie jakoś trzymać ale jest coraz trudniej.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 6 maja 2008, o 08:57

Hej;)

Skoro chęci i motywacji niewiele, skoro coraz trudniej - rozumiem, że na razie na żadną terapię się nie zdecydowałeś? A możesz powiedzieć, dlaczego? Co Ci przeszkadza w tym, żeby sobie pomóc?

"Połamiania pióra" dla córki;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 7 maja 2008, o 14:13

W sumie to nie wiem.
Na pewno to nie jest prosta decyzja, wydaje mi się, że sobie poradzę i dlatego tak zwlekam.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 7 maja 2008, o 16:22

Tylko że jest coraz trudniej, jak sam napisałeś - czy trudności się zwiększyły, czy zmniejszyły siły? Oczywiście życzę Ci, abyś sobie poradził... i abyś nie zapomniał, że można sobie pomóc. W imię czego masz się tak męczyć?

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 9 maja 2008, o 01:30

Witaj Tomek

A radzisz sobie?
Nie ma co zwlekać- to żaden wstyd.
Masz zbyt wiele kamieni na plecach, zeby to samemu unieść.
Pakujesz się w błedne koło, wiesz?
Coraz więcej problemów i coraz mniej siły...
Nie daj się.

Depresja, jakies stany podłamania to niewidoczny wróg, ale walczyć trzeba naprawdę. W pełnym rynsztunku.

Nie daj sie...

Trzymam kciuki - jak zawsze. I bardzo się ciesze, że dajesz o sobie znać, raz na jakiś czas.
Pisz Tomek, czesto się zastanawiam, co u Ciebie.
Mam nadzieję, ze nie odniosłes wrażenia, ze formuła "samopomocy" się wyczerpała.

:oops: nie umiem zgrabnie ująć mysli w słowa :oops:
to może skończę...
Nadal wierzę, ze podniesiesz się...

i przytulam
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez citizen » 9 maja 2008, o 18:58

Oj facet, łamałem się też tak jak Ty, ale ja nie jestem typem macho i nie czuję potrzeby udowadniania wszystkim w koło i sobie samemu, że jestem twardym facetem i dam sobie z wszystkim radę.

Poszedłem na terapię, potem do psychiatry i zacząłem brać antydepresanty. Po pół roku byłem poskładany do kupy, chociaż terapii nie przerwałem jeszcze przez jakiś czas.

Pozwolić sobie pomóc to żaden wstyd.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez gti » 16 maja 2008, o 11:05

Wreszcie sie zdecydowałem. Drugi tydzień jestem na prochach "na polepszenie nastroju". Jakby jeszcze wynaleźli takie co pozwalają szybciej zapomnieć.
Na razie nastrój taki sam ale to pewnie za krótko.
Matury zbliżają sie ku końcowi i moje małżeństwo również.
Żona a w zasadzie już była żona wyprowadza się jak tylko wynajmie mieszkanie. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej bo mam już tego naprawdę dość.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 59 gości