przez mariusz25 » 23 mar 2015, o 23:20
dzieli nas teraz 400km, ja siedze tu ona tam, czuje w srodku ze mam taki wybor albo jedno dziecko albo ona i drugie?
czy naprawde nie ma innego wyjscia. Mielismy wynajete mieszkanie, ale ona nie pracowala wogole, siedziala w domu az do momentu az chcieli nam gaz odciac wtedy sie zawinela do mamy a ja zostalem z malym dzieckiem w sumei sam i nie mialem wyboru oddalem mieszkanie wrocilem do rodzicow nasluchalem sie. Moi rodzice chca bym z nia nie byl, uwazaja ze zniszczyla mi syna i ze to nei ma sensu, bo mnei tylko wykorzystuje. Teraz ona tam jest, ja nie mam za bardzo mozliwosci jezdzic za czesto i czuje ze moja wina bo ona ma drugie dziecko. Duzo mysle, i czy naprawde zycie jest tak brutalne ze wybor jedno albo drugie dziecko:( Nie wiem, gdyby nie rodzina to chyba bym tu nie byl nerwowy sie stalem, totalnie usmiecham sie a to udawanie, czuje taki zal. Jej motyw to ciagle plakanie jak to zle, ze jest do niczego, ze sie stara ale widocznie do niczego sie nie nadaje i tak bylo jak i mieszkala jak i pojechala. Jeszcze zeby opiekowala sie nim dobrze, ale najchetniej chciala by spal o 18. Czasami mysle ze to taka metoda, ciagle plakac, neiwazne ze dlugi ze zostawila mnie z malym dzieckiem w mieszkaniu gdzie chcieli gaz odciac (a bylo ogrzewanie gazowe), nawet pralke mi wziela ktora niby w polowie zaplacilem, bo jej. Czuje sie strasznie zmieszany dzis mi wyplynelo bardziej co mysle i czuje, straszne zagubienie w duszy czuje. NAjchetniej olalbym to wszystko by zyc ale czuje sie z tym zle