Gdybym mogła zapomnieć... Zamienić każdą łzę w prawdziwy uśmiech. Gdybym mogła spojrzeć za siebie i naprawić to, co złe... Ostatnio zauważam, jak czas szybko mija. Patrzę w te samo niebo, w które patrzyłam jeszcze kilka miesięcy temu. dzisiaj wydaje się inne... Nie wiem, czy gorsze, czy lepsze. Żadna z chwil już się nie powtórzy. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Żyłam pełnią życia. Przez cały czas miałam uśmiech na twarzy. Walczyłam. Dzisiaj nie mam już sił, ale po raz kolejny podnoszę się i staję do walki. Ile jeszcze wytrzymam? Ile zniose jeszcze bólu i łez? Ile razy będę musiała zaczynać na nowo? Ile? Pytam, ale nikt nie odpowiada. Tak bardzo się boję, ale o co? Nic przecież już nie mogę stracić. Już nie może być gorzej... Nie dam rady znieść po raz kolejny tego bólu. Już nie chcę, nie potrafię. Tylko dlaczego po raz kolejny próbuje walczyć o coś, co jest niemożliwe? Dlaczego jestem taka uparta? Walczę o szczęście, którego dla mnie już nie ma... Chyba go nie ma, bo przecież gdyby było, to odnalazłabym je. Płaczę w samotności, po cichu, tak, by nikt nie słyszał, nie widział, nie wiedział........... Nie mam już sił.
Nagle jeden mały ale jakże cudowny zwrot:" mamusiu dlaczego płaczesz?? przytul sie i nie płacz, wiesz przecież że bardzo cię kocham" (moja córeczka) Uśmiecham się, jakby miało to zmienić świat. Mam tyle marzeń. Tyle wiary mam... Tylko sił trochę mi brak. Bo jak walczyć o szczęście, którego chyba nie ma. Jak walczyć o coś, co i tak jest niemożliwe? Nie wiem, czy warto próbować po raz kolejny. Nie wiem, czy strczy mi na to sił. Ale spróbuję, po raz kolejny. Może tym razem mi się uda... Bo ja... tak zwyczajnie szczęśliwa...