dziecko zamiast meza?

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

dziecko zamiast meza?

Postprzez chessy » 3 kwi 2008, o 18:31

Chcialam sie zapytac dosyc ogolnie. Jakie moga byc zle (czy sa?) skutki takiego traktowania, jesli matka woli swoje dzieci od meza? Moja mama tak ma, miala, i nie wiem czy przestanie. Ja bylam (bo chyba ja zdradzilam) jej najlepsza przyjaciolka. My ( ja i brat) bylismy swiatelkiem w glowie. Najgorsze, ze tow szystko wyglada czasem bardzo pozytywnie, ale cos zawsze czulam, ze jest nie tak. Sa tacy co mowia, ze sie czepiam. Tylko ile szkody moze wyzarzdzic niewidzenie problemu. Nie mowie, ze to jakis ogromny problem, ale zeby zyc prawdziwie, trzeba go rozwiazac, tak sobie mysle. Czasem mi sie wydawalo, ze ja zastepuje mamie zrodlo milosci. Ja jak bylam mala, uwazalam, mame za najwspanialsza, ale z czasem zaczelam cos zauwazac, byc ostrozniejsza i wszystko zaczelo byc bardziej klarowne kiedy spojrzalam w strone ojca i to, ze przeciez oni sa malzenstwem i powinni byc dla siebie wazni. Ale moze dzieci latwiej kochac? Moze ma do tego prawo. W koncu maz to taki ktos bardziej dorosly i obcy, Cos moze byc nie tak tutaj? Prosze dajcie jakies zdanie jesli mozecie, pozdrawiam i dziekuje z gory
chessy
 
Posty: 18
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 21:24

Postprzez Filemon » 3 kwi 2008, o 20:34

Jak czytam Twojego posta, to mam odczucie, że jednak faktycznie jest coś na rzeczy w sprawie, o której piszesz... Jakby było coś nie tak pomiędzy Matką a Ojcem i jakby Matka znalazła sobie z tego wyjście na swój sposób... Przychodzi mi do głowy, że pierwszy kiepski skutek takiego stanu rzeczy, to już choćby Twoje wątpliwości i rozterki w tym temacie - czujesz, że coś jest nie tak w Twoim rodzinnym domu i niepokoi Cię to. Ponadto wspominasz coś o "zdradzie" - może zatem czujesz się odpowiedzialna za to, że... nie zastąpiłaś swojej matce męża...?? - co oczywiście wystarczy jasno sformułować, żeby już zobaczyć jak absurdalne musi być takie oczekiwanie (czy może nawet wymaganie?) ze strony kobiety w stosunku do swoich dzieci...

No więcej się tu mądrzyć nie będę ;) podzieliłem się myślami, które przyszły mi do głowy, bo czytając to co miałaś do powiedzenia miałem wrażenie, że jednak nic Ci się nie wydaje, tylko piszesz o faktycznym problemie istniejącym w Waszym domu rodzinnym...

Pozdrawiam Cię :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez chessy » 4 kwi 2008, o 03:34

Dziekuje za ten komentarz. Ja wiem, ze moja mama chciala i chce jak najlepiej dla nas. Chciala nam dac to czego mowila, ze nie dostala od rodzicow, a szczegolnie od ojca. W ogole ja widze mame jako taka niezbyt lubiaca mezczyzn. Miala srogiego ojca i mowila, ze nie czula sie w jego oczach wartosciowa, i w rodzinie. Moj ojciec to taki unikajacy problemow ktos. Dziekuje jeszcze raz. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi smutno, bo wychodzi na to, ze tak na prawde to nikt nikogo nie kocha,a tylko sie chce byc kochanym. Byl czas kiedy to wszystko wytrzymywalam, ale teraz juz nie potrafie. Lub raczej nie wiem czy to ma sens. Wytrzymywanie faktu, ze milosc tak serio taka jakiej sie pragnie, jest niemozliwa. Moze trzeba sie z tym pogodzic i tyle.;.a, bredze:/
chessy
 
Posty: 18
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 21:24

Postprzez Filemon » 4 kwi 2008, o 08:11

Mnie też jest smutno i ciężko kiedy myślę o moich sprawach rodzinnych... Jednak ja w miłość wierzę - wiem, że ona jest naprawdę i niektórym szczęściarzom zdarza się jej doświadczyć w sobie i od drugiego człowieka... :) Kiedy mnie coś boli, to mam tendencję by widzieć świat w ciemniejszych kolorach i wówczas przychodzi zwątpienie, ale... wiosna na szczęście przed nami - czas otwierania się na nową energię, na życie i na miłość... Warto dać sobie szansę, bo następna wiosna dopiero za rok... ;)

To co wynieśliśmy z domu z pewnością rzuca cień (jak i światło) na nasze wnętrze i rzutuje na nasze życie. Zmiany wewnętrzne nigdy nie są łatwe a jednak widać czasami, że są możliwe - być może zresztą dzięki miłości właśnie...? Na początek warto spróbować odnaleźć i obudzić w sobie tę miłość... do siebie samego, z całym przynależnym nam "dobrodziejstwem inwentarza"... Jeśli to nam się uda, to można być dobrej myśli na przyszłość, bo oznacza to, że możemy spotkać potem w życiu kogoś podobnego do nas - a miłość, to... kochanie, które uwalnia się z nas i wypływa na zewnątrz, na przykład na drugiego człowieka... Tak więc jeśli sami jesteśmy do niej zdolni, to można mieć wiarę w to, że spotkamy w życiu kogoś podobnego sobie... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez chessy » 13 kwi 2008, o 23:49

Co zrobic jesli ja chce sie uniezaleznic, ale moja matka nie chce? Czy wciaz za bardzo ja kocham? czy chce ja ochronic przed pustka? i tak juz ja zranilam, czasem jestem brutalna, ale uwazam, ze mam do tego prawo i tym gorzej sie czuje. Moja matka traktuje mnie troche jak autorytet, to dzialo sie od czasu jak bylam juz mala. Czasem bylam sedzia w dyskusjach rodzicow, lub tego jak ma wychowywac mojego brata. zy dobre jest powiedzenie jej, zeby np. traktowala mnie jak dorosla osobe? mimo to, ze mam czasem problemy emocjonalne na dziecinnym poziomie, mimo tego, ze nie do konca dorosla jestem? Ona mowi, ze zawsze bedzie moja matka. Ostatnio mialam aniemie, ale juz z niej wyszlam. Teraz ona znalazla powod, zeby wciaz panicznie sie o mnie bac przy kazdym braku kontaktu z mojej strony. Mam okropne mysli, czasem chcialabym, zeby jej nie bylo. Ale chodzi mi, zeby nie bylo w takim sensie. Co mam z tym zrobic?
chessy
 
Posty: 18
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 21:24

Postprzez mimbla » 14 kwi 2008, o 09:07

Masz problem,twoja mama nigdy nie będzie chciała twojej niezależności,nawet jeżeli będziesz miała 70 lat a ona 100.Przyzwyczaiła sie obarczać cie swoimi problemami.Tylko zastanów sie ,jeżeli juz dawno temu ,dała ci do zrozumienia ,że ważne jest twoje zdanie,że uważa cię za dorosłą,to dlaczego boisz sie nią być.jesteś dorosła tylko wtedy ,gdy mama cię o to prosi?.Przecież możesz podejmować decyzje wtedy kiedy to jest potrzebne dla ciebie.
Dlaczego ja krzywdzisz?bo nie postepujesz tak jak ona chce.?rodzice zawsze chcą jak najlepiej dla dzieci,ale niktórzy nie mają w tym umiaru,i wtedy właśnie<< zagłaskuje sie kota na śmierć.<<jak w tym porzekaldle.Musisz dać mamie dorosnąć a ona tobie.Skorzystaj może z pomocy psychologa.Miałam podobnie ,i myśli ,że<< gdyby jej nie było<<,dobijały mnie .Pomógł psycholog i terapia.teraz żyje swoim życiem,mama musiała to też zrobić,świat sie nie zawalił,mama doskonale roadzi sibie beze mnie i jest coraz lepiej,dla mnie,a dla mamy?nie wiem nie mówi.Nauczyłam sie być dla siebie najważniejsza,a reszta?musi zadbać o siebie sama.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Postprzez chessy » 14 kwi 2008, o 12:48

Wlasnie bycie dorosla dla niej, dla nich to chyba nie tyle bylo bycie dorosla co wlasnie bycie "odpowiednim" dobrym dzieckiem. Ja nie umie byc dorosla, jestem bezradna, chce chyba, zebyw szystko w zaman za mnie inni zrobili. A ja sie odwdziecze robiac za nich wszystko. Czasem robie odwrotnie najpierw za nich, a potem oczekuje. Glupoty. Ciagle narzekam nie potrafie sie wziasc w garsc, ciagle tylko szukam i szukam a juz dosc duzo znalazlam. Wkurwia mnie sytuacja gdzie dzieci zmieniaja sie w rodzicow i to tak szybko. Mi brakuje, zeby ktos wzial za mnie odpowiedzialnosc, ale nie ma kogos takiego. Zeby wzial ode mnie odpowiedzialnosc, jak bardzo to glupie?
chessy
 
Posty: 18
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 21:24

Postprzez ewa_pa » 14 kwi 2008, o 14:26

dzieki chessy za poruszenie tego tematu daje on do myslenia wiesz jest taki wiek u dziecka kiedy ono rywalizuje z drugim z rodziców o uczucia teraz pytanie na ile sobie poradzi z tym rodzic o którego uczucia zabiega dziecko powinien racjonalnie wyjasnic róznice miłosci maz-zona.rodzic-dziecko .Nie jest to łatwe poza tym jak w związku pojawiają sie problemy uczymy sie życ obok partnera bo tak wygodniej ale jako ludzie potrzebujemy uczuc i zrozumienia wiec lokujemy je w dzieciach ....jak sama stwierdziłas jest to dla dzieci niekorzystne a ja Ci powiem ze dla rodziców tez bo rozluźniaja sie wiezy miedzy nimi....
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez mimbla » 17 kwi 2008, o 19:44

Dla rodziców posłuszne dzieci są bardzo wygodne.Ale myślę ,że dzieci nie powinny zabiegać o miłość,uwagę czy akceptacje rodziców,bo jeżeli muszą wyrastajA a z nich dorośli- niedorośli.
A ty nie czekaj ,aż ktoś weżmie za ciebie odpowiedzialność,bo dorosłość nie na tym polega.Napewno ci ciąży ,że częścią odpowiedzialności mamy zostałaś obiążona ty,ale sama musisz sie z tego wyzwolić.Mama jest dużo dłużej dorosła od ciebie,bardziej doświadczona,i wierz mi ,nawet jeżeli sprawia wrażenie nieporadnej,to tylko wrażenie,daj jej miejsce.To ona jest rodzicem ,ty dzieckiem,nie odpowiadasz za jej nieszczęścia,za to jak łożyło jej się życie.Nikt za nikogo życia nie przeżyje.Bierz się za siebie,jeszcze masz czas zobaczyć ,że życie jest fajne.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 286 gości

cron