zakochasz się.. i przejebane.

Problemy z partnerami.

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez zajac » 25 lis 2014, o 10:07

27, różnica w wykształceniu nie musi oznaczać różnicy w inteligencji, zgadzam się. Zwłaszcza dawniej często się zdarzało, że dla kogoś priorytetem było (lub musiało być) jak najszybsze rozpoczęcie pracy zarobkowej, a nie zdobywanie wykształcenia.
Ale wg mnie oznacza to bardzo istotną różnicę w postawie wobec życia. Bo braki w wykształceniu można uzupełniać później -- skończyć szkołę wieczorową, nauczyć się języka, zrobić jakiś kurs zawodowy. Ale żeby tak zrobić, trzeba mieć w sobie determinację, motywację, konstruktywne podejście. Nie zrobi tego ktoś, kto żyje wg zasady "Jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego mnie masz". Będzie się snuł przez życie, będzie się nudził, pogrążał w kompleksach i odreagowywał te kompleksy na innych.
I dla mnie TO jest najważniejsza różnica. Ona przejawia się również w innych dziedzinach życia. Jest jakiś problem -- Ty staniesz na uszach, Wisłę kijem zawrócisz, żeby konstruktywnie rozwiązać. A on?
Tak naprawdę on ma wybór. Zawalił coś za młodu, nie zdobył wykształcenia -- jeszcze może. Nie interesuje go wykształcenie -- może szukać lepiej płatnej pracy fizycznej, a poza pracą mieć hobby, o którym mógłby z Tobą inteligentnie porozmawiać. Ma jakieś problemy psychiczne, które przeszkadzają w życiu jemu i Tobie -- jest psychoterapia. Ale on woli się pogrążać i Ciebie dręczyć. Nie ma czegoś takiego jak "schemat", o którym piszesz. Nad tym "schematem" można pracować i można go zmieniać.
Wg mnie sama potrzebujesz psychoterapii. Może to, że wcześniej coś Cię blokowało przed pełnym angażowaniem się w związki, i to, co teraz każe Ci się pakować w związek toksyczny, ma jakąś wspólną przyczynę?
Jeśli w tym momencie jedyny problem terapeutyczny, jaki Cię interesuje, to "zrozumieć toksyczne zachowania partnera", to może o tym najpierw porozmawiaj z terapeutą, a stopniowo wyklaruje Ci się, że problem jest głębszy i gdzieś indziej?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Sansevieria » 25 lis 2014, o 12:41

A ja bym się poważnie zastanowiła czy akurat ten pan w tym związku tak naprawdę ma wybór i w jakim zakresie. Czemu? Ano dlatego, że pewnych rzeczy on nie przeskoczy chocby nie wiadomo co. I, jesli jest inteligentny (a czemu by miał nie być) doskonale to wie, nawet podświadomie.

Szczerze mówiąc ja bym nie zakładala, że pan wchodząc w ten związek miał jakieś silne kompleksy. Może miał, może nie miał. Natomiast funkcjonując w związku z kobietą tak wszechstronnie górującą na wszystkich frontach to się mógł kompleksów nabawić ewentualnie mu mogły z niewielkich urosnąć do rozmiarów monstrualnych. A teraz brak mu męskiej siły by rzec - koniec. Czemu zresztą nawet sie nie dziwię, bo Tobie, 27, powiedzieć "koniec" z tego co piszesz nie jest łatwo, uznałaś ze "co by nie zrobił i tak przy nim będę" zatem chyba by musiał uciec w jakieś rejony niedostępne i nazwisko zmienić oraz operację plastyczną wykonać, bo jesteś gotowa go ścigać go do skutku.

W dotychczasowych zwiazkach się blokowalaś, tu się otworzyłaś. Pytanie otwarte - czy nie dlatego, ze w tym związku górujesz wszechstronnie nad partnerem? Właściwie "partner" nie do końca tu chyba pasuje, bo nijakiej równowagi nie ma i raczej się jej nie da osiagnąć, bo czymże ten mężczyzna mógłby Ci zaimponować? "Wykastrowany" użyte dosadnie przez Impresję mnie tu perfekcyjnie pasuje.

Ja bym nie widziala tu pakowania się w związek toksyczny, prędzej uparte scalanie związku toksycznego, w którym on bardziej się broni niż jest sprawcą przemocy, którego kreci władza i dominacja. Bardzie widzę uwikłanie pana i proby wyzwolenia sie z istniejacego układu. Obrona bywa agresywna, zwłaszcza jak się jest bezradnym. A trudno nie być bezradnym jak się ma za partnerkę kogoś, kto ustawił sprawę tak jasno że "co byś nie zrobił i tak cię nie opuszczę". Który to tekst mnie osobiscie przypomina bezwarunkową miłość matki do dziecka i jest mocno przerażajacy w odniesieniu do związku ludzi dorosłych.

Pan nie uzupełnia braków z młodosci. A jakąż on ma w tym związku motywację do uzupełniania? Na mój ogląd znikomą, bo "wyżej doopy nie podskoczy" i zawsze bedzie "tym gorszym". Możliwe ze w zwiazku z jakąś cichą myszką, co by sie chciała (oraz potrzebowała i umiała) na jego silnym ramieniu opierać motywację by zyskał, możliwe ze nie. Natomiast w zderzeniu z siłą 27 to sorki, ale ja tego nie widzę. Poza tym zaś z tymi brakami młodosci jakos jednak mniej więcej poprawnie z tego co wiemy funkcjonował, na siebie zarabiał i z dna życiowego go 27 przecież nie podnosiła. Są na tym świecie także liczni ludzie umiarkowani i zwyczajni, nie każdy musi/może mieć wielka pasję życiową przecież.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez caterpillar » 25 lis 2014, o 13:23

pracuje w branzy kreatywnej. osobiscie, najbardziej kreatywna jestem wtedy, kiedy mi zle. w najglebszym dole powstaja moje najlepsze rzeczy. .


moze wlasnie tu tkwi Twoj problem? dlaczego ciagniesz do takich dziwnych relacji.

"bo artysta glodny jest bardziej plodny"
:bezradny:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez zajac » 25 lis 2014, o 14:37

Ja tytułem wyjaśnienia: chodziło mi o RÓŻNICĘ między partnerami, a nie o to, że ten z pasją jest lepszy od tego zwyczajnego.
Jeśli ludzie tę różnicę akceptują i widzą jej plusy, np. ten z pasją docenia spokój i stabilizację, jaką daje ten zwyczajny, a ów zwyczajny cieszy się, że ma ciekawsze życie z partnerem z pasją -- to super. Ale można też tę różnicę widzieć jako przepaść, której albo nie da się zasypać, albo właśnie trzeba ją zasypywać nadludzkim wysiłkiem -- nie wiem, co gorsze. Więc jeśli chce się oprzeć związek na podobnych priorytetach życiowych, podobnym sposobie myślenia, podobnej wrażliwości -- to szuka się podobnego do siebie partnera, a nie skrajnie innego.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 25 lis 2014, o 16:07

dziekuje za wpisy. zrozumienie problemu ewoluuje w ciekawym kierunku.
chyba zaczynacie go widziec tak, jak ja: ze to nie on jest problemem, ze nie jest zly niedobry, ze to wcale nie emocjonalny potwor, popapraniec.

chcialabym w tym miejscu wyjasnic kilka rzeczy.

to nie tak, ze on nie ma pasji. ma, fantastyczna pasje, ktora rozwija z pelnym zaangazowaniem, ograniczaja go finanse (i ja nie moge mu pomoc, chociaz bardzo chce, bo raz, ze wszystkie oszczednosci zainwestowalam w firme, dwa, ze to naprawde bardzo kosztowne, trzy - mam tez swoja pasje, ktora jest dla mnie niesamowicie waznym aspektem zycia). ostatnio widze, ze nieco przestal - to uciekanie w gry, w alkohol w wolnym czasie.. ale to moze byc wlasnie spowodowane tym, ze nijak nie jest w stanie (w swojej glowie - ja absolutnie nie wymagam jakiegos 'dorownywania mi') wlasnie mi dorownac, ze jest miedzy nami w kolko zle, ze ma juz dosc. taka sytuacja przeciez wplywa na wszystkie inne aspekty zycia.

to nie tak, ze nie mysli o swojej edukacji, o naprawieniu tych zaniedban z mlodosci. wielokrotnie powtarzal, ze kiedy mnie poznal, bylam dla niego takim motorem do zmian, taka inspiracja do dzialania. zaczal szkole - poddal sie po semestrze. lenistwo, brak czasu, nasilajace sie klopoty miedzy nami - w zadnym razie nie brak predyspozycji. na kurs jezykowy zapisalby sie bez wahania, gdyby tylko nie finanse. jestem w stanie oplacic mu ten kurs. ale - w swietle tego, co piszecie, co uswiadamia mi, jak on moze sie czuc (bo pewnosci jeszcze nie mam) - nie sadze, zeby to byla dobra decyzja. w ten sposob faktycznie moze sie poczuc jeszcze mnie warty, mniej meski.

mysle o tych pasjach naszych.. ja faktycznie od samego poczatku bardzo na niego naciskam, zeby ze mna jezdzil, robil rzeczy, ktore mnie kreca, na ktorych mi zalezy. mysle, ze powinnam odpuscic. mysle, ze te pasje powinnismy realizowac osobno - ja swoje, on swoje. a byc moze w pewnym momencie zycia te nasze pasje sie zbiegna i finanse pozwola na to, zebysmy oboje na rownych zasadach mogli zrobic cos razem. i nikt nie bedzie wtedy z siebie rezygnowal. bo marzenia i plany mamy wspolne - tylko, ze dla mnie sa one wazne juz teraz zaraz, a dla niego w tej chwili wazniejszy jest rozwoj zawodowy (jego pasja to jego praca jednoczesnie - fajnie, nie?).

pytacie, czym on mi imponuje.

swoja pasja, miedzy wieloma innymi rzeczami. podziwiam to, z jakim zaangazowaniem to robi, i jak jest coraz lepszy. jak ma jasno okreslony cel i droge do tego celu. jak potrafi zrezygnowac z szybkich korzysci, ktore oddalaja go od tej drogi, zeby isc trudniejsza, ale ta, ktora sobie wytyczyl.

wiecie co.. problem chyba naprawde jest we mnie.
dopiero teraz dostrzegam, dlaczego on ma pelne prawo sie ze mna meczyc i czuc niefajnie. i dlaczego sie wycofuje.

przez duza czesc tego watku mowiliscie 'uciekaj, ratuj siebie'. teraz dyskusja ewoluuje w kierunku 'odejdz, ratuj jego'.

zastanawiam sie, czy nie jest jeszcze za pozno na zmiany. czy kiedy wroci (bo wyjechal - wroci jutro), nie bedzie juz zdecydowany zakonczyc i odejsc. czy tu, przy zalozeniu, ze zmienie swoje postepowanie, jest jeszcze co ratowac. do niczego go przeciez nie zmusze, jest bardzo niezalezny. co rowniez niesamowicie mi imponuje u faceta.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez impresja77 » 25 lis 2014, o 16:28

Nic nie ewoluowałysmy ,bo to ze jest mniej od Ciebie wyedukowany nie oznacza,ze nie uważamy go nadal za faceta z zaburzeniami psychopatologicznymi.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez biscuit » 25 lis 2014, o 16:49

no właśnie
coś czuję jakby mi wmawiano dziecko w brzuch :)
a ja uważam to, co napisałam

Twoje próby minimalizowania, racjonalizacji tego co napisałam ja (i inni)
to wg mnie silny mechanizm obronny
który chroni Cię przed zderzeniem z rzeczywistością
zarówno odnośnie Twojej jak i jego osoby
stąd czytasz to co napisane, ale odczytujesz coś SWOJEGO
swoją projekcję słów innych ludzi
projektując na nich SWOJE obrony, które stosujesz
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 25 lis 2014, o 17:54

nie mowie, ze wy ewoluowalyscie, ale dyskusja.
nie znacie pelnej sytuacji, bo trudno w kilku postach nakreslic sytuacje tak dokladnie. z biegiem tej dyskusji rzeczy, ktore na poczatku wydawaly mi sie nieistotne albo z ktorych nie zdawalam sobie sprawy, staja sie wazne i je dodaje. ja tez nie widze calosci, moje spojrzenie tez sie zmienia.

i chyba o to chodzi, zeby dojsc do sedna problemu. a to nigdy nie sa rzeczy proste, tu zawsze jest kilka(nascie) czynnikow.

uwazam, ze on ma prawo do swoich reakcji psychopatologicznych.

i czy to nie jest tak, ze kazda osoba cos innego wyczyta z tych samych slow?

i tak, boje sie zderzenia z rzeczywistoscia i sie przed nim bronie. ale czy to, ze zajelam sie tym problemem, chce go rozwiazac nie znaczy, ze jednak mam odwage sie z ta rzeczywistoscia zderzyc? no sytuacja jest juz tak napieta, ze trzeba cos zrobic.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 25 lis 2014, o 18:13

jeszcze jedno. zgadzam sie z wami, ze ja tez nie do konca normalnie reaguje i byc moze spotkanie z kompetentna osoba moze mi pomoc. byc moze nawet powinnam poszukac specjalistycznej pomocy. znacie moj problem tak mniej wiecej, jakiej terapii powinnam szukac? pod jakim haslem?
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez zajac » 25 lis 2014, o 18:49

[quote="27"uwazam, ze on ma prawo do swoich reakcji psychopatologicznych.[/quote]
Nie kojarzę takiego "prawa człowieka" jak prawo do reakcji psychopatologicznych.
Wiesz, trochę mam wrażenie, że piszesz o nim jak o człowieku chorym (albo o dziecku). Cały czas jest inna taryfa dla niego, a inna dla Ciebie. Między WAMI jest źle, więc ON ma dość -- a Ty nadal pracujesz na dwa etaty i zajmujesz się domem. Opisujesz partnera i jego zachowania językiem psychologii -- reakcje psychopatologiczne, ucieczka w alkohol zamiast po prostu picia.
Predyspozycje, potencjał -- jak u zdolnego nastolatka. A facet ma ok. trzydziestki, tak?
Nie rozumiem też, o co chodzi z jego pasją, której nie realizuje, bo nie ma kasy, ale łączy ją z pracą zawodową, a dla niego rozwój zawodowy jest teraz najważniejszy. Więc rozwija się zawodowo czy nie? To jest dla mnie bardzo zawiłe i wyczuwam tu jakieś Twoje patrzenie przez różowe okulary.
Albo facet jest zdrowy i można od niego wymagać jak od zdrowego, albo jest chory i powinien się udać do specjalisty. Czy wg Ciebie jest chory czy zdrowy?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Sansevieria » 25 lis 2014, o 19:24

27, trochę realizmu. Zaczłą szkołę i rzucił , bo "lenistwo, brak czasu oraz konflikty między wami" - to jest wyjaśnienie, nie usprawiedliwia porzucenia szkoły. Pomijając to, czy mu ta szkoła jest do czegoś potrzebna w realowym układzie zawodowo - życiowym. Możliwe że wcale nie jest a chce Ci dorównać wykształceniem. Osobiście znam pana, który z zestawem "podstawówka plus papiery rzemieślnicze" (stary model edukacji) jest bardzo bogatym erudytą i swoją żone z doktoratem spokojnie intelektem i wiedzą kasuje w wielu dziedzinach oraz, jak sam twierdzi, do robienia pieniedzy to akurat wyksztalcenie potwierdzone papierem konieczne nie jest.

Zapisalby się na kurs językowy ale kasy nie ma? Nie jest to nawet wyjasnienie. Bo godzina indywidualnej nauki "rzadkiego" języka z wykwalifikowanym lektorem w mieście stołecznym Warszawie kosztuje około 100PLN, a resztę jak się ma czas i CHĘCI spokojnie można pociągnać samodzielnie. Są darmowe kursy w necie, są różne wersje rozmawiania z native- speakerami w necie, jest literatura i słowniki też są. Oraz ileś tam metod uczenia się. Prawdziwy antytalent językowy to jest rzadkość. Zatem tu ewidentnie panu się chęci nie przekładają na czyny, chcieć to można do upojenia. Możliwe ze tak naprawdę jedyną motywacją pana jest dorównanie Tobie, ale to rzadko kiedy wystarcza jako motywacja, bo jednak uczyć to się człowiek najlepiej uczy dla siebie, bo sam chce ewentualnie potrzebuje ale dla siebie.

Tak ogólnożyciowo to naciskanie by partner uczestniczył w czymś, na czym mnie zależy słabo się sprawdza, bo tu albo jest spontan albo ktoś sie dogina i z doginaniem zwykle się raczej męczy. Czasem się cudzego bakcyla załapie, ale na pewno nie metodą przymuszania sie. Czy on w ogóle lubi wyjazdy zagraniczne? Ja osobiście od lat nie lubię choć nie mam ani problemów językowych ani finansowych, po prostu nie lubię i nie ma musu lubić.

Ja to daleka jestem od obu tych koncepcji, i uciekaj ratuj siebie i uciekaj ratuj jego. Ja jestem raczej za rozeznaniem "czego ja chcę". I czy to da sie osiągnąć.
Każdy związek jest miedzy innymi sumą kompromisów z obu stron. Ważne, żeby te kompromisy nie szły za daleko, co w Twoim związku ja osobiscie zauwazam.

Psychopatologia...każdy ma w sobie "kawałek psychopaty", jak to ładnie kiedyś rzekł mój terapaeuta. U jednych jest to kawałek duży, u innych mniejszy, u jednych wyłazi sam z siebie, u innych w określonych okolicznościach. Obawiam sie, że niewielu jest ludzi, z których w jakimś momencie i okolicznościach nie wylezie "psychopatologiczne bydlę". I w tym sensie to każdy o tyle "ma prawo do psychopatologicznych zachowań", że nikt nie jest androidem i każdy kiedyś może pęknąć oraz mniej czy bardziej stracić kontrolę. Również w psychologii nie ma w pełni zdrowych, są tylko nie zdiagnozowani :wink:

Jak sama piszesz zauważyłaś, że mężczyzna może czuć sie "niefajnie" w relacji z Tobą. Owszem, może. Jesteś silną kobietą. Bardzo silną. I przypuszczam, ze sama sobie nie zdajesz sprawy, jak ta Twoja siła emanuje.

Ten Twój stosunek do pana jak do "nastolatka z potencjałem" to ja też widzę. I ciągnąc dalej bardziej w tych jego ekscesach widzę bunt nastolatka. Który to bunt jakby tak spojrzeć psychologicznym oczkiem i owszem, da sie opisać także jako "zachowania psychopatologiczne" ino nastolatek ma prawo do bycia niedojrzałym, a od tego jest rodzic, żeby przetrwać. Bo z nastoletniego buntu się wyrasta. Natomiast nastoletni bunt w wykonaniu pana koło 30-ki to już trochę inna bajka.

Tak bardziej ogólnie to liczne elementy relacji "matka - dziecko" mi sie pokazują w tym Twoim związku.

Bez względu na to, czy pan chory i co ewentualnie powinien i tak jedyną osobą, którą możesz skłonic do zrobienia czegos jesteś Ty sama. Sięgniecie po fachową pomoc raczej Ci nie zaszkodzi, a hasło dowolne, chocby i "mam kłopoty w związku". Poznanie samej siebie w terapii indywidualnej pomoże Ci zobaczyc to, co teraz jest dla Ciebie zakryte, a co może mieć wpływ na ciąg dalszy.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Honest » 25 lis 2014, o 20:11

27 napisał(a):
uwazam, ze on ma prawo do swoich reakcji psychopatologicznych.



Czyli prawo do wyrzucania partnerki z domu w nocy w bieliźnie i zostawiania partnerki upojonej alkoholem na ulicy w nocy na pastwe losu?

Musisz bardzo siebie nie lubić, ze dajesz się tak traktować.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 25 lis 2014, o 21:09

zajac napisał(a):piszesz o nim jak o człowieku chorym


bo mysle, ze on nie wybiera, zeby sie tak a nie inaczej zachowac, tylko tak ma. nie umie inaczej. w sumie, mocno tu patrze po sobie. ale mysle tylko, pewna nie jestem. dlatego ciagle probuje go zrozumiec.

zajac napisał(a):ucieczka w alkohol zamiast po prostu picia


bo to jest ucieczka.. sama tak robie. zeby nie myslec, zeby zasnac. myslicie, ze od piatku spokojnie sobie zasypiam, wypiwszy kakao na dobranoc? no wlasnie nie.

zajac napisał(a):A facet ma ok. trzydziestki, tak?


tak.

zajac napisał(a):Więc rozwija się zawodowo czy nie?


rozwija sie, ale nie tak szybko, jak by chcial. specjalistyczne kursy sa na przyklad w cholere drogie - a w tej branzy niezbedne.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez impresja77 » 25 lis 2014, o 21:13

A co to za branża ?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 25 lis 2014, o 21:22

Honest napisał(a):Czyli prawo do wyrzucania partnerki z domu w nocy w bieliźnie i zostawiania partnerki upojonej alkoholem na ulicy w nocy na pastwe losu?


ale nie wiesz, dlaczego to zrobil.

to bylo kilka miesiecy temu, cos sie miedzy nami popsulo (naprawde, nie pamietam, o co poszlo), on sie wylaczyl, odsunal, ignorowal mnie. chcialam porozmawiac spokojnie, nie wyszlo. nic tak na mnie nie dziala, jak ignorancja. plachta na byka po prostu. trace spokoj w ulamku sekundy, takie uderzenie goraca czuje w calym ciele. to byl pierwszy raz (z dwoch), kiedy zachowalam sie w stosunku do niego 'agresywnie'. rozbilam na scianie kubek (celowalam w sciane), po czym zamachnelam sie butelka - on myslal, ze chce mu ja rozbic na glowie - ja chcialam te butelke rozbic na podlodze, zeby zwrocic na siebie jego uwage. po dluzszej szarpaninie wyladowalam na klatce.

a jesli chodzi o zostawienie pijanej na ulicy.. to moja wina, bylo tyle nie pic. on tez z reszta byl najebany w trzy dupy. wiecie, uwazam, ze kazdy jest odpowiedzialny za siebie.. chociaz, po namysle, to jednak uwazam, ze ja jestem odpowiedzialna na nas oboje :( kiedy to on, zima w snieg i mroz, pijany po imprezie, nie chcial wracac do domu, tylko kladl sie i zasypial mi na przystanku - dotaszczylam go do domu, a latwo nie bylo.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 104 gości