zakochasz się.. i przejebane.

Problemy z partnerami.

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 23 lis 2014, o 23:04

i to przyciaga mnie na tyle, ze czegokolwiek - naprawde, czegokolwiek - by nie zrobil, ja nie odejde.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez impresja77 » 23 lis 2014, o 23:24

Widać,że założenie tego wątku pomogło Ci określić siebie ,swoją pozycję ,potrzeby i podjąć decyzję.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 23 lis 2014, o 23:42

ale jego nie pomoglo mi zrozumiec.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez impresja77 » 24 lis 2014, o 00:09

A co Ci da jak go zrozumiesz?
Zmienisz zdanie?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Sansevieria » 24 lis 2014, o 00:17

Oczywiście nie ma sensu, żebyś uzewnętrzniala sie na forum publicznym, ale też stwierdzenie "i tak nie odejdę" stawia sprawę jasno - zdecydowalaś sie cierpieć i znosić ponieważ istnieje jakieś coś, co skutecznie odbiera Ci wolność wyboru oraz uniemożliwia podejmowanie decyzji. Skoro "I tak nie odejdę" - to zapomnij byle szybko i skutecznie o "byciu zranioną" czy o tym, że "on nie szanuje mnie i moich granic nie respektuje", bo sama sobie prawo do bycia szanowaną i godnie traktowaną odbierasz.

Tym jednym stwierdzeniem "i tak nie odejdę" stawiasz sie w pozycji niewolnicy. Jak będziesz sie zachowywala inaczej może będzie Ci wygodniej w tej roli - z tego co opisałaś wasze konflikty to widać, ze masz nie gadać o nieistniejących zdaniem pana problemach i nijakich przeprosin nie żądać ani nawet nie oczekiwać, nie zamyślać sie melancholijnie i witać zawsze z uśmiechem na ustach, radosnie rozmawiać z rodziną pana, pokornie wracać taksówką jak pan tak chce, z zachwytem spożywać przygotowane potrawy jeśli pan je raczył przygotować, zminimalizować własną indywidualność , ogarnać tą chałupę ...o tym pisałaś. Tak ogólnie niewolnicom zalecane jest zmniejszenie (najlepiej do zera) własnych potrzeb i maksymalne skupienie się na potrzebach pana/pani - taka jest strategia przetrwania. Ileś punktów konfliktowych już wypisałaś w tym wątku, no to weź się popraw i zachowuj się inaczej, jak osobie zniewolonej przystało. Zamiast tu narzekać, ze Ci pan granice przekracza oraz rani. Niewolnik nie ma prawa czuć sie zraniony oraz z założenia nie ma granic, które ktokolwiek mógłby przekraczać. Oczywiście przy układzie niewolniczym problem w komunikacji w zwiazku przeksztalca sie w problem "nie dosć dobrze odgadłam potrzebę pana/pani" i tak się można zastanowić, czy po to Ci potrzebne to zrozumienie go żeby być lepszą niewolnicą?

Ewentualnie możesz się poważnie się zastanowić nad tym czymś, co Ci ewentualność odejścia od pana odcina tak radykalnie. Decyzja "i tak nie oejdę" jest bowiem decyzją teoretycznie mogącą ulec zmianie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez zajac » 24 lis 2014, o 00:34

27 napisał(a):nie odpowiem. dopiero w tym momencie watku dochodzimy do naprawde osobistych moich spraw.
cos mnie do niego przyciaga, co - niewazne.

Wg mnie to właśnie jest bardzo ważna kwestia, co Cię do niego przyciąga. Tym ważniejsza, że nie chcesz jej drążyć, jak wynika z powyższego zdania. Chyba że "nieważne" znaczy "nie będę tego opisywać, bo to moja osobista sprawa". Pytanie, czy sama ze sobą potrafisz być szczera, jeśli chodzi o ten temat. Może to nie w nim, tylko w Tobie jest ten magnes?
Moim skromnym zdaniem niektóre zachowania Twojego partnera nie kwalifikują się do jakichkolwiek prób rozumienia. Zgadzam się z Impresją, ja bym je zinterpretowała jako chamskie. Dla mnie byłoby to jednoznaczne przekroczenie moich granic.
Myślę, że jeśli masz coś do zrobienia w kwestii swoich reakcji, to zrób to dla siebie samej. Nie w ramach "terapii par", bo do tego trzeba by starań Was obojga, sama jedna nie udźwigniesz.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez biscuit » 24 lis 2014, o 00:48

27 napisał(a):moja reakcja dowodzi tego, ze tez mam nierowno pod sufitem, po poszlam do lazienki i pocielam sie.

jakis czas pozniej zostawil mnie sama, siedzaca na krawezniku, kiedy najebani wracalismy w nocy z imprezy. ja na tym krawezniku zasnelam, przewracajac sie na jezdnie. zgarnal mnie jakis taksowkarz, myslac, ze jestem ofiara wypadku, odwiozl mnie do domu.

pozniej byly te akcje z wyrzucaniem mnie z mieszkania, w nocy, w bieliznie.


27 napisał(a):czegokolwiek - naprawde, czegokolwiek - by nie zrobil, ja nie odejde.

wg mnie priorytetem jest uzyskanie wglądu w siebie samą
nie jest to takie zwykłe bowiem
ciąć się, spać na jezdni, ganiać po nocy w bieliźnie
jak również przyssać, przywrzeć do niego
bez względu na wszystko
jak niemowlę do piersi matki
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Księżycowa » 24 lis 2014, o 01:01

27 napisał(a):
Księżycowa napisał(a):Powiem Ci, że wg mnie jak tak stałaś z tym plecakiem gotowa do odejścia to trzeba było iść... jego reakcja na Twój CZYN byłaby jakimś krokiem... tymczasem znów zostało na gadaniu.


wiesz co.. to jest tak latwo powiedziec.

jedyne miejsce, gdzie moglam pojechac, to moj dom rodzinny - 300 km stad.
zostawilabym tu prace (i od poniedzialku telefony do szefa, kombinacje z urlopem na zadanie), zlecenia (na przyklad w przyszlym tygodniu jestem umowiona na sesje - moja praca to tez fotografia), firme. za trzy tygodnie sa targi, na ktorych chce sie pokazac z nowym produktem - wszystko rozgrzebane, materialy i maszyny tutaj, a stoisko juz wykupione. no jak to zostawic, tak z dnia na dzien, wszystkie obowiazki? gdzie tu doroslosc? odpowiedzialnosc?



Wiem,że trudno zrobić. Też byłam w podobnym związku i nie twierdzę, że łatwo jest odejść... wiem też,że wręcz nie dopuszcza się nawet takiej myśli do siebie,ze coś takiego może mieć miejsce.

Dorosłość i odpowiedzialność powiadasz... A nie uważasz, że właśnie dobrze by było wziąć odpowiedzialność za siebie samą i pomyśleć samodzielnie, jako o jednostce? Fakt, że jesteśmy w związku nie oznacza przecież, że tracimy odrębność, swoją część świata. O tym, że to, ze wchodzi się w związek nie oznacza, że musimy przesuwać pewne granice. Pewnie, ze sposób funkcjonowania się zmienia, bo nie jest się już samemu ale wg mnie powinny pozostać jakieś nienaruszalne ramy...
Decyzja o roztsaniu, choćby z rozsądku też jest trudna przecież. Bo nie każdy związek musi kończyć się w kłótni.
Nikt nie mówi, ze to proste ale czy nie na tym polega ta dorosłość i odpowiedzialność? Na podejmowaniu decyzji, od których właśnie uciekasz, na braniu odpowiedzialności za własne życie i przyszłość? Bo co Cię czeka z kimś takim? A nie daj Bóg dziecko się pojawi... jeśli będzie ja traktował tak równie wspaniale jak Ciebie, to jak myślisz, czy będzie ono czuło się bezpieczne i kochane?
Chyba nie...

A jeśli on by zerwał znajomość to co byś zrobiła? Musiałabyś sobie jakoś poradzić, żeby ogarnąć sytuację z pracą.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez caterpillar » 24 lis 2014, o 01:32

witaj 27
psychologiem nie jestem ale jestem sklonna zaryzykowac i powiedziec ,ze Twoj facet normalny nie jest,
jak dla mnie jest mocno zaburzony.
Jak dla mnie ten czlowiek powinien sie leczyc.
Jak dla mnie bez jego checi leczenia nic w tym zwiazku nie wskorasz.
Jak dla mnie marnujesz czas i energie .
Jak dla mnie lepiej poczytac sobie ksiazke o zaburzeniach emocjonalnych niz doswiadczac tego w zyciu ...jesli tak bardzo chcesz sie dowiedziec co mu jest.

Jak dla mnie stajesz sie ofiara toksycznej relacji i im dluzej bedziesz to ciagnac tym trudniej bedzie Ci to przerwac.

(nie bylo dla Ciebie problemem przewiezienia firmy z jednego konca Polski na drugi wiec w druga strone tez powinno pojsc czyz nie?)

jestes tu 2 lata z kazdym miesiacem bedzie co raz dluzej i co raz trudniej.

nie chce Ci tu slodzic o naprawie zwiazku ,bo uwazam ,ze z tym czlowiekiem Ci to nie wyjdzie,
dlaczego? bo on swietnie funkcjonuje ze swoja dysfunkcja i dla niego to nie jest zaden problem.

powodzenia ,szkoda twojej kreatywnosci i zaangazowania.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez mahika » 24 lis 2014, o 10:27

Masz spory problem ze sobą.
Jeśli chcesz coś zmienić, zacznij od siebie,
swoich zaburzeń i wypaczonego obrazka "związku" dwojga ludzi

To co tworzycie to patologia,
myślisz o dzieciach w przyszłości?
Jeśli tak, to czy takiego chcesz dla nich domu?
Bo taki on będzie jak nie gorszy,
wnioskuję to po tym że co by nie było Ty nie odejdziesz
(będzie Cię np. bił i zdradzał, bo już znęca sie nad Tobą psychicznie i przekracza kolejne granice)

Myślę że żyjesz wyobrażeniem o tym człowieku
i wyobrażeniem relacji jakie byś chciała z nim stworzyć.
A prawda jest zbyt brutalna żeby do Ciebie dotrzeć.
Nie zależy mu na Tobie, nie kocha Cię i nie szanuje.

27 napisał(a):i przeciez nie mogl tak traktowac swoich poprzednich dziewczyn. no jaka normalna dziewczyna by mu na to pozwolila?

No własnie NORMALNA (cokolwiek to oznacza) nie pozwoliła i pewnie dlatego już są byłe, poprzednie :roll:
I nawet jeśli on je rzucił,
to po jakimś czasie do "normalnej" dziewczyny dotarło jaką przysługę jej zrobił,
że od siebie uwolnił.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez 27 » 24 lis 2014, o 10:45

kazdy z was przedstawia troche inne spojrzenie na te sytuacje i to jest dobre, potrzebne mi.

powoli zastanawiam sie nad tym, czy nie przemyslec - chociaz przed chwile, tak dla wyprobowania innego podejscia - czy problem faktycznie nie lezy we mnie tutaj.

bo ze jego reakcje normalne nie sa, to jest fakt. ale podkreslam - to sie nie mogla wziac znikad.
Avatar użytkownika
27
 
Posty: 58
Dołączył(a): 6 kwi 2010, o 12:24

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez zajac » 24 lis 2014, o 11:29

27, wg mnie skądkolwiek bierze się jakieś zachowanie, istotny jest stopień jego patologiczności. Jeśli facet mnie np. uderzy, guzik mnie obchodzi, czy miał pijącego ojca, toksyczną matkę, czy nie lubili go koledzy w szkole. Uderzył -- zrobił to pierwszy i ostatni raz. Ewentualnie z wyjątkiem sytuacji, gdyby sam bardzo się przejął swoim zachowaniem i podjął terapię -- tu nie wiem, jak bym się zachowała, ale teoretycznie mogłabym danie drugiej szansy rozważyć. U Was, z tego co opisujesz, nie ma z jego strony woli pracy nad sobą. Czyli całą odpowiedzialność za jego przemianę chciałabyś wziąć na siebie? Jak chcesz to zrobić? Zmanipulować go jakoś, żeby zaczął się inaczej zachowywać? Albo zmanipulować sama siebie, żeby Ci jego zachowania nie przeszkadzały?
Przyłączę się do pytania, co by było, gdyby pojawiło się dziecko. Czy podobnie jak Ty miałoby zrozumieć, że zachowania taty na pewno mają jakąś przyczynę? Albo miałoby podobnie jak Ty wziąć za nie odpowiedzialność, nauczyć się, jak nie wywoływać u taty takich zachowań?
A co radziłabyś bliskiej Ci kobiecie będącej w takiej sytuacji jak Ty teraz?

A z innej beczki: skoro jesteś na jakimś rozdrożu, może dobrze byłoby przenieść gdzieś siedzibę firmy? Jeśli nie jesteś teraz gotowa na rozstanie, ale jednocześnie nie masz żadnego poczucia bezpieczeństwa (w końcu raz już stałaś z tym plecakiem spakowana), może dobrze byłoby uniezależnić się od pana zawodowo i wtedy mieć już tylko osobisty dylemat, a nie organizacyjny? Moglibyście przecież dalej mieszkać razem albo się spotykać, tylko Twoja firma mieściłaby się gdzie indziej. Co o tym myślisz?
Hipotetycznie: gdybyś jednak się z nim rozstała, na pewno wróciłabyś do swojego rodzinnego miasta czy może zostałabyś chociaż na jakiś czas tam, gdzie jesteś? Skoro masz już jakieś zobowiązania, pozaczynane zlecenia?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez caterpillar » 24 lis 2014, o 15:08

bo ze jego reakcje normalne nie sa, to jest fakt. ale podkreslam - to sie nie mogla wziac znikad.



dokladnie to co pisala zajac

chcesz byc jego terapeutka?
Ty go nie wyleczysz ,bo
a) on nie widzi zadnego problemu
b)nie jestes psychologiem
c)sama masz problem ze soba

ja juz Ci napisalam ... chcesz wiedziec skad sie biora tego typu zaburzenia? poczytaj sobie ksiazki psychologiczne zamiast marnowac na to swoje zycie.

jesli chcesz mu pomoc ..odejdz .

A z innej beczki: skoro jesteś na jakimś rozdrożu, może dobrze byłoby przenieść gdzieś siedzibę firmy? Jeśli nie jesteś teraz gotowa na rozstanie, ale jednocześnie nie masz żadnego poczucia bezpieczeństwa (w końcu raz już stałaś z tym plecakiem spakowana), może dobrze byłoby uniezależnić się od pana zawodowo i wtedy mieć już tylko osobisty dylemat, a nie organizacyjny? Moglibyście przecież dalej mieszkać razem albo się spotykać, tylko Twoja firma mieściłaby się gdzie indziej. Co o tym myślisz?


mnie sie ten pomysl podoba a Tobie?
zobacz ,z niezaleznej zaradnej kobiety zrobilas sie stlamszona sprzataczka na kazde zawolanie
czy o taki progres w zwiazku chodzi?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez impresja77 » 24 lis 2014, o 16:53

27 napisał(a):kazdy z was przedstawia troche inne spojrzenie na te sytuacje i to tutaj.
d.


Każdy z nas przedstawia to samo spojrzenie.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: zakochasz się.. i przejebane.

Postprzez Sansevieria » 24 lis 2014, o 19:09

zajac napisał(a):Albo zmanipulować sama siebie, żeby Ci jego zachowania nie przeszkadzały?


Mnie na to wygląda na schemat "zrozumiem czemu on tak i wtedy znajdę sposób żeby sie zmienił".
Ślepa uliczka w dół z betonową ścianą na końcu.

Problem lezy w nim w tym sensie, że on prezentuje zachowania nieakceptowalne, oraz w Tobie - bo zafiksowanie się na koncepcji "czego by nie zrobił i tak nie odejdę" zdrowe nie jest ani trochę. Wyglada na coś na kształt zaniku instynktu samozachowawczego.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 214 gości