przez Sinuhe » 29 mar 2008, o 11:53
Witaj...
Swego czasu też reagowałem somatyzacją efektów depresji i nerwicy.
Jest to paskudna sprawa, gdy własne ciało staje się mocno dolegliwe. U mnie to łączyło się ze ogromnym spadkiem koncentracji i pamięci - do tego stopnia, że nie byłem w stanie w połowie czytanego zdania pamiętać, co było na początku.
Pani psycholog powiedziała, że to sa objawy stłumienia emocjonalnego, gdy bagaż wszelkich zaszłości nie jest w stanie zostać przerobiony. Emocje, które winny zostać okazane i przeżyte były czymś mocno obcym i wychodziły, jako cała gama objawów przede wszystkim somatycznych.
Plus szalejący nastrój, popadanie w ogromne doły na przemian z kompletnym odrętwieniem.
W sumie od nastoletniości popadałem w okresy dołów, połączone z brakiem koncentracji, i objawami cielesnymi. Najbardziej dolegające były okresy, gdy świat zaczynał mieć za dużo elementów - byłem w stanie chodzić tylko ze spuszczoną głową, żeby widzieć, jak najmniej. Miałem wrażenie, że wszystko jest za blisko, rusza się a zarazem dostrzegam niesamowitą ilość elementów.
Coś, jakby patrząc na drzewo widzieć każdy liść z osobna.
Zaczynało się od dwu - trzydniowych okresów co jakiś czas.
Ostatni trwał bez przerwy 1,5 roku - po jakichś dziesięciu latach powtarzających się, coraz to częstszych i coraz to dłuższych przypadków.
I w sumie myślę, że sam nakręciłem korbę ostatnim razem, gdy zacząłem przerabiać kwestię DDA.
Sam...
Trochę trwało, jak trafiłem do psychologa.
Czułem się już powoli coraz lepiej - spora dawka wiedzy była już za mną.
Ale to wychodzenie przynajmniej miało opiekę.
Moją i pani psycholog.
Minęło już hm... 4,czy 5 lat.
Nawet nie pamiętam, jak to jest.
Nie jestem już tak refleksyjny, jak kiedyś, kuleję na empatii (co akurat nie uważam za minus, gdyż kiedyś byle dewiantowi okazać byłem nadmiar zrozumienia), świat stał się jasny i prosty.
Chaos i to wszystko, co mnie przerastało dziś są wyzwaniami, motywacją, czy też światem, w którym doskonale się czuję.
Widzę, jak wiele można zdobyć i osiągnąć, gdy człowiek po prostu dobrze się czuje.
W wieku 24 lat czułem się martwy i wyjałowiony – potem było tylko gorzej.
W wieku prawie 32 czuję się świetnie...