żałoba po mamie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: żałoba po mamie

Postprzez impresja77 » 9 lis 2014, o 00:43

Podstawowym elementem powodzenia terapii jest wiara.
Jeżeli jesteś głęboko przekonana ,że terapia Ci pomoże to jesteś zdeterminowana i stawiasz na jedną szalę całe powodzenie dalszego życia.
Wtedy przed Tobą może siedzieć ktokolwiek,nawet zaklinacz węży i kiwać głową ,a Ty i tak wyjdziesz uzdrowiona
Bo sukces jest w nas i w sile naszego pragnienia.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: żałoba po mamie

Postprzez Księżycowa » 9 lis 2014, o 00:49

impresja77 napisał(a):Podstawowym elementem powodzenia terapii jest wiara.
Jeżeli jesteś głęboko przekonana ,że terapia Ci pomoże to jesteś zdeterminowana i stawiasz na jedną szalę całe powodzenie dalszego życia.
Wtedy przed Tobą może siedzieć ktokolwiek,nawet zaklinacz węży i kiwać głową ,a Ty i tak wyjdziesz uzdrowiona
Bo sukces jest w nas i w sile naszego pragnienia.


O całkiem się nie zgodzę. Wiara oczywiście jest ważna... ale sama ona nie wystarcza. Gdyby tak było, to nie zmieniałabym terapeuty a poza tym terapeuta nie "kiwa głową" tzn. nie mówi "tak jest be a tak jest cacy" , bo nie na tym to polega czyli potwierdza się to co mówiłam - nie masz pojęcia o terapii ale jak to ktoś napisał uznajesz, że trzeba gadać byle gadać nawet jak się nie ma o czymś pojęcia.
Sądzę więc, że dalsza dyskusja nie ma sensu :papa:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: żałoba po mamie

Postprzez impresja77 » 9 lis 2014, o 00:52

Kasiorek ,a jest jakieś NIEZWYKŁE przegadywanie.?

Jesteś jak fanatyczka religijna ,jak moherowy beret terapii. Albo fundametalistka. Ciągle wspinasz się na jakieś wyimaginowane barykady.
Klapki i ani du du w żadną stronę.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: żałoba po mamie

Postprzez biscuit » 10 lis 2014, o 00:02

impresja77 napisał(a):Moim zdaniem

zgadzam się z tymi dwoma słowami Twojej wypowiedzi
że tak jak opisujesz powyżej jest Twoim zdaniem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: żałoba po mamie

Postprzez biscuit » 10 lis 2014, o 00:06

impresja77 napisał(a):Bo sukces jest w nas i w sile naszego pragnienia.

wyślij to może do reklamy Sprite'a...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 10 lis 2014, o 10:42

Witaj Felicity,

Depresja. Gdy to przeczytałam, w głowie pojawiło mi się porównanie. Pewnie niezbyt górnolotne i nie wiem, czy to do Ciebie przemówi, ale to moja pierwsza myśl. Depresja to choroba. Wiadomo. I tak chyba powinnaś do tego podejść. Pomyśl: gdybyś miała bakterię, powiedzmy że Helicobacter pylori, która powoduje zapalenie żołądka i wrzody, to wcześniej czy później musiałabyś podjąć leczenie, niezależnie od tego czy byś chciała czy nie, bo bóle żołądka byłyby coraz częstsze i kolejne rzeczy wypadałyby z twojego jadłospisu, aż w końcu wszystko zaczęłoby szkodzić. Tak nie dałoby się żyć. Trzeba by podjąć leczenie.
Z depresją chyba tez trochę tak jest, chociaż w innym kalibrze i wymiarze. Początkowo jakoś się z nią żyje, tyle że z czasem jest coraz ciężej i chorują kolejne organy. Dlatego wydaje mi się, że musisz ją powstrzymać.
Wiem jak straszna jest to choroba, bo moja mama się z nią zmagała i zamiast trafić/podjąć dobre leczenie, walczyła z nią za pomocą alkoholu, a wiemy już jak się to skończyło. Moja mama pozwoliła swojej depresji zżerać ją chyba 8 lat, na początku zdawała sobie sprawę z powagi sprawy i chodziła nawet do psychiatry, ale nie był to lekarz z powołania i po prostu ją zawiódł. Twierdził, że symuluje, bo chce rentę !! No ale to inna sprawa i nie na ten topik. Później się jej chyba poddała i zaczęła bagatelizować.
I aby ktoś sobie nie pomyślał: nie chcę Cię straszyć, przekładać na Ciebie doświadczenia mojej mamy. Absolutnie nie. Pomyślałam tylko, że warto, abyś jeszcze raz przemyślała swoją chęć ucieczki przed leczeniem. Depresja to choroba, czy się nam to podoba czy nie i to dość poważna choroba. Musi być leczona, chociaż pewnie obawiamy się tego leczenia.
Ja jednak wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję. Może jest ktoś, kto Cię w tym wesprze?
Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 10 lis 2014, o 10:44

Bardzo dziękuję, że jeszcze tutaj zaglądacie, to dla mnie ważne. W trudnych chwilach robienie wpisów na tym forum było formą porządkownia swoich myśli a Wasze wypowiedzi inspiracją do zmian :kwiatek:
Justa cieszę się, że w tym potoku słów wyłowiłaś coś dla siebie dobrego.
Księżycowa to faktycznie jest tak jak piszesz- naturalny opór na zmiany i mam nadzieję, że nie jest tak jak piszesz impresja, że długi czas rozłożony na lata wycisza te emocje, bo powstaje pytanie jak żyć przez te lata z intensywnością emocji czy też myśli? Mi one przeszkadzają czerpać radość z życia, mam kłopot z ustawieniem nowych celów i odpowiedzeniem sobie na pytanie co dalej....
Tą psycholog zaniepokoił fakt, że po ponad 3 latach myślę o tym w taki raniący dla samej siebie sposób. Ufam jej, bo uczestniczyłam 4 lata temu w terapii grupowej i dokopałam się wtedy do swojej siły porządkując wiele emocji. Nie poszłabym do kogokolwiek, bo wierzę, że relacja terapeuta-pacjent ma znaczący wpływ na terapię i jest to jeden z elementów jej powodzenia. Oczywiscie najwiecej pracy wkłada pacjent. Zresztą widziałam jak stawia ludzi na nogi bazujac na swoim doświadczeniu. Dobrze, że do niej poszłam. Kolejną wizytę mam za 2 dni. Jak już sie zdecydowałam to postanowiłam iść za ciosem, nie odkładać i rozciągać tych wizyt na kolejne lata. Pomimo wszystko mam w sobie stan otwartości na to co "nowe".
I co w tym wszystkim zaskakujące wyzwalaczem tej motywacji była sytuacja, gdy odmówiłam pomocy mojemu bratu i jego żonie, chociaż miałam do tego pełne prawo, a ceną jest to, iż zerwali kontakt. Zastanawia mnie czasami dlaczego ludzie myślą, że swoje zobowiązania bedziemy przedkładali nad ich tylko dlatego, że łączą nas z nimi więzy rodzinne? Zreszta prawda jest taka, że od śmierci mamy ani razu nie zainteresowali się gdzie i z kim spedzam święta skoro nie mam swojej rodziny. Męczą mnie tacy ludzie, którzy przychodzą i biorą, pożyczają, absorują, piją, jedzą i wszystko na raz bez poczucia wzajemności. Kłują i drażnią mnie takie postawy.
Dzięki za kciuki i pozdrawiam Was serdecznie!
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez biscuit » 10 lis 2014, o 11:33

felicity
wg mnie bardzo dobrze, że się decydujesz na terapię
bo rozwinięcie się choroby i ciężka depresja w Twoim przypadku może być bardzo niebezpieczna
po prostu ze względu na szereg przesłanek jesteś w grupie sporego ryzyka
zagrożenia samobójstwem
i o ile czas może być sprzymierzeńcem w normatywnej żałobie
o tyle w przypadku żałoby patologicznej czyli przedłużającej się
niesie z sobą ryzyko wystąpienia dalszych powikłań czyli np. pojawienia się depresji
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: żałoba po mamie

Postprzez Sansevieria » 10 lis 2014, o 17:26

Też uważam, że bardzo mądra jest Twoja decyzja o terapii.
Mam w rodzinie osobę, która 20 lat temu doswiadczyła śmierci męża - śmierci nagłej, niespodziewanej i to w sytuacji trwajacego kryzysu małżeńskiego. Pozornie ta osoba sobie jakos poradziła z żałobą, ale, co okazało sie po 15 latach, ta żałoba była taka "nienormatywna" czyli "patologiczna" (niemiłe słowo, chyba wole "nienormatywna"). Patrząc z zewnatrz kobieta funkcjonowała prawidłowo, dzieci odchowała, pracowala zawodowo skutecznie i z sukcesami, miała znajomych i jakieś życie towarzyskie, od strony teoretycznej niby wszystkie etapy żłałoby przeżyła ale...ale jakby nie do końca, bo ten nie zamknięty kryzys małżeński nie pozwolił jej na ostateczne pożegnanie z mężem. Były sprawy między nimi nie przegadane do końca, nie zamknięte i oczywiście z osobą zmarłą nie dało sie już pogadać tak, jak z żywą. I jak ona sama mówi ten mąż nadal jakby żył obok niej czy raczej ona z uporem go przywoływała , nie puszczala , nie pozwalała mu odejść, jakos tak. I troche mi sie to co opisałam kojarzy z tym, że Twoja mama odeszła w taki a nie inny sposób, nagły i brutalny oraz Wasze relacje nie były łatwe. Takie mam wrażenie, jakbyś nie była w stanie mamie pozwolic na ostateczne odejscie... U tej kobiety co ją opisałam po 15 latach skumulowało się to w paskudną depresję bardzo solidną i tak sobie myślę, że jak teraz skorzystasz z terapii to Ciebie to nie spotka. Oby :kwiatek:
Czas leczy rany - zasadniczo tak, niewielka albo nawet rozległa czy głęboka ale czysta rana sama sie z czasem goi. Ale jeśli rana jest zanieczyszczona to zaleczenie moze byc pozorne, z zewnątrz blizna, a pod spodem zbiera sie ropa, która zakaża caly organizm. A jeśli rana jest za głęboka to bez szycia ani rusz, samo sie nie zagoi. Śmierć samobójcza osoby bliskiej to jest rana i głęboka i zanieczyszczona, rzadko goi sie sama z czasem.
Ostatnio edytowano 10 lis 2014, o 17:43 przez Sansevieria, łącznie edytowano 1 raz
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: żałoba po mamie

Postprzez biscuit » 10 lis 2014, o 17:35

jedna z teorii definiuje depresję jako nieprzeżytą żałobę
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 10 lis 2014, o 21:33

Po przeczytaniu Twojego postu Felicity zaczęłam się zastanawiać, czy i ze mną nie jest tak, że nie pozwalam mamie odejść. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiała. Myślę o niej codziennie, myślę, jakby to było teraz, gdyby była, jak mogłybyśmy spędzać czas, co bym jej powiedziała i co ona by odpowiedziała. Uczucia te potęgowane są teraz pewnie tym, że w lipcu sama zostałam mamą. Mam synka, którego pokochałam najbardziej na świecie. I wiem, że moja dawna mama, ta którą była przed swoją chorobą, pękałaby ze szczęścia. Teraz bardzo mi jej brakuje i wszystko dałabym za to, aby poznała Szymka.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2014, o 14:15

BellaMar napisał(a): Teraz bardzo mi jej brakuje i wszystko dałabym za to, aby poznała Szymka.


Jesteś pewna, że wszystko byś dała?

Daleka jestem od tego by komuś wmawiać, że z nim coś jest nie ok, ale mam wrażenie, ze życie ze stałym poczuciem silnej tęsknoty i braku musi być męczące i trudne.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 24 lis 2014, o 00:59

felicity, jak sie masz?

a Ty, BellaMar?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 27 lis 2014, o 22:57

Witajcie,
mam się lepiej i to bardzo odczuwam. Jestem po 3 wizytach i widzę, że jakoś się zakleszczyłam w swoim myśleniu. Rozmawiałam z psycholog o depresji, ona jest zdania, że to myślenie depresyjne może prowadzić faktycznie do depresji, ale jeszcze nią nie jest i poczułam ulgę jak to powiedziała. To była dobra decyzja, aby pójść do specjalisty.
Nie umiem pożegnać się z Moją Mamą. Śniła mi się ostatnio jak siedzę nad jej grobem i bardzo płaczę, potok łez. Nie mam pomysłu co takiego miałoby się stać, aby ta ostatnia nitka puściła i nie wiem czy chcę tego, aby moja ręka była pusta. Nie wiem co miałabym zrobić, aby było mi lżej. Brakuje mi Jej obecności tu na Ziemi, ale w takiej codzienności, wcale nie w wystrzałowych momentach, gdy otwieramy butelkę szampana.
Wpadł mi dzisiaj tekst w ręce w "Wysokich obcasach". Popłakałam się w bibliotece, byłam zaskoczona, że mnie tak poruszył.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... zenia.html
Odmieniła mnie Jej śmierć. Jednak nie chcę być takim osobnikiem o rysie kogel-mogel. Nie umiem sobie z tym do końca poradzić. Nawet nie wiem czy da się to jakoś tak poskładać, aby było dobrze, abym czuła spokój i harmonię. Boli mnie to, że umarła śmiercią samobójczą. Nawet w ostatniej chwili była sama. Gdyby nie choroba to pewnie wcale nie chciałaby umierać. W ogóle nie jestem na nią zła, a nawet jak miałam żal to o to, że nie poprosiła o pomoc.Niepojęte jak ludzie okropnie umierają. Jeśli istnieje tamten wymiar to chciałabym wiedzieć, że jest Jej tam dobrze i nic już Jej nie boli. Zresztą to absurd, ale sam fakt, że nie żyje to już znaczy, że już nie cierpi. Ta sytuacja jest dowodem na to, że wcale nie jest tak, że możemy dla drugiego człowieka zrobić wszystko, że my jesteśmy ludźmi- tylko ludźmi, małym elementem wszechświata...
Chciałabym Ją przeprosić, ale nie jest mi już dane, bo i na to też czas nie pozwolił...
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez impresja77 » 28 lis 2014, o 05:28

Miałam taki sen :
Jechalam autem i uswiqdomilam sobie ,że zgnelam w wypadku .Ale nagle znajduje się w mojej pracy i mowie do koleżanek. Ucieszylam sie ,ze jednak zyje .One się usmiechaja ,rozmawiają ,ale mnie nie widza i nie slysza. Zaczynam krzyczeć,szarpać je ,uderzać,a one nic ie czują. Zdaje sobie sprawę ,że jednak nie żyje. Dopada mnie rozpacz,że jestem po tamtej stronie i nic minie jest ,mam się dobrze,ale nie mihe im tego powiedxhiec,żeby się nie martwili
.Nic nie mogę .Zdalsm sobie sprawę,że będę cierpiała okrutnie patrząc na ich bol, towarzysząc im w cierpieniu i nie mogąc pocieszyć ,ze jest ze mną ok. Świadomość niemożności uczestniczenia w rzeczywistości ,ale jej obserwowanie i bezradność była chyba można nazwać okrutnym czyscem.
Niesamowity sen. Moza da Ci do myślenia. Może trzymasz mamę w rozpaczy,bo ona widzi jak Cierpisz i nie może Ci pomoc, a jej est może tam dobrze ?????
To był tylko sen ....mój.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 139 gości