Jaką role w domu rodzinym pełni /pełnił Twój ojciec. Ile lat miałaś jak wyszłaś za mąż?
Masz rodzeństwo? Jacy Oni są?
Camomille napisał(a):Boję się osądu rodziny, jeśli mój wniosek zostanie wycofany. W zasadzie, to każdego wystąpienia przeciwko rodzinie się boję. Póki jestem od nich materialnie zależna, mój strach jest chyba dość uzasadniony.
Sansevieria napisał(a):Jedną jest rzeczą że Ci sie nie podoba światopoglad rodziny i ich pomysl na Twoje życie. Ma Ci się prawo nie podobać. Inna rzeczą zaś jest to, ze wielkim wysiłkiem usiłujesz zmusic ich do zmiany tego ich światopoglądu. Zamiast odpuścić stwierdzajac iz "bądźcie sobie jacy chcecie, ja idę swoja drogą".
Oczywiście to pójście swoją drogą u Ciebie wydaje sie byc bardzo trudne w praktyce życia, ale to o czym piszę rozgrywa sie w na poziomie mentalnym, w Tobie. Usiłujesz ich zmienić, tego zaś nie dasz rady zrobić. Walczysz z nimi wewnętrznie i okresowo także metodami sobie dostępnymi zamiast tą akurat walke odpuścić i skupić sie na walce o uporządkowanie sytuacji na innych frontach.
Camomille napisał(a):Mąż ze mnie ostatnio drwi, że taka niby zastraszona, a robi co chce.
Camomille napisał(a):Z punktu widzenia męża i moich rodziców wcale nie jestem uległa i posłuszna. Przeciwnie. Chyba każdy w mojej rodzinie potwierdzi, że jestem najbardziej zbuntowana jednostką, której się nie podoba ich światopogląd i pomysł na moje życie.
Każda ciocia, wujek czy inny krewny może zostać powołany przez nich na świadka i potwierdzić, że zawsze mieli ze mną największe problemy. Siostra się wzorowo słuchała, brat się słucha, a ja... czarna owca.
Camomille napisał(a):Nie bardzo rozumiem co masz na myśli mówiąc bym sobie odpuściła walkę o drobne rzeczy, których mąż ode mnie oczekuje jako od żony. To znaczy sugerujesz, że mam być na posyłki i robić za jego niewolnicę, bo... no właśnie, bo co? Bo mu coś przysięgłam? Bo ma do mnie prawo? Czy żeby nie było niemiło w domu?
Właśnie dlatego zwykle jednak mu ustępuję i wypełniam "obowiązki". Dlatego, że ja zawsze CHCIAŁAM być dobrą, troskliwą, czułą żoną i dobrą gospodynią. We mnie się toczy straszna walka. Walka pomiędzy tym marzeniem, które zostało wypaczone przez życie, a rzeczywistością w której mąż mnie za to nie doceni, nie pochwali, nie przytuli i nie kocha. Tylko traktuje jak służącą i bo mu się jako mężowi należy.
Towarzyszy mi na co dzień uczucie upokorzenia. Wyobrażasz sobie jak to jest wywlekać na drugą stronę zaskorupiałe cuchnące skarpetki faceta, który z Ciebie kpi, drwi i mówi i uważa za histeryczkę?
Mam odpuścić walkę i po prostu dalej to wszystko robić? Wycierać po nim zarost z umywalki, zakręcać tubki z pastą do zębów, podnosić jego rozwalone ubrania, ustawiać buty, zbierać po domu zostawione szklanki z fusami po kawie i tak dalej...?
W 90% to właśnie robię. W 10% wpadam w histerię, płacz i zaczynam krzyczeć. W 50% na 90% racjonalizuję sytuację i wmawiam sobie, że nie jest tak źle, jestem dla niego miła, uśmiecham się i wyobrażam sobie, że jest mi dobrze i że dbam o ten dom z własnej woli.
zajac napisał(a):Wiesz, mnie się kilka miesięcy temu śniło, że jako nastolatka muszę bardzo ciężko pracować, ponad siły. Nie umiałam powiedzieć, że jestem już bardzo zmęczona i źle się czuję. A nawet gdybym jakimś cudem wydusiła to z siebie, nie zostałabym zrozumiana, byłam tego pewna. Przyszło mi do głowy, że mogłabym zasłabnąć. Zemdlałam w tym śnie na zawołanie, odniesiono mnie do łóżka. W rzeczywistości nigdy mi się nie zdarzyła taka sytuacja, pojęcia nie mam, dlaczego przyśniło mi się coś takiego i akurat teraz. W tym śnie posłużyłam się klasyczną manipulacją -- wzbudziłam współczucie, osiągnęłam swoje, nie musząc nic mówić i nic nie ryzykując.
biscuit napisał(a):zajac
to Twój sen
to Ty sama obsadziłaś siebie nastoletnią w roli głównej jego bohaterki
to Ty masz córkę
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 307 gości