Etapy pogodzenia sie z rozstaniem

Problemy z partnerami.

Etapy pogodzenia sie z rozstaniem

Postprzez nefi » 2 cze 2007, o 20:42

Doszłam do wniosku ostatnio :) ze z punktu widzenia głeboko¶ci i intesywnosci moich uczuc po rozstaniu z Michałem milosc niesczesliwa jest równie interesujaca jak stan zakochania/zauroczenia i bardzo podobna.

Ale nie o tym chciałam napisac. Krótkie podsumowanie i analiza.

Mineło od rozstania 2 miesiace i 11 dni.
1 miesiac od kiedy sie dowiedziałam ze przyczyna była inna dziewczyna.

W moim przypadku kolejno: zło¶ć, zaprzeczanie i łudzenie sie ze wrocimy do siebie - nie odzywanie sie do niego, unikanie - 1 miesiac

Po przypadkowym odkryciu prawdy:
Rozpacz.....w skali na 10 dam sobie 9
Kontaktowanie we wszystkim mozliwosciach: bezpo¶rdenie i posrednie
Jego reakcja - normalna jakby spotykal sie z kolezanka...witanie, rozmawianie...miły i szczery i ciepły...
Łudzenie sie ze ja zostawi 8/10
Łudzenie sie ze bedziemy razem 6/10

Stan na dzis
Rozpacz zalezy od godziny od 7/10 do 3/10
Łudzenie sie ze ja zostawi 4/10
Łudzenie ze bedziemy razem 3/10
Moje działania: nadal kontaktowanie sie ale pojawia sie uczucie niecheci do spodkan 2/10
Jego działania od 2 tyg: to nie odbieranie telefonu i nie odpisywanie, podczas spodkan bezposrednich: witanie sie, i grzecznosciowe ale szczere pytania co u mnie.


Powinam dodac idealizowanie zwiazku mimo ze archiwum mowi samo za siebie ze pierwsza ja zaczelam rozmowe o rozstaniu z powodu ciaglych zmian w relacji bliskosc i oddalenie ale ostatecznei on skonczyl relacje 1,5 miesiaca pozniej.

Idealizowanie 8/10

Czuje sie nadal bardzo zle... ale chyba minelo za malo czasu.
Nie czuje sie zainteresowana relacjami z innymi facetami, ani nawet nie probuje sie z nikim spodkac. Jestem rozkojarzona, duzo spie, nie jem i nie biore udzialu w zyciu, nie mam ochoty na przyjemnosci i nie cieszy mnie nic. Wiekszosc rzeczy jest mi obojetne a przedmioty i miejsca przypomniaja mi chwile ktore spedzalismy razem.
Plany na przyszlosc brak, cel brak, motywacja brak.
Dominuje zniechecenie i brak nadziei, zmeczenie fizyczno-psychiczne, zazdrosc...
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez Pytajaca » 2 cze 2007, o 20:55

Kapitalne studium samego siebie. Gratuluje poczucia obiektywizmu i samooceny. Sadze, ze z takim podejsciem do utraty zwiazku na pewno jestes jedna z niewielu dzielnych dziewczyn z tego forum. Mocno przytulam i chyle czola - naprawde!

A jak bedzie, co bedzie - zycie samo pokaze. Czasami zbyt bardzo chcemy przyspieszac jego bieg (ze mna na czele;) )

Pozdrowienia...i jak napisal mi ktos z tego forum - "Bedzie dobrze". Bo teraz jest (?) zle.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 2 cze 2007, o 22:11

2 miesi±ce i 11 dni - to nie jest zbyt wiele. Przechodzisz ładne fazy, rozumiesz je i potrafisz je wyczytać. Daj sobie jeszcze trochę czasu, a będzie dobrze - bo musi być.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Loki86 » 2 cze 2007, o 22:19

Tylko uważaj na fazy nawrotu ;) ja mam za sob± już sze¶ć miesięcy i nadal się zd±żaj± :/

Trzymaj się ciepło i zdrowiej jak najszybciej ale nic na siłę ;)
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez nana » 8 cze 2007, o 11:29

Genijalne!

To ja tez sie pochwale!

1) Faza rozpadu zwiazku - ok. 2 tyg.
- liczenie na to, ze wszystko bedzie dobrze 5/10
- obawa przed rozpadem 5/10
- bol niezrozumienia 10/10
- uczucie niesprawiedliwej oceny z jego storny 5/10

2) Faza po ostatecznym rozpadzie - 3 tyg.
- liczenie na to, ze wrócimy do siebie 1/10
- rozterki ogolnozyciowe 10/10
- bol niezrozumienia 10/10
- uczucie niesprawiedliwej oceny z jego storny 8/10

ogolnie bardzo zle, ale pomysl takiego podumowania uwazam w pewnym sensie za zabawny. Czy bol mozna zmierzyc w punktach?
Ostatnio edytowano 8 cze 2007, o 11:55 przez nana, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez bromba » 8 cze 2007, o 11:44

podziwiam Was dziewczyny i mocno trzymam kciuki :)

ps. będzie dobrze :) tylko pozwólcie sobie na to :)
bromba
 
Posty: 76
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 13:36

Postprzez szachistka » 8 cze 2007, o 17:56

To, co obecnie przechodzisz niestety (a moze wlasnie stety) jest normalne/ oczywiste. gdyby bylo inaczej oznaczalo by to ni mniej ni wiecej tylko tyle, ze za pozno sie rozstaliscie. Bylam kiedys w podobnej sytuacji. Od Twojej roznilo mnie to, ze zaraz po rozstaniu rzucilam sie na glekoba wode - tzn bardzo szybko zaczelam nowy zwiazek. Szczerze mowiac, jeszcze kilka m-cy temu nie spodziewala sie, ze tak szybko sie wylecze. Od mojego rozstania po 4-letnim zwiazku z meczyzna, ktory mial zostac moim mezem, minelo jakies 10 m-cy a ja czasami przylapuje sie na myslach, ze po prostu zapominam moj bardzo wazny etap zycia, tzn tamtem zwiazek, ktory swoja droga byl moim pierwszym i mial byc ostatnim. Podejrzewam, ze w tej chwili calkowicie nie wierzysz w to, ze kiedys bedzie absolutnie wszystko w porzadku. Ja tez kiedys nie wierzylam. Mialam nawet mysli, ze do konca zycia w moim sercu pozostanie pierwszy partner. Ale to sie zmienia. Co dzien jest coraz lepiej. Na taka "przypadlosc" jaka sa wspomnienia istnieja sposoby i jesli tylko sie chce, idzie sie z tego wyleczyc. Nie wiem, czy calkowicie - niektorzy mowia, ze nie. Ale z pewnoscia nadejdzie czas, kiedy budzac sie rano pomyslisz o nowym mezczyznie:)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez @patryk@ » 9 cze 2007, o 09:50

Takie sa fazy rozstania,z czasem pozostanie obojetnosc,i swiadomosc ze ktos taki byl,ale wspomnienia juz nie beda tak bolesne.Trudne sa pierwsze miesiace i dobrze miec kogos przed kim mozna wypowiedziec to co przezywamy.Dla jednych jest to kilka tygodni,dla innych kilka miesiecy ,a jeszcze innych kilka lat,wszystko zalezy od tego czy nie chcemy pielegnowac tego czego juz nie ma.Sa tacy ktorzy czesto pograzaja sie we wspomnieniach,i nie pozwalaja odejsc temu kogo juz nie ma,i czesto ten ktos jest juz z kims zwiazany,szczesliwy,wiec po co wracac i rozdrapywac rany,ale czesto tak sie robi.Kto bardzo kochal ten i bardzo cierpi,i nie moze pogodzic sie z tym ze juz nie ma tego ukochanego,wspanialych chwil z nim przezywanych.Kolejny zwiazek jest lekarstwem,ale wszystko w swoim czasie,nie da sie tak przeskoczyc z jednego zwiazku w drugi.Czesto tez tak sie robi,aby zapomniec,tylko ze wtedy jest sie z tym kims porownujac go do tego poprzedniego.Tak wiec daj sobie czas,a prawdziwa milosc przyjdzie w najmniej oczekiwanym czasie.
@patryk@
 
Posty: 47
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 09:52
Lokalizacja: PL

Postprzez nana » 9 cze 2007, o 10:00

@patryk@ napisał(a): Tak wiec daj sobie czas,a prawdziwa milosc przyjdzie w najmniej oczekiwanym czasie.


tylko jesli ten czas trwa 10 lat? ile mozna czekac na odpowiednia osobe? ile moze miec nieudanych zwiazkow? to tak jak w totolotku, sa ludzie, co graja cale zycie i nie wygrywaja. A ktos puszcza jeden los i trafia 6. Moze jest granica, gdy warto "zamknac sie w sobie", zeby ocalic resztki samego siebie?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Abssinth » 9 cze 2007, o 11:02

daj sobie czas,a prawdziwa milosc przyjdzie w najmniej oczekiwanym czasie.


...przyjdzie...czasem nie...ale zawsze powinnismy byc na nia przygotowani - a prawdziwym przygotowaniem do milosci i przywitania drugiego czlowieka w naszym swiecie jest umiejetnosc bycia samemu i znajdowania w tym radosci:)

..i jeszze jedno - lepiej tak naprawde byc samemu niz meczyc sie przez pol zycia z byle kim! a niestet duzo osob woli meczenie sie z byle kim, 'bo jest'.

:(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Pytajaca » 9 cze 2007, o 12:33

Nana, doskonale Cie rozumiem. I Abssintha tez. A prawda lezy zapewne gdzies po srodku. Bo niektorzy maja szczescie i od razu "trafiaja". A inni sie blakaja i maja nieudane zwiazki i to nie zawsze z "ich winy".

Potrafie byc sama, a jakze, Lubie nawet. Ale nie o to chyba w zyciu chodzi, by ciagle sie samemu tulac, gdy zycie i czas biegna nieublaganie. I nie mowcie o tym, prosze, ze mozna i trzeba z innymi ludzmi, przyjaciolmi, bo ja akurat na to nie moge narzekac. Umiem byc z ludzmi i lubie :) Ale chce tez miec udane zycie prywatne, zwiazek z partnerem, zaangazowanie, bliskosc i wsparcie.

Jesli wieksza czesc Twojego zycia przebiegla na niekoniecznie uporczywym, ale jednak poszukiwaniu takiej osoby, a pozniej sie okazuje, ze nie zawsze mozna byc razem, trzeba kolejny raz pogodzic sie z utrata zwiazku, wiary i jakiejs czesci milosci ... to w koncu mozna samemu popasc w pewien rodzaj zastoju i juz nie chciec sie angazowac tak mocno jak przedtem. Czy Wy tez tak miewacie?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 11 cze 2007, o 00:58

Ja mam na domiar złego tak ze ¶wiadomie może i bym chciala tak jak kiedys się zaangażowac(mam wszelkie podstawy i warunki)ale nieswiadomie tak wpoiłam sobie niechec do rozstania z uczuciem do starej miłosci ze jest to poza zasiegiem.Myslalam juz nawet o hipnozie albo regresingu..Nowy wspaniały zwiazek trwa ponad poltora roku,natomiast moja zaloba po poprzednim juz chyba jakies ponad dwa i pól..Zycze wszystkim zeby im sie srednio raz na tydzien nie snily przepelnione uczuciem przygody z bylymi w dodatku takimi do ktorych nawet w zwiazku nie mieli szacunku.. :(
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 11 cze 2007, o 11:10

Gaiku, i ja tego zycze.

A co do zwiazkow, ktore trwaja w trakcie AKTYWNEJ zaloby poprzedniego mam wiele zastrzezen. Uwazam, ze dopoki sie nie "wyleczylo" ze starego, nawet jesli to jest 10 lat, nie wchodzi sie w kolejne. Nie wchodzi sie i juz. Jestem ofiara wlasnie takiego nowego kwitnacego zwiazku, w ktorym partner caly czas rozpamietywal swoja byla. Uwazam, ze zwlaszcza jesli taki zwiazek chcarakteryzowal sie "brzydkimi" rzeczami jak brak szacunku, podlosc, zdrady, a kolejny jest naprawde udany i mimo to partner wciaz mysli o tym nieudanym, to potrzebuje uswiadomienia tego, co sie z nim naprawde dzieje, duuuuuzo czasu samemu oraz prawie zawsze pomocy terapeuty.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez nefi » 27 cze 2007, o 17:00

---------- 14:35 15.06.2007 ----------

Gigantyczny kryzys znowu mnie dopadl...i ciezka noc.
Uswiadomiłam sobie ze jego nowy zwiazek moze byc tym prawdziwym i jedynym.
I tak chyba wlasnie jest. W przeciagu tak krotkiego czasu znalazl kogos zwiazal sie nia i zakochal. Widze ze sa ze soba blizej niz ja kiedykolwiek bylam. Jest szczesliwy z nia....przerazajace.


Hmm w naszym czegos brakowalo tak mysle ze bylismy przyjaciolmi bardziej niz para. Czyms pomiedzy.
Rozstajac sie z nim powiedzialam mu ze nie bede plakac z jego powodu i tak bylo przez cale 3 miesiace az do wczoraj...ciezka noc i poranek.
Nie mialam sily sie podniesc ani zyc ...zazdroszcze im, maja siebie i swoja milosc a ja nie mam nic.

To boli utrata marzen.
Mialam kogos bliskiego i moglam dla niego sie starac i czulam sie w tym bezpiecznie a teraz to stracilam - nie mam zupelnie nic.
a on juz o tym nie mysli jest szczesiliwy i kiedy mnie widzi chcialby uslyszec ze ja tez jestem szczesliwa.
Najgorsze ze nie mam celu i nadziei. Bo ta osoba ktora kochalam jest juz kims innym i ja tez jestem inna - zraniona.

---------- 17:00 27.06.2007 ----------

Minelo juz 3 miesiace i 7 dni :)

Jak sie czuje ? Prawde mowiac dobrze.
Skonczyły sie wahania nastroju i zal.
Moge spokojnie o nim mowic ale coraz rzadziej to robie.
Bo nie jest to mi juz potrzebne.

Co mi pomogło ?
Punktem który przelal kielich bylo uswiadomienie sobie ze rozpaczam za tym jak moglo byc a nie jak bylo 10/10.

Jak do tego doszłam?

Odwiedzałam szczesliwe pary i ogladałam ich fotki, nagrania slubne, obserwowoałam jak sie do siebie odnosz± !

Czytałam kolejny poradnik i 2 podreczniki z psychologi radzenia sobie ze stresem. Zrobiłam notatki.

My¶lałam sporo i rozmawiałam z przyjaciółka analizujac to co ona do mnie mówi. ("Po co sie przyjaznic z ludzmi którzy nas rania" - to zdanie powtarza mi od 2 lat i ja do tej pory mam problem z nim :))

Wypisałam wady zwiazku z michalem kierujac sie poradnikiem "kobiety ktore kochaja za mocno"

Wypisałam swoje zachowanie i co sie we mnie zmieniło pozytwnie i negatywnie.

Nie wiem czy wam sie to przyda ale moze komus bedzie łatwiej albo bedzie mial ochote opisac swoje zmiany :) prawde mowiac na to licze :P

Ja
ropacz za zwiazkiem jaki mogłby byc a nie jaki był 10/10
gdybym była inna (lepsza w znaczeniu wiedziała wiecej o tworzeniu relacji) bylo by innaczej 10/10
jego relacje do mnie fazy bliskosc/oddalenie - z powodu mojego zachowania 10 /10
nie zawodzi sie i nie zostawia kogos kto ciebie potrzebuje 10/10 przejazn na zawsze


Ja - zmiany ktore juz sa od dluzeszego czasu
mniej angazowania sie w zycie innych 3/10
mniej pomagania i udzielania rad 4/10
mniej zadreczanie sms i telefonami 5/10
mniej paniki jak ktos sie do mnei nie odzywa 5/10
mniej mojej iniciatywy z opornymi/ odpuszczam 5/10
mniej spotykania sie z ludzmi przy ktorych czuje sie zle 8/10 (sprawiaja mi przykrosc swiadomie i nieswiadomie)

Inne zmiany:
Widze relanie i czuje ze unikam ludzi ktorzy maja specyficzne cechy i ciagnie mnie do innych.
Innaczej mysle. (Ale nie umiem tego sprecyzowac.)
Staram sie zalatwiac trudne sprawy od razu 9/10 ( z tym idzie mi najgorzej bo odwlekam je az napiecie wzrasta i kiedy juz nie moge sobie poradzic wiedzac ze tylko zalatwienie tego pozwoli mi sie uspokoic.
Nadal nie chce sie widziec z nim i nie czuje sie gotowa na nowy zwiazek z kims innym.

I jeszcze jedno zle - teraz mysle ze michał sie nie nadaje na zwiazek ale uwazam ze on sie zmieni pod wplywem swojej nowej dziewczyny lub zycia.
Nie chce go takiego jakim jest teraz ale ludze sie ze ktoregos dnia...
Avatar użytkownika
nefi
 
Posty: 78
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:35

Postprzez Abssinth » 27 cze 2007, o 17:15

Nefi, strasznie Cie podziwiam za analize samej siebie w taki doglebny sposob... :)

moze pomogloby Ci wypisanie gdzies na kartce wszystkich cech mezczyzny, jakiego chcialabys miec przy swoim boku? Dopiero po wypisaniu mozesz porownac te cechy z cechami jakie Michal ma (ma teraz , realnie) ...i realistycznie sie zastanowic, czy sa jekiekolwiek szanse na to, ze te cechy, ktorych nie ma, jednak nabedzie....czy tez moze jednak u niego ich nie znajdziesz...

miauk?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości