Witaj, JakZProcy
Mam córkę w Twoim wieku, więc po części są mi bliskie opisane przez Ciebie problemy. W związku z tym, co napisałeś, nasuwa mi się kilka rzeczy.
Twój sposób pisania (i sam fakt, że napisałeś tutaj, żeby szukać dla siebie pomocy) świadczy wg mnie o Twojej inteligencji, dojrzałości i dużej świadomości tego, jak funkcjonujesz. Sądzę, że z takimi cechami może Ci być w dorosłym życiu łatwiej niż teraz. W Twoim obecnym wieku ważne wydaje się to, żeby umieć się odnaleźć w grupie rówieśniczej, a później można sobie pozwolić na więcej indywidualizmu. To, że masz jednak bliskich znajomych -- kumpli, starszych kolegów, z którymi łączą Cię wspólne zainteresowania -- to jest bardzo dużo. Wiele osób, nastoletnich i dorosłych, nie potrafi takich bliskich relacji zbudować, czują się samotne. Czy naprawdę brakuje Ci więcej znajomych, potrzebujesz ich, czy może jest to raczej presja otoczenia? Co by było, gdybyś ich miał? Wg mnie lepsze są wartościowe relacje z kilkoma osobami niż "luźne" z wieloma. Może po prostu nie jesteś towarzyską osobą?
Myślę też, że warto byłoby pogadać z psychologiem. Może pomógłby Ci zrozumieć i zaakceptować swoją naturę? A może coś zmienić, popracować nad czymś, m.in. wypracować sobie tę motywację do nauki?
Wiesz, myślę, że takie pytania, jakie Ty sobie stawiasz -- o system wartości, to, co rządzi światem -- można sobie stawiać całe życie. To są ważne pytania, które często pozostają bez odpowiedzi. Jednak jakaś część naszego życia jest niezależna od tego, czy ono ma sens, czy też go nie ma. Np. zarabia się na utrzymanie swojej rodziny, przygotowuje codziennie jedzenie itp. -- czy wyobrażasz sobie, że ktoś miałby przestać karmić swoje dzieci z powodu wątpliwości co do sensu tego wszystkiego?
Oczywiście sens życia nie leży w posiadaniu pieniędzy (choć pewnie można znaleźć osoby, które twierdzą inaczej). Pieniądze po pierwsze są potrzebne, żeby się utrzymać (i ewentualnie w przyszłości założyć rodzinę czy też spełniać inne plany), a po drugie mając je, możesz robić wiele rzeczy sensownych, na które będzie Cię stać, np. pomagać komuś. Naprawdę jedno drugiego nie wyklucza. Nie trzeba wybierać między "być" a "mieć".
Jeśli nauczysz się zawodu, który będziesz w przyszłości wykonywał z przyjemnością (a przynajmniej bez wstrętu), a może nawet będzie zgodny z jakąś Twoją pasją, to prawdopodobnie będziesz szczęśliwszym człowiekiem, niż gdybyś miał z braku laku robić coś, co Ci ewidentnie nie leży -- tylko dlatego, że za coś trzeba żyć, a Ty nie potrafisz robić tego, co byś chciał. Dlatego warto już teraz spróbować się jakoś ukierunkować.
Jesteś w stanie określić, co Cię pasjonuje, co chciałbyś robić, jakie przedmioty Cię interesują, jakie masz zdolności? Czy wiesz, że istnieją doradcy zawodowi dla młodzieży, która ma problem z wyborem szkoły albo zawodu? Twoje predyspozycje też są tu ważne, np. to właśnie, że nie lubisz zmian. Doradca powinien pomóc Ci je określić i do nich dopasować Twój potencjalny przyszły zawód. Być może znalazłbyś taką osobę w najbliższej poradni psychologiczno-pedagogicznej, tylko nie wiem, czy jako niepełnoletni możesz sam się zgłosić.
Na pewno odradzałabym Ci myślenie w kategoriach "jakie studia warto skończyć, żeby zarabiać dużą kasę". Po pierwsze wg mnie nie da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo to się zmienia. Po drugie nie zarobi się kasy w zawodzie, do którego nie ma się serca. Po trzecie, jeśli nawet się zarobi, to nie warto, bo człowiek nastawiony tylko na kasę po prostu się wypali psychicznie, wyniszczy. W różnych zawodach można się rozwijać i w różnych można tkwić w miejscu, sporo też od charakteru zależy.
Zgadzam się z Tobą, że porady w stylu "nie myśl tyle" i "ciesz się chwilą" mogą być irytujące i nie odnoszą żadnego skutku.