....tak....nie wiem od czego zacząć....minęło już trochę czasu od rozwodu.....może zacznę od tego że Sans miała rację....niestety wszystkie czarne scenariusze miały miejsce ..nie znałam człowieka z którym żyłam..obca zupełnie obca osoba...wojna za wojną i walka..o co? nie o dzieci nie o mnie...wojna o pieniądze!......jak ja jestem Wam tutaj wdzęczna to nawet nie wiecie! jak ja wygrałam na tym że mam orzeczenie jego winy! i to jest TYLKO DZIĘKI WAM BO JA ZUPEŁNIE O TYM NIE MYŚLAŁAM!! WYDAWAŁO MI SIĘ ŻE GO ZNAM ŻE WSZYSTKO BĘDZIE ŁADNIE I PIĘKNIE Z KULTURĄ!!! ale byłam naiwna!.......
ostatecznie udało się....jestem strzępkiem nerwów ale...żyję..jestem wolna...nie ma przy mnie już oszusta i kłamcy, zdrajcy....alimenty płaci , po dzieci przyjeżdża tylko w niedziele i to po uprzednim ustaleniu ze mną - o to też sporo walczyłam...
dom uważa za swój....jak już uda mu się wejść i nie ma syna..bo tylko przed synem jeszcze czuje respekt- zalezy mu na odbudowaniu relacji z dziecmi-...to panoszy się...zaglada do garnków w kuchni ...do lodówki....żenujace.....
wyprowadzam się...muszę mieć swoje i tylko swoje miejsce gdzie nie będzie ani jednej śrubki jego w garażu.....gdzie nie będę czuła jego obecności...tylko moje miejsce...moje nowe życie.........
teraz?........teraz błaga, prosi, płacze, szlocha......on mnie kocha, on mnie pragnie, on chce budowac ze mną....on chce żebym ja chciała..........nie mogę patrzeć na niego.....nie moge płakać....nie czuje nienawiści tylko żal...zmarnował mi tyle lat zycia..........teraz wszystko wychodzi na jaw........12 lat miał stała kochankę i nagle okazuje się że ludzie wiedzieli i gadali tylko ja nie wiedziałam........bawił się....były drogie prezenty wakacje w SPA w dla niej.........ale to mu nie wystarczyło...były jeszcze "inne" rozrywki w klubach gogo....burdelach i apartamentach......nie mam mu o tym przypominac bo on chce zapomniec bo on chce teraz nowego życia ze mną a JA MAM MU BYĆ WDZIĘCZNA ŻE POWIEDZIAŁ MI PRAWDE I DOCENIĆ TO BO MÓGŁ NIC NIE MÓWIC I NADAL ŻYŁABYM W NIEŚWIADOMOŚCI.......czy są granice bezczelności?? jesli są to on ich nie zna........
jesli nic nie mówię...to błaga i szlocha...gra swoją oskarową rolę..jesli mam czelnośc coś powiedzieć panu co mu się nie podoba a nigdy nie podoba mu się prawda:)....to wtedy kopie co ma w poblizu mnie i rzuca co ma pod ręką....jest w nim wściekłość na moja wolność.....męczy mnie to ale już niedługo
buduję własne życie ide do przodu krok po kroku...małymi kroczkami ale stale do przodu:)......jak na to wszystko popatrzę to nie moge uwierzyć że to mnie dotyczy że żyłam w takiej niewiedzy...ale jeszcze bardziej nie mogę uwierzyć że jestem TERAZ w miejscu w którym jestem:)......odzyskałam swoje życie....jestem wreszcie ja..ja jako osoba a nie rzecz należąca do pana, która jest jego i ma być tam gdzie położył......
nie jest lekko bo on przeszkadza jak tylko może.....mam wrażenie że cała jego uwaga skupia się teraz na mnie na moim życiu....wypytuje o mnie...stale chce wiedziec gdzie jestem i co robię...gdzie pojechałam kiedy wracam.....ale ja już nie zrezygnuje z siebie!......wyjechałam przed świętami i wróciłam po nowym roku....oczywiście z dziećmi....ze względu na dzieci powiedziałam mu że jade i zorganizowałam im niedzielna wigilię przed wyjazdem....nie zasłużył na to ale jest ojcem wiec daje mu szansę bycia ojcem mimo że nigdy wcześniej mu na tym nie zależało....ale ja jestem ponad to ....mnie nie było, pojechałam w tym czasie do koleżanki......zakończyłam rok bez niego i rozpoczęłam nowy też bez niego...czułam się wspaniale....odpoczęłam....zregenerowałam się....nie wiem czy kiedykolwiek zaufam jakiemuś mężczyźnie..raczej nie.....nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi na kimś zależało..raczej nie......czy będe chciała się z kims związać?....raczej nie.......szkoda tylko że nie mam tego adoratora przy sobie
i pomysleć że od tego błahego wpisu się zaczęło.....
pozdrawiam Was bardzo gorąco i życzę szczęśliwego Nowego Roku