adorator czy perfidny podrywacz

Problemy z partnerami.

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 02:29

nie polecam żadnych
bo to nie są książki dla pacjentów
przeżywaj, doświadczaj swojej terapii
a jak chcesz poczytać - to czytaj Yaloma
to są powieści psychoterapeutyczne
tyleż samo przyjemne, łatwe w odbiorze, co inspirujące
i to na każdym poziomie edukacyjnym - i profesjonalistów i amatorów
ot, taki fenomen :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Księżycowa » 31 lip 2014, o 02:36

Na razie na trafiłam na jeden wywiad i bardzo mi się spodobał. Jeśli tak to można nazwać. Pamiętam o książce, którą kiedyś polecałaś co do oswajania swojej śmierci ale nie mam odwagi jej kupić :/
Z wywiadu (nie tylko z niego) z moich poszukiwań wynika, ze bardziej się człowiek boi śmierci jeśli nie ma satysfakcji z zycia, o czym i Ty kiedyś pisałaś...

Stąd już blisko do moich lęków co do badania, narkozy i innych czyhających nieszcześc ale zapewne to nie tylko powód moich lęków.

Już rzeczywiście się zamykam, bo zaczynam typowo o sobie pisać... dzięki bis :kwiatek:

I sorrki beta za offa.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 02:51

Księżycowa
na początek wybierz inne
tą o śmierci zostaw na razie
albo opowiadania "kat milości"
albo "kuracja wg shoppenhauera"
albo "leżąc na kozetce"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Księżycowa » 31 lip 2014, o 02:58

O dziękuję Ci za tytuły. :)
Napotkałam je już. Ale fajnie,ze zanaczyłaś od czego zacząć byłoby najlepiej.

Ostatnio poczułam potrzebę, żeby oprócz ogarniania swoich dysfunkcji i zaburzeń, dodać do tego jeszcze sferę bardziej... duchową. Nic tak chyba nie mam nie ogarniętego jak to.
NIe mówię tu od razu o kościele i kwestii wiary, bo tu jestem całkiem pogubiona i chyba chcę jakkolwiek zacząć, żeby obrać jakiś ce w tym temacie, zby jakoś zacząć toi porządkować.

I tak zamierzam kupić książkę "Nagie teraz". Nie wiem czy słyszałaś. Jest napisana przez franciszkaniana Richarda Rohra.
Nie wiem czy to jest to... ale wstępny opis jakoś do mnie przemówił.
Odczułam taką potrzebę w ostatbim czasie, bo czuję się pusta m.in w tym zakresie.
Prawdę mówiąc im bardziej na terapii odkrywam swoje braki, tym bardziej jestem załamana... nie tylko te duchowe ale w ogóle inne...
Ale mam nadzieję, ze to tylko taki etap - rozpoznanie wroga. Mam nadzieję, ze da się je uzupełnić.
Przynajmiej w jakimś zakresie.

Jeszcze Ci pwoeim co do terapii grupowych... że mam nadzieję, ze i na nie zostanę posłana. Moją mamę wyobraź sobie terapeutka pokierowała...
Myślę, ze w moim przypadku sprawdziłyby się.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 31 lip 2014, o 08:00

biscuit napisał(a):ja też mam słabe punkty
i jest to cierpienie zwierząt - kotów przede wszystkim
i tu nie mam dystansu
ja pomagam ale za każdym zetknięciem z ich cierpieniem pęka mi serce
znam też ludzi którzy pomagają - i ich cieszy każda pomoc dla zwierzęcia
tu jakby inne filtry mam nałożone - filtry cierpienia
pracuję nad tym - ale mam wrażenie że ślizgam się po powierzchni
i że w tym obszarze nawet 10 lat mi mało będzie
że życia wręcz nie starczy...


Bis, ale czy to nie jest tak, że odczuwanie tego cierpienia jest naturalne? A taka praca nad tym to jakies wyparcie?
Bo jesli ma się empatię i widzi się cierpienie bezbronnych to przeciez kazdemu człowiekowi powinno serce się przewracać.

Ja w tym temacie to nawet się nie ślizgam. Jak brałam moją kicię ze schroniska i weszłam do tej dużej klatki z dorosłymi kotami to jak zaczełam płakać, to opanować się nie mogłam.

A odnosnie kumpelstwa to jest też tak, że szanuję wybory innych ludzi. Staram się. I nawet jak widzę, ze marnują sobie życie to powiem co myśle i koniec. A czasem nawet nie mówię, jak widzę, że ktoś w ogóle nie dostrzega, że coś jest nie tak. Nie ukrywam, że jest to bardzo trudne dla mnie.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 09:11

To sobie tutaj pogadałyście u mnie :) czuje sie jakbyscie tutaj do mnie na kawke wpadly:).
...pan oscentacyjnie wyprowadzil sie do innego pokoju na noc....i oswiadczyl ze w poniedzialek sie wyprowadza...ale ...po rozwodzie...i jakos dzisiaj rano pojechal z bratem do pracy ze nawet nie slyszalam o ktorej godz..tak wczesnie....a we mnie jeszcze dwa dni temu wspodzal poczucie winy ze nie moze pracowac taki jest zalamany...rzuca wszystko i sie wiesza......cos innego mnie teraz meczy....aha a z ta wyprowadzka to on najbardziej obawia sie ze jak sie wyprowadzi to kolejka chetnych juz czeka na jego miejsce...............................................zeby to bylo takie proste..............
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 09:17

Meczy mnie teraz to ze w niedziele jest rodzinny obiad w restauracji z okazji roczku u jego brata
......wszyscy sa zaproszeni...nikt nic nie wie tylko brat.......jak sie zachowac? ?Najchetniej bym nie jechala....a z drugiej strony...odcinac sie od wszystkich to chyba tez nie...............oby tylko on nie odstawil tam szopki.......wtedy zapakuje dzieciaki do samochodu i wroce do domu......nie wiem...nie daje mi to spokoju....
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 31 lip 2014, o 09:23

Beto,on Cię zna na wylot. Doskonale wie jak zareagujesz, dlatego pewnie czuje się w atakach.

A jakbys odpowiedziała - tak, jestem młoda, atrakcyjna, mądra, więc mozliwe, że kolejka się ustawi :D

W samoobronie najwazniejsze sa 2 kwestie: wzbudzenie w sobie furii (to przy ataku fizycznym, ale nie tylko) i obalenie scenariusza atakującego.

Mężczyzna, który atakuje noca kobiete jest przygotowany, że bedzie kopać, drapać, krzyczeć. I w głowie ma już scenariusz jak sobie poradzić z tą sytuacją. Ale jak ona np. zbije szybę w jakimś aucie, psiknie gazem albo zaprezentuje czarny pas w karate - to sprawca najpewniej zbiegnie bo nie jest przygotowany na taki scenariusz.

Jak miałam lat 20 spotykałam się ze strażnikiem więziennym. Jak chciałam zakończyć ten związek to zaczął się płacz, że on ma tylko mnie, że się zabije itp. Na początku było mi go żal. Ale krótko, bo zrozumiałam, że to manipulacja i gra. I któregoś razu mówi to samo: zabiję się, wjadę autem w drzewo, na co ja mu mówię, ok. Rozumiem. Ale wiesz, szkoda samochodu. Może jakoś inaczej to zrobisz? I jeszcze trochę takich tekstów cisnęłam :D I się manipulacje skończyły, wszystko się skończyło hehe

Sprawca manipuluje dopóki przynosi to efekt. A jak widzi, że ktoś ma to gdzieś, to odpuszcza. Póki się tłumaczysz, denerwujesz itp. - tak długo będzie to robił.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 31 lip 2014, o 09:24

beta501 napisał(a):Meczy mnie teraz to ze w niedziele jest rodzinny obiad w restauracji z okazji roczku u jego brata
......wszyscy sa zaproszeni...nikt nic nie wie tylko brat.......jak sie zachowac? ?Najchetniej bym nie jechala....a z drugiej strony...odcinac sie od wszystkich to chyba tez nie...............oby tylko on nie odstawil tam szopki.......wtedy zapakuje dzieciaki do samochodu i wroce do domu......nie wiem...nie daje mi to spokoju....



Myśle, że nadal powinnaś zadowalac innych i robić wszystko wbrew sobie 8)
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 10:13

....z drugiej strony jak mnie nie bedzie to jego mamusia sie zainteresuje i wtedy zacznie sie nagonka......Moge tez zapakowac dzieciaki i pojechac gdziekolwiek tylko nie tam...no ale jeszcze nie mam tego rozwodu i nie wiem czy teraz jest dobry moment na takie ruchy z mojej strony......mysle tutaj bardziej o sobie niz zadowoleniu ich...
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 31 lip 2014, o 10:16

Beta, masz 2 dzieci, jesteś dorosła i robisz coś żeby teściowa się nie zainteresowała?

Helołłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłl :D
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 10:22

Bo bedzie przeszkadzala i nie dopusci do rozwodu!! Wplynie na niego i beda problemy...wole zeby dowiedziala sie po fakcie...to jest osobowosc fanatycznie religijna....
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 31 lip 2014, o 10:27

Beta, my możemy tu pisać i pisac i pisać. Ale Ty i tak znajdziesz Twoim zdaniem racjonalne wytłumaczenie dla swoich działań.

Otrząśnij się i idź na terapię. Bo nie widzisz gdzie jest PROBLEM.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 10:35

Problem jest we mnie bo daje soba manipulowac...ale karty jeszcze nie sa w moich rekach gdybym miala ten rozwod w rekach to wierz mi maloby mnie obchodzilo co on tam o mnie opowiada i jakie szlochy urzadza....wiem moge walczyc..moge zmienic na orzeczenie jego winy moge wyciagac brudy ale jesli nie musze to ze wzgledu na dzieci nie chce tego robic :bezradny:
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 12:51

sorry beta, że odniosę się tylko do pytań Księżycowej i Honest
bo w Twoim temacie napisałam już wszystko co mam do powiedzenia

Księżycowa
moją domeną jest wyłącznie psychologia
sfera duchową ani się nie zajmuję, ani nie interesuję
więc nic Ci nie pomogę ani nie polecę w tej materii

Honest
nie wiem czy to jest naturalnie czy nie
jednak są ludzie którzy mają jakoś ogarniętą tą sferę
pracują w schroniskach, są weterynarzami, w fundacjach itp.
nie da się pracować i pomagać bedąc notorycznie zalanym łzami
i z pękniętnym, cierpiącym sercem
i unikając tego typu trudnych emocjonalnie sytuacji tym samym unika się pomagania
czyli nie przyczynia się do zmniejszenia cierpienia bezbronnych istot
stąd ja bym chciała aby u mnie wyglądało to inaczej
ale póki co jest to trudne do osiągnięcia, czy możliwe to nie wiem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Michaelvog i 28 gości

cron