adorator czy perfidny podrywacz

Problemy z partnerami.

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 30 lip 2014, o 22:49

Nie uwierzycie co zrobil!!!......naslal na mnie dwie prawniczki.
.niedoszłą moją..- ta zadzwoniła...i swoją, która osobiście do mnie przyjechała.....ta pierwsza to koleżanka więc wypytywała czy to naprawde koniec i nic sie nie da zrobic.....a ta druga z petycją że nie bedzie utrudnial rozwodu ale blaga zeby go z domu nie wyrzucac tylko dac szanse tutaj Mahika! do konca roku a najwyzej wtedy walizki wystawic..........jego natomiast w tym czasie nie bylo w domu i nadal nie ma..pewnie konsultuje co ze mna uradzily.......
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 30 lip 2014, o 22:57

A co uradziły?
I w ogóle po co rozmawiałaś z nimi?

Beta, Beta...
Piszesz, że się go boisz, bo ma ostre narzedzie w ręku i jest agresywny... I zamiast iść założyc mu niebieską kartę na policji, żeby panu i władcy, mówiąc wprost, rura zmiękła, to Ty "uradzasz" się z babami, których kto, wie czy nie obracał pan i władca,, skoro taki z niego ogier...

Gratuluję koleżanek i wpuszczania do domu obcych osób 8)
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 30 lip 2014, o 23:10

Obie sa starsze i w szczesliwych zwiazkach....tamtą przez tel splawilam a ta drugą wpuscilam bo dotychczas bardzo nam..mi pomogla wyprowadzajac sprawy finansowe....nic nie uradzila bo skoro juz ja naslal to powiedzialam jej prawde dlaczego taka decyzja i dlaczego jej nie zmienie..tym razem NIE.....kiedy wychodzila to sama do mnie na odchodne powiedziala ze nie powie mi co sama by na moim miejscu zrobila bo jej nie wolno tego powiedziec ......
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 30 lip 2014, o 23:14

Beta, Ty naprawde nie dostrzegasz pewnych rzeczy...
Nie będe już pisac o terapii, bo tyle razy to było podkreślane...
Aby coś zmienić, trzeba dostrzec gdzie jest problem...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 30 lip 2014, o 23:22

Honest
niektórzy i 10 lat pracują nad tym na terapii
więc nijak mnie nie dziwi że beta nie łapie
wg mnie lepsze nawet i 10 lat terapii
tj. w tempie indywidualnego procesu danej osoby
żeby resztę życia przeżyć a nie egzystować
ale przymusu nijakiego nie ma
wolnoć tomku w swoim domku (sic!) :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 30 lip 2014, o 23:24

Wiem Bis, że to wymaga czasu.
Ale tak jak pisałam - dla mnie unikanie terapii to jak strzał w kolano 8) I wiem wiem. To te blokady. I znam te mechanizmy, ale i tak nigdy tego nie zrozumiem.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 30 lip 2014, o 23:32

wiesz
czasem przypadki bywają tak ciężkie
że paradoksalnie terapia to tylko wzmocnienie mechanizmów obronnych u danej osoby
czyli że np. zamiast kompulsywnego uprawiania seksu z kim popadnie w parku czy barze
osiąga się poziom starannego wybierania prostytutek z prezerwatywą
i to też jest sukces terapeutyczny - żeby nie było
ważne że człowiek jakoś tam żyje na kontinuum środka
i tak się przebimba od kryzysu do kryzysu wspomagany terapiami
a nie że notorycznie balansuje nad krawędzią, wisi nad przepaścią czy nawet spada w dół
bo jak spadnie to już jest po wszystkim - pozamiatane
także Honest nie wszyscy pójdą do nieba, nawet mimo terapii
ale też dzięki temu nie wszyscy spadają w otchłań piekła
tylko balansują gdzieś pośrodku
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Honest » 30 lip 2014, o 23:57

Przykre to bardzo. Bo czlowiek czasem chciałby coś zrobić, aby było dobrze. Oczywiście wizja "dobra" to subiektywna ocena każdego człowieka. A może tylko stać z boku. I czasem tak stojąc z boku chce się wyjśc z siebie dosłownie.

Ja po prostu mam tendencję do tego, że najchętniej bym takiego męża Bety spakowała i wywaliła z domu. I jeszcze pare słów na odchodne powiedziała.
I strasznie kontroluje się ze znajomymi, bo to strasznie wkurzająca cecha 8) - staram się nie wtrącać, a mam koleżanki tkwiące w dziwnych związkach i toksycznych także.
Zastanawia mnie dlaczego tak mam. Podświadomie kończę związek rodziców, bo mam żal, że nie rozstali się wcześniej?
Ale jak ktoś się bije to też się wtrącam i chcę dać nauczkę oprawcy. Takie szukanie sprawiedliwości, dążenie do niej czasem za wszelką cenę.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez beta501 » 31 lip 2014, o 00:31

Ale przynajmniej pozbylam sie złudzen.....bo wrocil i..? Myslalam ze nie wytrzymam....on nic nie wie ze one dobijaly sie z petycjami w jego imieniu....tak same z siebie...a ja mu na to ze nawet one sie przyznaly ze im szlochal i na jego prosbe sa...oto co mi odpowiedzial.." coo?! Weź się je....bnij w łep".....a po chwili przylatuje i znow prosi bo on chce byc ze mna.....a może on ma rozdwojenie jaźni??.....nie wiem w co pogrywa ale pogrywa i wiem juz ze nadal klamie mataczy prosto w oczy a juz mialam chwile zwatpienia w prawdziwosc rozpaczy i szlochow...
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 00:52

Honest
no różnie to bywa
czasem są zaburzenia osobowości takie
że choćbyś chciała nie wiem jak pomóc, doradzić - nic nie zrobisz
sama zresztą wiesz

wiesz, dzięki nabyciu wiedzy nabiera się dystansu
do znajomych szczególnie
podświadomie chroni się kumpelstwo
gdzie ważne jest partnerstwo w relacji

ja też mam słabe punkty
i jest to cierpienie zwierząt - kotów przede wszystkim
i tu nie mam dystansu
ja pomagam ale za każdym zetknięciem z ich cierpieniem pęka mi serce
znam też ludzi którzy pomagają - i ich cieszy każda pomoc dla zwierzęcia
tu jakby inne filtry mam nałożone - filtry cierpienia
pracuję nad tym - ale mam wrażenie że ślizgam się po powierzchni
i że w tym obszarze nawet 10 lat mi mało będzie
że życia wręcz nie starczy...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Księżycowa » 31 lip 2014, o 01:01

biscuit napisał(a):ja też mam słabe punkty
i jest to cierpienie zwierząt - kotów przede wszystkim
i tu nie mam dystansu
ja pomagam ale za każdym zetknięciem z ich cierpieniem pęka mi serce
znam też ludzi którzy pomagają - i ich cieszy każda pomoc dla zwierzęcia
tu jakby inne filtry mam nałożone - filtry cierpienia
pracuję nad tym - ale mam wrażenie że ślizgam się po powierzchni
i że w tym obszarze nawet 10 lat mi mało będzie
że życia wręcz nie starczy...


Witaj w klubie bis, ja mam tak samo. I zastanawiałam się czy da się jakoś "uodpornić" ale nie znieczulić, nie być obojętnym... tego bym nie chciała... ale... ja się bardzo wczuwam. O jakiej tragedii bym nie usłyszała, to zaczynam się wręcz stawiać w pozycji zwierzaka - jak musiał czuć się biedak torturowany... a historii co nie miara....
Jak mogę pomóc, to jakby ten stan się zmniejsza, bo biore to w swoje ręce i jak najlepiej mogę staram się ulżyć w cierpieniu. Wtedy skupiam się na działaniu, co trochę mininalizuje uczucie rozrywania w klatce piersiowej...

I jeszcze wielki mam problem z moim bratankiem... tzn. w niektórych sytuacjach wręcz wiem jak się czuje... dopóki nic nie mogę zrobić nie raz siedzę i wyję...

Ale skoro Ty nadal nad tym pracujesz tzn, że nie jest to proste do ogarnięcia...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 01:17

zwierzęta, dzieci
to kwestia bezbronności
dorośli mają wybór - ja tu potrafię trzymać dystans
to dorośli gotują bezbronnym taki los
to dorośli powołują na świat a potem modelują dzieci
otaczać opieką i troską bezbronnych - to powinność wynikająca z racji uprzywilejowanej pozycji
ale w rzeczywistości jedni próbują ratować to co spierdolili inni uprzywilejowani
ja rozumiem - nawet oprawca być może niesie w sobie ciężar zadanego mu kiedyś cierpienia
ale to nie zmienia faktu - że gdy jest dorosły nie jest bezbronny
i poza genami (1/3), swoim dzieciństwem i wychowaniem (1/3)
dysponują jeszcze 1/3 - praca własna, samoświadomość i odpowiedzialność za własne życie
toteż ja pochylam się nad bezbronnymi - w moim przypadku zwierzętami
a do dorosłych mam należyty dystans - niezbędny aby ewentualnie pracować w tym zawodzie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez Księżycowa » 31 lip 2014, o 01:28

Co do ludzi rzeczywiście u mnie też lepiej z dystansem, poza moim bratankiem.
Nie wiem od czego to zależy... :bezradny:

W zawodzie to Ty będziesz na bank niezła... a w jakim nurcie chcesz pracować?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 01:35

psychodynamicznym
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: adorator czy perfidny podrywacz

Postprzez biscuit » 31 lip 2014, o 01:39

myślę, że to może być projekcja własnego cierpienia z dzieciństwa
na bratanka
na zwierzęta również
ale to dzieje się na takim głębokim poziomie nieświadomości
że praca nad tym nie jest prosta
typu: wiem, zmieniam przekonania i myślenie, a zmienią się i uczucia
takich m.in. mechanizmów można doszukiwać się w nurcie psychodynamicznym

PS. chyba niezły offtop się mi nabudował, sorry
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: oeocuqeyoc i 31 gości