Czesc
Od ponad miesiaca czuje sie beznadziejnie. Nic mi sie nie chce, na nic nie mam ochoty ani siły, cały czas mi sie chce spac, do niczego nie moge sie zabrac a jak juz to zrobie to nie moge sie na tym skupic. Czuje pustke, niepokoj i bol w klatce piersiowej ze mam ochote ja rozerwac. Chcialabym zniknac, nie istniec. Kolejnym moim problemem jest szkola i to jest chyba jeden z powodów mojego stanu. Jestem na I roku studiów i kierunek, ktory wybralam jest kompletnie nie dla mnie. To mnie wpedza w jeszcze wieksza depresje. Nie wiem co z tym zrobic. czy zrezygnowac czy sie meczyc przez najblizsze 2 lata i nie wyrobic psychicznie. Kazdy mi mowi ze wiekszosc ma takie watpliwosci, i ze wszystkim cos tam sie nie podoba albo ze bede pozniej zalowac itd. ale to mi poprostu nie odpowiada i tak trudno mi sie tego uczyc nawet jak mam ostateczny termin zaliczen. Tak ciezko mi podjac jakakolwiek dezycje.
Chacialam sie tu wygadac, bo jak odważe sie komus zwierzyc to slysze, ze sobie to wszystko wmawiam, wymyslam i co ja gadam za glupoty.
Cynamonowa.