ratunku...

Problemy z partnerami.

Re: ratunku...

Postprzez Księżycowa » 22 lip 2014, o 19:04

Desperacja - brak konkretnych argumentów ktoś tu próbuje zatuszować wyciąganiem brudów, do tego nie własnych i do tego nie wiadomo czy to brud był, czy tylko opinia...

Fu... Tak chyba nie postępuje człowiek, który uważa, że ma klasę... i wygląda na to, ze tylko uważa, że ja ma.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: ratunku...

Postprzez impresja77 » 22 lip 2014, o 19:15

Dobro też wraca.... ale Was nie dotyczy bis i księżyc :mrgreen:
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 22 lip 2014, o 21:03

Dziekuje dziewczyny za energie. Serio.
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 22 lip 2014, o 21:05

I prosze. Bez osobistych wycieczek. Ja potrzebuje pomocy. Wsparcia. Wiem, ze ktos z taka przeszloscia jak ja budzi kontrowersje. Ale znalazlem sie tu nie po to, zebyscie laly sie w kisielu. Dobrze?
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez biscuit » 22 lip 2014, o 21:15

No przesz pomagam
Wracaj na terapie chlopie
Bo zycie to nie lancuszek szczescia swietego antoniego
Ze jak nie podasz dalej do 10 osob
To spotka Cie kara

Czas dokonac konfrontacji z rzeczywistoscia
A nie projektowac bajek z wlasnego wnetrza na swiat realny
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 22 lip 2014, o 21:24

No wlasnie siem konfrontujem ;)
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez Sansevieria » 22 lip 2014, o 21:56

Prosic możesz, acz osobiście wątpię czy zostaniesz wysłuchany...zadawnione forumowe konflikty co i rusz wyłażą tu i ówdzie, nie Ty budzisz kontrowersje tylko jest Twój wątek kolejnym miejscem, gdzie istniejacy od dawna konflikt daje o sobie znać. :)
Przy okazji zaś przez te wracajace bądź nie wracjace dobro/zło wątek Ci się przekierowuje w nieco mistyczne rejony oddalajac sie tym samym od psychologii oraz praktyki życia. Sam zacząłeś z tym wracaniem zła uznając to za pewnik. Że "zło wyrządzone poprzedniej żonie wróciło do Ciebie" to z psychologiczno - praktycznego punktu widzenia jest mocno absurdalne.
Natomiast z"zajmę się sobą oraz dzieciakami" na tym etapie wydaje się mieć sens.
Byłbyś w stanie dookreślić, co jest / byłoby dla Ciebie wspierające? Dla mnie to nie tyle jawisz się jako kontrowersyjny ile jako bardzo dzielny i odważny oraz , nie da się ukryć także jako"rzadki przypadek" kogos, kto zdołał zauważyć że krzywdzi i jasno sobie powiedzieć "nie chcę tak dalej czynić" i jeszcze podjąć wysiłek sensowny żeby faktycznie coś w sobie zmienić. Tylko się cieszyć z tego oraz kontynuować terapię :ok:
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 23 lip 2014, o 08:16

Sansevieria

Krzywdzilem - kiedys.
Od dawna juz tego nie robie.
Ciekaw jestem jak Wy radzilyscie sobie na detoksie.
Czlowiek wie niby teoretycznie co ma robic, czego nie, ale zanim znajdzie sposob na siebie troche czasu musi minac.

Wczoraj byly jej urodziny.
Od 20 lat zawsze bylem pierwszy z zyczeniami. Wczoraj nie wyslalem nawet sms-a. Czego moglbym zyczyc czlowiekowi, ktory zyczyl smierci mojemu dziecku? Ktory bil mnie, ponizal, plul w twarz, zniewazal moje dzieci, rodzicow i przyjaciol?
Czuje sie fatalnie. Snila mi sie.
Gdzies mam jeszcze nadzieje, ze ta terapia wstrzasowa w koncu otworzy jej oczy.
Nadal zada, zebym spotykal sie z corka w te dni, gdy spotykam sie z synem. Po zlosci. Stwierdzila wczoraj, ze moja ex zona ma fory, ze znow moj syn jest wazniejszy, niz nasza corka. Oczywiscie nasluchalem sie jaki jestem niedojrzaly i nieodpowiedzialny, bo je zostawilem. O tak, wzbudzac we mnie poczucie winy - to opanowala do perfekcji.
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez beta501 » 23 lip 2014, o 08:35

A swoja droga to ciekawe ze jedna kobieta sie pomiata a przy drugiej jest sie pomiatanym.....przepraszam Cie ale ja jestem wlasnie taka zona ktora maz pomiatal , zdradzal a kochanka wykorzystala wycisnela wszystko co sie dalo i wyplula.......i teraz mam "kochajacego" meza....tylko ze teraz to juz nie chce.....tak to jest jak sie nie docenia tego co sie ma....
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 23 lip 2014, o 08:39

Ja wiem... Ale czy naprawde trzeba cos stracic, zeby to docenic?
Przeciez to absurd. Nikt nie niszczy przedmiotow w domu, zeby zaraz isc i kupic nowy, albo plakac nad tym zniszczonym.
Niestety duzo czasu zajmuje mi myslenie o tym co ona mysli, co czuje, czy teskni i czy najwazniejsze - zaluje.
Ale oniewaz wstyd, odczuwanie winy i chec poprawy jest jej obce, obawiam sie, ze jednak jest na dobrej drodze, by nie ratowac rodziny.
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez beta501 » 23 lip 2014, o 08:50

To powiem Ci to co powiedzial mi moj maz kiedy po latach pomiatania i zastraszania w koncu cos we mnie peklo ( a peklo bo wlasnie rozbil pol domu chcac mnie zastraszyc i przy obcych ludziach mi naublizal)....powiedzialam ze go nie chce juz ze nie jest dla mnie mezczyzna/partnerem jest dla mnie tylko ojcem moich dzieci.....cytuje odpowiedz" wiem ale to boli co mowisz, to teraz juz wiem jak to boli, jak ty sie musialas zawsze czuc".........i ze teraz bede okrutna przepraszam ale Ty wlasnie tez dowiedziales sie jak to boli......
beta501
 
Posty: 637
Dołączył(a): 6 cze 2014, o 18:08

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 23 lip 2014, o 09:14

I czy o to chodzi, zeby po latach zalowac? Jak juz sie zniszczy wszystko? Fatalnie sie dzis czuje :(
Wlasnie przyjaciolka napisala mi, zebym sie nie ludzil, ze ex teskni.
Jest tylko zla, ze jej ofiara, jej chlopiec do bicia sie w koncu postawil.
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 23 lip 2014, o 09:47

caly czas slucham zapetlonego tego utworu:


https://www.youtube.com/watch?v=9Ww-TQUeA3E
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Re: ratunku...

Postprzez biscuit » 23 lip 2014, o 09:57

zdalnytata
mnie opis Twojej byłej kojarzy się z zaburzeniem osobowości
typu borderline - bądź innym o tym poziomie organizacji osobowości
większość tu opisujących swoje zmagania opisuje je z perspektywy w miarę zdrowej osobowości
stąd potem zdziwienie - jak to możliwe?
i próbuje doszukiwać się życiowych prawideł na podstawie patologicznych zachowań
np "żeby docenić co się ma trzeba to stracić"
a to wszystko wg mnie nie tak
jeśli jest się w związku z osobą zaburzoną - tak właśnie będzie jak opisujecie
bo to jest norma dla zaburzonych osobowości - takie właśnie zachowania
zaburzenia osobowości można leczyć ale nie wyleczyć - pełnego zdrowia nie osiągniemy nigdy
a poprawa będzie jedynie u jednostek mocno zmotywowanych, przy czym terapia trwać może DŁUGIE LATA
wymaga samozaparcia, wglądu, ogromnej motywacji, systematyczności
o co u osób z zaburzeniem osobowości bardzo trudno

wg mnie wiele opisywanych tu patologicznych zachowań to niestety takie przypadki
czyli osoby z zaburzeniem osobowości - o poziomie organizacji osobowości typu borderline
nie chce oczywiście ich zaocznie diagnozować
ale uświadomić Wam pewną przykrą możliwość, której nie bierzecie pod uwagę
licząc na długotrwałą pozytywną zmianę tych osób i relacji z nimi
na co przy tego typu zaburzeniu, na obecnym etapie, bez długoletniej, intensywnej terapii
nie ma szans
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: ratunku...

Postprzez zdalnytata » 23 lip 2014, o 10:06

Bis

Moja ex dla obcych ludzi na ulicy/ w pracy (praca to w ogole jej swiatynia) jest IDEALNA.
Nikt by nie dal wiary, ze w 4 scianach codziennie rozgrywal sie horror...
Tak, zdaje sobie sprawe, ze tylko silna wola "chorej" jednostki jest w stanie cokolwiek zdzialac.
Moja ex wychowala sie w patologicznej rodzinie. Byla bita i wyrzucana z domu przez matke majac prawie 20 lat. Za co?Za cokolwiek. Za np. 30 min spoznienia do domu. Niestety ona dzis zadaje bol sama. Inaczej chyba nie potrafi... Ja nie moge jej ratowac juz. Moge siebie i moje dzieci.
zdalnytata
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 09:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 106 gości