może mi ktoś powiedzieć co się ze mną dzieje?? czuję sie dziwan...może to ten stres....tyle rzeczy się dzieje...praca licencjacka do skonczenia...próba utrzymania się...kłopociki ze zdrowiem....ze zdrowiem Pafcia....dzis rano przegiełam
szykowalismy się do wyjścia i on najzwyczajniej nie wytrzymał...powszedł poczekac w samochodzie....dopiero wtedy się opamiętałam....przeprosiłam a naprawde nie często to robię.....i spedzilismy super dzień...w sumie nic konkretnego
i znow jest mi dobrze...były fajne rozmowy...miły dzień...jak to jest od czego to zalezy.....myślałam o tym co moge czuc do michała....i raczej jest to nic..... czasem teśknie....za tym co było...za miejscami...za pewnymi rzeczami....bo byłam do tego przyzywczajona....no i ciężko mi uwierzyć w uczucie...w szczerosć...w to że cos się nie skończy za tydzień...miesiąc rok.... sama nie wiem o co chodzi....jakbym sama sobie wmawiała, zę tesknie za czymś....jakbym wmawiała ze bedzie źle...ze bez sensu....nie rozumeim tego bałaganu...starałam się z dala od tego tzrymac pawła a tak naprawde tylko pogorszyłam sprawe....ale co ammmu powiedzieć...ze czasem mi wpadie do głowy że tęsknie za Tym Od Płynu...bo raz na jakiś nie częsty oczywiśćie czas...dopadnie mnie jakaś myśl....mój mozg jakby działał niezależnie ode mnie ;P sam sobie myśli analizuje...wspomina...więc o co chodzi....??? nie chcę tego
i już......czuję jakbym dopiero leczyła się z poprzedniego zwiazku.....bo wcześniej nie było czasu bo była walka....teraz jak jest spokój...zaczyna się jakby analiza zysków i strat.....mam obok świetnego faceta, który brał mnie
z pełną świadomosćia mojego bagarzu
i cały czas to mówi...i pozwala na chwile smutku...tylko, ze ja czuję się winna tego ze nie zawsze mogę być cała dla niego...ze być moze nigdy nie będę....