Masa problemów mnie przytłacza.

Problemy związane z depresją.

Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 27 cze 2014, o 19:07

Witam, nie wiem co w zasadzie mnie tu przyciągnęło. Chyba po prostu tnący brzytwy się chwyta.
Sam nie wiem co w zasadzie jest moim problemem bo mam ich masę ale od jakiegoś czasu nie umiem wygonić z głowy myśli samobójczych, coś mi podpowiada, że tak byłoby łatwiej dla mnie i lepiej dla mojego otoczenia.
Nie miałem bardzo trudnego życia, nie brakowało nam na jedzenie, nikt mnie nie bił więc to po prostu moja głupota ale od początku.
Pochodzę z dziwnej rodziny mama wychowywała nas sama, ojca zabito. Co prawda, miała pomoc swojego partnera ale chyba sama nie umiała sobie z 3ma synami do końca poradzić. Mama dobrze zarabia i zapewniała nam byt na wysokim poziomie jednak gdzieś po drodze zniknęło wsparcie w sensie emocjonalnym. Kontakty wewnątrz rodziny stopniowo się rozpadały zerwanie kontaktu z najstarszym bratem to tylko jeden przykład, kolejny i dla mnie osobiście chyba nawet ważniejszy jest taki, że mama w pewnym momencie po prostu mnie zostawiła, gdy byłem w liceum wyprowadziła się pod miasto zostawiając mi mieszkanie. Jasne na początku to było cudowne, wolność, niezależność itp. Ale stoczyłem się zacząłęm ostro pić, często ze starszym bratem który obecnie jest leczącym się alkoholikiem.
To takie tło mojej małej opowieści całe jej sedno jest takie, że już w siebie nie wierzę. Mam cudowną dziewczynę którą nagminnie ranię włócząc się po nocach i pijąc. To chyba główny powód mojego smutku to, że już się nie rozumiemy a mnie cholernie brak jej ciepła mimo, że na nie nie zasługuję. Inna sprawa to to, że zawaliłem edukację... Podchodziłem 4razy do pierwszego roku studiów by ostatecznie na własne życzenie oblać pierwszy semestr, jestem nie zatrudniony i boje się pracy, żyję w totalnym chaosie bo nie mogę znaleźć w sobie sił żeby chociaż w mieszkaniu posprzątać. Krótko mówiąc czuję się jak ostatnie zero i ciężkie myśli które kiedyś towarzyszyły mi tylko przy zawodach miłosnych teraz są ze mną na codzień. Mimo, że codziennie zasypiam z ukochaną kobietą marzę o tym, żeby się nie obudzić po prostu zapaść się w pustkę. Równie często marzę o ucieczce tylko ja, ona i nasze zwierzęta w jakimś odludziu albo na 2gim końcu świata gdzie nikt nas nie zna i można spróbować żyć od nowa. Próbowałem skontaktować się z psychologiem lecz nie znalazłem odwagi ani odpowiednich słów by choćby zacząć rozmowę. Dzsiaj w końcu się przemogłem i wykonałem telefon ale jak na złość nie mogę się dodzwonić.
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez Filemon » 27 cze 2014, o 20:04

Witaj. Obecnie piszę tu bardzo rzadko, choć podczytuję prawie codziennie. Niegdyś, przez jakiś czas, to forum było dla mnie takim trochę jakby zastępczym domem. Mój dom rodzinny też był niby normalny a jednocześnie nie całkiem - choćby dlatego, że miałem ojczyma (dosyć agresywnego z natury i do tego jeszcze alkoholika) a matkę najpierw nadmiernie opiekuńczą a potem coraz mniej rozumiejącą i wspierającą swoje dorastające i wreszcie dorosłe już dzieci (było nas dwóch braci, z dużą różnicą wieku) i coraz bardziej napastliwą i roszczeniową.

Nigdy nie miałem własnych problemów z uzależnieniem, ale przez całe życie borykam się za to z problemami emocjonalnymi - głównie silnymi zaburzeniami lękowymi i stanami depresyjnymi. Mimo to, na szczęście, nigdy tak na poważnie nie nachodziły mnie myśli samobójcze. Zawsze starałem się sobie przetłumaczyć, że na koniec życia przyjdzie czas a na dany moment, to przecież jeszcze nie jest beznadziejnie - bo tak faktycznie jest, że niemal zawsze jakieś światełko nadziei choćby słabym ognikiem miga przed nami gdzieś na horyzoncie... Dlatego powtarzałem sobie wielokrotnie, że jak już będę miał tak z osiemdziesiąt lat, będę stary, chory, samotny i może też bez kasy i dachu nad głową, to wtedy pomyślę może o tym, żeby to wszystko skończyć... ;) ale dopóki mam niewiele ponad pięćdziesiąt lat, nie najgorsze zdrowie, chodzę, widzę, obie ręce (i głowa! ;) ) jako tako sprawne, to przecież zawsze warto jeszcze pozmagać się z tym żywotem, samym sobą i innymi osobnikami własnego gatunku... bo a nuż coś z tego jeszcze konstruktywnego wyjdzie. :)

Aha, na ile mi wiadomo, to uzależnienia sprawiają, że szanse na to, że jednak coś nam pójdzie do przodu stają się dużo mniejsze - na tyle mniejsze, że tak właściwie, chciał nie chciał, żeby dać sobie te szanse, to jednak trzeba podjąć leczenie nałogu - dopiero potem ewentualnie psychoterapia nakierowana na rozmaite problemy emocjonalne. Ponadto nałóg alkoholowy u wielu osób wywołuje i nasila zaburzenia depresyjne (szczególnie na dalszym etapie), dlatego też przypuszczam, że gdyby udało Ci się na początek stopniowo wywikłać się z uzależnienia od alkoholu, to mogłoby się okazać, że zmniejszył się także poziom depresyjności - tak czy inaczej, moim zdaniem, na pewno warto spróbować i przekonać się. :)

W przypadku moich problemów BARDZO pomocne okazały się tak zwane mitingi dla DDA i DDD - to jest dwa w jednym: Dorosłe Dzieci Alkoholików i Dorosłe Dzieci Dysfunkcyjne (czyli z rodzin dysfunkcyjnych). Przez parę lat dawało mi to bardzo duże wsparcie i dodawało otuchy. Istnieją również mitingi AA czyli Anonimowych Alkoholików - nigdy na takim nie byłem, ale miałem kolegę, który twierdził, że znalazł taką grupę, która była dla niego nawet lepsza niż DDA, mimo, że z problemem uzależnienia On sam się nie borykał...

Tyle z mojej strony. Nie mogę obiecać, że podejmę tutaj regularny dialog, ale postanowiłem zareagować na Twojego posta, bo jakoś tematyka wydała mi się znajoma i (może to zabrzmi trochę głupio w tutejszym kontekście...), ale spodobał mi się Twój sposób wyrażania siebie. Sprawiłeś na mnie wrażenie osoby inteligentnej i umiejącej się wypowiedzieć. :)

Pozdrawiam i życzę Ci sukcesów w uwalnianiu się od tych autodestrukcyjnych stanów, które Cię gnębią oraz trzymam kciuki za Twoją zdeterminowaną decyzję i właściwe działania odnośnie alkoholu w Twoim życiu...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 27 cze 2014, o 22:05

Dziekuje za słowa wsparcia. Ze mna i tym przekletym alkoholem jest tak ze ja nie pije codziennie, nie wpadam w ciagi alkoholowe juz od pewnego czasu mi po prostu brak umiaru. Po prostu jak zaczne to koncze o swicie nieprzytomny pod drzwiami do mieszkania, a pijac zachowuje sie jak przyglup i czasami robie dosc straszne rzeczy np gdy cos mnie przestraszy gdy jestem pod wplywem. I tak szczerze to wstyd mi ze jestem takim slabeuszem. Pare lat temu pewnie dusilbym to wszystko w sobie az do tragicznego konca dzisiaj jestem zbyt zdesperowany i za mocno chce byc lepszym czlowiekiem. nawet piszac te slowa akurat z telefonu patrze na swoja dziewczyne i zastanawiam sie co ona ze mna robi? Obecnie nie moge sie jej zwierzyc bo nie jest miedzy nami najlepiej, przyjaciele tez odpadaja bo zwyczajnie wstyd przyznac sie do slabosci. A to wlasnie tej slabosci sie autentycznie boje bo jakie mam perspektywy na przyszlosc skoro majac 23lata jestem takim wrakiem czlowieka? Wlasnie ta mysl zawsze bezposrednio poprzedza mysl 'lepiej byloby sie nie obudzic rano'
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez magosza » 28 cze 2014, o 18:19

według mnie to sam sobie z tym nie poradzisz..

terapia?..

to, że piszesz, że nie pijesz codziennie, to jakby próba usprawiedliwienia się przed sobą, że niby nie masz z tym problemu, mylę się?

wiesz, że masz problem z piciem, daj sobie pomóc.
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 28 cze 2014, o 18:44

Sam nie wiem na ile to usprawiedliwianie prawdę mówiąc nie ulega wątpliwości, że hamulca mi brak.
I faktycznie, nie poradzę sobie sam dlatego też postanowiłem szukać pomocy profesjonalistów nie tylko z problemem alkoholu ale także w całej reszcie. Po prostu chcę jeszcze mieć jakąś przyszłość a użalanie się nad sobą i alkohol do żadnej nie prowadzą. Nie zmienia to faktu, że jest mi diabelnie ciężko... Tak, ciężko to najlepsze słowo. Uczucie które mi towarzyszy i nie chce mnie opuścić somatycznie można porównać do przygniecenia, to nie jest ostry nagły ból a raczej narastający i nawarstwiający się ciężar. Ciężko mi na chwilę obecną dostrzec jakąś bardziej klarowną nadzieję, w istnienie długotrwałego i prawdziwego szczęścia przestałem wierzyć dawno temu ale co innego mam zrobić ? Trwać w tym stanie to naprawdę gorsze niż śmierć.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za samą możliwość "wyrzucenia" z siebie tego co mnie męczy i boli to środek doraźny ale lekko łagodzi mój stan.
A co do leczenia się z nałogu przeraża mnie tylko to że w moim mieście jest tylko jedno dobre miejsce zajmujące się terapią uzależnień i chodzi tam mój starszy brat, prawdę mówiąc wolałbym uniknąć "mijania" się z nim.
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez magosza » 28 cze 2014, o 20:10

Ale brat tam też wiecznie nie będzie. Może wpierw faktycznie powinieneś się skontaktować z psychologiem, do którego wreszcie uda ci się dodzwonić i który pomoże ci znaleźć odpowiedź na pytanie : co dla ciebie w tej sytuacji jest najlepsze? Pomoże ci ocenić stopień uzależnienia. Nie wykluczone, że masz też depresję. Masz dla kogo walczyć, dla siebie, dla niej...

W sumie to jesteś ty tu najważniejszy, w tej całej historii jednak ciekawi mnie co się stało z tobą i z bratem i z waszą relacją, że nie chcesz go nawet widzieć, sama mam podobną historię z własną siostrą, i zawsze interesują mnie tego typu historie, bo częściowo rozumiem jakie to trudne nie móc się dogadać z rodzeństwem, i szkoda, że on jest przeszkodą dla ciebie jeśli chodzi o kwestię podjęcia się ewentualnego leczenia się..
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 28 cze 2014, o 20:19

Jakby to wyjaśnić najstarszy z nas zawsze był typem cwaniaka, nie ukrywając złodzieja. Ale to w sumie tylko jedna z jego ciemnych stron ponad swoje cwaniactwo jest też po prostu zwykłym narcystycznym bufonem. Kiedyś dawno temu strasznie na mnie naskoczył gdy popełniłem pewien w sumie nie tak straszny błąd. Zaznaczam, że już wtedy miał naprawdę sporo za pazurami... Już to skłoniło mnie do zaprzestania kontaktu, jego późniejsze oszustwa wobec naszej mamy na naprawdę duże pieniądze tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że miałem rację.
To chyba jedyna "toksyczna" osoba w moim życiu którą udało mi się na czas zidentyfikować i się odciąć.
Na chwilę obecną z całej rodziny (tej najbliższej, prawdziwej rodziny) tylko 2gi brat utrzymuje z najstarszym kontakt.
W wielkim uproszczeniu ja się odciąłem on tego kontaktu nie szukał. Śliski z niego typ, naprawdę toksyczny gość, zły duch który sprowadza nieszczęścia mimo, że sam z siebie jest całkowicie zadowolony. Właśnie doszedłem do pewnych wniosków... przerażających dla mnie. Pisząc te słowa uświadomiłem sobie, że im więcej piję tym bardziej się do niego upodabniam. Na szczęście jeszcze nie oszukuję i nie okradam najbliższych.

PS. Może nie wysłowiłem się dokładnie. Jest nas 3 braci z najstarszym nie rozmawiam jest w pełni czynnym alkoholikiem wpadającym w maratony, średni jest leczącym się alkoholikiem któy jest naprawdę świetnym człowiekiem mimo swoich niektórych humorów koniec końców zawsze był mi pomocą to właśnie z nim nie chciałbym się mijać w placówce leczenia uzależnień - chyba ze wstydu. Ja jestem najmłodszy
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez magosza » 28 cze 2014, o 20:29

Rozumiem w takim razie, czemu nie chcesz go widzieć. Przykre to wszystko. Kurczę nie wiem co ci doradzić, a do tego psychologa będziesz dzwonić? taka rozmowa może ci wiele dać, być może nakieruje cię do jakiej placówki ewentualnie warto się udać. Piszesz, że to jedyna placówka w twojej okolicy, ale może są jeszcze jakieś nieco dalej?. Nie wiem jakie masz możliwości dojazdu. Wiem jedno to, że tu napisałeś świadczy, że chcesz walczyć o siebie, zdrowie, wspaniały związek.. mam nadzieję, że wytrwasz w tym postanowieniu.

Są ośrodki leczenia takie całodobowe z możliwością mieszkania wraz z terapią itd.. może warto pójść w tym kierunku, ale tak jak pisałam, wpierw psycholog. Na pewno sam wiesz co należy zrobić w tej sytuacji..
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 28 cze 2014, o 20:40

Gdy brat zaczynał się leczyć przerobiliśmy dość dokładnie wszystkie opcje. Najpierw był kilka tygodni gdzieś na północnym-wschodzie Polski, nie pamiętam nazwy miejscowości. A czemu nie chcę się z nim tam widzieć? Bo mam tak naprawdę 3-4 osobową rodzinę w jej skład wchodzą moja mama, moja dziewczyna, mój brat i mój ojczym. Co do ojczyma nie jest kimś bardzo ważnym w moim życiu ale jest ważny dla mojej mamy, a ona dla mnie (trochę to dziwne skoro znam go dłużej niż własnego ojca). Po prostu już tyle razy zawiodłem te najbliższe osoby przez swoją głupotę (nie tylko po pijaku). Boję się, że w końcu pójdą po rozum do głowy i mnie skreślą, a nawet jeśli nie to nie zniósłbym chyba ich arbitralnego tonu... Po prostu rozsypałbym się na milion kawałków w sekundę. Ja rozumiem dlaczego odnoszą się do mnie tak a nie inaczej popełniam po prostu głupie błędy naprawdę głupie. Mimo to gdy myślę o rozmowach które musiałbym przeprowadzić po prostu umieram ze strachu.
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez magosza » 28 cze 2014, o 21:19

arivald napisał(a): Mimo to gdy myślę o rozmowach które musiałbym przeprowadzić po prostu umieram ze strachu.


jakie rozmowy i z kim masz na myśli?
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 28 cze 2014, o 22:01

Po prostu bede musial przyznac sie przed mama i bratem do wszystkich debilizmow ktore zrobilem bedac trzezwym i pijanym a troche tego jest. Z dziewczyna jestem szczery mieszkamy razem widzi wszystko na biezaco. Wszystko znaczy mnie spiacego pod drzwiami bo nie trafilem pijany kluczem, rozwalony leb bo sie gdzies pobilem sie z kims, zgubilem portfel, pieniadze czy telefon. Zaznaczam ze to nie wszystko bedac pijanym większosc z tych rzeczy stala sie w stanie calkowitej trzezwosci gdy po prostu nie zamknalem sie gdy powinienem, mialem kompletnego dola i nie moglem sie skupic itp.
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez Jigsaw » 29 cze 2014, o 19:06

eh.. wlasnie poszedlem dzisiaj na rower.. i co? oczywiscie wywrotka (juz nie bede pisal co dokladnie sie zniszczylo) ale
teraz kompletnie nie wiem co zrobic.
Ale w sumie to powineinem sie cieszyc bo zgodnie z pesymistycznym scenariuszem juz by mnie tu nie bylo, a nie wiem czy bym zlapal wi-fi pod mostem

jedyne glowne roznice jakie widze pomiedzy nami to
1. moja dziewczyna mnie nienawidzi
2. (jeszcze) nie mam problemu z uzaleznieniem
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez caterpillar » 29 cze 2014, o 20:43

Ze mna i tym przekletym alkoholem jest tak ze ja nie pije codziennie, nie wpadam w ciagi alkoholowe juz od pewnego czasu mi po prostu brak umiaru.


Po prostu jak zaczne to koncze o swicie nieprzytomny pod drzwiami do mieszkania


ciagi alkoholowe a brak umiaru to wlasciwie to samo :bezradny:

Obecnie nie moge sie jej zwierzyc bo nie jest miedzy nami najlepiej, przyjaciele tez odpadaja bo zwyczajnie wstyd przyznac sie do slabosci.


Po prostu bede musial przyznac sie przed mama i bratem do wszystkich debilizmow ktore zrobilem bedac trzezwym i pijanym a troche tego jest.


wiesz ja mysle,ze to co robiles po alkoholu to akurat najmniej istotne
problem w tym ,ze to TY musisz sie przyznac sam przed soba ,uczciwie ,ze sam nie jestes w stanie kontrolowac tego i ze alkohol jest silniejszy od Ciebie.
muisz uswiadomic sobie ,ze nie mozesz obarczac ani dziewczyny ani matki ani brata swoim problemem (chodzi mi o to ,ze nie mozesz oczekiwac ,ze to oni cie z tego wyprowadza)
owszem moga byc dla Ciebie wsparciem ale tylko wsparciem
innaczej pograzysz ich i siebie.
Mam nadzieje ,ze znajdziesz w sobie na tyle sily aby udac sie do psychologa, bo inaczej tylko sobie zaszkodzisz,sobie i dziewczynie.

..zreszta juz piszesz ,ze jej szkodzisz swoim piciem i postawa.
wydajesz sie rozsadnym chlopakiem..a najbardziej szkoda wlasnie takich ludzi :/

proponuje Ci tzw "jedzenie slonia po kawalku"
czyli i zrobic najpierw pierwszy krok, maly ale zawsze... w strone zdrowienia.
masz jakis pomysl co by to moglo byc?

p.s. no malutki juz zrobiles..napisales o tym ..a co dalej?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez caterpillar » 29 cze 2014, o 20:48

a i jeszcze jedno wstydem nie jest przyznac sie do slabosci ,
wstydem jest nic z tym nie robic,
wstydem jest chlac do upadlego,rzygac na siebie,
bic innych ,robic awantury i ranic bliskich -to jest wstyd.

po drugie uwazasz ,ze przyjaciele jeszcze tego niezauwazyli?

i jeszcze ...przyjaciel juz dawno sam by Ci to bowiedzial..no chyba ,ze masz kumpli do picia a nie przyjaciol..to zreszta czas zweryfikuje..
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Masa problemów mnie przytłacza.

Postprzez arivald » 30 cze 2014, o 14:07

No więc, postanowiłem wziąć się ze swoimi problemami za bary i sprawdzić kto jest silniejszy.
Umówiłem się na pierwszą konsultację u psychologa który ma określić co dokładnie trzeba we mnie naprawić, rozesłałem tonę CV i szczerze, od serca porozmawiałem z dziewczyną. Czeka mnie już tylko najtrudniejsza rozmowa z mamą a później mozolna praca nad naprawieniem błędów i szkód no i nad sobą.
To zaskakujące ale gdy moje zdołowanie, przytłoczenie i desperacja osiągnęły pewien poziom po prostu się rozkleiłem a rano gdy się obudziłem nie czułem już tego uporczywego zgniatania, nie zrozumcie mnie źle dalej jest naprawdę kiepsko ale nie czuję się już wbity w grunt i mimo, że nie mam sił sam się z tym uporać postanowiłem nie dać się pokonać zbyt łatwo. Jeśli nie wygram to przynajmniej nie sprzedam tanio skóry.
Dalej mam ciężkie i okropne myśli ale jakby to ująć... Jakby jakieś więzy odrobinę się poluzowały.
arivald
 
Posty: 8
Dołączył(a): 27 cze 2014, o 18:53

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 279 gości

cron