KATKA napisał(a):dla mnie diety nie dobierane pod osobe...przez dietetyka to w ogole morderstwo...
nie wierze w nie...
bo dieta to w sumie sposob na zycie...ja np jestem na diecie wegetarianskiej obecnie i na takiej mam zamiar pozostac do konca zycia
z weglowodanami masz racje...ale tluszcz dobry jest tylko jako naturalny skladnik...a nie wklad w jedzenie z paczki np...
najlepsze co czlowiek moze dla siebie zrobic to jesc regularnie male posilki...chyba wtedy w niczym nie przesadzi...
ja niestety od kilku tygodni jem od dwoch posilkow po jeden konkretny i duzo przekasek...i mam efekty
Jak zrozumie się dobrze daną dietę to człowiek sam umie ją do siebie dostosować. Konkretnie źle trawiąc surowizny(podrażniają mi trzustkę) muszę błonnik i witaminy pobierać z jarzynek, zup krem itp.
Całe miesiące i lata spędziłam już na portalach celowanych(Montigniak , Ducan, diety grup krwi, rozdzielne , makrobiotyczne , Optymalni itp) i nie powiesz mi , ze dziewczynka świeżo po teoretycznym kierunku skończonym jeszcze za pieniążki(te wszystkie obecne płatne społeczne szkoły takie i siakie z poziomem nauczania takim, żeby mieć klientów, czyli prawie każdy , który płaci to kończy) wie więcej ode mnie o mnie. Wczoraj byłam w Natur House tam ostatnio spotkałam niegłupią dietetyczkę z dużym doświadczeniem i od września się konsultuje i widziałam jak świeżo awansowana panienka , która dotąd siedziała na kasie i zapisach przyjmowała klientów. Miałam okazje porozmawiać nieraz z tym dziewczątkiem i nie chciała bym być jej pacjentem.
Indywidualizm diet i dietetyków jest tak samo iluzją jak obietnice wyborcze czy twój" rzekomo znający cię " lekarz rodzinny.
No możesz dobrze trafić. Ale przeważnie lekarz wdraża "procedury" leczenia jednostki chorobowej , jak trafi za pierwszym razem to masz szczęście, jak masz nietypowe objawy, albo nie umiałaś głąbowi łopatologicznie ich wyłożyć tak żeby zastosował właściwie procedury to zaczyna się huśtawka diagnostyczna.
Ostatnio leczyłam infekcję pęcherza skojarzoną już z grzybicą po trzecim nietrafionym antybiotyku(w końcu sama za własne pieniądze zrobiłam antybiogram, żeby w końcu trafili w bakterie i jej oporność na leczenie).
Tak samo nie wierzę w dietetyków, konsultantów żywieniowych(byłam takowym w popularnych network marketingowych kombinatach zarobkowych), oszołomów typu wyznawców dr Kwaśniewskiego. Własna wiedza oraz obserwacja organizmu wraz z pewnymi sprzyjającymi suplementami. Ja cenię sobie wyciąg z karczocha oraz dobry na imieniny, wesela i wszelkie imprezy(blokuje wchłanianie tłuszczu) chitosan.
Przed wysiłkiem czyli aerobiciem czy nordic walking lubię L-Karnitynę do ssania. No i dużo wody. 5 drobnych posiłków bez podjadania to u mnie tez świetnie sie sprawdza.
Ale koleżance bardziej pasuje Mosley 5:2 (5 dni normalnego jedzenia i dwa taka w zasadzie głodówka 500-600kcal, głównie koktajle warzywne).
Dziewczyny na post Dukanie (IV Faza też nieźle idą, zachowują proto czwartek i w inne dni umiar zwłaszcza w zakresie węglowodanów w jadłospisie).
Diety z kolorowych pisemek w okresie wiosenno-letnim to bzdurki, ale przyjecie spójnej koncepcji żywieniowej i KONSEKWENCJA w stosowaniu to sukces.
Drugi klucz do sukcesu to wybór takiej diet, czy raczej sposobu na odżywianie (nie pizza, hamburgery, kebaby, piwo i chipsy z batonikami i lodo-ciastami w tle), który upodobaniom, sposobowi na życie danej osoby odpowiada. Jak lubię w weekend poimprazować to idealny jest Moosley(2 dni zacisnięcia pasa w tygodniu). Jak lubię mieć okiełznany apetyt czy grozi mi cukrzyca to z kolei Montigniac eliminujący wzrosty insuliny we krwi będzie pasował.
Jak się zapuściłam i mam 10-20 kg nadwagi to nie ma bardziej efektywnej do zrzucenia diety niż białkowa Dukana. Tylko po każdej nie ma powrotu do starych ścieżek, jedzenie to nałóg i tak jak powrót do mojego alkoholicznego partnera przekreśla całą moją terapeutyczna "mądrość" tak przytarganie codziennie do domu 500 ml Grycana (co czynię) zawala moją zdolność korzystania z garderoby w aktualnym rozmiarowzroście 40-42- przeskakuje do 44-46 i przeważnie się ocykam.