silna potrzeba bliskoci... lęk przed strat±, odrzucenie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez mariusz25 » 7 lut 2008, o 00:32

pojdzta moze na mityng dda raziem
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez Pytajaca » 8 lut 2008, o 00:27

KubaS napisał(a):
Pytajaca napisał(a):Wielu DDA dalej woli zyc w schemacie wyparcia i klamstwa.


Tak? A czemu tak twierdzisz?



Kuba, wypowiadam sie na podstawie mego wlasnego doswiadczenia. Co zrobic, by przebic ten mur? Probowalam milosci. Nawet Ona nie pomaga. Wiec co?.. Masz sposob?...Chetnie wyslucham.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez lenka » 15 lut 2008, o 16:07

Chyba mam maly krok za soba bo zdal sobie sprawe,ze swojego problemu ... Przyznal sie po raz peirwszy,ze to wszystko dlatego,ze sie boi ;) dalam mu ksiazke do czytania i wiem,ze zaczal czytac ale nie wiem czy skonczyl bo go wkurzala,bo on nie jest dda a to tylko o tym :( Poki co staram sie postepowac z nim po przyjacielsku na nic nie naciskam ale on wie,ze czekam i ze mi zalezy tylko nie wiem co jeszcze moge zrobic,zeby on sie nie bal :(
Nie wiem jak dlugo to wytrzymam bo strasznie mi zalezy i to tez gra na moich uczuciach :(
lenka
 
Posty: 38
Dołączył(a): 24 sty 2008, o 22:05

Postprzez gola » 17 lut 2008, o 17:46

znam to ze swojego zycia. ja szukam czy szukalam tego, czego mi brakuje (do konca sama nie potrafie tego okreslic, bo raz wydaje mi sie ze to akceptacja czulosc milosc wsparcie przyjazn wiara zaufanie, a za chwile mysle ze wcale tego nie chce bo to jest sztuczne i nijakie i powoduje problemy), u facetow. moje zycie jest przerysowanie zwiazkami. poza dwoma dlugimi, pozostale w liczbie x, bo nie pamietam ile ich moglo byc - trwaly max do miesiaca czasu. dla mnie nie byklo problemu, zeby sobie kogos poderwac. wystarczylo, ze sobie wypilam i juz sie przyklejalam do kogos. nie pamietam tez, zeby ktokolwiek poderwal mnie, zwykle to ja zdobywalam i to ja rzucalam, bo cos mi w koncu nie pasowalo. a te dwa dlugie zwiazki trwaly tyle, bo znalazlam w nich cechy podstawowe, ktore mi odpowiadaly i wyawalo mi sie do razu, ze to musi byc to. za 1 i za 2 razem tak myslalam. wiekowo niby byl przestrzal spory ale glupota ta sama. polecialam na glebaka wode, wpscilam ich do zycia. nie mowilam o swoich potrzebach bo balam sie, ze jak uslysza to odejda i w sumie tak sie stalo. w koncu zaczelo mi przeszkadzac to, jak jest, ze sobie cos trwa nic sie nie zmienia. w 1 zwiazku uslyszalam kocham, w drugim nie, ale w obu przypadkach czulam sie niewazna osoba w zyciu partnerow i im bardziej cchialam bcy biskosc, tym wiekszy robil sie dystans. czuje niemoc, ze sie skonczylo, ale czulam pamietam ze czulam wtedy ulge. minelo juz kilka tygodni a ja momwentami nadal czuje jakbym miala jakas obsesje, jakbym czekala az sie ktos ockniei zobaczy co stracil, jakbym czekala az przyjedzie rycerz na rumaku i mnie oswobodzi z tych petbolu bzsilnosci cierpienia zalu zlosci neinawisci do samej sieie i swiata, tej beznadziejnosci i samotnosci. wiem dosonale, ze to neirealne a mimo to, mam takie uczucia w sobie, ze byloby pieknie. potem wracam na ziemie i jest nijako, szaro i jedyne co mi sie nasuwa, to ze mnie nic dobrego nei sptoka, ze nie ejstem stworzona do zwiazkow, ze kto by mnie chcial w ogole. cale zycie koorowalam itlumaczlam czyjes zachowania. ze przeciez nikt nie moze byc idealny, zeto wynika z tego i z tego i zamiast parzec na rzeczywistosci to ludzilam sie, ze sie cos zmieni. chcialam zmienci kogos, ze gdyby ktos cos poczul, gdyby mnie pokochal, zmienil podejscie i zachowanie to mogloby sie udac i tak myslalam kilkanascie miesiecy. czasem przychodzila rzeczywistosc do mnie, ale szybko ja wymazywalam bo nie wyobrazalam sobie zycia bez niego, bo przeciez to mial byc ten jedyny. stara baba jestem a glupia jak nastolatka. momentami zuje sie jakbym byla opozniona w rozwoju. niczego od nikogo nie oczekuje,nkogo nei testje nie sprawdzam czy ejst godny zaufania tylko mysle intuicyjnie, ze rpzeciez warto dac szanse. potem sie szybko angazuje a potem juz ie umiem odejsc. a z tego co widze trafiam na zwiazki prawie identyczne jak moje relacje z rodzicami czyli burzliwe, neistabilne, niepewne, gdzie partner traktuje mnie w taki wlasnie sposob, ze jestem to jestem jak mnie by nei bylo to trudno, jesem ptorzebna tylko jak on tego chce. a nie daj boze zebym o cos zapytala cz czegos oczekiwac zaczela, ja ost zapytalam nt przyszlosc to sie wszysto automatycznie posypalo. moze poczul presje. ja marzylam i marze o wielkiem milosci o zareczynach o slubie i dzieciach o cudownej cieplej i szczesliwej rodzinie, ale jakby przyszlo co do czego to bym od tego uciekla pewnie albo czulaby wielkiego stresa. nie wiem czy tego chce, a mzoe tak sobie to tlumacze bo nie wierze ze mnie to spotka. nie wiem czemu tak to wszystko wize. niby chodze na terapie, wprawdzie krotko na grupowa, dluzej na indywidualna, bore leki, ale mam wrazenie ze ejst coraz gorzej ze mna
np teraz siedze z kacem zaryczana przed kompem i chyba desperacko szukam dobrego slowa na ty forum, stad post
gola
 
Posty: 33
Dołączył(a): 16 lut 2008, o 13:58

Postprzez micailo » 28 lut 2008, o 14:13

sztuka bycia DDA, do tego stopnia, że dzieją się rzeczy, których sie boimy... starciłem bliskiego człowieka. Czy to moja wina?
micailo
 
Posty: 21
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 16:31

Postprzez lenka » 29 lut 2008, o 22:40

To tylko Ty mozesz wiedziec czy to Twoja wina czy nie ...
Zalujesz teraz ?? To byl naprawde ktos Ci bardzo bliski ??
lenka
 
Posty: 38
Dołączył(a): 24 sty 2008, o 22:05

Czesc kochani !

Postprzez Ulatje » 5 mar 2008, o 14:31

Bardzo poruszyly mnie wasze posty. Wszystko co tu piszecie to tak jakby moja historia byla...

Tylu przyjaciol stracilam przez moje glupie zachowanie, narzucanie sie...

Czy tez moge prosic o ksiazke?

Oto moj email: ulakot@yahoo.com

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie !!!
Ulatje
 
Posty: 39
Dołączył(a): 16 cze 2007, o 22:05

Postprzez lenka » 6 mar 2008, o 20:29

lenka
 
Posty: 38
Dołączył(a): 24 sty 2008, o 22:05

Postprzez reksio » 30 mar 2008, o 00:38

micailo napisał(a):sztuka bycia DDA, do tego stopnia, że dzieją się rzeczy, których sie boimy... starciłem bliskiego człowieka. Czy to moja wina?



A kim tak naprawde on był dla ciebie? Na pytanie czy to była Twoja wina niestety, ale musisz odpowiedzieć sobie sam ... i co to znaczy, że straciłeś? Może tylko Ty w ten sposób myślisz a nie on/ona ?
reksio
 

strona z książką

Postprzez Ania-Ka » 3 cze 2008, o 12:23

Książkę można przeczytać na www.chomikuj.pl, jest tam kilka artykułów i troche ksiązek na temat DDA. Pozdrawiam.
Ania-Ka
 
Posty: 1
Dołączył(a): 2 cze 2008, o 10:18

hej

Postprzez Ulatje » 3 cze 2008, o 12:38

Witam,

Ja tez cierpie na ten nieustanny lek przed odrzuceniem. Ciagla potrzebe przebywania z kims. Zupelnie jak dziecko... Przez to stracilam dobrych przyjaciol. Jak patrze w przeszlosc to mi bardzo zle.

To strasznie meczace, te mysli, leki, uczucie zazdrosci...

Yaune, powiedz mi jak Tobie udalo sie wyjsc z tego oblednego kregu?
Uczestniczylas w jakis terapiach? Czy przez prace nad soba?

Napisz prosze!
Ulatje
 
Posty: 39
Dołączył(a): 16 cze 2007, o 22:05

Postprzez kaszmir » 4 cze 2008, o 08:00

cześć Ulatje

Też to miałam a właściwie mam niestety.
Ja praktycznie oddaliłam się od wszystkich a wszyskie moje siły zaangażowałam w związek toksyczny
Ciągły lęk i strach przed tym że zostanę odrzucona że osoba dla której robię tak wiele (teraz to zrozumiałam że ja się dla niej poprostu zatracałam) uzna że nie jestem dość atrakcyjna dla niej.
Moją dramatyczną sytuację pogłębiło jeszcze to że wyjechaliśmy za granicę 7lat temu, gdzie mój mąż znalazl dobrą pracę a ja siedziałam w domu więc jeszcze bardziej się go uwiesiłam i trzymałam się jak tonący chwyta się brzytwy. Znajomych jak na lekarstwo. To poczucie samotności i LĘK.
Wystarczyło jego niemiłe słowo z jego strony i już ryczałam a co gorsza on zaczął na mnie wyładowywać stresy. Nie wiem jak przeżyłam tyle koszmarnych lat i teraz z perspektywy czasu właściwie nie znajduję dnia gdy naprawdę czułam się bezpieczna, szczęśliwa i kochana. Ciągle ten strach i napięcie że znów zostanę odrzucona, że ja dla niego nie jestem kimś wyjątkowym itd...

Dziś no cóż zaczęłam zmianę od siebie. Przeczytałam "Kobiety, które kochają za bardzo". Poryczałam się kilka razy. Czytam w necie sporo o tym. Kontroluję się w jego obecności i zawsze nim coś zrobię myślę, czy np. aż tak bardzo mi zależy na tym by on trzymał mnie za rękę gdy jesteśmy na spacerze? Dawniej postrzegłabym to już jako odrzucenie. Dziś nie zależy mi !!!! bo zaczęłam kochać SAMĄ SIEBIE i to jest wspaniałe uczucie.
Dawniej słuchałam o jego pracy, problemach, pocieszałam, przejmowałam się, próbowałam doradzić. Dziś mówię : "zrobisz jak uważasz".

Wiem że jeszcze długa droga przede mną a instynkt mi mówi że jak już naprawdę będzie ze mną dobrze to odejdę od niego bo uświadamiam sobie coraz bardziej ile złych rzeczy się między nami wydarzyło i że to już zawsze będzie gdzieś w środku mnie budziło lęk.


Ja niestety nie mam szans uczestniczenia w terapii (a w obcym języku się nie podejmuję), ale myślę że praca nad sobą jest bardzo ważna. Przynajmniej u mnie już przyniosła dużą poprawę czego Tobie Ulalje jak i wszyskim dotkniętym tym problemem życzę
kaszmir
 
Posty: 5
Dołączył(a): 26 maja 2008, o 09:09

Postprzez adamo » 18 wrz 2008, o 01:42

Pytajaca napisał(a):
KubaS napisał(a):
Pytajaca napisał(a):Wielu DDA dalej woli zyc w schemacie wyparcia i klamstwa.


Tak? A czemu tak twierdzisz?



Kuba, wypowiadam sie na podstawie mego wlasnego doswiadczenia. Co zrobic, by przebic ten mur? Probowalam milosci. Nawet Ona nie pomaga. Wiec co?.. Masz sposob?...Chetnie wyslucham.


Ja też. Witajcie. Do Pytającej i KubaSa: problem uporczywego wyparcia i klamstwa kręci mnie od 20 lat w moim małżeństwie. Przedstawiłem mój problem w poscie Justyny74: "Przyjaciel DDA". Miłość nie pomaga. Jest traktowana jak słabość, którą należy ośmieszyć lub zdeptać. A w ogóle "co to jest ta cholerna miłość?!" Jakieś tiutiusianie, głupie trzymanie za rękę , dupcenie?
Kto ma sposób na rozwalenie tego muru lub może na wejście od tyłu albo podkopem? Odezwijcie się uczeni w postach!!!
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
adamo
 
Posty: 10
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 00:21
Lokalizacja: Podkarpacie

Postprzez Justyna74 » 18 wrz 2008, o 14:38

Adamo...
przeczytaj książkę, którą tutaj polecają... łyknęłam ją w godzinę... sporo wyjaśnia
nie wszystko ale wiele mechanizmów jakimi kierują się osoby z DDA jest opisane więc łatwiej jest to zrozumieć...
polecam
resztę możemy przedystkutować
Justyna74
 
Posty: 10
Dołączył(a): 24 wrz 2007, o 14:18

Postprzez adamo » 19 wrz 2008, o 01:16

---------- 18:05 18.09.2008 ----------

Justyna74...

Dzięki za kopa. Ściągnąłem ją kilka dni temu, ale przeglądając fora właściwie zapomniałem. Dziś startuję. Mówisz, że godzina? Zobaczymy...

Pozdrawiam.

Ale, ale - UCZENI - czekam nadal na Wasze posty.
Jak to widać z tamtej strony???

---------- 01:16 19.09.2008 ----------

micailo napisał(a):Zdarzyło mi sie pragnąć pomóc bardzo bliskiej mi osobie w bardzo trudnej sprawie. Ale bez tej osoby nie wiele mogłem zdziałać. Po za tym trudność z którą się borykała utrudniała nam relacje... przynajmniej jeżeli chodzi o mnie. Starałem sie bardzo, ale niewiele to dało. Po drodze traciłem siły. Szukałem siebie... chcąc rozwiązać problem tej osoby, by móc być bliżej.


Micailo
ja sie tak czuję od wielu lat w moim małżeństwie.
Co rozumiesz przez "szukałem siebie"?
Jak sobie z tym poradziłeś?
Jak oceniasz szanse powodzenia w takich przypadkach?

Myślę, że chodzi o sytuację, gdy ktoś nie pozwala sobie pomóc...
Avatar użytkownika
adamo
 
Posty: 10
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 00:21
Lokalizacja: Podkarpacie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 27 gości