przez impresja77 » 14 cze 2014, o 18:18
Ja miałam teraz maraton w pracy ,ale już dużą część zepchnęłam ,ale pracowałam po 12 h dziennie dość długo bo ok 3 miesięcy w takim natężeniu ,a w międzyczasie załatwiając sprawy urzędowe osobiste.
I podsumowanie jest takie....ten maraton koszmarnie wpływa na ogólny odbiór życia .
Nie ma się ochoty na nic ,na żadne wyjście wieczorem ,żadne kino ,teatr, kawiarnia ,grill ,imprezka,nawet wyjazdy weekendowe, (niedzielne bo sobota w pracy ) .Nie ma się już żadnych emocji do cieszenia się lub przeżywania czegokolwiek .
Następuje otępienie umysłu i stępienie emocji i wrażliwości. Zwłaszcza,jak sprawy są jeszcze w toku i nie wiadomo jak sie ułożą plus nawał pracy do zrobienia.
Ale .....jak już trochę sie przerobiło ,trochę się wyjaśniło ,trochę urzędów zaliczonych pozytywnie ,zaczyna wracać życie ,wrażliwość ,odczuwanie.
Na dłuższą metę nawał pracy i spraw urzędowych powoduje wyczerpanie akumulatorów i na ten moment życie przestaje mieć sens. Nie czuje się tego życia i nie ma czasu na ucieszenie się dobrymi nowinami.Ale.....praca jest do wykonania,jak ja tego nie zrobię ,ktoś na moje miejsce wskoczy ,ktoś wypełni tę lukę i to szybciutko ,więc dokonujemy wyboru i jednak brniemy w ten nawał pracy ,ale mamy na uwadze,że przeplatają się okresy zwiększonej aktywności ,a potem okresy ładowania akumulatorów i mniejszych obowiązków w pracy.
Natomiast pracoholizm to już działanie kompulsywne tak jak tańczenie po 10 godzin dziennie i to już się nadaje do leczenia,bo to jest niekontrolowany przymus,który ukrywany jest pod stwierdzeniem przyjemności.