Nie wiem po co to pisze... chyba tylko zeby wreszcie to z siebie wylac...
Mam 20 lat... studiuje... mieszkam z rodzicami oraz z mlodszym 14 letnim bratem... Kocham moja matke jest wspaniala... ojciec... ehhh...
Od zawsze zdradzal moja matke , byl dla niej potworem ... wystarczylo ze wypil troche i mial zly humor... stawal sie potworem dla mnie , dla matki i dla mojego brata.... juz raz rodzice prawie sie rozwiedli...ale przysiegal ze sie zmieni... i co? nie zmienil sie.. dalej jest taki sam... probuje przelac na mnie "swoje madrosci" , co prawda jest oczytany itd ale co z tego....
Moze przejde do sedna...pisze troche chaotycznie ale ... to przez to co dzis przezylem...moja matka jest w szpitalu , ma operacje kostki i macicy... nie bedzie jej przez kilka dni...ojciec siedzial u niej pol dnia... co z tego? wrocil do domu wypil dwa wina ... i co zrobil? zamowil do domu prostytutke! ... kiedy ja i moj brat jestesmy w domu... nie mam szacunku do tego czlowieka... nie moge sobie wyobrazic ze to moj ojciec , nie dobrze mi sie robi jak o nim mysle... mam ochote go zatluc... matce nic nie powiem... bo jest slaba psychicznie... juz nie raz bylem z nia na pogotowiu...
Nie oczekuje zadnej rady , potrzebowalem to wylac z siebie bo dluzej nie moge.... swojej dziewczynie nawet tego nie mowilem....
nie wiem jak czlowiek... ktory posiada tak kochajaca zone moze byc taka gnida...