zbuntowana napisał(a):
Traktuje Ona swoje dzieci jak ludzi podrzędnych. O ile mój partner na siłę chce udowodnić, że jest mężczyzną i ma własne zdanie to jego siostra nawet nie widzi, że jej mama manipuluje nią.
Tak, bo w jej mniemaniu to są tylko dzieci - wg tego typu ludzi dzieci się nie słucha, dzieci mniej czują, z dziećmi się nie liczy, dzieci mogą mieć potrzeby tylko te, które dorośli uważają za "słuszne" itd.
Bądź pewna, że jako babcia Waszego dziecka będzie je tak sami przedmiotowo traktować a Twoje sprzeciwy nic nie dadzą, bo co Ty tam wiesz? (jej zdaniem oczywiście). Klapsa tez zaliczy jak nie będziecie widzieć albo i przy Was... i skutek tego nawet jak zareagujesz zostanie odciśnięty na Twoim dziecku.
Zrobi mu takią samą krzywdę... jeśli Twój facet chce Waszego dobra, to czym prędzej powinien to zrozumieć.
"Ona nie potrafi inaczej" może nie potrafi... ale jest dorosłą osobą i ona ponosi odpowiedzialność za swoje wybory a wy wypadku naraziła własne dzieci, za które odpowiadała.
I to, ze nie potrafi a moi, zdaniem nie chce inaczej, nie znaczy, że trzeba rozkładać nad nia lklosz... nikt jej nie zmuszał do tkwienia w tym związku. Nie została uwięziona przez męża słaba kobieta w ciemnej piwnicy, tylko zdecydowała, ze pozwoli terroryzować i narazać na przemoc swoje dzieci.
Nic jej nie usprawiedliwia i nie tłumaczy.
Nawet klaps jest przemocą, jest odbieraniem dziecku godności, więc bicie jakiekolwiek czy bardzo czy nie bardzo jest sama wiesz czym...
O ile mój partner na siłę chce udowodnić, że jest mężczyzną i ma własne zdanie to jego siostra nawet nie widzi, że jej mama manipuluje nią.
Wiesz, chęć udowodnienia swojej męskości a czucie się męskim to dwie różne rzeczy i ta pierwsza niestety prawdopodobnie oznacza, że Twój facet chce uzyskać jej potwierdzenie z zewnątrz.
To zawdzęcza również dzięki rodznie.
Trudno, żeby facet w dzieciństwie upokarzany i traktowany jako coś co nie ma zdania miał wyształcone poczucie męskości... abstrakcja.
Więc wcale to nie jest zdrowe, ze chce cos udowodnić. Na dłuższą metę to pokazywanie, udowadnianie na nic się nie zda. Tak więc on cały czas działa wg zasad swojego domu niestety.
Jak będzie czuł się mężczyzną, to nie będzie musiał udowadniać , ze nim jest.
Zamiast tego postąpi jak mężczyzna, odetnie pępowinie i będzie chronić własną rodzinę.
zbuntowana napisał(a):Usłyszałam, że my we dwoje powinniśmy być dla siebie terapeutami.
Tak, jeśli chcecie się szybko rozstać, to jak najbardziej, możecie się nawzajem "terapeutyzować".
Tak na prawdę wręcz nie powinniście tego robić. Czym innym jest rozmowa i wspieranie się a czym innym zabieranie za porządkowanie własnych przeszłości. Po pierwsze nie macie kompetencji a po drugie żadne z Was tego nie udźwignie...
Totalna bzdura co gada Twój facet. Szuka niestety ucieczki od smutnej prawdy - zobaczenia jaki na prawdę jest jego dom i, że największą krzywdę w zyciu wyrządziła mu własna matka i ojciec. Tojest przykre...
Co do Twojego minimalizowania probemu - może nie jest tak źle, może przesadzam - wiesz, ja też tak myślałam. Moja mama mi całe zycie wmawiała, ze ludzie żyją w takich patologiach, że ja powinnam być wdzięczna, że mam taka rodzinę.
Idąc na terapię i pracując nad tym co mi nie wychodzi i dlaczego, dlaczego mam napadu lękowe zrozumiałam, ze wychowywali mnie zimni ludzie totalnie, że mój brat to agresor, że tkwię w samym srodku patologii... Zobaczyłam co wkładali mi do głowy i co z głową porobili. Nie wspominając o konsekwencjach alkoholizmu ojca.
Czasem zastanawiam się jak to wszystko udźwignę jak terapia dojdzie do wypowiedzenia tego takw prost, domówienia o tym i przyjęcia, wypowiedzenia tego komuś z zewnątrz nareszcie otwarcie a nie ylko tak "w głowie" tłumiąc...
To nie jest przyjemne. Tak prawde mówiąc strasznie to boli jak się widzi, ze tak w sumie nie miało się nigdy wsparcia w rodzinie, ale to jedyna droga, bo tylko tam, na terapii, jest ktoś, kto mądrze i w odpowiedni sposób pomoże mi to poukładać, żeby już do mnie nie wracało i nie przeszkadzało w moich decyzjach.