Ja myślę,że terapia, ale dla Ciebie osobno i dla niego osobno.
Każde z Was znalazło się w tej sytuacji z powodów własnej przeszłości i myślę,że nie sa to rzeczy, które dobrze by było obgadywać przy partnerze.
On zwłaszcza powinien się na niaudać. Możecie zacząć od wspólnej, żeby pokazać facetowi, że tak będzie najlepiej.
Bardzo dobrze, że umiecie rozmawiać. Tylko pytanie jaki jest wynik tych rozmów? Kończą się kłótnią, czy kóreś z Was prowadzi monolog?
A może dochodzicie do jakichś wspólnych wniosków? Tak by było najlepiej
zbuntowana napisał(a):Problem z moją przyszłą teściową to teraz jedyna przyczyna naszych sprzeczek. W sytuacji konfrontacji On zawsze obstaje za mną. Do mnie ma pretensje, że oswiadczam jemu, że cos mi się niepodoba zamiast zgłosić to Jego mamie.
Ja się tu zgodzę z bis. Teściowa, to tylko jakiś tam niewielki procent, jakiś efekt sporych zaniedbań.
Mówienie o własnym dziecku do niego takich rzeczy, określanie go w taki sposób.. wybacz, ale ja bym tej babie łeb urwała.
W ogóle mi jej nie żal - ona zgodizła się na zycie z mężem i narażanie swoich dzieci na przemoc i ona się ją wręcz wspierała.
Zdrowym objawem by było takie zdrowe wkurwienie Twojego faceta na tyuch ludzi... ale jest tak stłamszony i osaczony, ze nawet nie pomyśli, że mu wolno.
To smutne jest. Powiem Ci tak; moim zdaniem krzywda Twojego męża trwa... tylko po tylu latach on myśli, że tak musi być, że tak trzeba "bo to są rodzice" - zwykłe pierdolenie rodem z ciemnogrodu jaki wbili mu do głowy rodzice przez lata... a całkowicie NIC IM SIĘ OD NIEGO NIE NALEŻY. NIC. Co najwyżej to co sam otrzymał - co zasiałeś, to zbierzesz... tak powinno być.
Przepraszam, ze się uniosłam, ale jak sobie to wyobraziłam wszystko a sama w domu padłam ofiarą podobych rzeczy i mnie trzęsie na samą myśl
Największą pomocą dla Was io dla Twojego męże będzie udanie się do dobrego specjalisty.
Jak myślisz, jak on zareaguje na taką propozycje?