Odleglosc nie sluzy- tesknota zabija

Problemy z partnerami.

Odleglosc nie sluzy- tesknota zabija

Postprzez Megie » 13 mar 2008, o 08:39

Nie wiem po co to pisze.. i tak nie jestescie w stanie nic mi pomoc
Moze poprostu chce sie wygadac..
Tesknota mnie ogarnia co raz wieksza a za tesknota idzie smutek..
Odleglosc przestaje sluzyc naszemu zwiazkowi..
Moze jest teraz o tyle ciezej bo tym razem nie bedziemy sie widziec miesiac najmniej..
Wczesniej widywalismy sie conajmiej raz na tydzien., albo jak mial wolne te 2 tygodnie – to byl caly czas ze mna..
Powiedzial ze chce byc ze mna i wie ze ta odleglosc to jest problem.
Wszystko przez prace.. :(
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez agik » 13 mar 2008, o 08:46

:pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez mahika » 13 mar 2008, o 09:04

Zadnych perspektyw na zmiany???
pamietam była kiedys o tym mowa tu na forum :roll:

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Megie » 13 mar 2008, o 09:12

Zadnych perspektyw na zmiany???


Problem polega na tym, ze to On musial by cos zmienic w swoim zyciu..
On jest kontraktowcem, wiec dzis tu jutro tam...
On chce to zmienic..
wiec musialby znalez prace w moim miescie...
Ma zawod na ktory ogolnie jest zapotrzebowanie, ale zeby znalezc parce trzeba znac jezyk conajmiej angielski. i tu sie pojawia problem. Przeciez ja nie pojde za niego na rozmowe w sprawie pracy...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez mahika » 13 mar 2008, o 09:37

To moze warto gdyby zaczał sie uczyć angielskiego w wolniejszych chwilach, dla dobra waszego zwiazku? znam chłopaków którzy zaczynali od czytania rozmówek na przerwach śniadaniowych a teraz znaja angielski w stopniu komunikatywnym.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Megie » 13 mar 2008, o 11:14

tak mahiko nic chyba wiecej nie da sie na dzisiejszy dzien zrobic

On nauka jezyka- moze w koncu kiedys zacznie sie komunikowac
a ja przestac sie smucic i zamartwiac

juz mi troche lepiej...dziekuje za wsparcie...
Z rana mialam strasznego dolka

dzieki za uscisk Agik
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 26 mar 2008, o 22:18

Megus Kochana, jak ja to dobrze rozumiem....
Jutro wyjezdzam z Norwegii, on zostaje. A tak nam bylo cudownie razem
Ta rozlaka niczemu dobremu nie sluzy.Boje sie...
On chce byc ze mna, ma dosc Norwegii, ale co bedzie mowil jak zostanie tu sam.
Przytulam we wspolnym smutku :pocieszacz:
Bedzie dobrze, musimy wierzyc :D
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 27 mar 2008, o 20:46

---------- 07:36 27.03.2008 ----------

Laborado

I co nie ma u Was perspektyw na zmiany? Nie zostajesz jednak narazie w Norge? Moze kiedys sie skusisz? i przyjedziesz tez na zachodnie wybrzeze w odwiedziny do mnie?



Mnie jest znowu ciezko. Nie wiem jak sobie radzic z tym oddaleniem..
Ogolnie jak jestem w pracy czy poza to sobie radze. Zajmuje sie roznymi rzeczami i ogolnie nie ma problemu. Nawet jak mysle o Nim to i tak czuje sie OK.
Najgorzej jest w momentach kiedy z Nim rozmawiam na skype, widze jego twarz przez kamerke.. Powinnam sie cieszyc w tym momencie, ze moge uslyszec jego glos, zobaczyc go , trudno ze szklany ekran nas dzieli, ale dobre i to..
a ja tym czasem sie jakos blokuje,
Jak juz wszystko opowiemy co sie dzialo, co robilismy ostatnio itp, to zapadam w smutek i zaczynam milczec.. Smutno mi ze nie ma go kolo mnie..
Kiedys moglismy i ze 3 godziny rozmawiac z usmiechami na twarzy, a teraz..
Ja sie blokuje..
Nie wiem jak sobie z tym radzic.?. Nie chce sie tak zachowywac..
Bo wiem ze kiedys sie to rozwiaze, ze albo sie calkiem rozejdziemy, albo juz zawsze bedziemy razem..
ale dzisiaj chcialabym sie cieszyc z tego co jest, ze mimo odleglosci On jest..Przeciez za troche ponad tydzien znowu sie zobaczymy...
Wiec czemu wczoraj znowu sie zablokowalam.?
Jak sobie z tym radzic?

---------- 19:46 ----------

Wiem ze juz macie dosc mojego marudzenia.. przepraszam..

ale doskrobie jeszcze pare zdan do tego "bloga"
i tak moje problemy- to problemy na ktore nie ma lekarstwa tak poprostu..bo te "problemy" to poprostu zycie, czyli z jednej strony pelne radosci a z drugiej smutku..

Czy zawsze w zyciu musi byc zawsze "cos", co mogloby wygladac inaczej..?

Z jednej strony sie wszystko uklada a z drugiej bol i smutek..

Swieta, czas, zycie pieknie spedzic z rodzina..
Rodzice i babcia mieszkaja razem na wsi, gdzie nie ma za bardzo pracy. Nie kazdy jest stworzony do pracy na roli wiec wiekszosc mlodych stamtad powyjezdzala, glownie w poszukiwaniu pracy..

Moja mama dzisiaj poszla do szpitala na wyciecie tego guzka, a ja nie moge byc z Nia.. :cry:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 27 mar 2008, o 20:57

Megie, trzymam kciuki za udany zabieg Twojej mamy i pomyślną rekonwalescencję... Moje dobre myśli przy Was...

A co do tych skype'owych rozmów... hmm... Ja obecnie rozmawiam z kimś na kim mi zależy, jedynie na gg, a i tak bardzo się tym cieszę - z pewnych konkretnych powodów na rozmowę głosową mamy szansę rzadko a kamerka w ogóle aktualnie nie wchodzi w grę - ech Ty szczęściaro... - zazdroszczę! ;) :D

pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Kreolek » 28 mar 2008, o 10:42

Wiesz Megie, tak nparawdę wszystko zależy tylko i wyłącznie od Was i od tego, jak często będziecie mieli możliwośc rozmawiać przez telefon czy skype. To bardzo ważne, żeby mieć cały czas kontakt ze sobą i mówic szczerze o swoich odczuciach i emocjach - przez telefon jest to dość trudne i jest to jedynie namiastka, ale jest to podstawa do podtrzymania kontaktu już i tak mocno ograniczonego poprzez brak partnera w tzw. 'realu'.
Wiem, co mówię, bo sama byłam w takim związku, coprawda koleś juz się do mnie nie odzywa od miesiąca i przepadł jak przysłowiowy "kamień w wodę"... do dzis nie wiem czemu, wszystko było ok, ale on łaskawie nawet nie dał mi znać, ja sobie włosy z głowy wyrywałam, a on mnie chyba po prostu olał,,, cham i dupek, nie użyję innych słów, bo on tylko na takie zasługuje:(

A prawda jest taka, że ja też czułam coś takiego jak to opisujesz, czyli taki rodzaj oddalenia, coraz większej pustki - szczególnie, jak byłam w stresujących sytuacjach (wtedy to była sesja). To jest właśnie to uczucie, które było dla mnie najgorsze :[ i pewnie wiele par, będąc pod przymusem rozłąki to czuje - to jest największy minus takich związków, czy nawet pewne niebezpieczeństwo ale i próba sił, wtedy się okazuje, ile jest warta miłość danej osoby.
Poza tym wg mnie, jeśli taka rozłąka ma być na bardzo długi okres czasu, np. ponad rok, a widujecie się naprawdę rzadko - np. 5 dni na dwa miesiące(to akurat mój przypadek), to kiepska sprawa i trzeba to naprawdę porządnie przemyśleć, bo wtedy w jakiś sposób oddalicie sie ode siebie czy tego chcecie czy nie...

Ale Megie, ja wierzę, że Wam sie uda, jest to trudne i wymaga naprawdę dużo energii z Twojej i Jego strony. A to potrafią tylko silne osoby - TY JESTEŚ TAKą OSOBą na pewno;)
Nie martw się, również jestem z Tobą Megie...
I pisz co dalej wyniknie - MUSI BYć DOBRZE ;)

Pozdrawiam ciepło :*
Kreolek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 sty 2008, o 21:05

Postprzez Megie » 28 mar 2008, o 17:30

Dziekuje Fil, Kreolku

U Nas nie jest jeszcze az tak zle.. nie czesto sie rozstajemy na caly miesiac, i mam nadzieje, ze bedzie tego mniej..
Juz za tydzien znowu bedzie blizej..

Nawet jak rozmawiamy na skype to nie mamy problemu mowic prawdy.. jak ktores z Nas mialo kiepski dzien to mowi o tym, jak nas cos wkurzy to mowimy o tym.. ogolnie nigdy nie bylo u Nas problemu ze szczeroscia..


Bardziej mnie mama teraz martwi.. :(
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 29 mar 2008, o 23:01

Megie, jestem w Polsce pierwszy dzien i juz ogarnia mnie tesknota. Mamy rozne plany,moglabym pojechac do Norge, ale mam synka 11 lat, ktorego musialabym zabrac ze soba. Jak on tam da sobie rade? Jest tuz przed koncem roku szkolnego, nie zna jezykow.Naprawde nie wiem co robic. Powinnismy zarobic troche pieniedzy ,aby urzadzic sie tu w Polsce, zainwestowac w ośrodek, moze zrobic tu smazalnie ryb na przyklad. takie mamy plany.Jak rozwiazac nasza sytuacje? Naprawde nie wiem. Wiem tylko tyle, ze powinnismy byc razem i razem zarabiac na nasza wspolna przyszlosc? Co robic?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 30 mar 2008, o 02:07

Widzisz Laborado jest pewnie mnostwo mozliwosci...
tylko sami musicie sie na cos zdecydowac..

Ze szkola syna..hmmm.. to tez pewnie by wyszlo, ale najpierw pewnie musial by chodzic do szkoly miedzynarodowej i uczyc sie jezyka..zanim przeszedl by na normalny tok nauczania w szkole norweskiej..Jest bardzo duzo Polakow w Norwegii rowniez z dziecmi- i ten problem da sie rozwiazac..
ale to moze byc zbyt duzy stres dla dziecka w tym wieku...wiec nie wiem czy to dobry pomysl..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 30 mar 2008, o 09:07

---------- 08:02 30.03.2008 ----------

Megie, nie piszesz co z mama? :slonko:
Mam nadzieje, ze juz wszystko dobrze?
:pocieszacz:
Przeczytalam Twoje rady dotyczace mojego synka i dalaj nie wiem co robic?
Tam gdzie mieszka bliskimemu sercu męzczyzna nie ma szkoly miedzynarodowej. Jego syn tez byl w tej samej sytuacji. Przyjechal do Norwegii i od razu poszedl do szkoly nie znajac jezykow. Po prostu siedzial na lekcjach i intensywnie uczyl sie norweskiego.Bardzo powaznie zajeli sie nim w szkole i po trzech miesiacach juz mogl sie bardzo dobrze porozumiec.
Najgorzej , ze jest juz kwiecien. Czy to ma sens przed koncem roku?
Z drugiej strony powinnismy teraz wlasnie zarobic, bo jest sezon budowlany i trzeba zaczac juz dzialac tu w osrodku.
Czytalam to co pisal Kreolek i wiem ,ze odleglosc nie sluzy zadnemu zwiazkowi , a jak w przypadku Kreolka nawet moze zniszczyc wszystko. Zreszta teraz kiedy tyle Polakow jest za granica mnostwo zwiazkow sie rozpada. I to jest obecnie bardzo powazny problem. Zreszta warty dyskusji na tym forum.
Co robic?
Co mamy robic my , osoby bedace za granica lub samotnie pozostajace w Polsce?
Liczymy na rady osob, ktore znaja ten problem.
Ja tylko jeszcze napisze, ze nasz zwiazek o malo co sie nie rozpadl przez to.Niektorzy znaja moj temat i bardzo mi pomogli przezyc tamte kryzysowe chwile.Dziekuje :serce: z calego serca.
Zawalczylam o nas i wiem, ze bylo warto. Sa sytuacje, ze warto . Pojechalam i od razu porozumielismy sie we wszystkich sprawach.
Moze i ja tez sie zmienilam? moze terapia pomaga?
To na pewno tez.
Ale na pewno odleglosc nie sluzy zadnemu zwiazkowi.
Wiec co robic?
Megus, Kochana, na pewno Cie odwiedze. Bede w Norge, mam tam sprawe w sadzie, jeszcze nie wiem kiedy, ale dam znac.

---------- 08:07 ----------

Slowko do Fila - czy kot zaczal interesowac sie konmi? jesli tak zapraszam do mnie, tu kot bedzie mial bardzo bliski kontakt z tymi pieknymi zwierzetami. Niektore koty maja nawet w zwyczaju sypianie na cieplym konskim zadzie. Ihaha, kon by sie usmial. Pozdrowienia od koniary.Ciesze sie, ze niektorym z nas cos sie zaczyna w zyciu osobistym ukladac.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 30 mar 2008, o 09:33

ladorada napisał(a):Slowko do Fila - czy kot zaczal interesowac sie konmi? jesli tak zapraszam do mnie, tu kot bedzie mial bardzo bliski kontakt z tymi pieknymi zwierzetami. Niektore koty maja nawet w zwyczaju sypianie na cieplym konskim zadzie. Ihaha, kon by sie usmial. Pozdrowienia od koniary.Ciesze sie, ze niektorym z nas cos sie zaczyna w zyciu osobistym ukladac.


Dziękuję za miłe zaproszenie - boję się tylko, że podpasiony ostatnio Filemon spadłby z konia w przeciągu 5 sekund, natomiast wdrapywałby się na niego z dobrych 5 minut :haha: tym bardziej, że nigdy w życiu (poza dzieciństwem) nie próbowałem konnej jazdy... Jednakowoż właśnie ostatnio systematycznie choć raczej na luzie zrzucam nadmiar kilogramów więc może jak przyjdzie lato, to będę się już do czegoś nadawał...? :D

Konie nie są moją pasją, choć zawsze przyciągają moje oko i zainteresowanie. A mój avatarek wziął się stąd, że w jakimś chwilowym przypływie świeżej energii i żywszych uczuć poczułem się... tak jakoś jak ten rześki, prężny, ładny konik z obrazka :D ;) i byłbym naprawdę szczęśliwy, gdybym mógł się tak czuć zawsze...

pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 31 gości