Biscuit:Dlatego pytam. Co w tym przypadku da terapia? Jak to ma wyglądać? Czy to dziwne że nie rozumiem skoro ktoś mnie atakuje, a ja mam iść na terapię? Skoro twierdzisz że to pomaga to chcę po prostu wiedzieć jak? Bo póki co nawet nie wiem co mam powiedzieć komuś komu za konsultację mam zapłacić 100-200zl. NIEAKTUALNE odp. Sansevieria
Jigsaw: ja to rozumiem od dawna. I cały czas próbuję coś zmienić. Ale sam to mogę albo się wyprowadzić albo nie. Sam nie wezmę kredytu, sam nie wyciągnę hipoteki którą może wyciągnąć żona przez teściową. Tu nie chodzi o "samo się zrobi " tylko jak przekonać by zrobić razem.
Sansevieria:
Takimi przykładami jest mi łatwiej zrozumieć. Ale może spróbuję ustosunkować się do kilku "punktów". Dlaczego sądzisz że nie wysuwa się dobro dziecka? Pisałem jak zachowanie w domu przekłada się na dziecko. I próbuję rozwiązać problem. Dlatego żeby nie musiało śmiać się pod szablon? Czy jedno nie ma związku z drugim?
Wyjście z zastraszenia przez terapię -o takie coś mi chodziło. Teraz wiem co ma dać terapia. Dodam tylko że nie boję się ludzi. Boję się nerwowej atmosfery i gadania za plecami. Czy sądzisz że ten rodzaj strachu może wpływać na decyzje? Dodam że decyzja jest jedna niezmienna od początku (czyli jeszcze sprzed "nerwicy") , zamieszkać osobno.
Relacja z żoną. Też opisałem że próbuje z żoną rozmawiać, tłumaczyć , a ona nic. Teściowa jest najszerzej opisana bo relacje z żoną w 90% są w jej cieniu.
Sznureczki. Tak i jeszcze raz tak. Ja nie wykonuję poleceń teściowej. Chodzi mi o takie sytuacje jak z wchodzeniem do pokoju, skręcaniem gazu przy gotowaniu. Robi to za plecami, więc jak tu złapać za sznurki i np. gotować samemu? Dodam że rozmowy na ten temat były. Robi dalej swoje.
Obraza-obrażają się i robię po swojemu. Chodzi mi o to że obraza skutkuje potem kilkudniowym ostracyzmem. Jak do tego ma się Twoja rada? Co mam jeszcze zrobić? Powtarzam że robię swoje, nie podporządkowuję się...
Wyautować...pomysł zacny, tylko jak to zrobić ? To jest KLAN. A ja jestem sam. powyżej napisałem. Stawiam się i kilkudniowy ostracyzm.
Czułem się i tak i tak i jeszcze inaczej...jak pisałem...to jest od dlugiego czasu. Ja nie mam żadnej karty przetargowej. Nie jestem nawet u siebie.
Mądra Biblia. Szkoda że nie praktyka...
Księżycowa- jak można komuś nie pozwolić gadać do siebie? Miałem rozmowy że nie podoba mi się czy nawet że nie życzę sobie klamliwych komentarzy. Obrażali się i robili swoje. Co dalej powinienem zrobić?
Honest: przerwie krąg. Jak najbardziej. tylko jak? Wszelkie rozmowy były...prośby, namawiania ówienie wprost że się nie podoba. JAK DO ŚCIANY. Jaki jest następny krok? Jeśli wyprowadzka to o tym właśnie pisałem w pierwszym pytaniu...
Ratować dziecko. A myślicie że dlaczego chcę stamtąd odejść? O tym że sytuacja szkodzi dziecku też rozmawialem. Odpowiedź była jak już wcześniej pisałem-"profesor-powinieneś lekarzem zostać, psychologiem".