Byłam u lekarza;
powiedział, żeby się nie przejmować, bo wszystko wygląda na infekcje i takie objawy, które mnie przestraszyły tak bardzo, to mogą się pojawić, ale jak się pojawią znów, to przyjść.
Mimo to oczywiście mam obawy... zrobię sobie chyba badania, tylko muszę sprawdzić czy dużo kosztują.
Byłam też na terapii i... niby lepiej się poczułam...
Powiedziała mi, że podjęłam decyzje racjonalnie dobrą dla siebie decydują się na takie miejsce stażu tym bardziej, że niewiele go zostało, ale wynika, że w domu nie odpoczywam, bo ciągle coś się dzieje a w poprzedniej pracy miałam szansę na wyciszenie, bo był inny styl pracy i inne warunki. Inaczej funkcjonował gabinet jako, ze prywatny...
A teraz wychodzi, że pomimo korzyści jakie może mi dać ta praca, to mój organizm się zbuntował, bo nowe miejsce będzie jednym wielki chaosem, hałasem (na rozmowie ledwo się mogłam porozumieć), w domu nie wiadomo co się stanie, mam dziecko z lecjami na głowie, za oknem zakład brata... wszędzie hałas i nie odpoczywam
Jestem jednym słwoem wyczerpana i nie ma w tym nic dziwnego. Im dłużej mówiła tym bardziej stawałay mi łzy w oczach na to w jakim środowisku funkcjonuje, przerażenie tym pomieszane z wszystkim innym - lękiem, bezradnością, złością...
Mówiła jak zaburzone mam przez to własne życie, nie mam swojej przestrzeni... do tego odrabiam lekcje z nie swoim dzieckiem czego robic nie musze, ale robie, bo szkoda mi dziecka.
Ledwo jej odpowiedzałam, że tak się właśnie czuję - jakby ktoś mi związał ręce i nogi i powiedzieł "idź i działaj"
.
Fajne było usłyszeć, że nic nie muszę, że pomimo decyzji podjętej dobrze na poziomie rozsądku mam prawo nie wyrobić i zmienić miejsce na spokojne, bo wygląda na to, że do tej pory w pracy odpoczywałam
A teraz tego odpoczynku nie będzie nigdzie przez jakiś czas.
Ale też powiedziała, że możne też spojrzeć na to z innej strony, ze sytuacja jest przejściowa, że jak nie dam rady, to w każdej chwili mogę powiedzieć, ze dosyć... Stwierdziłam, że nie pójście będzie ucieczką a ja chyba nie chce uciekać ciagle.. ale z drugiej strony coś we mnie się zablokowało i nie mam nad tym kontroli i każde racjonalne tłumaczenie nie ma znaczenia....
Ale mam jeszcze weekend, co prawda w szkole ale zawsze z daleka stąd...
A tu jeszcze uczyc się trzeba, sesje zaliczać i doszłam do wniosku, że jestem dobra, skoro po akcji w domu, po kórej ni byłam w stanie nawet spac, bo mnie tak nosiło zaliczyłam teorie z prawka bezbłędnie. Co prawda na drugi dzień, chwile przed egz. myślałam, ze zwymiotuje przed drzwiami, do tego byłam strasznie słaba... nie z powodu egzaminu, to wiem na pewno.
Podsunęła kilka opcji i powiedziała, że bardzo jest ciekawa co zrobię... i pójdę chyba... po pierwsze nie chce uciekać a po drugie pieniądze są nam potrzebne. A zawieszenie stażu jest równoznaczne z zawieszeniem kasy.
Jeszcze jest strach przed chorobami... o tym nnie zdążyła,m pogadać niestety... ale wiele już wiem na temat zarazen... to tylko moje zaburzenia.Wystarczy przestrzegać srodków bezpieczeństwa i będzie ok... mam nadzieje. Bo ciagle się boję, ze właśnie nieuleczalna choroba będzie tym dramatem,który się wydarzy jak już poukładają się naszesprawy