Moje podwójne życie

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 14 lut 2008, o 10:32

Jaka nie podejmiesz decyzje zawsze bedzie ktos cierpial ale takie sa konskwencje...nie da sie tego uniknac a czekanie,ze cos sie rozwiaze w niczym nie pomoze.
Twoj maz powinien miec rowniez szanse na inne zycie...co z nim zrobi to jego sprawa ale w takim ukladzie nie dajesz mu szansy ani z Toba ani bez Ciebie.
:buziaki:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Ladybird » 18 lut 2008, o 09:28

Emyy, tu nie ma o czym gadać. Sprawa jest jasna , przynajmniej dla mnie i wielu osob , ktore wiedza co to moralnośc ( nie mowie o katolickiej).
Ja nie oceniam Cie, kazdu czlowiek popelnia blędy. ale wiązac sie z nowym mężczyzna podjęlaś decyzję . Musisz więc być konsekwentna i ponosić ewenualne następstwa tej decyzji.
Odeszlaś od męza. Fakt. związalaś sie z kimś .fakt. Nie dla zabawy i seksu. Fakt.
Wiec o czym mówic?
Musisz rozwieśc sie z mężem . Juz go skrzywdzilaś. Ja mam zasadę i jak zauwazylam wielu tu , na forum , z nas. Zeby zacząć rzeba skończyć.
Ja to zrobilam wiele lat temu. Nie kochalam męza, zostaam namowiona do Slubu pzez okoliczności i ludzi. Po 5 latach postanowilam odejść. Zal mi bylo męza, ale to nie powod do ciagniecia nieudanego związku.Powiedzialam mu , że wnosze o rozwod. Oszalal, ciagal mnie po psychologach, obiecywal wszystko. nie chcialam. Poznalam kogoś. Bylam z nim przez rok. Prosil mnie o syna. Uleglam. Zostawil mnie 2 tyg. pzed porodem , bo sie poklocilam. Nie chcialam go, choc blagal. Nie udaje mi sie w zwiazkach, o czym świadcza moje posty na forum. Ale nigdy nie zalowalam, że sie rozeszlam z mężęm. Spotykamy sie, jest dla mnie jak obcy. Nic do niego nie czuję. Jak moglabym z nim zyc , w takiej pustce uczuciowej? To nieuczciwe w stosunku do partnera. Szczęscia mu nie da.
Zyczę konsekwentnych decyzji.
Przytulam cieplutko.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Emyy » 26 mar 2008, o 12:03

Święta spędziłam z mężem, z rodziną. Nowe jest to, że mąż każe mi się konkretnie określić i w końcu podjąć decyzję co dalej, bo w takim zawieszeniu nie da się żyć. On chce normalny dom, w nim żonę i dziecko. Wcale mu się nie dziwię, że naciska. Mówi, że woli już każdą decyzję niż żadną. Powiedział też, że nie będzie mnie już więcej namawiał jak będę chciała rozwodu. Ale póki nie złożę papierów do sądu on ma nadzieję, że jeszcze uda się to małżeństwo uratować. On mówił…….ja tylko płakałam :cry:
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez bunia » 26 mar 2008, o 12:14

No i co Ty na to...??
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Emyy » 26 mar 2008, o 13:33

Nie wiem co mam zrobić :(
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez citizen » 26 mar 2008, o 15:06

Ale rozbawiło mnie jedno.

Mąż Ci każe, a jeśli nie wykonasz rozkazu...?
Jeśli zaczyna się twarde negocjacje, to trzeba mieć jakieś formy nacisku, a on ma jakie? Przygotowany pozew rozwodowy?
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Emyy » 26 mar 2008, o 15:49

Chce, żebym w końcu jasno i konkretnie się określiła. Myślę, że ma do tego prawo i rozumiem, że chce wiedzieć na czym stoi. Nawet jeśli chcę rozwodu to najwyższy czas, żebym jasno to powiedziedziała.
Oczywiście nieraz już mówiłam, że chcę rozwodu ale sama czuję, że wtedy to było tylko gadanie a realizację tej decyzji odkładałam na później. Teraz wiem, że jest inaczej. Wiem, że jeśli teraz powiem o rozwodzie to będzie to bardziej wiążące (o ile można tak to nazwać).
Citizen ...Jasne, że on nie ma przygotowanego pozwu rozwodowego. On rozwodu nie chce. A naciska, bo nie chce tak dalej żyć.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez ewka » 26 mar 2008, o 16:14

Wcale się nie dziwię, że "każe"... bo ileż można? W takiej sytuacji też bym kazała, żądała i życzyła sobie. No bez dwóch zdań.

I co chcesz zrobić, Emyy?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez citizen » 27 mar 2008, o 09:17

---------- 08:10 27.03.2008 ----------

Ależ ja się nie dziwię, że on chciałby...

Tylko bawi mnie jak ktoś używa zwrotu "każę" gdy nie ma żadnych form nacisku żeby w przypadku nie wykonania rozkazu zastosować sankcje.

No bo jeśli on jej każe i ona nie zrobi tego co on jej każe (tzn nie podejmie dalej żadnej decyzji) to co wtedy?

---------- 08:17 ----------

W tym momencie po prostu on nadal zachowuje się mało dojrzale.

Jeśli sytuacja mu nie pasuje sam może coś z nią zrobić, a nie zrzucać tego na Ciebie.
Abstrahując od Twojego podejścia, które rzeczywiście patrząc obiektywnie nie jest w porządku, to on też niewiele robi w tej sprawie, nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne życie i pokierować nim samodzielnie.

Przecież on ma na dobrą sprawę też dwa wyjścia, albo zaakceptować tą sytuację i życ sobie dalej czekając na Twoją decyzję, albo stwierdzic, że mu to nie odpowiada i odejść, a on zamiast tego stara się wywrzeć na Ciebie nacisk.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Emyy » 27 mar 2008, o 10:03

Tak – oczywiście, że mógłby sam zadecydować o swoim życiu ale tego nie zrobi, bo uważa że to ja chcę odejść a więc ja powinnam podjąć decyzję.
On się do niej dostosuje. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
A ja sobie myślę, że może dobrze że wywiera na mnie nacisk bo jest szansa, że w końcu coś się ruszy. Chociaż to nie jest tak, że sytuacja jaka jest teraz nie odpowiada tylko jemu, że mi jest tak dobrze. Nie jest.

Zastanawiam się dlaczego po każdej rozmowie z nim tak fatalnie się czuję i chyba wiem. On jakoś tak sprytnie wtłacza we mnie poczucie winy, że dopiero po jakimś czasie jak ochłonę, jestem w stanie to zobaczyć.
Siebie już wybielił, twierdzi że owszem zaniedbywał mnie latami ale teraz chce to naprawić a ja mu na to nie pozwalam więc on jest ok. Gorzej jest ze mną, bo cały czas twardo stoję przy swoim i nie pozwalam mu się zbliżyć.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez citizen » 27 mar 2008, o 10:35

---------- 09:28 27.03.2008 ----------

No dobrze, ale mnie po prostu bawi jego postawa. Zdaje się na Ciebie? Ok, w porządku, ma do tego prawo, ale niech będzie konsekwentny. Skoro zdaje sie na Ciebie, to niech konsekwentnie czeka na podjęcie przez Ciebie decyzji. Jeśli nie potrafi czekać to niech podejmi kroki i tyle. To są jego możliwości wyboru i do nich powinien się ograniczyć, wywieranie nacisku na innych ludzi, wywoływanie w nich poczucia winy, to są zachowania manipulacyjne i niedojrzałe.

Jak już pisałem, nie odoszę się tutaj do Twojego zachowania, bo tak samo powinnaś podejmować decyzje o swoim życiu. Jeśli takie tkwienie w rozkroku jest dla Ciebie ok, w porządku masz do tego prawo. Jeśli nie, to powinnaś podjąć kroki żeby zmienić tą sytaucję, niezależnie od tego czy to będzie powrót do męża, czy rozwód.

---------- 09:35 ----------

Tak mi się wydaje, że gdyby Twój mąż zaczął postępować w sposób bardziej zdecydowany, to pewnie też w jakiś sposób zmowytwowałby Cię do podjęcia jakichś konkretnych kroków. A on ogranicza się do przedstawiania się w postaci ofiary całej sytuacji i manipuluje Twoim poczuciem winy.

Po tym co tutaj wyczytałem, to nie dziwię się, że z jednej strony chciałaś od niego odejść, a z drugiej nie potrafisz tego zrobić.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Emyy » 27 mar 2008, o 12:15

Dużo jest prawdy w tym co napisałeś o jego i moim zachowaniu. Nie wypadamy za ciekawie :(

Zastanawiam się jakie zachowanie męża zmotywowałoby mnie do podjęcia zdecydowanych kroków…

Jak widać jesteś w zdecydowanej mniejszości nie dziwiąc się, że nie potrafię od niego odejść.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez citizen » 27 mar 2008, o 13:03

Nie dziwię się, bo znam ten typ ludzi. Perfekcyjnie potrafią innych wpędzić w poczucie winy, obciążając ich odpowiedzialnością za swoje życie.

A Ty nie powinnaś się czuć odpowiedzialna za jego życie. Każdy samodzielny dorosły człowiek powinien sam odpowiadać za siebie. On nie jest bezradny, może tak samo jak Ty coś zrobić z tą sytaucją, ale z jakichś powodów nie chce. To są jednak jego powody i on ponosi konsekwneje własnych decyzji opartych na powodach, a nie Ty.

A rozumiem Twoją sytaucję, bo wcale nie jest taka rzadka. Rozstanie z kimś kto stosuje manipulacje oparte na poczuciu winy jest bardzo trudne, a takie osoby potrafią to perfekcyjnie wykorzystać.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 27 mar 2008, o 13:35

citizen napisał(a):No bo jeśli on jej każe i ona nie zrobi tego co on jej każe (tzn nie podejmie dalej żadnej decyzji) to co wtedy?

A być może podejmie w końcu.
Naprawdę sądzicie, że jego zachowanie to czysta, wyrafinowana manipulacja? Mnie się nie wydaje.

A Ty nie powinnaś się czuć odpowiedzialna za jego życie.

Tutaj też mi się nie wydaje... w końcu to WSPÓLNE życie i WSPÓLNA decyzja o nim z kiedyś tam. I takie dzielenie on - ja w takiej (ciągle nierozwiązanej) sytuacji... to jednak nie bardzo. No tak mi się jakoś nasuwa.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Emyy » 27 mar 2008, o 13:37

Tak – teoretycznie on może też coś zrobić z tą sytuacją tylko, że dla niego nie istnieje opcja „rozwód”.
On mógłby robić coś w kierunku naprawy małżeństwa ale skoro mu to nie wychodzi to uważa, że NIC nie może zrobić.
Może albo naprawiać małżeństwo albo nie robić nic. Kroku w stronę rozwodu nie zrobi na pewno. Czeka na mnie.
A ja czuję się odpowiedzialna za to wszystko, bo to przez MÓJ błąd (małżeństwo bez miłości) zmarnowałam jemu kawał życia. I to poczucie winy….. do tej pory nie umiałam powiązać tego z faktem, że on mną manipuluje. Muszę to przemyśleć. Dzięki, że to napisałeś.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar i 184 gości